• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Klinika magicznych chorób i urazów v
« Wstecz 1 2
[kwiecień 1972] Gdyby coś poszło nie tak, byłbym duchem | Fergus & Brenna

[kwiecień 1972] Gdyby coś poszło nie tak, byłbym duchem | Fergus & Brenna
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#1
11.01.2023, 18:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:55 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Fergus Ollivander - osiągnięcie "Piszę, więc jestem"
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Ocknął się zlany potem, nie wiedząc, gdzie się znajdował. Wokół było jasno i sterylnie, warunki nie przypominały tych, które utkwiły mu w głowie jako ostatnie. Istny chaos przeplatany krwią, krzykami i bólem tak silnym, że pragnął, żeby dla spokoju ucięli mu rękę. Teraz by pewnie żałował, nawet jeśli wciąż rwało go w nadgarstku, który najwyraźniej ktoś unieruchomił. W tym pomieszczeniu kręcili się uzdrowiciele w swoich standardowych, medycznych szatach, zajmując innymi pacjentami. Chyba nigdy nie czuł się tak niepewny, jak w tej właśnie chwili. Co się właściwie stało i jak znalazł się w Mungu? Bo chyba właśnie tutaj leżał. Tak przynajmniej wnioskował, rozglądając się wokół. Zmrużył oczy, rażony światłem. Głowa mu pękała, ale czuł się zbyt słaby, by spróbować się podnieść. Mógł się jedynie obracać w lewo i prawo, próbując rozwiązać tajemnicę tego, jak się tutaj dostał. Bez rozmowy z kimkolwiek znajomym, czy nawet jednym z magomedyków, raczej tej zagadki nie rozwiąże.
Pamiętał cykanie. Tylko skąd wzięły się tam świerszcze? Cyk, cyk, cyk, przerwa i nagle jeszcze większy ból, niż wcześniej. Aż go zemdliło na samą tę myśl, gdy powoli docierały do niego wizje popołudnia, które planował spędzić spokojnie na obiedzie.
Kiedy wróżka pokazała mu ponuraka, tylko się zaśmiał. Najwyraźniej to była jego kara za bagatelizowanie przepowiedni, choć najwyraźniej i tak się nie sprawdziła, skoro się obudził i wciąż żył. Może gdyby przekręcić filiżankę, nie byłby to czarny pies, a fusiasty kształt przypominający cokolwiek innego. Zależy od interpretacji, ale wolałby chyba dowiedzieć się, że nie powinien iść do Castiela, niż po fakcie uświadamiać sobie, że gdyby coś poszło nie tak, to byłby duchem. Spełniłyby się żarty sprzed kilku dni, cudownie.
Spuścił wzrok na swoją rękę, przypatrując się jej drętwo. Była owinięta opatrunkami, więc nie miał pojęcia, w jakim znalazła się stanie. Na dodatek ból promieniujący z nadgarstka był tępy, jakby przytłumiony lekami i eliksirami. Znów to kiepskie uczucie odcięcia od rzeczywistości, w której się znajdował.
Pamiętał Castiela całego we krwi i Brennę osłaniającą go przed wybuchem czegoś, co wcześniej znajdowało się na jego ręce. Gdzie oni teraz byli? Na łóżkach tuż obok niego? Obrócił głowę, ale nie zastał żadnego z nich. Poczuł, jak żołądek mu się wykręca ze stresu, a serce tłucze w piersi na tyle, na ile mogło, osłabione utratą krwi.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
11.01.2023, 20:03  ✶  
W czasie, w którym Fergusa badano, rzucano na niego zaklęcia, pojono eliksirami i zostawiono, by się przebudził, Brenna zdążyła upewnić się dwa razy, że Castiel nie umrze na skutek rzuconego zaklęcia, posłać parę wiadomości, by zapewnić potencjalnie zainteresowanych, że jest żywa, i wszyscy inni zamieszani w sprawę też są żywi, wpaść do biura Brygadzistów, domyć ręce z krwi i wydobyć z szafki inną koszulę. Jej dwunastogodzinny dyżur jakimś cudem przeciągnął się już do niemal dwudziestu godzin, jeżeli doliczyć czas spędzony w gabinecie Castiela, ale cóż, żyli w magicznym świecie, dlaczego nie miałyby się tu dziać i takie czary? Kiedy wreszcie dostała wiadomość, że niedoszła ofiara czarnomagicznego artefaktu się ocknęła, aportowała się do zaułku w niemagicznym Londynie, a potem ruszyła prosto do Munga. Pamiątkami po niedawnym zamieszaniu pozostawały ślad krwi na spodniach oraz rdzawa obwódka pod paznokciami, której Brennie nie udało się jeszcze domyć. Nieomal niedostrzegalny, jeżeli nie przyjrzało się jej dłoniom.
Porozmawiała z uzdrowicielem, upewniła się, że Ollivander powinien być w stanie podjąć niesamowity wysiłek, jakim była rozmowa z nią i weszła do pomieszczenia jakiś czas po tym, jak odzyskał przytomność.
- Cześć, Ferg – przywitała się, podchodząc do łóżka i spoglądając najpierw na jego twarz, a potem na obandażowaną rękę, jakby oceniała jego stan. – Miło cię widzieć wśród żywych. Mam nadzieję, że nie miałeś planów na weekend, bo podobno będziesz musiał spędzić tutaj parę dni. Czujesz się na siłach odpowiedzieć na kilka pytań? Muszę sporządzić raport – poinformowała, ostatnie słowa wypowiadając już nieco oficjalnym tonem. Wyraz twarzy miała spokojny, acz po ustach Brenny nie błąkał się jej zwykły uśmiech.
Cokolwiek sama myślała o tym, co stało się w gabinecie, na razie w żaden sposób nie dawała tego po sobie poznać. Być może dlatego, że wstrzymywała się z osądem, zanim nie pozna pełnego przebiegu wydarzeń.
Ewentualnie usypiała czujność Fergusa.
Albo chodziło o to, że uzdrowiciel zakazał nadmiernie go denerwować, więc nie mogła na niego krzyczeć. Chociaż krzyczenie zwykle nie zdawało się czymś w stylu Brenny.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#3
11.01.2023, 20:30  ✶  
W końcu jeden z uzdrowicieli zwrócił na niego uwagę, pewnie zdziwiony faktem, że nie narobił rabanu, gdy tylko się obudził. Nie miał jednak na to siły, choć gdyby tylko mógł, przeszedłby się po szpitalu, szukając kogoś, kto odpowiedziałby mu na mnóstwo pytań dotyczących osób, które brały udział w całym tym wydarzeniu. Przede wszystkim Castiela. Gdzie był teraz Castiel? Siebie oddalił na drugi plan, wiedząc, że przynajmniej przeżył starcie z tym… czymś, czymkolwiek to ostatecznie było, bo na pewno nie zwykłą szkatułką przeznaczoną do przechowywania drobiazgów.
Kilka rutynowych badań, kontrolne pytania na temat ogólnego samopoczucia i odczuwania bólu i znów pozostawiono go samemu sobie. Przyglądał się drzwiom do sali oddziałowej, w której leżał, czując nadzieję za każdym razem, gdy się otwierały, a jednocześnie zawód, gdy pojawiał się ktoś zupełnie obcy. Liczył na kogokolwiek, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Myśli powracały mu do gabinetu Flinta i wszechogarniającego uczucia strachu. Chciał to wyprzeć, nie miał na to siły – potrzebował czegoś, co go oderwie od okropnego wspomnienia. Nawet jeśli miała to być rozmowa na jego temat. By mógł poukładać sobie wszystkie te wydarzenia, przypomnieć cokolwiek więcej niż ból i niemoc. Ale chyba nic więcej nie było. To prawie tak, jakby zawisł nad nim dementor i nie pozwalał na chwilę oddechu. Dusił się własną niewiedzą bardziej niż tym, że nieomal umarł.
- Brenna – powiedział, zdziwiony tym, że pomimo wcześniejszej rozmowy z medykiem, wciąż miał zachrypnięty głos. Poderwał głowę na jej widok, czego od razu pożałował, bo przed oczami zrobiło mu się ciemno. Musiał znów oprzeć się o poduszkę. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się, że to ona pierwsza go odwiedzi, ale wciąż… było to najbardziej logiczne, biorąc pod uwagę, że była brygadzistką wciągniętą w wypadek z czarną magią. Gdyby tylko potrafił teraz trzeźwo myśleć, doszedłby do wniosku, że to jej wizyta była tą przewidywalną. – Choćbym miał, chyba nie mają już znaczenia – mruknął i spróbował poprawić się na łóżku, ale zaraz się skrzywił, bo poruszył się tak, że zahaczył o niesprawną rękę. – Nie było więcej ofiar? Nic ci nie jest? Ani Castielowi? – dopytywał, ignorując jej oficjalną prośbę o sporządzenie raportu. Musiał się najpierw dowiedzieć, jednak nie potrafił spojrzeć jej w twarz. Nie odrywał wzroku od plam krwi na jej spodniach. Jego krwi, jak się domyślał. - Jak się tu znalazłem?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
12.01.2023, 00:12  ✶  
- Tak, we własnej skromnej osobie – odparła. Dość typowo dla siebie, więc widać nie planowała jednak trzymać się procedur aż tak ściśle, jak mogłoby się wydawać.
W głębi serca współczuła Fergusowi. Strachu, jakiego się najadł, bólu, jaki miał za sobą, rekonwalescencji, która go czekała. Jednocześnie nie planowała tego współczucia okazywać. Przynajmniej nie na razie. Nie tym razem. Bo cała sytuacja, do jakiej doszło w gabinecie Flinta, nie wyglądała na wypadek, na który nikt nic nie mógł zaradzić.
Nie wiedziała jeszcze, co się stało, ale wątpiła, by czarnomagiczny artefakt nagle sam wskoczył do pokoju, kiedy grzecznie randkowali, i zaatakował rękę Ollivandera. Brenna nie planowała wprawdzie z tego powodu krzyczeć, rozrywać na strzępy czy (zgodnie z zapowiedzią daną w stresie) kogokolwiek dusić, ale na pewno nie była pełna zachwytu. Zwłaszcza, że wypadku nie dało się ukryć po tym, jak na miejsce ściągnięto pracowników Munga i mógł mieć daleko idące konsekwencje.
- Nie, nikomu nic nie jest. Castiel potrzebuje kilku godzin snu, eliksiru wzmacniającego i będzie jak nowy – zapewniła Brenna. Nie chciała stać nad Fergusem niczym diabeł nad dobrą duszą, przysunęła więc sobie krzesło, by usiąść obok niego. – Artefakt wybuchł, na szczęście nic nikomu przy okazji się nie stało. Straciłeś przytomność. Cas użył zaklęcia, które dodawało ci sił, ja wezwałam na pomoc uzdrowicielkę i tamowałam krwawienie. Gdy pojawiła się Dani, daliśmy radę ustabilizować cię na tyle, żeby możliwy był transport do Munga – zrelacjonowała. Lakoniczne słowa, upraszczające wszystko, co stało się w tamtym pomieszczeniu. Pomijające cały strach, desperację, niemalże panikę. To, jak było blisko. Gdyby Flint nie zdołał zdjąć czaru, gdyby nie postawiła tarczy na czas, gdyby Dani się nie pojawiła, gdyby zaklęcie Castiela nie podziałało, gdyby nie dała rady szybko znaleźć potrzebnych mikstur…
Tak wiele „gdyby”.
Wszyscy mieli mnóstwo szczęścia, włącznie z nią.
- Twoi bliscy na razie nie wiedzą, ale odwiedzę twojego ojca i poślę wiadomość Norze, kiedy stąd wyjdę – uprzedziła jeszcze. Ollivander miał spędzić w szpitalu przynajmniej kilka dni, żadne ukrywanie wypadku nie wchodziło w grę, na pewno oboje zauważyliby jego nieobecność.
Brenna złączyła opuszki palców, spoglądając znad tak złożonych dłoni na Fergusa z pewną powagą, na jej twarzy goszczącą dość rzadko. Bo tym razem była szczera, nie udawana.
- Fergus, jak twoja ręka znalazła się w czarnomagicznym artefakcie wysokiego ryzyka?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#5
12.01.2023, 17:40  ✶  
Uśmiechnął się do niej lekko, na tyle, na ile było go stać przy aktualnym bólu głowy. Czuł, że mógłby przespać kolejny tydzień i nic nie byłoby go w stanie dobudzić. Nawet o tym marzył, czując się zbyt osłabionym, bo chociażby usiąść. Wiedział już od uzdrowiciela, który z nim chwilę wcześniej rozmawiał, że siły wrócą mu stopniowo. Wymagało to jednak cierpliwości, a i tak przede wszystkim musieli skupić się na jego ręce, przy której aktualnym stanie z całą pewnością nie mógł powrócić do rodzinnego sklepu. Przy aktualnym natłoku pracy nie wróżyło to dobrze; nadal starali się odtworzyć różdżki, które utracili przez włamanie sprzed kilku tygodni, a czas leciał.
Przyjął z ulgą wiadomość o tym, że jedyną osobą, która ucierpiała, był on sam. Nie żeby to go uszczęśliwiało, bo nie dość, że miał być unieruchomiony na kilka następnych dni, to jeszcze stan jego zdrowia pewnie będzie ograniczał możliwości częstego ulotnienia się z domu, do czego zdążył ostatnio przywyknąć. Z dwojga złego chyba wolał zostać tutaj, gdzie od spotkań z rodziną ograniczały go wyszczególnione godziny wizyt dla gości.
Słuchał relacji Brenny, starając się poukładać sobie to wszystko w głowie, przywołać jakieś obrazy wspomnień. Nie do końca jednak rozumiał, ale głupio mu było prosić, by powtórzyła ponownie, po kolei, co się wydarzyło od chwili, gdy zemdlał. Miał dziury w pamięci, kojarzył pojawienie się Brenny i wybuch, ale nijak nie potrafił sobie przypomnieć, w jaki sposób Castiel ją wezwał, ani co działo się między jej przybyciem a wysadzeniem artefaktu. Co rusz odpływał, a szok i stres tylko potęgowały uczucie niepewności.
- Dziękuję – powiedział jej na wieść o tym, że poinformuje jego bliskich, w tym Norę, która pewnie odchodziłaby od zmysłów, gdyby przez kilka dni do niej nie zajrzał bez żadnej wiadomości, że wyjechał. Od kiedy otworzyła klubokawiarnię w okolicy sklepu Ollivanderów, ciężko było nie pojawiać się tam codziennie.
- Uwierzysz mi, jeśli powiem ci, że nie mam pojęcia? – zapytał, ale widząc powagę na jej twarzy, spodziewał się raczej odmowy, więc westchnął i zastanowił się. Co się właściwie stało? – Pamiętam, że kiedy Castiel wyszedł do łazienki, to coś… ta szkatuła… spojrzałem na to i miałem wrażenie, że mnie przyciąga. Nie miałem pojęcia, co robię. Świadomość wróciła mi dopiero wtedy, kiedy to się aktywowało. Ocknąłem się z ręką na szkatułce, a jak próbowałem się odsunąć, ugryzła mnie.
Skrzywił się na to wspomnienie. Nie wiedział, jak to wyjaśnić Brennie. Sam do końca tego nie rozumiał. Po prostu czuł potrzebę zbliżenia się do przedmiotu, najwyraźniej celową, by go uaktywnić.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
13.01.2023, 11:36  ✶  
Nie wiedziała, jak duży zamęt wciąż panował w głowie Fergusa. Ani że miał pytania. Mogłaby mu zapewne zrelacjonować całą historię w najdrobniejszych szczegółach, nie chciała go jednak męczyć. I nie podejrzewała nawet, że ten chce wracać do momentów, w których gorączkowo walczyli o jego życie. A choć na co dzień wyrażała się aż nazbyt kwieciście, chętnie mówiąc więcej niż większość normalnych ludzi, opowiadanie ot tak, bez potrzeby, o takich sprawach niekoniecznie było w jej stylu.
Jeżeli nie pamiętał, może tak było nawet lepiej.
- Nie dziękuj, Nora rozszarpałaby mnie, gdyby dowiedziała się, że tu leżałeś, a ja jej nic nie powiedziałam - stwierdziła. Niby żartobliwie, chociaż cała ta sytuacja ciągle była zbyt poważna, aby Longbottom prezentowała swój zwykły uśmiech i radość życia. W kwestii pana Ollivandera - w gruncie rzeczy uważała za swój obowiązek danie znać rodzinie.
Dało się w końcu to uznać za sytuację służbową, chociaż wpakowała się w to absolutnie po godzinach pracy. W momencie, w którym jednak wezwano ludzi z Munga, nie dało się tego załatwić nieoficjalnie.
Obserwowała Fergusa z pewnym namysłem, gdy opowiadał historię. Jej nastrój jednak tylko się pogorszył. Jeżeli faktycznie szkatułka zadziałała w ten sposób, to była nie tylko pułapką, ale też czymś obrzuconym bardzo potężnym czarem wpływającym na umysł. Nie był to przypadek, gdy klątwołamacz odwrócił się na moment, a druga osoba z głupoty zaczęła oglądać coś, czego dotykać nie powinien.
Czarna magia. Jak nic masa czarnej magii. Brenna miała dziwne wrażenie, że coś takiego nawet nie powinno znaleźć się w zasobach Gringotta.
Nie krzyczała. Nie złościła się. Była pewna, że ojciec, krewni, a może i Nora zadbają o to za nią. Wyglądało zresztą na to, że odpowiedzialność na wypadek spadała bardziej na Flinta niż na samego Fergusa. Nie miała podstaw, aby podejrzewać, że Ollivander ją okłamuje, nie wiedziała też absolutnie niczego o jego kleptomanii, bo może byłaby nieco bardziej sceptyczna. W tej chwili jednak uwierzyła bez zastrzeżeń. To jakie błędy popełnił Castiel było rozczarowujące i niepokojące. Zwłaszcza w świetle tego, że zamierzał przeprowadzać eksperymenty na jej własnym bracie.
- Rozumiem – powiedziała tylko, wciąż z nieporuszonym wyrazem twarzy. – Jeżeli nie zrobiłeś tego z własnej woli, prawdopodobnie jakieś zaklęcie, którym obłożono szkatułkę, wpłynęło na twój umysł. Muszę zapytać, bo takie są procedury. Życzysz sobie złożyć oficjalne zawiadomienie przeciwko Castielowi?
Po tym, co zobaczyła i słyszała w gabinecie – choć oczywiście nie mogła w swoich podejrzeniach zajść aż tak daleko, co jej kuzynka, zdolna do widzenia nici powiązań między ludźmi – była niemal pewna, że nie i że wszystko skończy się na zawieszeniu. Flinta na pewno i tak czekało postępowanie wewnętrzne, a w zależności od tego, co stanie w jej raporcie, śledztwo ministerialne, a Brenna nie planowała przedstawiać sprawy w najgorszym możliwym świetle. Gdyby Ollivander jednak życzył sobie złożyć skargę, mogłoby to skończyć się dla Castiela marnie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#7
13.01.2023, 18:40  ✶  
Było mu głupio, że aż tyle ludzi zostało zamieszanych w całą sprawę, która skończyła się jego pobytem w szpitalu. Nie tak miał wyglądać ten dzień, a Fergus zdecydowanie nie uwzględniał w swoich planach obecności Brenny i – najwyraźniej, sądząc po relacji kobiety – jej kuzynki, Danielle. Jeśli ta ostatnia rzeczywiście pomogła w ocaleniu go, musiał ją znaleźć i podziękować, a także przeprosić za to, że w ogóle została zmuszona pojawiać się w gabinecie Castiela. Jak daleko to wszystko zaszło, że musieli sprowadzać na szybko uzdrowicielkę? Nie powinien się dziwić, patrząc na to, co przedmiot zrobił z jego ręką. Widmo nawrotu tego bólu już spływało mu po karku, chociaż eliksiry przeciwbólowe wciąż były w działaniu.
- W takim razie Nora rozszarpie mnie – powiedział, uśmiechając się, choć nie dochodziło to do jego oczu. Wciąż czuł się niepewnie, na dodatek przerażała go wizja jego przyjaciółki przybiegającej do szpitala w stresie. Zamorduje go za sam fakt, że doprowadził ją na skraj załamania, podczas gdy znalazł się tu przez głupotę. Własną, Castiela, obydwu naraz.
Nie spodziewał się, że Brenna może zinterpretować jego słowa jako przewinienie Flinta. Chciał zrzucić całą winę na ten przedmiot, który rzeczywiście go omamił i przyciągnął do siebie, ale być może nie stałoby się tak, gdyby nie podszedł zbyt blisko. I posłuchał Casa w kwestiach bezpieczeństwa. Nie było jego zamiarem kogokolwiek pogrążyć. Zresztą, wspomnienia wciąż mu się mieszały w głowie. Skupił się na samym fakcie magii szkatuły i niebezpieczeństwa, jakie powodowała. Czy ominięcie szczegółu, który wypadł mu z głowy, można było uznać za kłamstwo? Nawet nie robił tego celowo, zwyczajnie odpowiadał na jej pytania, starając się zrozumieć swoje zachowanie i to, że zdecydował się w ogóle dotknąć czarnomagiczny artefakt. Nie rozumiał, czemu to zrobił, choć znając siebie, nie zdziwiłby się, gdyby po niego sięgnął nawet w pełni świadomie.
- Nie mam pojęcia, co to za magia – przyznał całkowicie szczerze. – Pierwszy raz coś takiego widziałem.
Prawdą było jednak to, że Castiel nie powinien był sprowadzać czegoś takiego. Nic dziwnego, że zdobywanie pozwoleń zajmowało mu tak wiele miesięcy, o czym opowiadał mu dzień wcześniej. Czy gdyby do niego nie przyszedł, rozpracowałby po prostu zaklęcie jak najzwyklejszą zagadkę i dezaktywował tę szkatułę? Nigdy się nie dowiedzą, bo została zniszczona. Gdyby nie uczepił się Flinta, nie mieliby teraz tego problemu. Pytanie tylko, czy on sam nie padłby w końcu ofiarą własnej ciekawości?
- Nie ma opcji. Żadnych zawiadomień – powiedział bardzo szybko, patrząc na nią z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Po co miałby składać na niego skargę? Przecież to wyłącznie wina Fergusa, że przyszedł do niego, wiedząc, że ten pracował nad czymś niebezpiecznym. Ale fakt, że Longbottom nie mogła pominąć urzędniczych kwestii, skoro przyszła do Ollivandera służbowo. Sami ją w to wciągnęli, nie mogła być z tego powodu zadowolona. Wciąż czuł wyrzuty sumienia, patrząc na krwawe plamy na jej spodniach i dłoniach. – Przepraszam. Powinnaś odpocząć – dodał jeszcze, już o wiele ciszej. Już i tak narobił wszystkim zbyt wielu kłopotów. Martwił się tylko, czym to wszystko się skończy.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
14.01.2023, 17:03  ✶  
Pewnie żadne z ich czwórki nie planowało spędzić tego dnia w ten sposób. Castiel i Fergus mieli plany na randkę, Brenna zamierzała pobiegać z psami, a potem kontynuować przemeblowanie na strychu, Dani odpocząć na dyżurze. Samo przeszkodzenie w spokojnym wieczorze nie było jednak czymś, o co Brygadzistka mogłaby być zła. Martwiło ją raczej to, jak blisko byli tragedii.
- To już zależy od tego, co jej powiesz – odparła. Nie chciała przekazywać szczegółów, bo nie czuła się do tego uprawniona. Nie planowała też wiadomości zaczynać od dramatycznego „Ferg omal nie umarł zabity czarną magią”, bo w tej chwili był żywy, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że dojdzie do siebie za kilka dni i ostatnia rzecz, na jaką Brenna miałaby ochotę, to przyprawienie Nory o zawał serca nad wiadomością.
- Tego się dowiem od Castiela i z dokumentacji – powiedziała tylko odnośnie tej magii. Pozwolenia już sprawdziła, ale o wpływie na umysł informacji albo tam nie zamieszczono, albo jeszcze się do niej nie dokopała. Co i nie było dziwne, bo minęło tylko kilka godzin, podczas których głównie starała się trochę ogarnąć i sporządzić pierwszy raport.
Kąciki ust drgnęły jej mimowolnie, gdy tak szybko zapewnił, że nie, żadnych zawiadomień.
- Miałam nadzieję, że to powiesz – przyznała. Nie tyle dlatego, że w ten sposób oszczędzał jej sporo pracy, ale po prostu sytuacja i tak była dość skomplikowana i Brenna wolała, aby zakończyło się to na raporcie Brygady, wystąpieniu ewentualnie z jakimś pismem do Gringotta i pewnie postępowaniem wewnętrznym, a nie oficjalnym śledztwem przeciwko Flintowi. Wprawdzie nie przypadło by w udziale raczej jej, bo za długo się znali, ale i tak nie chciała, by Castiel skończył z zakazem wykonywania zawodu czy ogromną grzywną.
- Odpoczynek? Co to jest? Jakaś egzotyczna choroba? – zapytała, przekrzywiając lekko głowę, i te słowa już były bardziej „w codziennym stylu” Brenny. – Odpocznę w grobie – dodała jeszcze, pół żartem, pół serio. W ostatnich miesiącach ciągle była w biegu albo nad czymś pracowała, wszystko stanowiło jednak wyłącznie jej własny wybór. Na całe szczęście przynajmniej póki co energii jej nie brakowało, a ewentualne deficyty szybko uzupełniała za pomocą cukru z kawiarni Nory i mocnej kawy.
- Nie musisz mnie przepraszać, mnie się nic nie stało – stwierdziła, machając lekceważąco ręką. O tym, że artefakt omal w nich nie wybuchł, zdawała się już nie pamiętać. – To ty byłeś tym gościem z ręką w śmiertelnej pułapce. Ale dlatego zrób coś dla mnie i nie wpychaj palców więcej w żadne podejrzane miejsca – poprosiła. – Chcesz, żeby przekazać wiadomość jeszcze komuś?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#9
14.01.2023, 20:49  ✶  
-Pewnie całą prawdę, nie pozwoliłaby mi inaczej - odparł, już tworząc sobie w głowie obraz zrozpaczonej Nory, która z każdym jego kolejnym słowem przybierała coraz bardziej rozzłoszczony wyraz twarzy. Nie wybaczy mu takiego narażania się, nawet jeśli była świadoma lekkomyślności Fergusa. I miał wrażenie, że Brenna również o tym doskonale wiedziała. Figg miała instynkty rodzicielskie również względem swoich przyjaciół.
Już otwierał usta, by wspomnieć, że i Castiel był tego nie do końca pewien, ale doszedł do wniosku, że ta informacja nie dość że nie była z jego strony pewna, to jeszcze mogłaby zaszkodzić im obu. Odpuścił.
-Nie zrobiłbym mu tego - wyjaśnił, wyraźnie zmartwiony obrotem spraw i tym, że mogło się od niego takiej skargi oczekiwać. Gdyby to był obcy człowiek, pewnie nawet by się nie wahał. Ale Castiel? Zbyt mocno mu na nim zależało. Zresztą i bez tego wyjątkowo mu już skomplikował życie swoimi wyskokami, niezależnie od tego, czego dotyczyły. W tym momencie do głowy nie dochodziła mu jeszcze możliwość utraty przez Flinta pracy. Bardziej martwił się jego zdrowiem i tym, co w ogóle o całej tej sytuacji myślał. Zwłaszcza że został zmuszony do wplątania w nią swojej przyjaciółki, narażając przy tym również jej życie.
-Bardzo groźna, chociaż ty chyba jesteś odporna - zaśmiał się z jej słów, zaraz jednak się krzywiąc, bo ta reakcja tylko spotęgowała uciążliwy ból głowy.
Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek widział Brennę w fazie spoczynku. We wszystkich tych sytuacjach, w których się spotykali, choć nie było ich aż tak wiele, znajdowała się w ciągłym ruchu. W tej chwili zdawała mu się najspokojniejsza od lat.
-Ale mogło. Pamiętam, że coś wybuchło, a ty mnie zasłoniłaś - zauważył, przerażony wizją tego, jak bardzo przez te wszystkie niedopatrzenia Longbottom była narażona na jakiś trwały uraz.
-Postaram się - powiedział, nie mogąc obiecać jej nic więcej. Nie zawsze był w pełni świadom tego, czego się tykał. - W razie potrzeby poproszę już Norę albo rodziców, ale dziękuję - dodał jeszcze z wdzięcznym uśmiechem. Słysząc te słowa, miał wrażenie, że rozmowa zbliża się ku końcowi. Wciąż czuł wyrzuty sumienia, patrząc na Brennę i wiedząc, że zepsuł jej spokojny wieczór. Nie codziennie jest się przecież wzywanym, by ratować skończonego idiotę.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
14.01.2023, 22:45  ✶  
- To już twój wybór, Ferg.
Brennie zdarzało się wtrącać w sprawy przyjaciół i rodziny nieco za bardzo. Bywała prawdopodobnie nieco męcząca ze swoją energicznością, chęcią pomocy i chociaż zwykle trzymała się pewnych granic, raz czy dwa na pewno jej postępowanie stało się ilustracją mugolskiego powiedzenia „dobrymi chęciami piekło brukują”. Ale ostatnia rzecz, jakiej by chciała, to wtrącanie się w relację między Fergusa i Norę. Byli dobrymi przyjaciółmi, więc cokolwiek miało między nimi paść, Brenna zamierzała ograniczyć się do przekazania wiadomości w takiej formie, by po prostu Figg nie przybiegła tutaj na krawędzi zawału. Cała historia pewnie się jej nie spodoba, ale lepiej, by wysłuchała tej widząc na własne oczy, że przyjaciel z Hogwartu jest cały i zdrowy.
- Mnie faktycznie się nie ima – zgodziła się, choć zdarzało się jej odpoczywać. Czasem. Przynajmniej dwie godziny w tygodniu. Zwykle wtedy czytała. Acz zdaniem Brenny bieganie po lesie też dało się uznać za relaks. – To moja praca, Fergus. Gdybym nie umiała rzucić protego, mogłabym oddać odznakę – odparła bez mrugnięcia okiem. Tylko w części zgodnie z prawdą, bo w tamtej chwili faktycznie nie była pewna, czy tarcza zadziała na to, co siedziało w czarnomagicznym artefakcie, i dlatego w wyuczonym odruchu przyjęła pozycję, która miała zminimalizować ewentualne obrażenia.
Przez ułamek sekundy kusiło ją, by poprosić, aby o tym nie wspominał Norze, ale odrzuciła ten pomysł. Mogła mieć nadzieję, że zapomni, a nawet jeżeli nie, Nora akurat raczej świetnie wiedziała, że praca Longbottomów wymaga czasem narażenia skóry.
- Mam nadzieję, że się postarasz. Bo następnym razem ktoś może nie zdążyć z tym protego albo pod ręką nie będzie żadnej uzdrowicielki– dodała nieco może bezlitośnie, ale choć nie chciała, aby Fergus miał wyrzuty sumienia wobec niej, to ogólną lekcję powinien dobrze sobie zapamiętać. Nie zachowywała się ostrzej tylko z jednego powodu. Nieświadoma lekkiej przypadłości Ollivandera wszystko zrzucała na czarnomagiczną energię otaczającą skrzyneczkę. Inaczej być może nawet zalecenia magomedyków by jej nie powstrzymały. – Uzdrowiciele twierdzą, że dziś musisz jeszcze odpoczywać, więc nie będę cię dłużej męczyć. Do zobaczenia.
Brenna podniosła się i odsunęła krzesła na poprzednie miejsce. Potem odeszła, zamierzając zejść na dół, do miejsca, w którym możliwa była teleportacja. W Biurze czekał ją raport do dokończenia, a potem musiała odwiedzić pana Ollivandera i posłać wiadomość Norze.

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1965), Fergus Ollivander (2037)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa