• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »
[4.04.1972] Bardzo wąskie alejki - B.Longbottom&R.Rowle

[4.04.1972] Bardzo wąskie alejki - B.Longbottom&R.Rowle
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#1
09.01.2023, 16:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:50 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Ulica Pokątna jak zawsze tętniła życiem. Czarownice i czarodzieje przechadzali się pomiędzy sklepami lub też biegali za swoimi sprawunkami. Ktoś się śmiał, ktoś przeklinał, a ktoś zachęcał do wstąpienia do takiego i nie innego sklepu, by zakupić najlepsze egzemplarze, Merlin wie czego.

Regina nie oswoiła się jeszcze z tym natężeniem ludzi i hałasów. Nieco przytłoczona, stwierdziła, że do banku Gringotta może trafić też naokoło. Nadłoży trochę drogi, ale nie była też w jakimś znacznym pośpiechu.

Uliczka nie była pusta, ale zdecydowanie  mniej zaludniona, co Olbrzymka przyjęła z ulgą. Przystanęła przy jakimś fikuśnym straganie, z którego wraz z katarynkową muzyką, wydobywały się też smugi dymu z palonych kadzideł. Nieopatrznie zaczerpnęła powietrza i ruszyła dalej, nic sobie nie robiąc z dziwnego zapachu, jaki osiadł na jej podniebieniu.

Gdzieś w połowie drogi zauważyła, że coś jest nie tak. Uliczka jeszcze przed momentem nie była długa, bo mogła ze spokojem zobaczyć jej zakończenie i kolejną ulicę pełną ludzi. Nagle budynki zaczęły się do niej przysuwać, a uliczka wydłużyła się na taką odległość, że Regina nie widziała jej końca. Co gorsza, nie mogła się zatrzymać, bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa i poniosły ją dalej.

Uliczka znienacka się skończyła i wypluła Rowle na alejkę spacerową. Może i nawet ucieszyłaby się, gdyby nie to, że było tutaj całkowicie pusto i cicho. Poczuła się nieswojo, bo o tej porze dnia magiczny Londyn nigdy nie świecił pustkami.

— Regina?

Znajomy głos sprawił, że serce na chwilę zamarło, a później puściło się galopem. Bardzo powoli i całkowicie wbrew sobie obróciła się, ale alejka nadal pozostawała pusta.

— Regina, gdzie jesteś?

Głos zdawał się dobiegać zewsząd jednocześnie. Kobiecy, miękki głos, za którym szaleńczo tęskniła, rozbrzmiewał z każdego kierunku i sprawiał, że serce wyrywało się z klatki piersiowej.

— Regina nie stój tak, chodź szybko!

I znowu ruszyła, choć nie z własnej woli. Przeszła kilkadziesiąt metrów, w ogóle nie rozpoznając miejsca, w którym się znalazła i zaraz jakaś nienamacalna siła wciągnęła ją w kolejną ciemną uliczkę.

Ściany budynków sięgały tak wysoko, że światło ledwie muskało bruk, przez co Olbrzymka szła po omacku, co chwila się potykając. By nie rąbnąć na wznak, przyłożyła dłoń do ceglanego budynku, ale ta nagle ugięła się pod jej ciężarem i Regina poleciała w dół ze zdławionym krzykiem.

Kiedy na powrót otworzyła oczy znowu była w tej uliczce, ale teraz zalewało ją dziwne czerwone światło, dobywające się z przeciwległego końca. Kobieta ruszyła w tamtą stronę żwawym krokiem i zaraz biegiem, przekonana, że zmierza w kierunku wyjścia.

— To twoja wina Rowle. — dobiegło zza jej pleców.

Zatrzymała się w jednym momencie, a w drugim obróciła. Kilka metrów za nią stała znajoma kobieta o kręconych brązowych włosach i grymasem złości na twarzy.

— Nieprawda… — wycisnęła z siebie to jedno słowo, ale jej głos zupełnie nie brzmiał jak jej.

— Tak, to twoja wina. Zostawiłaś mnie, bo bałaś się konsekwencji!

Kobieta postąpiła krok w jej stronę, na co Regina cofnęła się o dwa kroki, mówiąc:

— Nie, to nie było tak…

— Było, dobrze wiesz, że gdybyś mnie nie zostawiła, żyłabym! Pojechałaś na drugi koniec świata, żeby uciec przed własnym sumieniem i problemami. Nawet pół słowa nie napisałaś!

Kolejny krok do przodu i kolejny krok w tył. Serce Reginy biło szaleńczo, a umysł zalewały bolesne wspomnienia. Chciała wykrzyczeć, że to nieprawda, że wcale tak nie było, ale stojąc oko w oko ze swoją przeszłością, nie mogła nic składnego z siebie wydobyć.

— Nawet nie pofatygowałaś się, żeby przyjechać, kiedy leżałam chora. Nie zrobiłaś nic, żeby mi pomóc.

Nie. Nie! Nienienienie, to nie było tak! Gula w gardle pojawiła się znienacka i urosła do wielkości piłki golfowej. Rowle znowu się cofnęła, bo podświadomie czuła, że najgorsze i najbardziej bolesne słowa dopiero usłyszy. Jeden krok w tył, drugi, trzeci i czwarty. Plecy natrafiły na zimną ścianę i nie było już miejsca, dokąd mogłaby uciec, by uniknąć tego, co nadchodziło.

— Zostawiłaś mnie samą! Wszystko, co mówiłaś, było kłamstwem! A kiedy przestało ci się podobać, zniknęłaś!

Regina pochyliła głowę, by jakoś ukryć szklące się oczy. Poczuła, jak na ramiona napierają ściany uliczki, ściskają ją, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Starała się je odeprzeć, zatrzymać przed zgnieceniem, ale wreszcie usłyszała to, co prześladowało ją po nocach.

— Nawet nie było cię na moim pogrzebie.

Zaszlochała, tracąc resztki sił i przestała walczyć. Ściany zwaliły się na nią bezgłośnie, zalała ją ciemność i ciężki zapach kadzidła wypełnił nozdrza oraz usta. Wepchnął się do gardła, co wywołało u niej okropny kaszel i groziło zwróceniem śniadania.

Osunęła się po zimnym murze zaułku, oszołomiona tym, co się właśnie stało. Obfite łzy ciekły jej po policzkach i spływały na kurtkę. Usiadła na brudnej ziemi i zaszlochała cicho, chowając twarz w dłoniach.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
09.01.2023, 17:37  ✶  
Patrol zapowiadał się na spokojny. Nudny można by wręcz powiedzieć, a raczej może powiedziałby tak ktoś inny – sama Brenna nudziła się rzadko, a odkąd awansowała parę lat temu na Detektywa, patrole w terenie stanowiły miłą odmianę po morzu raportów, które zdawały się nigdy nie kończyć.
No ale właśnie.
„Zapowiadał się”.
Najpierw Brenna i młody stażysta, którego „wyprowadzała na spacer”, jak to ujął jeden ze starszych pracowników, wpychając go dosłownie na dziś pod jej opiekę, minęli czarodzieja, który krzyknął coś o tym, że ścigają po pufki pigmejskie, a potem się aportował. Brenna nawet rozejrzała się w uliczce, z której wybiegł, ale nie dostrzegła tam choćby jednego pufka. Ani niczego innego. Była tylko starsza pani, właśnie wchodząca do swojego domu. Potem jakaś kobieta, o nieprzytomnym spojrzeniu i panice wypisanej na twarzy, spytała ich o drogę do kamienicy numer pięć przy Pokątnej. Brenna przyjęła to z pewnym zdumieniem, bo dokładnie przed tą kamienicą stali, a kiedy odstawiła dziewczynę pod same drzwi (co wymagało przejścia razem trzech kroków), ta bardzo wylewnie podziękowała, tłumacząc, że nie mogła trafić do domu. Brygadzistka na wszelki wypadek poczekała aż drzwi się otworzyły: na szczęście okazało się, że na progu stał mąż kobiety.
To jeszcze nie było aż takie dziwne. Kiedy jednak ledwo minutę później obok przebiegł młody czarodziej, wykrzykując coś o tym, że ściany na niego napierają i próbując rękami osłaniać głowę, a potem uszu Brenny dobiegł czyjś szloch, Longbottom utwierdziła się w przekonaniu, że coś tutaj jednak nie gra.
- Leć za nim, spróbuj zawołać, czy wszystko jest w porządku, jeśli go nie dogonisz, aportuj się do biura i ściągnij tu kogoś na pomoc – zakomenderowała. Jedna osoba mogła być przypadkowym wariatem, dwie dziwnym zbiegiem okoliczności, ale trzy czy cztery? Działo się tutaj coś niedobrego. Wciągnęła nawet głęboko powietrze, czy nie wyczuje jakiegoś podejrzanego zapachu, a potem rozejrzała się po najbliższej okolicy. Wszystko jednak było prawie normalnie.
Poza tym płaczem.
Jeżeli na tych ludzi rzucono jakieś zaklęcie, nawąchali się jakichś oparów alchemicznych albo zjedli coś dziwnego, co doprawiono jakimiś halucynogennymi substancjami, Brygadzistka nie była w stanie wyśledzić tego źródła.
Posławszy Sadwica za mężczyzną, na którego napierały ściany, sama zacisnęła palce na różdżce, a potem ruszyła ku ciemnej alejce, z której dobiegał szloch. To zadanie wybrała dla siebie, bo obawiała się, że mogło dziać się tam coś, co będzie wymagało użycia magii. Nie była pewna, czego się spodziewała – kogoś, kto padł ofiarą zbiorowego szaleństwa, ofiary jakiejś napaści, czarodzieja, który akurat postanowił się poznęcać nad jakimś charłakiem, genialnie robiąc to całkiem blisko głównej alei? Na pewno nie znajomej postaci, skulonej pod murem. (Choć sam fakt, że był to ktoś, kogo znała, aż tak Brenny nie szokował: kojarzyła w końcu większość osób mieszkających czy często pojawiających się na Pokątnej.)
- Regina Rowle? – powiedziała głośno i wyraźnie, na razie nie zbliżając się do kobiety. Spojrzała ponad jej głową, w ciemność uliczki, szukając, czy kogoś tam nie dojrzy. Różdżka w jej ręku rozbłysła, kiedy użyła lumos. Dopiero potem ostrożnie zmniejszyła odległość między nimi do paru metrów. Nie była pewna, w jakim stanie ta się znajduje, a ludzie w szoku mogli różnie reagować. – Przepraszam? Czy mogę jakoś pomóc? Jesteś ranna? Mam wezwać uzdrowiciela?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#3
09.01.2023, 18:14  ✶  

— Regina Rowle?

Pytanie sprawiło jej fizyczny ból i Olbrzymka momentalnie skuliła się w sobie, czując napływającą falę rozpaczy. Tyle że potem usłyszała „przepraszam” i pytanie, czy potrzebuje pomocy. To sprawiło, że nieco oprzytomniała, bo spodziewała się kolejnych wyrzutów, a nie tego.

Niedelikatnie otarła twarz, próbując się jakkolwiek pozbierać w całość i spojrzała, o dziwo, do góry, na…

— Brenna? Nie, khem… — odkaszlnęła i rękawem otarła słone krople z policzków. — Nie, nic mi nie jest, po prostu…

Co właściwie się stało? Szła do banku, skręciła, żeby przejść na mniej zaludnioną ulicę i wpadła w koszmar. A teraz, gdzie była? Nadal na Pokątnej? Ile to trwało? Pytania mnożyły się, a odpowiedzi topniały niczym śnieg w wiosnę. Do tego dochodził jeszcze ćmiący ból z tyłu głowy, chyba walnęła potylicą w ścianę.

— C-co tu robisz?

Spytała, jakby to nie ona siedziała teraz pod ścianą, w obmierzłym zaułku i wyglądała jak zagubiony dzieciak. Czuła się tym gorzej, że dotarło do niej, w jakim jest stanie i jak żałośnie musi teraz wyglądać. Regina Rowle, przezywana Olbrzymką, siedzi zasmarkana i zapłakana za śmietnikami w jakiejś londyńskiej dziurze.

— Naprawdę, nic mi nie jest. — mruknęła, próbując się podnieść, ale gdzieś w połowie, świat zatańczył jej przed oczami i z powrotem klapnęła na tyłek, klnąc pod nosem.

Odgarnęła kosmyki włosów, które uciekły z warkocza i podjęła:

— Nie mam pojęcia, co się stało. Szłam do banku, skręciłam w uliczkę i potem… Potem miałam wrażenie, że Londyn zmienił się w labirynt, w dodatku pusty, nie było nikogo oprócz… Nieważne, po prostu nie było nikogo.

Spojrzała na swoje dłonie, jakby to na nich miała wypisane wytłumaczenie, co się stało. Oczywiście tak nie było, więc po prostu  wpatrywała się w drobne blizny na nich i linie, z których wróżbici potrafili wyczytywać przyszłość oraz przeszłość. O tej drugiej chciałaby teraz zapomnieć.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
09.01.2023, 18:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.01.2023, 18:44 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna z prawdziwą ulgą przyjęła, że reakcja była w miarę przytomna. Gdyby Regina była w takim stanie, jak chłopak, który minął ją i drugiego Brygadzistę, mógłby pojawić się problem. Magia nie zawsze działała dobrze na potomków olbrzymów, a o ile Longbottom była pewna, że potrafi bez problemu obezwładnić przeciętnego czarodzieja, o tyle Rowle ze swoim wzrostem do przeciętnych nie należała. Podeszła bliżej, wolną ręką wygrzebując z kieszeni czystą chusteczkę i wyciągając ją w stronę kobiety.
- Lepiej nie wstawaj jeszcze przez chwilę, mogłaś paść ofiarą jakichś środków halucynogennych albo zaklęcia – wyjaśniła, uważnie lustrując patrząc na Reginę w poszukiwaniu jakichś obrażeń, ale wyglądało na to, że jeżeli jakiekolwiek były, to raczej z gatunku tych uderzających w psychikę, nie ciało. Opowieści Rowle wysłuchała ze zmarszczonym czołem. Gdyby natknęła się na pojedynczą osobę w takim stanie, pewnie zakładałaby, że ktoś miał jakiś… epizod albo dopiero co przyjął narkotyki. Ale Regina nie była jedyna. – Ból głowy? Zawroty głowy? Bóle żołądka? Nieostre widzenie? – dopytała na wszelki wypadek. Nic nie mogła na takie dolegliwości oczywiście zaradzić, pytania miały więc na celu tylko jedno: określenie, czy powinna natychmiast wzywać uzdrowiciela.
- Jeżeli chodzi o mnie, jestem na patrolu – wyjaśniła, odpowiadając na wcześniej zadane pytanie, dotyczące tego, co tutaj robi. – Natknęliśmy się już na parę osób… które dość dziwnie się zachowywały. Dziesięć minut temu doprowadziłam pod dom kobietę, która nie potrafiła trafić pod swój adres, a przed chwilą minął mnie młody chłopak krzycząc, że ściany na niego napierają. To całkiem pasuje do tego, co mówisz.
Może nie powinna zarzucać olbrzymki nadmiarem informacji, ale ta wydawała się już kontaktować na tyle, by ją zrozumieć. A Brenna miała wrażenie, że sama w takiej sytuacji bardzo chciałaby dostać informację, że to nie tak, że właśnie oszalała, ale raczej mógł istnieć jakiś zewnętrzny powód.
- Czy zanim poszłaś do banku, zjadłaś coś gdzieś w okolicy? Poczułaś jakiś dziwny zapach? A może byłaś w pobliżu Nokturna? – dopytała. Wprawdzie wątpiła, by zdołali namierzyć powody tego, co działo się dziś na Pokątnej, ale Brenna musiała przynajmniej spróbować dowiedzieć, co się stało. W końcu to była jej praca. A jakieś alchemiczne opary, zaprawione jedzenie albo dowcipniś bardzo wprawiony w magii, dyskretnie rzucający czary – co na samej Pokątnej byłoby jednak trudne – wydawali się kobiecie w tej chwili najbardziej prawdopodobnymi opcjami.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#5
09.01.2023, 20:49  ✶  

Niechętnie pokiwała głową na słowa Brenny o halucynogennych działaniach cholera wie czego. Ćmienie w głowie nie ustawało, więc nie dość, że miała problem z przypomnieniem sobie, od czego to wszystko się zaczęło, to jeszcze zmagała się z lekko kołyszącym się obrazem.

— Ból głowy i zawroty, świat mi trochę faluje, ale widzę cię normalnie. — ją też widziałaś normalnie  Rowle, pomyślała i znowu spojrzała na swoje dłonie.

Pokręciła głową na zaproponowaną chusteczkę i znowu przetarła twarz dłonią. Przymknęła oczy, skupiając się na swoim oddechu, a nie na szaleńczym biciu serca.

Całe szczęście Longbottom zalała ją informacjami, które skutecznie przywołały ją do teraźniejszości i zakotwiczyły tu i teraz. Nie oszalała, nie była jedyną, której to się przytrafiło i Brenna naprawdę przed nią stała i do niej mówiła.

— Jadłam śniadanie w Dziurawym Kotle, zapewne jak trzy czwarte czarodziejów na Pokątnej. Później zostawiłam Cymbała w pokoju i wyszłam z Dziurawego do banku. — zaczęła opisywać, bo i sama próbowała znaleźć coś, co mogło wywołać te wizje. — Szłam Pokątną, ale była zalana ludźmi, jak zawsze zresztą. Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę, żeby przejść do Gringotta na około, ale nie przebijać się przez tłumy i wtedy…

Im bardziej skupiała się na tym, by przypomnieć sobie, co działo się po skręceniu w uliczkę a wyjściu na pustą alejkę, tym ból z tyłu głowy się zwiększał. Przymknęła oczy, pomasowała nasadę nosa i z cichym westchnieniem dokończyła:

— I potem miałam te wizje, omamy czy coś w tym stylu. Nie wiem, co je wywołało. Po prostu wyszłam na pustą alejkę, której nigdy nie widziałam, zaczęłam błądzić po pustych ulicach aż nie ścisnęły mnie ściany i… I jestem tutaj.

Rozłożyła ręce, nie mając nic więcej do dodania. Raz jeszcze odetchnęła głęboko i ponownie spróbowała wstać. Nie obyło się bez lekkiego chwiania, ale wreszcie stanęła na dwóch nogach, oparta jedną dłonią o ścianę.

— W coraz lepszych okolicznościach się spotykamy. — zażartowała, bo zwykle tak odpędzała od siebie złe myśli lub niepokoje.

Po prostu z nich żartowała.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
09.01.2023, 23:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.01.2023, 15:55 przez Brenna Longbottom.)  
- Czyli Dziurawy Kocioł albo ktoś w alejce – mruknęła Brenna w zamyśleniu. Rzucenie zaklęcia niezauważenie na tyle osób zdawało się jej najmniej prawdopodobnym scenariuszem, wchodziło jednak w grę dodanie czegoś na przykład do któregoś napoju albo jakieś alchemiczne opary... Musiała podpytać kogoś, kto znał się na eliksirach, czy wywołanie takich objawów było możliwe, jeżeli ktoś nie wypił eliksiru. Chusteczkę schowała do kieszeni, różdżkę, choć wciąż rozświetloną lumos, opuściła. Patrzyła na Reginę, gdy ta bardzo powoli wstawała, chociaż w głowie już układała sobie kolejne posunięcia.
Musieli dorwać tamtego chłopaka i najlepiej zapukać znowu do drzwi kamienicy przy Pokątnej 5. Zapytać, czy jedli w Dziurawym Kotle albo chodzili bocznymi drogami. Co jedli, co i kogo widzieli. Czy byli w pobliżu jednego z przejść do Gringotta.
A potem u boku innego Brygadzisty Brenna przespaceruje się tam w wilczej postaci, węsząc za wszelkimi podejrzanymi zapachami…
Nie liczyła specjalnie na jakiś spektakularny sukces, ale wolała to sprawdzić. Ot na wszelki wypadek. Dłuższe śledztwo nie miało jednak na razie sensu, przynajmniej póki sytuacja się nie powtórzyła. Oby to był jakiś przypadkowy błąd w którymś z zakładów alchemicznych. Niska szkodliwość społeczna i małe szanse na to, że dopadną winnego. Nie było warto angażować wielu sił.
- Przykro mi. Mam nadzieję, że już dobrze? Świat wygląda normalnie? – upewniła się. O ile zdecydowaną większość czarodziejów mogłaby podeprzeć w razie potrzeby, a gdyby trzeba było, nawet w ekstremalnej sytuacji ponieść, o tyle Reginie pomóc nie mogła, więc liczyła, że ta nie postanowi mdleć.
Jej wargi wygięły się w uśmiechu, gdy Regina wspomniała o „okolicznościach spotkaniach”.
- Jestem Brygadzistką, uwierz, spotykam ludzi w dużo dziwniejszych okolicznościach. Czasem na przykład zamiast "cześć" krzyczą na powitanie "drętwota"– zapewniła. Brygadzistką i Longbottomówną, to drugie nawet chyba generowało jeszcze dziwniejsze spotkania niż to pierwsze. W rodzaju nagle niespodziewanie spotykasz się z kolega, bo aportujesz się do jego mieszkania, gdy przysłał twojemu bratu wiadomość, że ktoś chce go zabić. Albo twój znajomy z czasów szkolnych dobija się do drzwi, i mówi, że no… cóż. Ktoś chce go zabić.
Znalezienie kogoś pod wpływem jakichś podejrzanych substancji w bocznej, ciemnej uliczce nie wydawało się więc Brennie czymś ani trochę nadzwyczajnym. Mieściło się w okolicach codziennej normy.
- Jeżeli czujesz się na siłach, odprowadzę cię do najbliższego punktu Fiuu. Nie powinnaś się teleportować w tym stanie, bo wylądujesz na bagnach… i to całkiem dosłownie, słyszałam, że jakieś podobno parę osób ostatnio ściągnęły, bo generują jakieś zakłócenia czy coś takiego? - Chociaż być może kolega, który o tym wspomniał, ją wkręcał. Brenna zupełnie się na takich rzeczach nie znała. - Osobiście doradzałabym na wszelki wypadek odwiedzić Munga. – Nie zamierzała jednak na to naciskać, jeśli Regina zdoła pokonać drogę do pobliskiego kominka o własnych siłach. Nie wyglądała na ranną i wydawało się, że efekty tego jedzenia, oparów albo czegokolwiek innego, zaczynały powoli ustępować. – Być może dostaniesz prośbę o złożenie oficjalnych zeznań w tej sprawie, ale wątpię, żebyśmy ich potrzebowali – westchnęła z pewną rezygnacją. – Spróbuję porozmawiać z innymi poszkodowanymi, sprawdzić Kocioł i okoliczne alejki, ale no, myślę, że jeśli ktoś coś takiego zrobił, to raczej nie stoi na rogu, czekając na Brygadzistów.
Jej praca byłaby o wiele łatwiejsza, gdyby przestępcy właśnie tak postępowali, ale jakoś – dranie przebrzydłe! – woleli się ukrywać. Poza tym to mógł być jakiś wypadek przy pracy. Alchemikom takie w końcu się zdarzały.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#7
10.01.2023, 00:25  ✶  

Obdarowała ją przeciągłym spojrzeniem, jakby wahała się nad odpowiedzią, ale wreszcie znalazła słowa, w które ubrała swoje myśli.

— Tak, powiedzmy, że świat wygląda normalnie.

Opuściła ręce wzdłuż ciała, chcąc sprawdzić, czy jest w stanie ustać o własnych siłach. Całe szczęście była i nawet świat coraz mniej się kołysał.

— Uroki pracy jako brygadzista, co? Nie jestem pewna, ale chyba wolałabym oberwać od ciebie drętwotą, niż żebyś znajdowała mnie w zaułku w takim stanie.

Westchnęła ciężko, jakby całe zdarzenie naprawdę zarysowało dumę Rowle. Całe szczęście tyłek miała w całości. Pokiwała głową na słowa Brenny i odpowiedziała:

— Pierwsze słyszę o tych bagnach, ale dobrze wiedzieć. Co do Mugna, to jakoś nie darzę uzdrowicieli… Zaufaniem? Chyba tak to mogę ująć. Źle złożona noga nadal potrafi mi dokuczać, ale mniejsza z tym.

Rowle zaczęła grzebać po kieszeniach, aż nie wyciągnęła małego metalowego pudełka. Na jego powierzchni było coś wygrawerowane, ale tak szybko je otworzyła, że nie dało się dostrzec, co dokładnie. W środku były żółte landrynki i to całkiem sporo.

Wyciągnęła pudełko w stronę Brenny i niezależnie czy ta wzięła, czy nie, sama później wpakowała sobie jednego cukierka do ust. Imbirowy posmak odegnał resztki dymu z kadzidła.

— Landrynki imbirowe i nie mam problemu, żeby złożyć zeznania. Może przypomni mi się coś jeszcze do tego czasu.

Oby nie, pomyślała od razu, drugi raz spotkania z nią nie przeżyję.

— Na pewno nie, ale skoro kilka osób było pod wpływem tego czegoś, to może łatwiej będzie ci znaleźć coś, co nas wszystkich łączy. Może przechodziliśmy tą samą drogą? Albo rzeczywiście ktoś sobie zrobił późny Prima Aprilis i coś wrzucił do jedzenia w Dziurawym.

Zamilkła na chwilę, kiedy ruszyły w stronę wyjścia zaułku. Nadal starała się przywołać w myślach to umykające wspomnienie. Frustrowało ją to jak zawijająca się w bucie skarpetka lub wpijający się w ciało drut ze stanika. Tym gorsze było to, że nic nie mogła z tym zrobić.

— Domyślam się, że jak zaproponuję pomoc w odnalezieniu tych śmieszków, to ją odrzucisz. Dlatego po prostu zostawię ci swój adres, gdybyś chciała to zeznanie i poproszę cię, żebyś nie szukała ich sama.

Z odmętów kieszeni wygrzebała notatnik i wieczne pióro. Na kartce naskrobała adres, z którego wynikało, że chwilo zajmuje pokój w Dziurawym Kotle, wyrwaną kartkę złożyła na cztery i podała Brennie.

— Cokolwiek to było, lepiej byłoby mieć kogoś, kto w razie co będzie przytomny.

I wyrwie cię z odmętów niechcianych wspomnień lub czegoś jeszcze gorszego, dodała w myślach, spoglądając na Brennę.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
10.01.2023, 13:03  ✶  
- Nic na to nie poradzisz. Pocieszy się, że nie byłaś jedyna?
Nie upierała się przy Mungu. Osobiście uważała, że jeśli trzeba iść do uzdrowiciela, to trzeba, nawet jeżeli nie jest to przyjemnie, a to że Rowle raz trafiła na kiepskiego magomedyka, nie znaczyło, że wszyscy są tacy. Doskonale rozumiała jednak, że ktoś może myśleć inaczej.
- Taki jest plan – zapewniła Brenna. Szła u boku Reginy niezbyt szybko, bo i nie chciała narzucać morderczego tempa. Kiedy wyszły na główną ulicę nawet przystanęła na moment, rozglądając się za drugim Brygadzistą. – Chłopak, z którym patrolowałam, ściga drugą ofiarę… mam nadzieję, że nie zagubi się w czasie i przestrzeni, bo spuściłam go z oczu – powiedziała, szczerze zmartwiona, bo Michael Sadwick był nówką, świeżynką, na stażu, jeszcze nie miał nawet partnera i dlatego przerzucano go między innymi niby gorący kartofel. Sama „dostała go” trzykrotnie i wydawał się mało zorientowany. Pewnie po części było to powodem, dla którego chłopaka podrzucono chętnie na patrole albo nauki innym pod pretekstem „bo twoja partnerka dziś nie ma dyżuru” albo „bo twój partner dziś akurat wziął wolne, zajmij się nim.” – A trzecia wiem, gdzie mieszka, odwiedzę ją, gdy tylko cię odprowadzę – dodała, decydując, że jeśli chłopak chciał zostać w Brygadzie to cóż, musiał jednak dać sobie w tej sytuacji radę sam.
Poczęstowała się landrynką. Odmowa wydała się jej niegrzeczna. Chociaż połknęła ją dopiero, gdy zrobiła to Regina. Może przez przypadek, a może ot z wrodzonej ostrożności.
- Owszem, doceniam, ale to coś dla Brygady i nie będę się tym zajmować w pojedynkę – powiedziała zgodnie z przewidywaniami. Nie mogła mieszać przypadkowych osób w śledztwa ot tak, inaczej niż pytając o pewne sprawy czy prosząc o konsultacje. – Będziemy szukać punktów wspólnych, pospacerujemy po Pokątnej, rozejrzyjmy się, popytamy ludzi. Chociaż nie będę kłamać, że dopadnięcie winnego będzie łatwe… Niemniej jeżeli coś ci się przypomni, poślij proszę sowę na moje nazwisko do siedziby Brygady.
Zerknęła na karteczkę i potem wsunęła ją do kieszeni.
– Dziurawy Kocioł? W takim razie odprowadzę cię tam. Nie ma sensu iść do punktu Fiu, on nie jest bardzo daleko, a od razu podpytam, czy ktoś jeszcze doświadczył jakichś… sensacji. Zrób coś dla mnie i posiedź tam w głównej sali przy herbacie przez najbliższą godzinę przy ludziach.
Nie czytała oczywiście w myślach Rowle i nie wiedziała, że ta wręcz nie chce zostać sama. Ot doradzała takie postępowanie, bo gdyby Regina gorzej się poczuła, właściciel albo obsługa będą mogli od razu wezwać uzdrowiciela. Jeżeli zostałaby sama w pokoju, gdyby jednak zaklęcie albo substancja, na działanie której ją wystawiono, miała jakieś paskudne skutki uboczne, nie miałby kto jej pomóc.
Brenna skręciła, przyjmując kurs na Dziurawy Kocioł. Przy okazji dało się zauważyć, że po drodze rozgląda się dość uważnie i nasłuchuje. Ot sprawdzała, czy nie natkną się na kogoś, kto będzie przejawiał podobne objawy do tych Rowle. Albo osób, na które wcześniej wpadła podczas patrolu. Wyglądało jednak na to, że przynajmniej na tej części Pokątnej jeżeli ktoś ucierpiał, to już zdążył się ulotnić…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#9
10.01.2023, 18:22  ✶  

— Powiedzmy, że pocieszy. Mimo wszystko dobrze wiedzieć, że nie jestem szalona.

Pokiwała głową bez przekonania, bo nie dość, że nie mogła pozbyć się wrażenia, że cały czas coś jej umyka, to teraz jeszcze myślała o kim, o kim nie powinna.

Była wdzięczna za tempo, jakie wytyczała Brenna, bo duma i niechęć do własnych słabości nie pozwoliłyby jej na zostanie z tyłu. Za to dotrzymanie żwawego kroku mogło skończyć się kolejnymi zawrotami.

— Jeżeli cechuje go chociaż jedna czwarta twojej zaradności, to poradzi sobie bez problemu. — rzuciła bez zastanowienia, uśmiechając się lekko.

Wysłuchała w milczeniu tego, co mówiła Brenna, od czasu do czasu kiwając głową, by nie wyjść na gbura. Niestety nadal była skołowana całą sytuacją i docierało do niej, co  drugie słowo.

Niedługo później stanęły pod drzwiami prowadzącymi do Dziurawego Kotła. Po drodze nikt nie przejawiał podobnych objawów, jak Regina lub napotkani przez patrol czarodzieje. Magiczny Londyn zdawał się niewzruszony jakimiś jarmarcznymi sztuczkami, które sprawiały, że niektórzy z jego mieszkańców doznawali objawień, omamów, czy huk wie czego jeszcze. Możliwe, że gdyby nie Brenna, Rowle była w stanie uwierzyć, że wszystko to jej się przyśniło.

— Dziękuję, to już drugi raz, jak mi pomagasz i nie ukrywam, że nie lubię pozostawać dłużna. — pchnęła drzwi i przepuściła w nich brygadzistkę, dodając. — Wiem, że to twoja praca i tak dalej, mimo wszystko, jeżeli będziesz kiedyś potrzebowała pomocy, z czymkolwiek, to wiesz, gdzie mnie szukać.

Odwinęła szalik z szyi i zmięła go w dłoniach jakby lekko zdenerwowana.

— I mam na myśli naprawdę cokolwiek, nie tylko tę sprawę z masowymi omamami.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
11.01.2023, 19:44  ✶  
- Zaradności? U mnie? Ja jestem tylko naczelnym pajacem Brygady – zapewniła Brenna całkiem radośnie. I nawet po części szczerze, bo faktycznie niejedna osoba wskazałaby ją jako dyżurnego pajaca Departamentu. W dodatku Brenna tę rolę odgrywała dobrowolnie, całkiem chętnie i z dużym zaangażowaniem. Tym razem nie zrobiła zresztą nic specjalnego, poza sprawdzeniem, czy Regina żyje i przejściem razem z nią przez Pokątną, aby wezwać pomoc, gdyby nagle postanowiła zemdleć.
O tym, że jej kolega zaradność miał chyba na poziomie ujemnym i trzeba było dopiero wyhodować mu kręgosłup, wolała przemilczeć. Ludzie i tak mieli dość marną opinię o Brygadzie, tylko dlatego, że nie byli aurorami, bo zwykle ci bardziej utalentowali szli tam – czy chcąc łowić czarnoksiężników, nie prowadzić śledztwa w sprawie włamań, czy dla prestiżu.
- Za pierwszym razem właściwie to Cymbał narobił kłopotów, a ty pomogłaś mnie, można uznać – sprostowała. – I żadna dłużna, Regina, płacą mi za to, to mój bezwzględny obowiązek. W pewnym sensie płacąc podatki sama finansujesz nasze patrole – przypomniała. Miała ten komfort, że nigdy tych pieniędzy nie potrzebowała, głównie za sprawą majątku matki, ale i dostępu do skarbca Longbottomów, niemniej wypłacano jej należność za konkretne działania.
- Niemniej dziękuję, zapamiętam – dorzuciła jeszcze, gdy dotarły do ściany za Dziurawym Kotłem. Wyciągnęła różdżkę. Zamierzała wejść do środka z Rowle, a potem porozmawiać z właścicielem, nim ruszy szukać drugiego Brygadzisty oraz pani, którą odprowadziła na Pokątną…

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2189), Regina Rowle (2081)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa