09.12.2022, 03:35 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.01.2023, 15:28 przez Morgana le Fay.)
Przez dłuższą chwilę milczała, wyraźnie kontemplując to co jej powiedział i ważąc słowa w głowie. W końcu jednak pokiwała głową - powoli, jakby w trakcie tego gestu wciąż przekonując się do ich pełnego znaczenia.
- Chyba masz rację, może faktycznie czytam za dużo książek - odparła, w pierwszej chwili niezwykle poważna. Szybko jednak ta fasada zaczęła pękać, pozwalając wyjrzeć na światło dzienne żartobliwemu uśmiechowi. Może i faktycznie na jej szafce nocnej znajdowało się za dużo pozycji czytanych i do przeczytania, ale zdawała sobie sprawę że Erik mówił to wszystko w przenośni.
Czasem, a nawet nie czasem, a bardzo często, zastanawiała się na tym, jak jej życie potoczyłoby się, gdyby jej matka nie posiadała takiej rodziny. Nawet kiedy jeszcze żyła, dało się wyczuć mieszkający razem z nimi niepokój. Niepewność kolejnego dnia, która wreszcie zapukała do drzwi. Zastanawiała się, jakim właściwie byłaby człowiekiem, gdyby nie musiała oglądać się co chwila za siebie i kryć w Dolinie Godryka. Może już mieszkałaby sama? A może już dawno byłaby po złożeniu obietnicy na ślubnym kobiercu? Mimo że Brenna i Erik, najbliższe jej tak na prawdę w tym domostwie osoby, nie wyglądali na wybitnie zaangażowanych w jakiekolwiek związki, to Dora nie mogła pozbyć się wrażenia, że dla lwiej części ludzi to właśnie było najważniejsze - małżeństwo, własny dom i dzieci. Nawet jeśli w tym życiu Dora nigdy nie widziała siebie w takiej roli.
- A tak na poważnie, brzmi to całkiem zgrabnie. Na pewno nieco podniosło mnie na duchu. - uśmiechnęła się lekko, kontrolnie spoglądając na spokojnie pracujący piekarnik.
- W takim razie może powinieneś ich najpierw poszukać sam? No już, zmykaj - wykonała w jego stronę ponaglający gest dłońmi. - Cieszę się, że dzielisz się ze mną życiowymi mądrościami, ale powiedzmy sobie szczerze - naczynia będą zmywać się nieznośnie długo, a ja też nie mogę ryzykować spalenia tego, co jeszcze jest do upieczenia - posłała mu ostatni uśmiech, kiedy wreszcie podniósł się z krzesła i wróciła do ugniatania ciasta, kiedy Longbottom ruszył w kierunku części mieszkalnej posiadłości.
- Chyba masz rację, może faktycznie czytam za dużo książek - odparła, w pierwszej chwili niezwykle poważna. Szybko jednak ta fasada zaczęła pękać, pozwalając wyjrzeć na światło dzienne żartobliwemu uśmiechowi. Może i faktycznie na jej szafce nocnej znajdowało się za dużo pozycji czytanych i do przeczytania, ale zdawała sobie sprawę że Erik mówił to wszystko w przenośni.
Czasem, a nawet nie czasem, a bardzo często, zastanawiała się na tym, jak jej życie potoczyłoby się, gdyby jej matka nie posiadała takiej rodziny. Nawet kiedy jeszcze żyła, dało się wyczuć mieszkający razem z nimi niepokój. Niepewność kolejnego dnia, która wreszcie zapukała do drzwi. Zastanawiała się, jakim właściwie byłaby człowiekiem, gdyby nie musiała oglądać się co chwila za siebie i kryć w Dolinie Godryka. Może już mieszkałaby sama? A może już dawno byłaby po złożeniu obietnicy na ślubnym kobiercu? Mimo że Brenna i Erik, najbliższe jej tak na prawdę w tym domostwie osoby, nie wyglądali na wybitnie zaangażowanych w jakiekolwiek związki, to Dora nie mogła pozbyć się wrażenia, że dla lwiej części ludzi to właśnie było najważniejsze - małżeństwo, własny dom i dzieci. Nawet jeśli w tym życiu Dora nigdy nie widziała siebie w takiej roli.
- A tak na poważnie, brzmi to całkiem zgrabnie. Na pewno nieco podniosło mnie na duchu. - uśmiechnęła się lekko, kontrolnie spoglądając na spokojnie pracujący piekarnik.
- W takim razie może powinieneś ich najpierw poszukać sam? No już, zmykaj - wykonała w jego stronę ponaglający gest dłońmi. - Cieszę się, że dzielisz się ze mną życiowymi mądrościami, ale powiedzmy sobie szczerze - naczynia będą zmywać się nieznośnie długo, a ja też nie mogę ryzykować spalenia tego, co jeszcze jest do upieczenia - posłała mu ostatni uśmiech, kiedy wreszcie podniósł się z krzesła i wróciła do ugniatania ciasta, kiedy Longbottom ruszył w kierunku części mieszkalnej posiadłości.
Koniec sesji
The woods are lovely, dark and deep,
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.