- …niektóre miejsca nie spłonęły, ale… działy się w nich… ciągle dzieją dziwne rzeczy. Zresztą, widać to nawet tutaj – mówiła Brenna, machając dłonią w bliżej nieokreśloną stronę pomieszczenia, w którym się zebrali: mając rzecz jasna na myśli popioły, które pojawiały się u Nory na meblach. W te „dziwne rzeczy” zaliczała też runę, która pojawiła się u niej w kamienicy na ścianie, chociaż sam budynek nie został podpalony.
Do świtu pozostało już niewiele czasu i zdawało się, że ogień i dym odeszły wreszcie, ale pozostawiły po sobie zgliszcza, strach, rannych, bezdomnych i… martwych. Brenna wodziła spojrzeniem, nieco zamglonym, trochę ze zmęczenia, a trochę od tego, że oczy osłabły po prostu w wyniku kontaktu z gorącem i dymem, i zdecydowanie wymagały zakropienia ich paroma eliksirami, po zgromadzonych, jakby chciała się upewnić, że wszyscy są cali i zdrowi.
„Cali” może się zgadzało. Względnie przynajmniej. W kwestii zdrowia, chyba nikt nie wyszedł ze Spalonej Nocy obronną ręką. Były te rany fizyczne, jak złamania i poparzenia, były i te niewidoczne na pierwszy rzut oka, ale niewiele mniej dotkliwe.
Brenna zakasłała, a gdy odzyskała oddech, wyliczyła, co do których budynków wiedziała, że spłonęły – jak ten, do którego wbiegły z Olivią, by pomóc go ewakuować – albo że spłonąć miały, ale udało się je ocalić: jak ten, który zdołały ugasić z Dorą. Gdzieś w międzyczasie spytała też Norę czy nie ma przypadkiem mapy magicznego Londynu: naniesienie na nią punktów, które ucierpiały najbardziej czy gdzie doszło do ataków, mogło zawsze ułatwić dzielenie się informacjami. Wspomniała dla tych, którzy tego nie wiedzieli, że popioły spadły także na Dolinę Godryka, przynajmniej według tego, co powiedzieli jej Julian i Dora.
– Mam parę rzeczy, które… są warte tego, żeby popatrzył na nie klątwołamacz, najlepiej znający się też na pieczętowaniu. Liczę tutaj na pomoc Thomasa – dorzuciła jeszcze, na razie lakonicznie. Nie chciała robić sobie wielkich nadziei w kwestii informacji z Dziurawego Kotła. I na pewno nie zamierzała od razu przekazywać ich Departamentowi Tajemnic: nie, póki Thomas na nie nie spojrzy. Wiedziała, że gdyby oddała te notatki, to znikły by na zawsze w czeluściach Departamentu, a co gorsza szybko wszystko dotarłoby w ten czy inny sposób także do śmierciożerców. Miała także sprawę do Heather i Erika: ale o nazwisku, które należało sprawdzić w archiwach Brygady, mogli porozmawiać, kiedy uda się dopaść Wood.
!Trauma Ognia