11-11-2022, 01:22 AM ✶
Tamtego popołudnia Daisy czuła się ważniejsza niż przez cały ostatni miesiąc. I nawet Troll z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami nie potrafił przyćmić jej szczęścia (ale też nie oszukujmy się, oceny nigdy nie były tym, czym panna Lockhart zwykła się szczególnie przejmować).
- Mam dla ciebie coś szczególnego – obiecała uroczyście bratu. – Coś, co cię zwali z nóg! Coś, co sprawi, że twoja debiutancka książka wyniesie cię na szczyt list bestsellerów! Coś, dzięki czemu dziewczyny będą ci się rzucać do nóg i błagać o kolejne historie!
Daisy sama była ładną dziewczyną. Może trochę żyjącą w swoim świecie, często zamyśloną i bujającą w obłokach, ale ładną. Osobliwe bywały tylko jej ożywienia, te zaskakujące dni, w czasie których wyrywała się ze swojego marazmu i tętniła energią, tak kompletnie niepodobną do niej.
To był jeden z takich dni. Niesiona niespożytą siłą zmusiła brata, by zgodził się zobaczyć niespodziankę, którą dla niego miała. Nawet szkolny mundurek założyła jakoś tak staranniej niż zazwyczaj (a zazwyczaj krawat nosiła luźno związany a koszula luźno wystawała jej ze spódnicy). Idąc korytarzem – w tamtym momencie niemal zupełnie wyludnionym, prawie podskakiwała z zadowolenia i wcale nietłumionej ekscytacji.
- Wyobraź sobie, że bohaterką twojej książki jest młody, przystojny uczeń Hogwartu, który odkrywa zagadkę śmierci brzydkiej, krościastej dziewczyny – wyszeptała szybko. Na moment odwróciła się w stronę brata. Jej miękkie, kręcące się włosy zawirowały a na ustach zaigrał szeroki uśmiech, który swoim zasięgiem objął również oczy. Przystanęła przed toaletą dla dziewczyn, tą wiecznie zalaną, tą szczególną, tą usytuowaną tak nieszczęśliwie, że znajdowała się na piętrze, centralnie nad Wielką Salą. – Dziewczyny, którą… zamordowano w toalecie – dodała z ekscytacją, wskazując obiema rękoma na drzwi (a na drzwiach była ta paskudna tabliczka z napisem: nieczynne). – A żeby było jeszcze ciekawiej to… możemy pogadać z tą zamordowaną. I co? Super pomysł, prawda?
Och, już nie dodawała, że w jej wyobrażeniach bohaterem książki Darcy’ego miałby być oczywiście sam Darcy. Ona najwyżej podpowiedziałaby mu imiona ze dwóch dziewczyn z innych domów, które powinien odpowiednio rozsmarować na kartach swojej powieści. Mogłaby mu nawet pomóc w wymyśleniu smutnego losu, który je spotkał. Jedna mogłaby do końca życia mieć kurzajki. A druga… druga może opryszczkę na ustach? Nikt nie chciałby pocałować dziewczyny z opryszczką na ustach.
- Aż dziwię się sobie, że wcześniej o tym nie pomyślałam – przyznała cicho. - Wiesz... resztę fabuły będziesz musiał wymyślić sam. Tylko bądź miły dla Marty. Jest trochę przewrażliwiona na swoim punkcie - dodała jeszcze, a potem – nim Darcy zdążył zaprotestować, nacisnęła na klamkę i pociągnęła brata, za sobą, do środka.
- Mam dla ciebie coś szczególnego – obiecała uroczyście bratu. – Coś, co cię zwali z nóg! Coś, co sprawi, że twoja debiutancka książka wyniesie cię na szczyt list bestsellerów! Coś, dzięki czemu dziewczyny będą ci się rzucać do nóg i błagać o kolejne historie!
Daisy sama była ładną dziewczyną. Może trochę żyjącą w swoim świecie, często zamyśloną i bujającą w obłokach, ale ładną. Osobliwe bywały tylko jej ożywienia, te zaskakujące dni, w czasie których wyrywała się ze swojego marazmu i tętniła energią, tak kompletnie niepodobną do niej.
To był jeden z takich dni. Niesiona niespożytą siłą zmusiła brata, by zgodził się zobaczyć niespodziankę, którą dla niego miała. Nawet szkolny mundurek założyła jakoś tak staranniej niż zazwyczaj (a zazwyczaj krawat nosiła luźno związany a koszula luźno wystawała jej ze spódnicy). Idąc korytarzem – w tamtym momencie niemal zupełnie wyludnionym, prawie podskakiwała z zadowolenia i wcale nietłumionej ekscytacji.
- Wyobraź sobie, że bohaterką twojej książki jest młody, przystojny uczeń Hogwartu, który odkrywa zagadkę śmierci brzydkiej, krościastej dziewczyny – wyszeptała szybko. Na moment odwróciła się w stronę brata. Jej miękkie, kręcące się włosy zawirowały a na ustach zaigrał szeroki uśmiech, który swoim zasięgiem objął również oczy. Przystanęła przed toaletą dla dziewczyn, tą wiecznie zalaną, tą szczególną, tą usytuowaną tak nieszczęśliwie, że znajdowała się na piętrze, centralnie nad Wielką Salą. – Dziewczyny, którą… zamordowano w toalecie – dodała z ekscytacją, wskazując obiema rękoma na drzwi (a na drzwiach była ta paskudna tabliczka z napisem: nieczynne). – A żeby było jeszcze ciekawiej to… możemy pogadać z tą zamordowaną. I co? Super pomysł, prawda?
Och, już nie dodawała, że w jej wyobrażeniach bohaterem książki Darcy’ego miałby być oczywiście sam Darcy. Ona najwyżej podpowiedziałaby mu imiona ze dwóch dziewczyn z innych domów, które powinien odpowiednio rozsmarować na kartach swojej powieści. Mogłaby mu nawet pomóc w wymyśleniu smutnego losu, który je spotkał. Jedna mogłaby do końca życia mieć kurzajki. A druga… druga może opryszczkę na ustach? Nikt nie chciałby pocałować dziewczyny z opryszczką na ustach.
- Aż dziwię się sobie, że wcześniej o tym nie pomyślałam – przyznała cicho. - Wiesz... resztę fabuły będziesz musiał wymyślić sam. Tylko bądź miły dla Marty. Jest trochę przewrażliwiona na swoim punkcie - dodała jeszcze, a potem – nim Darcy zdążył zaprotestować, nacisnęła na klamkę i pociągnęła brata, za sobą, do środka.