• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »
30 Marca 1972 | Elliott & Nora | Klubokawiarnia 'Nora Nory'

30 Marca 1972 | Elliott & Nora | Klubokawiarnia 'Nora Nory'
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#1
23.11.2022, 02:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.11.2022, 03:01 przez Elliott Malfoy.)  
Samodzielne wyjście, aby kupić cokolwiek, co nie było szytym na miarę garniturem nie było codziennością Elliotta. Oczywiście, odwiedzał bary i restauracje, ale wybieranie produktów spożywczych, które nie były szybką kawą i pieczywem z kafeterii w Ministerstwie było powyżej jego umiejętności. Przez całe życie podstawiano mu wszystko pod nos, więc nawet przez myśl by mu nie przeszło, ze któregoś dnia będzie zmuszony, aby samemu zadbać o repertuar jedzonych regularnie posiłków; podstawiano mu śniadanie, lunch, obiad, w inne dni brunch, luncheony, popołudniową herbatę czy kolacje, to nie było jego zmartwieniem jak będzie zrobione to, co je i czy będzie zrobione, inni ludzie (i skrzaty) musieli się z tym głowić.
Dzwonek w drzwiach zwiastował przekroczenie progu przez nowego klienta. Okulary przeciwsłoneczne sprawiały, że żywe i jasne kolory lokalu wydawały się przygaszone, być może bardziej adekwatne do poranku. Słońce rozjaśniało pomieszczenie porannymi promieniami wpadając przez wychodzące na ulicę Pokątną okna oraz postać Elliotta. Ciemną, luźniejszą marynarkę miał zarzuconą na jasno-szary materiał koszuli, pomiędzy której kołnierzem była zawiązana chusteczka o energiczniejszych wzorach, aż wciąż utrzymana w czerni i szarościach. Ledwo pare dni temu pochował żonę, więc pomimo wiosny i jej zachęcającej do odziania się w żywsze barwy podrygów musiał słuchać zdrowego rozsądku i wybierać rzeczy, jakie nie będą rzucać się w oczy jako nieadekwatne do stanu żałoby - robił to w swój, elegancki sposób, ale nie chciał, aby coś takiego jak dobór zawiązanej na szyi chustki sprawiło, ze jeden z brukowców, albo bardziej zainteresowana nim grupa czarodziejów, zaczęła spekulować o powodzeni śmierci Simone.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i taksując spojrzeniem ladę pozwolił, aby rozmowy siedzących przy stolikach klientów dobiegły do jego uszu nie zamieniając się w motłoch tłumnych, niezrozumiałych dźwięków. Ostatecznie uznał, ze nie ma tutaj do czynienia z nikim, kogo powinien powitać, więc bez zwłoki podszedł do lady, za która uwijała się drobna blondynka, jak Malfoy założył - właścicielka.
- Całkiem przyjemna pogoda, prawda? - zagadnął, jednocześnie ściągając okulary przeciwsłoneczne z nosa, bo niegrzecznym by było jakby tego nie zrobił. Zaczepił je jednym nausznikiem o materiał jasnej koszuli, tak, że zwisały dosłownie po środku nachodząc na parę guzików - Dzień dobry - dodał zaraz, bo pierwsze pytanie miało za zamiar jedynie zwrócić uwagę przyszłej rozmówczyni. Elliott przesunął wzrokiem po 'repertuarze' słodyczy jaki piętrzył się za gablotkami i mimo rozpoznania większość deserów, a przynajmniej tych najklasyczniejszych, które nie były osobistą wariacją, postanowił zawiesić na wypiekach spojrzenie odrobinę dłużej.
- Przyszedłem z dość osobliwym pytaniem, tak myślę - zaczął, wciąż nie odrywając wzroku od etykiet, zdobnych ciastek i prostszych, słodkich bułeczek - Chciałbym kupić coś dla znajomego, powiedzmy, ze bez okazji. Nie chce, aby było to coś bardzo wykwintnego, ale też nic... lichego? - zawahał się odrobinę, mieląc ostatnie słowo w ustach, chociaż zrobił to całkowicie celowo. Chciał przedstawić się jako osoba, której należy doradzić, bo inaczej niezbyt będzie wiedziała w co włożyć ręce. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby kupował słodkość dla siebie.
- Z tego, co mi wiadomo, dość dobrze kojarzysz Erika Longbottoma i też on jest osobą, do której staram się dopasować jedną z tych słodkich uciech. - chociaż zapewne sam w sobie jest o wiele słodszy niż one wszystkie razem wzięte, uśmiechnął się sam do siebie w myślach na dobór słów, ale nie okazał tego na twarzy. Wrócił spojrzeniem do właścicielki, a w ich niebieskim chłodzie zarysowywało się wyraźna chęć dostania odpowiedzi na zadane pytanie.
Malfoy brzmiał tak jak zwykle, odrobinę wyniośle, co mogło wydawać się nieadekwatnie do sytuacji, jaką było kupowanie ciastek na Pokątnej - w końcu nie robił tego na tyle często, aby w stu procentach wiedzieć, że należałoby być przy tym bardziej luźnym. Jego wyćwiczona, automatyczna grzeczność wręcz przelewała się przez dobór słów i sentencji, pozwalając im płynąć.
Uśmiechnął się lekko, ledwo zauważalnie, ale na tyle, że sprawiało to, iż jego zazwyczaj chłodna postawa była bardziej przystępna i wręcz zachęcała do kontynuowania konwersacji. Przekręcił lekko głowę i wsunął dłonie w kieszenie wciąż pozostając czujnym na głosy dookoła. Był pewien, że przesiadujące przy jednym ze stolików kobiety wspomniały o nim w swojej dyskusji, ale nawet się nie odwrócił całkowicie oddany sprawie, w jakiej tutaj przyszedł. Wczorajsza pełnia zapewne zostawiła Longbottoma w stanie niezbyt zdatnym do funkcjonowania, a dostanie ciastek nie było może czymś wielkim, ale na pewno mogło rozjaśnić dzień.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
23.11.2022, 11:15  ✶  

Eleonora powoli przyzwyczajała się do nowej codzienności. Dni mijały jej bardzo pracowicie i szybko. Nie spodziewała się, że zainteresowanie cukiernią okaże się być aż takie duże. Właściwie ogromnie ją to cieszyło. W końcu o to jej chodziło. Powodowało jednak też to, że miała ogrom pracy. Zaczynała się bać, że może zbyt wiele wzięła na siebie samą. Jeśli tak dalej pójdzie, będzie musiała znaleźć kogoś do pomocy. Te dwa tygodnie były bardzo intensywne, niewiele sypiała. Wstawała kilka godzin przed wschodem słońca, aby wszystkie wypieki były gotowe na nowy dzień. Na całe szczęście miała wydzielone mieszkanie z tyłu piętra, także mogła spędzać tu całe dnie i noce, gdy wynikała taka potrzeba. Klubokawiarnia działała do późna, Norka na razie nie myślała o tym, że mogłaby zmienić profil działalności, zyski, które przychodził dzięki sprzedaży alkoholu były na równym poziomie, co te z porannej, cukierniczej aktywności.

Klienci kręcili się w tym miejscu od tych najbardziej porannych godzin. Norka witała każdego z uśmiechem na twarzy. Co uważniejszy obserwator mógł dostrzec sińce pod oczami, najwyraźniej nie sypiała ostatnio najlepiej - nie miała na to czasu. Nikt nie mówił, że na własnej działalności będzie prosto. Zdawała sobie z tego sprawę, do tego wszystkiego dochodziło jeszcze wychowywanie Mabel, na szczęście jej rodzice angażowali się w to nawet i zabierali córkę do siebie na weekendy, aby wtedy Figg mogła mieć więcej czasu dla siebie, choć właściwie czy dla siebie? Poświęcała go dla tego miejsca.

Usłyszała dzwonek. Kolejna osoba pojawiła się w środku. Norka podniosła głowę znad ciastek, które dekorowała różowym lukrem. Czekała, aż mężczyzna podejdzie do lady. Właściwie wydawało jej się, że go skądś zna. Może z gazet? Próbowała połączyć twarz z imieniem i nazwiskiem, szło jej to raczej dość opornie. Twarz miała uśmiechniętą, w przeciwieństwie do Elliotta, kobieta była ubrana w krótką, jasnoróżową sukienkę w kwiaty w kolorze fuksji. Jej aparycja była równie barwna, co to miejsce. Włosy miała upięte do góry, jedynie kilka kosmyków niesfornie spadało jej na twarz. Nie mogła dopuścić do tego, by przypadkiem włos trafił do jedzenia.

Kiedy Malfoy już dotarł do niej posłała mu przyjazny uśmiech na przywitanie. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że jest ona naprawdę łagodną kobietą, biło z niej dobro, którego nie dało się nie zauważyć. - Ach tak! Pogoda, wspaniała.- Odparła i spojrzała za mężczyznę. Była tak zaaferowana zdobieniem ciastek, że nawet tego nie zauważyła. - Dzień dobry! Wydaje mi się, że skądś pana znam.- Może nie powinna o tym mówić, no ale skoro już powiedziała, to zamierzała w to brnąć dalej. - Pan Fortinbras Malfoy?- Rzekła dosyć niepewnie. Ostatnio rozmawiała na temat tej rodziny z Erikiem, o ile wszystko dobrze zapamiętała, to musiało być właśnie tak. Musiała dobrze zapamiętać, prawda?

- Tak? Chętnie odpowiem na pana pytanie, oczywiście jeśli tylko będę w stanie.- Zapewne, jak większość zapyta o to, który ze swoich wypieków poleca najbardziej. Norka przyglądała mu się uważnie, próbując dopasować do niego któreś ze swoich słodkości. Może tarta cytrynowa? Nie taka oczywista, a miała wrażenie, że Elliott nie lubi prostoty. - Znajomemu?- Norka zmrużyła oczy, czyli jednak nie trafiła. No cóż, zdarzało się nawet najlepszym. - Myślę, że będę w stanie znaleźć coś odpowiedniego.- Zaczęła przyglądać się wypiekom, które znajdowały się na ladzie, a było tego sporo.

Kiedy zaczął mówić dalej - zamarła. Wyraz twarzy jej się zmienił, Erik był dla niej ważny. Wiele osób mogło wiedzieć, że się przyjaźnią, zresztą nigdy tego jakoś specjalnie nie ukrywali. Tyle, że czasy były niepewne i bała się, że ten mężczyzna stojący tuż przed nią może chcieć skrzywdzić Longbottoma. Przypomniała sobie jednak słowa przyjaciela, Erik uważał, że są porządnymi ludźmi, czy to wystarczyło, by w to uwierzyła? Cóż, miała pewność, że Longbottom nie rzucał słów na wiatr, jego opinia musiała być spowodowana doświadczeniem. - Nie tyle, że kojarzę, Erik jest moim przyjacielem.- Zamierzała to podkreślić, chciała, żeby ten tutaj wiedział, że Longbottom jest dla niej ważny. - Erik uwielbia tartę z malinami, bezy, właściwie to z moich obserwacji mogę stwierdzić, że zje wszystko, co ma w sobie choć odrobinę cukru.- Oczywiście nie było w tym nic złego, jednak był słabym testerem nowych przepisów, gdyż wszystko mu smakowało, zresztą to samo było z jego siostrą.

- Myślę, że mógłby pan dla niego kupić te tarteletki z owocami, nie są zbyt oczywiste.- Dodała jeszcze. W końcu był jej klientem, musiała mu dobrze doradzić, żeby tu wrócił.

King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#3
01.12.2022, 22:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.12.2022, 22:25 przez Elliott Malfoy.)  
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że ma przed oczyma kobietę, która na balu gryzła laskę Perseusa. No, może nie w takiej formie, w jakiej widział ją teraz za ladą, bo była mniejsza i obrośnięta futrem, ale moment, w którym zmieniła się znów w siebie z, bardzo urokliwego chociaż nieodpowiedniego na imprezy, bobra i jako kobieta już miała w zębach podporę Blacka miał zostać w głowie Malfoya na długo. Zamrugał pozwalając, aby na twarz wypłynął mu bardziej szczery uśmiech, Nora nie musiała wiedzieć, że spowodowane to było tak, zapewne, żenującym dla niej wspomnieniem. W końcu zwróciła się do niego uprzejmie, a atmosferze tego miejsca aż trudno było odmówić zapraszającej aury komfortu, którym opatulała każdego wchodzącego klienta.
Na kolejne słowa sprzedawczyni zdębiał, dosłownie. Jego zazwyczaj chłodne, niebieskie oczy pociemniały słysząc imię ojca wycelowane w swoim kierunku. Miał ochotę bardzo pretensjonalnie przełknąć ślinę, zamrugać, zmarszczyć brwi, ale nie zrobił nic z tych rzeczy. Przeszedł go zimny dreszcz, nieprzyjemny, przypominający, ze z każdym rokiem, patrząc w lustro widzi w sobie coraz więcej bezpośredniości i bezwzględności, którą od zawsze odznaczał się ojciec.
- Na Merlina - odparł tylko, a jego uśmiech zamiast skwaśnieć rozszerzył się jeszcze bardziej, zawtórował mu krótki, opanowany śmiech - Nie sądziłem, że jest ze mną tak źle, może powinienem zacząć używać lepszych maści na zmarszczki - dodał półgłosem, aby tylko Figg mogła go usłyszeć, bo przecież mężczyzna używający tego typu produktów? Powinien bać się bogów - Nie mam co prawda już dwudziestu lat, ale były Minister Magii to nie ja, to mój ojciec - wyprowadził ją z błędu po dozie 'żartu' jaki zaserwował na pierwsze danie w tej wypowiedzi - w gruncie rzeczy faktycznie niesamowicie dbał o swoją skórę, zwłaszcza tą na twarzy, często używał do tego nie tyle maści nawilżających, a po prostu takich z magicznymi właściwościami, które mogły sprawić, że wyglądał młodo dłużej niż biologicznie powinien, stąd faktycznie był zdziwiony pomyłką kobiety. Ojciec może nie był najstarszą osobą, ale definitywnie miał włosy przetykane siwizną, chociaż, czy w tak jasnym blondzie faktycznie można było to dostrzec?
- Możesz mówić mi Elliott. - przedstawił się, już bez nazwiska, zakładając, że 'przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi. Przeczesał włosy dłonią i poprawił marynarkę, jakby z dozą pewnej niepewności, czy faktycznie wygląda tak dobrze i młodo jak mu się wydaje. Nie miewał tego typu myśli, właściwie nigdy, te zaczęły się rok temu w sierpniu, w jego trzydzieste urodziny. Niby nie był to wcale sędziwy wiek, ale kończył dekadę pierwszych lat dorosłości, świadczył, że postawił krok w przyszłość, z którego nie może się wycofać.
- Dobrze jest mieć przyjaciół, którzy mogą podsunąć pod nos tak dobrze wyglądające słodycze - podsumował jedynie, wciąż w bardzo grzecznościowym tonie, prawiąc kobiecie komplement, a raczej jej kunsztowi oraz wypiekom. Zaraz też przysłuchał się temu, co miało być wyborem Longbottoma, nawet zanotował niektóre z propozycji w głowie ,aby potem wpisać je do notesu i w jego akta.
Czyli powinienem się nafaszerować cukrem, pomyślał sam do siebie, a właściwie to zdanie pojawiło się w jego głowie w tym samym momencie, w którym Nora stwierdziła, że Erik przepada za wszystkimi słodkościami. Bardzo szybko odgonił resztę, pobudzonych przez to jedno zdanie, myśli i skupił się na wypiekach, które patrzyły się na niego zza szyby.
- Poproszę w takim razie cztery. Tartę z malinami też. No i z 10 tych mniejszych bez. - ostatnie wskazał palcem, bo zorientował się, że było ich pare rodzajów. Nie chciał skończyć z dziesięcioma dużymi bezami, chociaż... może to wcale nie byłoby takie złe? Nie, Elliott, i tak wydałeś już 20 tysięcy galeonów tylko po to, aby sprawić sobie chwilową satysfakcję i wygrać licytację, której wygrywać nie potrzebowałeś, skarcił się w myślach, ale wyraz jego twarzy wciąż pozostawał przyjemnie grzecznościowy.
- Ah, jest też kawa? - zapytał, bardziej dla siebie.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
06.12.2022, 13:24  ✶  

Może nawet to i lepiej, że Norka nie pamiętała, że Elliott był jedną z osób, które jako pierwsze zobaczyły jej przemianę z bobra w człowieka. Tak wiele działo się na balu, że nie do końca potrafiła połączyć twarze osób, które znalazły się blisko całego zamieszania. Jedyne czego była pewna, to to, że wszyscy to widzieli i na pewno długo o tym nie zapomną. Pozostawało się jedynie z tym pogodzić, chociaż na samą myśl o tym wszystkim dostawała ataku paniki. Figg czuła, że nigdy, w całym swoim życiu się tak nie skompromitowała, a najgorsze było to, że wydarzyło się to przy tak wielkim gronie zupełnie obcych dla niej osób.

Zauważyła zdziwienie na twarzy mężczyzny, kiedy dość niepewnie powiedziała jego imię. Nie musiała długo czekać na reakcję. Na jej twarzy pojawiły się różowe rumieńce spowodowane wstydem, jak mogła pomylić tego człowieka z jego własnym ojcem? Przecież musiał być od niego z dwadzieścia lat starszy, co najmniej. Dlaczego Figg ciągle musiała stawiać siebie w takich żenujących sytuacjach? Miała ochotę zapaść się pod ziemię, niestety nie było w tym momencie takiej możliwości. Po raz kolejny musiała sobie radzić z zażenowaniem spowodowanym swoją ignorancją. Zdecydowanie ostatnio nic się jej nie układało. Pewnie będzie tę pierdołę przeżywać przez kilka najbliższych dni. Miała wrażenie, że coraz więcej osób będzie ją uważało po prostu za głupią, a tego zdecydowanie nie chciała. Szczególnie, że miała zamiar zostać poważną przedsiębiorczynią, szkoda tylko, że to wcale nie było takie proste.

- Przepraszam, nie miałam nic złego na myśli...- Próbowała jakoś wybrnąć z tej sytuacji, szło jej to jednak, jak zawsze. - Oczywiście, że nie jest z panem źle, musiałam połączyć twarz z jakimś starym artykułem w gazecie...- Może lepiej, żeby już bardziej nie drążyła tego tematu? Chyba byłoby to lepsze rozwiązanie, że też musiała być tak bardzo nieogarniętym człowiekiem.

- Zapamiętam, Eleonora.- Wypadało się chyba również przedstawić. Zmierzyła go wzrokiem, jednak starała się nie wpatrywać w niego jakoś bezczelnie, po prostu była ciekawa. Opowiadał jej o nim ostatnio Erik, dopiero teraz połączyła te fakty. Mówił o nim same dobre rzeczy, była więc ciekawa, jakim był człowiekiem dla takich nic nie znaczących osób, jak ona. Nie raz spotykała się z tym, że tacy jak ona - zupełnie nieistotni dla tych z wyższym statusem byli przez nich gorzej traktowani. Norka była bardzo zakompleksiona pod tym względem.

-Niby dobrze, ale trzeba się pilnować, wiadomo, że zbyt dużo cukru szkodzi.- Sama czasem musiała pilnować, żeby najbliżsi nie jedli zbyt wiele, nie chciała ich doprowadzić do otyłości broń Merlinie. Miałaby wtedy do siebie ogromne wyrzuty sumienia. - Przyjaciele mogą też testować nowych wyrobów, co różnie się kończy.- Próbowała dalej zagajać mężczyznę. W sumie nie miała pojęcia, jak relacja łączy go z Erikiem, jedyne na co zwróciła uwagę, to to, że Lognbottom naprawdę go lubił.

Zaczęła pakować zamówienie Eliotta, dorzuciła nawet kilka małych ciastek w kształcie kwiatków w gratisie, żeby Malfoy dobrze ją zapamiętał. Minęła chwila, a przed Eliottem pojawiła się papierowa torba wypchana słodkościami. - Oczywiście, że jest, jaką pijasz?- Na pewno zapamięta to na przyszłość, Norka bardzo szybko łączyła klientów z produktami, które kupowali.

King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#5
25.12.2022, 15:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.12.2022, 15:37 przez Elliott Malfoy.)  
Zbył jej przeprosiny śmiechem i machnął delikatnie ręką. Co prawda jego największym lękiem było, że będzie taki jak ojciec, że powoli, z każdymi kolejnymi urodzinami i bruzdami życia na skórze czoła się nim staje. Nie sądził jednak, aby ta pełna wigoru, radosna blondynka chciała sprawić mu jakąkolwiek przykrość. Właśnie dlatego zdecydował się na tak ekspresyjne gesty rezygnując ze swojej zwyczajowej powściągliwości i, chociaż emocje, jakie pokazywał były podbite, aby rozmówczyni nie czuła się niekomfortowo ze swoją gafą, tak na pewno były, u swoich korzeni, szczere.
Postanowił nie kontynuować tematu pomyłki w ostentacyjny sposób, nie chcąc, aby właścicielka lokalu brnęła w kolejne wyjaśnienia oraz usprawiedliwienia, nie było mu to potrzebne, a byli też z ojcem bardzo podobni z wyglądu, z każdym rokiem coraz bardziej, co Elliottowi niezbyt leżało.
– Bardzo ładne imię, moja matka się tak nazywa – zauważył i zmierzył Norę wzrokiem, odrobinę teatralnie, jakby myślał nad tym, co chce powiedzieć, chociaż bardzo dobrze wiedział jakie będą kolejne słowa – Można powiedzieć, że z urody jesteście dość podobne, ona też jest drobną blondynką. – uśmiechnął się pod nosem – Teraz powinniśmy być kwita, ty mnie porównałaś do mojego ojca, ja ciebie do mojej matki. – mrugnął i rozejrzał się, równie teatralnie co wcześniej zmierzył kobietę wzrokiem. Nachylił się w jej stronę przez ladę, konspiracyjnie – Będziemy używać tego samego kremu na zmarszczki. – czy powinien tak żartować z kobietą? Być może nie, ale nie był na salonach, a dopiero co poznana Eleonora była bliska Erikowi, musiała więc posiadać poczucie humoru.
– Dziękuję ślicznie. – odparł prostując się i przysuwając do siebie skrzętnie zawinięty pakunek. Zaraz siegnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, aby wyciągnąć skórzany portfel – Ile jestem winien? – dopytał jeszcze zanim zastanowił się nad kawą, na jaką miał dzisiaj ochotę.
– Poproszę czarną z dwiema łyżeczkami cukru. – odparł ostatecznie – Pijam czasami z mlekiem, ale w ostatnich latach nie toleruje go najlepiej, więc staram się omijać jeżeli mogę – wyjaśnił jeszcze w swoistej pogawędce, zachęcając Norę, aby ona tez pociągnęła dialog – Szczerze powiedziawszy preferuję tez herbatę, ale dobrze jest od czasu do czasu czymś się zaskoczyć, a jest też dość wcześnie. Przyda mi się energia na resztę dnia. – ludzie mogli mówić o Elliocie różne rzeczy, tak samo jak o wszystkich Malfoyach – że są chłodną, skostniałą i wywyższającą się nad wszystkimi rodziną – ale bycie kulturalnym i dostosowywanie się do atmosfery miejsca było równie ważne co dystansowanie się od emocji, gdy było się w miejscu publicznym. U Elliotta faktorem był też fakt, że zanim przeżarła go gorycz ciężaru ojcowskiego dziedzictwa był energicznym i pozytywnie nastawionym do świata chłopcem uważającym, że każdego powinno traktować się tak samo, bez względu na status. Dopiero w wieku nastoletnim i późniejszej młodej dorosłości dotarło do niego jak wiele dzieli go od większości ludzi, jakich spotyka na swojej drodze poza zdobnymi salami i balami. Życie było grą, a nie skorzystanie z dobrej puli, jaką dostało się na początek świadczyłoby tylko i wyłącznie o głupocie, nawet jeżeli zepsuć miało to jego dobroduszność... o tym, jednak nie mówiło się na głos.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
09.01.2023, 11:37  ✶  

Norce zdarzały się niestosowne komentarze. Nie robiła tego celowo, po prostu była dosyć nieogarnięta, szczególnie jeśli chodzi o znajomość bogatej części magicznego świata. Nie ma się jej co dziwić, większą część swojego życia obracała się w zupełnie innym towarzystwie. Kojarzyła kilka osób z Hogwartu, ewentualnie ze spotkań u Longbottomów, ale nie było ich zbyt wiele. Należała raczej do klasy średniej, to w tym gronie miała największą ilość znajomych. Wiedziała, że to jest odpowiednie miejsce dla niej w hierarchii. Nie usprawiedliwiało jej to jednak w niewiedzy, może powinna trochę bardziej zainteresować się tematem?

- Dziękuję.- Odparła nieco onieśmielona na komplement związany z imieniem. Może faktycznie ten Malfoy nie był taki zły? Erik jednak znał się na ludziach, cieszyło ją to, że nie ciągnął dalej tematu jej pomyłki. Najwyraźniej też nie chciał jej upokorzyć, co było całkiem miłe. - Mam nadzieję, że to jest komplement, nie mam pojęcia, jak wygląda Twoja matka, jeśli mam być szczera.- Nie sądziła, że go to zdziwi. Mógł już zauważyć, że Figg nie do końca interesuje się tym, jak wygląda śmietanka towarzyska magicznego świata. Może, kiedy już cukiernia przyniesie jej oczekiwane zyski zacznie się obracać w innym towarzystwie i wtedy będzie potrafiła rozróżnić kto jest kim.

Zaśmiała się w głos słysząc kolejne słowa mężczyzny. Nie spodziewała się, że będzie sobie żartować z jednym z Malfoyów, jakie życie potrafiło być przewrotne. - Daj znać, jak znajdziesz jakiś odpowiedni.- Uśmiech nie schodził z twarzy kobiety, widać było, że już przestała się stresować tą rozmową, Elliott poprowadził ją w naprawdę przyjemny sposób.

Norka podała całkiem rozsądną kwotę, jak na takie unikatowe wyroby. Miała nadzieję, że Malfoy do niej wróci, jako jeden ze stałych klientów. - Rozumiem, coraz więcej osób nie toleruje laktozy.- Powiedziała Norka i przygotowała mu kawę. Na kubku, który był przystosowany do wzięcia go ze sobą na wynos napisała Elliott, chciała mu pokazać, że zapamiętała, jak ma na imię. - Proszę, Twoja kawa!- Zapamięta ten wybór na przyszłość.

- Herbatę także posiadam, o tej porze dnia jednak dominuje kawa, każdy chce się obudzić.- Odparła z uśmiechem. W sumie to będzie musiała opowiedzieć o tym spotkaniu Erikowi i przyznać mu rację. Nie taki Malfoy straszny, jak go malują.

Gadający Kocur
Kot należący do Nory Figg i tylko do niej. Potrafi przemawiać ludzkim głosem i chętnie z tego korzysta. Towarzyski, przebywa w klubokawiarni "Nora Nory" i zaprasza wszystkich serdecznie do odwiedzin. Jeśli potrzebujesz się rozerwać w doborowym towarzystwie - przyjdź na Pokątną i szukaj Salema. Spełni ten wymóg z najwyższą przyjemnością.

Salem
#7
09.01.2023, 12:27  ✶  
Jestem na 2 posty i pójdę spać pod ladą ; )

Po przebudzeniu musiał najpierw zjeść swoją porcję. Mabel była tak miła, że dołożyła do miski zapas tuńczyka. Tak więc piętnaście minut później zdecydowanie zwiększył swoją objętość i choć wrażenie mogło być mylne, że to dzięki sierści to tak naprawdę brzuch i zadek miał znacznie szerszy niż w ostatnim miesiącu. Może to wina takiego trybu pracy albo podjadania między posiłkami kiedy to Nora go nie widziała. Cóż zrobić ze swoim zaostrzonym apetytem jeśli go nie zaspokoić?
Słyszał kawałek rozmowy Nory z klientem a treść jego zamówienia była całkiem zadowalająca. W końcu ktoś zamawiał coś więcej niż pojedynczego pączka. Z tego też powodu wygrzebał z dolnej półki zza ladą mały kartonik i zahaczając delikatnie zębami o papier przeszedł między stolikami, zatrzymując się dopiero przy prawej nodze Elliota. Pacnął łapą jego łydkę aby się pochylił. Wręczył mu kartonik/Położył kartonik obok jego buta.
- Tu otrzymuje pan rabat na następne zamówienie, wynosi dziesięć procent ogólnej ceny.- wyrecytował z pamięci bo nie znał się na matematyce i mówił to, czego go nauczono. Nie można być mistrzem w każdej dziedzinie, a trzeba mieć jakieś wady, prawda?
- Do tego, jeśli zamówi pan kawę na wynos to pączek gratis.- dodał, wskakując na krzesło obok niego. Przednimi łapami zahaczył o stolik i obejrzał zamówienie mężczyzny, z satysfakcją zauważając liczbę mnogą produktów. Popatrzył na arystokratyczną buzię klienta a potem przeniósł wzrok na Norę, a jego kocie ślepia patrzyły na nią intensywnie, z ciepłem. Wiedział, że sobie sama poradzi ale chciał zareklamować klubokawiarnię i podsunąć oferty tylko dla tych, którzy wydawali tu nieco więcej galeonów niż zwyczajny klient. Poruszył wąsami, zbierając z Elliotta zapachy.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#8
11.01.2023, 03:11  ✶  
Był pewien, że żart rozluźni atmosferę, ale fakt, że Eleonora przyjęła go tak pozytywnie był niejaką ulgą. Normalnie, zapewne nie martwiłby się aż tak - jeżeli o martwieniu w ogóle mogłaby być mowa, gdy z wyrachowaniem przesmykiwał miłe słowa między bledszymi uśmiechami - odbiorem swojej osoby, ale wiedząc, że właśnie ta kobieta jest dobrą przyjaciółką Erika starał się ukazać swoje najlepsze cechy, uwypuklić je, a jednocześnie nie być przy tym natrętny.
- Doprawdy? - podpytał o laktozę - Nie, abym się z tego cieszył, ale skoro jest większa grupa takich osób, to zapewne zaraz zaczną pojawiać się i rozwiązania. Lub biznesy próbujące je sprzedać, świat się musi kręcić - przyznał, bo wypowiedź Figg była krótka, acz jego przesiąknięta aromatem wyższej klasy maniera potrafiła wydłużyć i naciągnąć każda wypowiedź do kurtuazyjnych słów z sensem, a nie tylko ładnie brzmiących. Nie potrzebował pudrować swoich wypowiedzi, składał je zgrabnie, układał w całość i fakt, czasami mało miały wspólnego z tym, co działo się w jego głowie, ale lepsze to niż robienie dokładnie tego samego, lecz nieumiejętnie. Wypowiadanie się było sztuką, której Malfoy uczył się od najmłodszych lat - mogło brzmieć to trywialnie, acz zapewniało mu wiele najpotrzebniejszych kwestii.
Wyłożył odpowiednią sumę na ladę, nawet z drobną nadwyżką i chciał się już żegnać, ale poczuł coś przyjemnie puchatego przy swojej nodze. Nora mogła zobaczyć delikatną zmarszczkę i wyraz zaskoczenia w niebieskich oczach, gdy te spojrzały w dół i spostrzegły rudego, puchatego kota.
- Oh. - nie chciał brzmieć infantylnie, ale w głowie pojawiła mu się myśl 'No nie. Kot gada.' Mimo życia w czarodziejskim świecie, takie rzeczy wciąż zaskakiwały, bo przemawiające 'ludzkim' głosem zwierzaki nie były codziennością, przynajmniej nie dla Elliotta, który na codzień nie zajmował się magizoologią. Kto wie, może były gatunki, które po prostu mówiły. Mimo to, wydawało mu się to rzadkie, wyjątkowe.
- Dziękuję. - schylił się, aby odebrać 'kupon' i zaraz wrócił do pionu, aby spojrzeć znów na Norę - Rozumiem, że na porcję tuńczyka też trzeba jakoś zapracować? - zażartował, bo musiał przyznać niezbyt dużo miał w głowie przygotowanych opcji, w których będzie musiał dyskutować z wąsatymi, puchatymi kulkami. Koty słynęły ze swojego indywidualizmu, były to dumne stworzenia, więc Malfoy nie chciał go tez obrazić nazywając Eleonorę jego właścicielką na głos, chociaż spojrzał na nią pytająco, jakby czekając, co kobieta powie na ten temat w swoich słowach.
Jeżeli o zapach chodzi - typowym, wyczuwalnym nawet dla ludzkiego nosa, był dla Elliotta zapach ciepłego drewna, cedru, podszywany lekkimi nutami cytrusów. Gdzieś w tle majaczył tez łapach ciemnej herbaty z bergamotą, a pod nią, zapewne dało się wyczuć fakt, że sporo czasu spędził ostatnio w stajni, jak i wśród psów. Ah, no i Erika, bo przecież kot nie mógł nie kojarzyć jego zapachu, jeżeli był najlepszym przyjacielem Nory.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
11.01.2023, 13:06  ✶  

Nie zauważyła, kiedy Salem zaszczycił ich swoją obecnością. Dopiero jego głos uświadomił ją, że jest tuż obok. Całkiem dobrze go przygotowała do pracy, skoro tak pięknie recytował formułki. Uśmiechnęła się do siebie zadowolona z zachowania swojego kociego towarzysza.

Wtedy kocur wskoczył na krzesło, Norka spoglądała na niego z uśmiechem, zastanawiała się, gdzie przepadł, na całe szczęście już się pojawił. Będzie mógł przejąć stanowisko sprzedażowe na chwilę, a ona w tym czasie upiecze trochę słodkości. - Wyspany?- Czuła bowiem, że Salem przed chwilą się obudził. Humor miał całkiem niezły więc pewnie po drodze już coś zjadł.

- Tak, coraz częściej się spotykam z tą dolegliwością, tak właściwie to sama zaczęłam już pracę nad jakimś zamiennikiem, żeby zadowolić moich klientów.- W końcu Norka nie była tylko cukierniczką, znała się też na eliksirach i innych takich. Gdy znajdowała chwilę czasu wolnego wymyślała nowe receptury, niestety ostatnio tego wolnego czasu zaczynało jej brakować.

Wydawało jej się, że widzi zaskoczenie na twarzy Elliotta spowodowane pojawieniem się Salema. Miała świadomość, że nie wszyscy są przyzwyczajeni do obecności gadających kotów. Dla niej było to normą, w końcu widywała je od dziecka, jej rodzina potrafiła je oswajać. Schowała pieniądze, które Malfoy położył na ladzie do kasy.

- Oczywiście, nie ma nic za darmo, nawet koty muszą pracować w tym miejscu, myślę jednak, że Salem nie traktuje tego, jako coś złego.- Kot od zawsze był bardzo gadatliwy, lubił nawiązywać kontakt z ludźmi, także było to odpowiednie miejsce dla niego. - Właśnie, może wypadałoby go przedstawić, to Salem, najwspanialszy towarzysz na świecie.- Rzekła jeszcze z uśmiechem demonstrując kocura.

Gadający Kocur
Kot należący do Nory Figg i tylko do niej. Potrafi przemawiać ludzkim głosem i chętnie z tego korzysta. Towarzyski, przebywa w klubokawiarni "Nora Nory" i zaprasza wszystkich serdecznie do odwiedzin. Jeśli potrzebujesz się rozerwać w doborowym towarzystwie - przyjdź na Pokątną i szukaj Salema. Spełni ten wymóg z najwyższą przyjemnością.

Salem
#10
11.01.2023, 14:41  ✶  
Znał mimikę Nory na pamięć i umiał z niej czytać bowiem byli ze sobą życiowo związani. W przypadku klienta nie potrafił już wyczytać z twarzy zaskoczenia. Nie porównywał niczyjej mimiki z twarzą Nory bo ta była wyjątkowa w każdym calu jego myśli.
- Owszem, słońce świeciło dziś wyjątkowo przyjemnie. - odparł kulturalnie i nie dokładał prywatnych uwag na temat dyskomfortu związanego z potłuczoną przez Nicholasa szklanką. Nie da się spać w tych warunkach lecz na szczęście był zmęczony na tyle, że mógł ukończyć drzemkę bez większych problemów.
- Nora i ja wkładamy serce w to miejsce. To nawet nie jest praca. To sposób życia.- odparł, nie przejmując się definicją zarabiania pieniędzy po to, aby zaraz się ich pozbywać dla dóbr doczesnych. Znał ten proces, Nora wielokrotnie mu go przedstawiała i uważał to za nudne. Mimo wszystko pomagał jej zarabiać te pieniądze skoro dzięki nim była spokojniejsza i mogła przynosić tuńczyka z wyższej półki. Współpraca popłaca. Wyciągnął szyję i pyszczek bliżej rękawa Elliotta, zbierając rozmaite zapachy z jego osoby.
- Salem, najlepszy tego imienia, koneser kulinarny, charyzmatyczny przewodnik po słodkościach klubokawiarni, łowca ptactwa i myszy, przyjaciel ciepłokrwistych…- dokończył za Norę przedstawienie jego osobistości. Mógłby wymieniać swoje tytuły przez dobrą godzinę jednak rozumiał, że nie było na to czasu.
Podniósł zadek i podszedł jeszcze bliżej klienta, muskając puchatym ogonem jego ręce. Pozwoli mu się nawet pogłaskać bo dzięki temu może bardziej wczuć się w jego zapachy. Konie, drewno, psy. O fuj, mokre psy. Zaraz. Nie. On dobrze zna ten smród. Nie pomyli go z nikim innym. Kichnął i otarł łapą wąsy.
- Lubi pan konie i mokre wilkołaki. Idealnie, moja Nora też lubi Erika, z pewnością się dogadujecie. - skomentował z przekąsem i odwrócił się bliżej swojej ukochanej Nory aby sprawdzić czy ona też pachnie Erikiem. Dzięki ci wielki tuńczyku, ale nie. Uff. Miauknął, domagając się drapania.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Elliott Malfoy (2602), Nora Figg (1843), Salem (581)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa