• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10
[kwiecień 1972] Porozmawiajmy o klątwołamaniu - Brenna i Castiel

[kwiecień 1972] Porozmawiajmy o klątwołamaniu - Brenna i Castiel
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
14.01.2023, 20:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:56 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Na znalezienie Flinta Brenna potrzebowała jakiś trzech dni i to głównie dlatego, że w międzyczasie miała do zrobienia wiele innych rzeczy, które niekoniecznie mogła zepchnąć na bok. Nie trzeba było zresztą umiejętności godnych Sherlocka Holmesa, aby wpaść na to, że skoro nie ma go w posiadłości rodziny i nie wrócił do gabinetu, to prawdopodobnie zdoła go znaleźć w miejscu, do którego w trudnych chwilach lubili uciekać wszyscy Flintowie.
Nad morzem.
Może gdyby nie to, że potrzebowała od niego paru odpowiedzi służbowo, od których zależało, co trafi do raportu, uszanowałaby to, że chciał być sam. A może wcale nie - Brenna miewała już od małego skłonności do narzucania się innym i nawet jeżeli z wiekiem nabyła tej odrobiny wyczucia, jakiej można oczekiwać od dorosłego, zdarzało się jej arbitralnie uznawać, że ktoś znajomy koniecznie potrzebuje jej towarzystwa, choć twierdził inaczej. I prawie na pewno czasem się w tym myliła. Na całe szczęście nie musiała zawracać sobie głowy iście Szekspirowskim dylematem, czy dać Flintowi czas, czy go dopaść, bo i tak potrzebowała jego zeznań.
Kwestia innego szekspirowskiego dylematu, czyli wyboru między "dać mu ujść z życiem, i tak swoje przecierpiał", "wyrzucić go za burtę wprost do morza", a "udusić osobiście, jak wrzucę go do wody, to pewnie i tak wypłynie" miała rozwiązać się wkrótce.
- Castiel?! Jesteś tutaj? - zawołała, gdy aportowała się w odpowiednim miejscu. Osłoniła oczy przed słońcem, rozglądając się za znajomą, jasną czupryną. Przyszła służbowo, ale zrezygnowała z munduru na rzecz zwykłego, mugolskiego stroju, bo jakoś strój Brygady nie wydawał się jej odpowiedni do okoliczności. - Jeśli jesteś, to po prostu się pokaż, bo gwarantuję, że i tak cię znajdę! Z dna oceanu wyciągnę, spod ziemi wykopię, a jak trzeba, to w Mordorze znajdę i tak, wiem, że nie wiesz, co to jest Mordor, ale zapewniam, że nie jest tam łatwo wejść i wyjść, jeśli nie masz całego stada magicznych orłów!
Dawała mu szansę. Gdyby odpowiedź nie nadeszła, miała zamiar po prostu zacząć przeszukiwać jacht, oczywiście po drodze sprawdzając, czy Castiel nie zostawił tutaj jakichś paskudnych zabezpieczeń. Nie miała chęci podzielić losu Fergusa, niechcący wpadając w jakąś pułapkę. A jeżeli go nie było, a coś w kajutach świadczyło o tym, że pojawi się wkrótce, a ot pływa lub gdzieś się przeszedł?
Cóż, miała czas. A właściwie tak naprawdę to nie miała, ale sen był w końcu dla słabych, to co miała zrobić wieczorem, zrobi nocą. Tymczasem tutaj sobie na niego poczeka...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#2
14.01.2023, 21:14  ✶  
Oczywiście, że Flint uciekał w kierunku wody. Ta przypadłość towarzyszyła mu odkąd pamiętał. Każdy problem z którym sobie nie radził topił na samym dnie morza, jezior, strumieni. Tym razem nie mógł topić swojego problemu bo był w tym problemie zakochany. Zamiast tego siedział na dnie, nakarmiony podwójną dawką skrzeloziela po które ostatnio coraz częściej sięgał. Skoro został zawieszony w pracy i trwa przeciwko niemu śledztwo to nie zostaje mu nic innego jak spędzać większość dni w morzu. Sowa niedomagała więc nawet nie wysyłał listów a wszystkie nadsyłane lądowały na biurku w jego domu do którego coraz rzadziej wracał. O zaklęciu patronusa nie było mowy z prostych względów: był aktualnie nieszczęśliwy i nie miał sprawnej różdżki. W chwili obecnej zajdował się niedaleko samotnej boi, jakieś dwa metry pod wodą. Powoli wypływał bowiem czuł ból w skrzelach i dłoniach co zwiastowało kończący się proces skrzeloziela. Płynął leniwie zbliżając się do tafli wody gdy do jego uszu dobiegł donośny głos Brenny. Gwałtownie zatrzymał się pod wodą i rozważył próbę podtopienia się. Może to ochroni go przed jej gniewem? Nigdy nie będzie gotowy na jej wyrzuty a wiedział, że nadejdą. Jak przez mgłę przypominał sobie, że mówiła coś, że ich obu udsui. Niestety ale plan utonięcia bo jęknął gdy skrzela zniknęły a skóra na szyi boleśnie naciągnęła się na swoje miejsce. Wykrzywił się i wynurzył, trzęsąc się z zimna i stresu. Rzadko mu tak groziła ale wiedział, że Longbottom nie rzuca słów na wiatr.
- Rozważam nauczenie się umiejętności animagii. Może gdy będę transmutował się w druzgotka to mnie nie znajdziesz... - odezwał się kiedy podpłynął bliżej brzegu. W końcu stanął na miękkim gruncie, odziany jedynie w kombinezon pływacki. Wyszedł na powierzchnię, zgarniając włosy z twarzy. Sięgnął po ręcznik przywiązany przy pomoście i wytarł sobie kark. Podchodząc do Brenny nie miał zbyt pociesznej miny.
- Chyba nie chcę wiedzieć co to jest ten twój mordur. - używała czasami dziwnych określeń, które automatycznie przypisywał produktom mugolaków. Nigdy nie umiał tego zapamiętać, jakby jego mózg bronił się przed poznaniem gwary niemagicznych.
- Skoro mnie tu znalazłaś to znaczy, że mi nie odpuścisz, prawda? Nawet jeśli powiem ci, że doskonale zdaję sobie sprawę gdzie leży wina? - zapytał, nawet nie wierząc, że mu odpuści. Był jej winny chociaż rozmowę bo gdyby nie ona to Fergus zostałby duchem, jak to kiedyś o tym opowiadał.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
14.01.2023, 21:25  ✶  
Nie myliła się tak bardzo z tym wyciąganiem z dna oceanu. Na całe szczęście, nie musiała po Flinta nurkować – a była na to jak najbardziej gotowa, nawet jeżeli nie przepadała za nurkowaniem i po zaklęciu bąblogłowy zawsze cierpiała na migrenę – bo Castiel wynurzył się sam.
Nie odpowiedziała na słowa o druzgotkach. Mogłaby go oświecić, że przemiana w takie stworzenie akurat raczej nie jest możliwa, bo nie wybierasz sam stworzenia, które jest pokrewne twojej duszy, ale to nie była pora na to, aby się wymądrzać. Poczekała cierpliwie aż Castiel wyjdzie na brzeg i sięgnie po ręcznik.
- Straszne miejsce, pozbawione światła, nadziei i pączków czekoladowych – odparła odnośnie Mordoru. Niby mogło to brzmieć jako żart, ale zostało wypowiedziane tonem pozbawionym choćby grama humoru, a usta Brenny nie wygięły się w zwykłym uśmiechu. A że Castiel jej nie rozumiał? Ani trochę jej to nie dziwiło. Fascynacja mugolską literaturą, wyniesiona jeszcze z Hogwartu, gdy w trzeciej klasie zabrała książkę Tolkiena bratu, miała się u niej dobrze, rozkwitała i sprawiała, że czasem czarodzieje czystej krwi mieli wrażenie, że Brenna mówi w obcym języku. Albo jest szalona.
Wiele o niej mówiło, że nie zmieniła z tego powodu swoich zwyczajów.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że doskonale wiesz, gdzie leży wina. Gdybyś nie wiedział, byłabym jeszcze bardziej rozczarowana niż jestem – powiedziała ze spokojem. Nie zaczęła na niego krzyczeć, nie wyzywała od idiotów, nie rzuciła się natychmiast do duszenia, chociaż faktycznie miała na to ochotę. Ale też nie udawała, że nic się nie stało. Gdyby chodziło o nią, może mogłaby tak do tego podejść. W tamtym gabinecie omal jednak nie zginęli Fergus i sam Castiel, bo zostawił Ollivandera z niezabezpieczonym, czarnomagicznym artefaktem. Dlatego jego mina nie sprawiła, że zmiękła choć odrobinę. Okazała litość Fergusowi, ale głównie dlatego, że uzdrowiciele zakazali go denerwować i z tego, co powiedział, wynikało, że cała sytuacja była jednak winą zaniedbań klątwołamacza.
– Będę wdzięczna za twoją wersję wydarzeń. Z Fergusem już rozmawiałam. Muszę zamknąć raporty.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#4
14.01.2023, 21:53  ✶  
Nieczęsto musiał mieć do czynienia z jej poważną wersją. Być może z tego względu, że bardzo rzadko to on inicjował sytuacje niezbyt bezpieczne, narażając na szwank zdrowie i życie osób trzecich. Dobrze, że nie miała pojęcia co kiedyś zrobił razem z Williamem... Fakt faktem nie ucieknie przed tą rozmową. Mógł na nią liczyć w trudnej sytuacji więc winien jej jest bardzo wiele. Nie powinien zaczynać odpracowywać długu wdzięczności poprzez unikanie rozmowy.
- I zapewne pełne dementorów? - westchnął lecz nie oczekiwał odpowiedzi. Nie miał ochoty na żarty a i mimika Brenny dawała jasno do zrozumienia, że im prędzej przejdą do sedna sytuacji tym szybciej będzie miał to za sobą. Niestety ale zdawał sobie sprawę, że wydarzenie w gabinecie zostanie w jego duszy zapisane już na zawsze i nigdy o tym nie zapomni.
- To chociaż usiądźmy. - wskazał ręką kraniec pomostu bo skoro już mają rozmawiać o nieprzyjemnej sytuacji to nie muszą mieć przygnębiającego otoczenia. Widoki były w jego mniemaniu bardzo piękne a i obecność wody umożliwiała ponowną ucieczkę gdyby nagle stchórzył. Usiadł na drewnianej kładce ze stopami skierowanymi w kierunku spokojnej tafli wody. Opierał się o swoją rękę i przez chwilę patrzył na pływający w oddali jacht. To było jego ulubione miejsce do rozmów i tworzenia wspomnień.
- Co mam powiedzieć oprócz tego, co wszyscy wiemy? - zapytał, wzdychając głęboko. - Zostawiłem Fergusa na dwie minuty w obecności artefaktu nad którym rozpocząłem tamtego dnia pracę. Chwilę później usłyszałem jego krzyk i gdy do niego wróciłem to... - nie pamiętał już szczegółów bowiem trauma robiła swoje, eliminowała szczegóły na rzecz wstrząsającej sytuacji.
- ... to szkatułka pożerała jego rękę. - uniósł dłoń do twarzy i na moment zakrył oczy. Potrząsnął głową.
- Znajdowałem się pięć metrów dalej, za drzwiami. To były sekundy... nie mam pojęcia jak to się stało, że go artefakt zaatakował. Nie wiem czy coś robił, coś mówił, może miał przy sobie jakiś inny przedmiot, który mógł wywołać interakcję magiczną... Nie rozmawiałem z nim od tamtego dnia. - omiótł go chłód związany nie tylko z tematem rozmowy, wspomnieniami ale i schnącym kombinezonie.
- Pracowałem cały dzień nad tym artefaktem i był całkowicie uśpiony... - bo zachowywałem procedury bezpieczeństwa, włącznie z narzuceniem na siebie zaklęcia ochronnego... zapominając, że powinien zrobić to samo przy Fergusie. Przyćmiony radością na jego widok zaniedbał ten standardowy obowiązek.
Pomysł utonięcia znów zawitał w jego głowie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
14.01.2023, 22:58  ✶  
- W pewnym sensie.
Upiory Pierścienia w końcu były podobne do dementorów. W innych okolicznościach Brenna może nawet zaczęłaby rozważać, które z nich stanowiły większy problem. Upiory były bardziej niszczycielskie i ich pozbycie się nawet dla czarodzieja nie należałoby do łatwych. Dementor z kolei umykał przed patronusem, ale mógł pozbawić cię duszy.
Teraz jednak odepchnęła od siebie te wszystkie dywagacje i ruszyła za Castielem na molo, by przysiąść na drewnie, nogi spuszczając w dół, ku wodzie. Nie myślała nawet, że Flint planuje potencjalną ucieczkę do morza, głównie dlatego, że zakładała, że na to powinien za dobrze ją znać. Przecież było oczywiste, że po prostu wskoczyłaby za nim.
Podparła dłonie o deskę, również spoglądając gdzieś ku horyzontowi. Lubiła morze. Bywała nad nim trochę za rzadko, jak na czarodzieja z możliwościami teleportacji, i ta myśl przemknęła jej gdzieś przez głowę, po czym pierzchła, gdy wsłuchiwała się w słowa Castiela. Nie przerywała. Nie odzywała się w trakcie, choć pomijanie jakiekolwiek zdania milczeniem było u niej czymś rzadkim. Niemal nie drgnęła, trwając w nienaturalnym dla siebie bezruchu i przetwarzając słowa wypowiadane przez Flinta.
Nie dała też po sobie poznać, że jego wersja nie pokrywa się w stu procentach z tym, co powiedział jej Fergus. A raczej że brakuje w tej historii pewnego elementu. Ollivander twierdził, że szkatułka dosłownie go przyciągnęła.
- Czyli według twojej opinii jakieś działanie albo magiczny przedmiot mogły wywołać taką reakcję skrzynki? – spytała, nie odwracając spojrzenia od morza. Wyraz twarzy miała kamienny. Ta rozmowa na pewno nie była przyjemna dla Castiela, ale wcale nie było tak, że cieszyła Brennę. Mieli oboje sporo szczęścia, że Ollivander nie chciał wnosić oskarżenia. – Istnieje możliwość, że artefakt był obłożony magią, która w jakiś sposób zadziałała w stanie uśpienia?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#6
14.01.2023, 23:28  ✶  
To było trudne. Wielokrotnie analizował wydarzenie z tamtego gabinetu i za każdym razem nie potrafił zrozumieć jak to się stało. Znał Fergusa na tyle aby przeczuwać, że mógł po prostu podejść i zerknąć wszak zdradził, że kiedyś aspirował na klątwołamacza. Nie chciał w to wierzyć to oznaczałoby, że jego ciekawość sprowadziła na nich obu nieszczęście, narażając też przy okazji Brennę, którą sprowadził w akcie desperacji.
- To jedno z możliwości - interakcja innego rodzaju magii. Do tego musi być spełnione wiele warunków i okoliczności ale jak wiemy, gabinet jest mały, dwie osoby to już tłok więc odległość mogła być sprzyjająca... - próbował odnaleźć jakąś inną możliwą przyczynę. Niestety ale nie miał na to zbyt wiele sposobności. Od tamtego dnia nie wrócił do gabinetu. Bał się tam wejść a poza tym potrzebował kogoś z Banku Gringrotta do zabezpieczenia resztek artefaktu. Został zawieszony w pracy więc teraz każda najmniejsza czynność zawodowa była niemile widziana a jeśli była konieczna to tylko i wyłącznie w towarzystwie kogoś uprawnionego. To było uwłaczające dla jego doświadczenia i dumy.
- Nie jestem pewien. Dopiero rozpocząłem diagnostykę. W trakcie dziewięciogodzinnych badań artefakt nie wykazał żadnych samoistnych działań magicznych. Gdzieś w gabinecie będą na ten temat notatki choć wątpię aby teraz ktoś się tym zainteresował skoro artefakt został zniszczony. - a kosztował sporo, ściągnięcie go do Wielkiej Brytanii zajęło mu sporo czasu, wysiłku i zbierania podpisów. Spodziewał się wysokiej grzywny gdy tylko skończą prowadzić przeciwko niemu śledztwo. To solidnie nadszarpnie jego budżetem i będzie musiał prawdopodobnie zrezygnować z badań nad Erikiem likantropią.
- Zaklęcia ochronne obejmowały mnie i artefakt. Fergus nie... mieliśmy za chwilę wychodzić. - pochylił głowę, brodą dotykając obojczyka. Prawdą jest, że Olivander go rozproszył. Pamiętał wyraźnie ociężałość myśli z których dopiero się wyrywał.
- Nie rzuciłem na niego czaru ochrony. - to szeptał, do siebie i na tę myśl aż piekły go oczy. Zgarbił ramiona i pogrążył się w kolejnej fali wyrzutów sumienia. - Rozproszyłem się. Może mnie zniszczyć jeśli mnie oskarży... - zamknął oczy a minę miał zbolałą. Chciał schować się znów pod wodą, poczuć ból w płucach. Zapatrzył się tępo na spokojną taflę wody. Rozumiał niepokój Heather kiedy wytknęła mu, że "wyglądał jakby chciał utonąć". Nie sądził, że takie myśli kiedykolwiek zagoszczą w jego głowie. Cóż zrobić, nie był tak silny jak myślał. Nie radził sobie z poczuciem winy.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
14.01.2023, 23:47  ✶  
Zastukała palcami w deski molo, jakby w rytm melodii, którą słyszała tylko ona. Wiatr, niosący ze sobą wilgoć i zapach wodorostów uderzał w twarz i targał i tak rozwichrzone włosy. Wsłuchiwała się w wyjaśnienia Castiela, próbując połączyć je z tym, co powiedział Fergus i uparcie wychodziło na jedno z dwojga.
Albo któryś z nich kłamał, albo nie był świadomy błędu, jaki popełnił.
Flint mógł zaniedbać rzucenia na artefakt osłon, które miały uniemożliwić wpływ na umysł i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Ollivander z kolei, ogłupiały przez utratę krwi i wszystkie wydarzenia, po prostu nie pamiętał, dlaczego dotknął tego artefaktu.
- Jesteś pewny, że rzuciłeś podstawowe zaklęcia na sam artefakt?
Westchnęła, zadzierając głowę, by spojrzeć na niebo nad nimi. Wiedziała, że Castiel ma poczucie winy. Mogła wyczuć po tonie, słowach, które stawały się mniej relacją, a bardziej wyjaśnieniami, że to go przytłaczało. Współczuła mu, a jednocześnie nie mogła zaoferować pocieszenia. I wciąż zastanawiała się, co do cholery z tym zrobić – jak ubrać to wszystko w słowa, by nie skłamać, bo ktoś potem na pewno to skontroluje, znając jej powiązania z oboma zaangażowanymi, a jednocześnie nie narobić dodatkowych problemów przyjacielowi. Jeżeli któryś z nich kłamał, powinna wierzyć raczej Castielowi, którego znała jednak lepiej i który dotąd nigdy nie wykazał się nieprawdomównością. Ale może faktycznie doszło do błędu? Jeszcze jednego, przegapionego, bo do tego, że nie rzucono zaklęć na Fergusa i w ogóle wpuszczono go do miejsca, gdzie taki artefakt przechowywano, doszło na pewno.
Teraz podwójnie cieszyła się, że oskarżenia nie będzie. Prawnicy mogliby przerzucać się argumentami przed sędziami, a ona byłaby w samym środku tego zamieszania.
- Nie wniósł oskarżenia – powiedziała w końcu. – Zdaniem uzdrowicieli dojdzie niedługo do siebie. Sprawa ogranicza się do sprawdzenia ze strony Departamentu, czy ty albo Gringott nie nadużyliście uprawnień, ściągając tutaj potencjalnie czarnomagiczny artefakt. I śledztwa wewnętrznego ze strony banku zapewne.
Sięgnęła do torby i pomiędzy nimi na drewnie wylądowała książka. Dość gruba. Castielowi na pewno znana, bo była pozycją o klątwołamaniu, z gatunku tych podstawowych. I dotyczyła nie tyleż samego łamania klątw, ile przygotowania do tego i zabezpieczeń.
– Przeczytałam ją wczoraj w nocy – oświadczyła Brenna. Nie tylko z powodu Flinta, tak naprawdę w dużej mierze dlatego, że chciał eksperymentować na Eriku. Co do czego teraz miała spore wątpliwości. O kwestiach finansowych nawet nie pomyślała, mogłaby sama sfinansować takie badania bez większych problemów, ale zaczęła się zastanawiać, czy nie dojdzie do jakiegoś rozproszenia. – Więc lepiej się pilnuj, Cas, bo jeżeli po twoim powrocie do pracy przyłapię cię na jakimś zaniedbaniu, to urwę ci głowę.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#8
15.01.2023, 00:04  ✶  
- Tak, jestem pewien. - tego pilnował starannie... przynajmniej do ostatniego razu gdzie zaniedbał jedno szczegółowe zaklęcie, które powinno owinąć Fergusa niczym niewidzialny płaszcz. Naraził go na utratę życia - jak ma z tym przejść do porządku dziennego? Wszystko skończyło się dobrze, nikt nie umarł, a Fergus ma wyzdrowieć. Za parę lat to będzie tylko wspomnienie ale czy ich relacja nie ucierpi? Ledwo go "odkrył" a już miał go tracić? Nie poczuł jeszcze ulgi na wieści, że nie wniósł oskarżenia. Musi osobiście z nim porozmawiać. Dopiero kiedy usłyszy jego zapewnienie to będzie spokojniejszy. Z drugiej strony Fergus może pójść po rozum do głowy i stwierdzić, że jednak relacja z Castielem to nie jest to, czego oczekiwał. Bał się, najzwyczajniej w świecie się bał, że konsekwencje pierwszego w życiu błędu odznaczą się piętnem na jego przyszłości.
- O dokumentację jestem spokojny. Została dopięta na ostatni guzik, artefakt sprowadziłem legalnie. Okazał się oryginałem... a wcześniej rzeczoznawcy artefaktów znajdowali same repliki. - czy ten pech przestanie go prześladować? Akurat jak dostał do diagnostyki szkatułę to okazała się pierwowzorem. Nie mógł trafić na replikę? Naniosłaby znacznie mniej szkód.
- Pracodawca z banku już się ze mną skontaktował. Przeprowadza przeciwko mnie śledztwo i jestem zawieszony, do momentu aż wszystko się wyjaśni. - mówił to już z rezygnacją. To i tak łagodny odzew bo spodziewał się zwolnienia dyscyplinarnego. Gdyby Fergus zechciał zniszczyć mu życie to miałby ku temu solidne podstawy. Nic dziwnego, że Flintowie nalegali aby dogadał się z Olivanderem i upewnił, że nazwisko nie zostanie naznaczone takim nieprzyjemnym ciosem.
Podniósł wzrok na grubą księgę. Spojrzał na tytuł i momentalnie jego szerokie policzki pokryły się czerwienią zawstydzenia, zakłopotania i zażenowania.
- Bren... jeśli Erik zrezygnuje to zrozumiem. Nie jestem teraz zbyt wiarygodny ale gdyby jednak wciąż chciał dać mi szansę to nie zaczniemy dopóki warunki bezpieczeństwa nie zostaną dopięte na ostatni guzik. - nie był w stanie patrzeć już w jej oczy. Rozumiał, że powinien przeczytać tomiszcze choć przecież zdawał egzamin na podstawie tego podręcznika. Trochę złościł się na nią za ten gest ale przełknął irytację bo miała rację. Dostał pstryczka w nos, solidną nauczkę. Tu wchodził w grę jej brat, a więc spodziewał się, że pośle go do diabła gdy usłyszy, że przez niego ktoś wylądował w szpitalu. Wątpił aby ktokolwiek miał wybaczyć mu taki błąd. Zamilkł i wewnątrz siebie popadł w zastanowienie czy przypadkiem nie przeceniał swoich możliwości.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
15.01.2023, 00:43  ✶  
Tak, jestem pewien, powiedział Castiel, przy okazji zostawiając Brennę z naprawdę dużym dylematem. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Był to problem, z którym musiała zmierzyć się sama, a potem ewentualnie ponieść konsekwencje tego, na co się zdecyduje. Nie miała prawa poinformować Flinta o tym, że zeznania jego i Fergusa nie są zbieżne, nawet jeżeli ten pierwszy był jej przyjacielem.
Mogła się przynajmniej cieszyć, że artefakt zniszczono, a oskarżenia nie było. W konsekwencji nie musiała drążyć nadmiernie. Sama myśl o pracy nad tym raportem przyprawiała ją jednak o ból głowy.
- Jej część już przejrzałam – przyznała Brenna, podciągając nogi na pomost i obejmując je ramieniem. – Nie znalazłam w niej niczego, co mogłoby skłonić do włożenia ręki do środka, ale też nie znam się na klątwołamaniu na tyle, bym była tego pewna.
Dlatego zadawała pytania. Praca Brygadzisty w końcu często na tym właśnie polegała.
- Rozumiem – mruknęła, gdy potwierdził, że przeprowadzą przeciwko niemu śledztwo. Nie próbowała go pocieszać, bo sama nie lubiła dostawać fałszywych zapewnień, że będzie dobrze, a żadne z nich nie mogło być pewne wyniku tego postępowania. Nawet jeżeli ostatecznym zarzutem będzie zaniedbanie, ponieważ dopuścił do artefaktu osobę postronną, ciężko było przewidzieć, czy Flint będzie mógł zostać w banku. Przynajmniej tyle, że skoro nie będzie dalszego śledztwa w Departamencie, nie groził mu zakaz wykonywania zawodów.
Uśmiechnęła się krzywo, kiedy wspomniał o tym, że zrozumie, gdyby Erik zrezygnował. Ona nie była zachwycona tym pomysłem od początku. Niezależnie od tego, co stało się tutaj. Jej brat o tym wiedział.
- To zawsze była i będzie tylko jego decyzja – powiedziała. Czy potrafiła przebaczyć Castielowi błąd z Fergusem? Oczywiście. Była rozczarowana. Owszem. Ale złość zdążyła już w niej przygasnąć, i nie miała dla Flinta krzyków ani nawet kolejnych ostrych słów. Gdyby jednak coś złego spotkała Erika, pewnie tego wybaczyć już by nie umiała. Za wieloma osobami mogłaby pójść choćby w ogień, w zamian za brata nie tylko byłaby gotowa spłonąć sama, ale też pewnie podpalić innych. – Dziękuję za wyjaśnienia. Nie mam więcej pytań. Myślę, że śledztwo w ramach Departamentu zostanie zamknięte.
Gdyby się uparła, mogłaby je kontynuować, bo dysonans między zeznaniami Fergusa i Castiela wskazywał na coś niepokojącego. Nie miała jednak powodów, aby próbować zaszkodzić Flintowi.
Pytanie brzmiało jednak, o jakie informacje poprosi bank i jaki werdykt zapadnie w ramach wewnętrznego postępowania Gringotta.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#10
15.01.2023, 12:04  ✶  
Rozmasował czoło wnętrzem dłoni.
- Jeśli coś mi się przypomni albo wpadnę na jakąś inną przyczynę takiej interakcji to wyślę ci list. - za pomocą obcej sowy bo jego własna niedomagała po tym jak wysłał ją w szaleńczy lot z Londynu do Doliny Godryka. Skoro już miało się sypać to wszystko po kolei, dlaczego nie naraz? Musiał porozmawiać z Fergusem, jeśli tylko nie zostanie stamtąd ponownie wyrzucony przez jego ojca. Może w trakcie wymiany przeżyć i wspomnień coś mu się przypomni? Pamięć ludzka była zawodna zwłaszcza, że wciąż tkwił w szoku i mózg mielił najbardziej szokujące obrazy, odrzucając w niepamięć niektóre szczegóły.
Nie spodziewał się takiego podkreślenia decyzji Erika. Był przekonany, że ma więcej w tej kwestii do powiedzenia skoro chciała wglądu do dokumentacji. Cóż, póki co jej nie dostanie bo przez jakiś czas nie powinien pokazywać się w Banku. W ciągu tygodnia - dwóch poprosi współpracownika o wysłanie mu jednej konkretnej teczki i gdy ochłonie, gdy porozmawia z Fergusem, będzie mógł wrócić myślami do badań. To wszystko jest czasochłonne jednak zgoda Erika motywowała do działania. Mimo wszystko nie zamierzał się spieszyć aby nie popełnić błędu. Wiedział już jedno - Fergus musi być dostatecznie daleko gdy będzie się na tym koncentrował. Dodatkowe środki bezpieczeństwa dostosowane indywidualnie do konkretnej jednostki.
Formalność wypowiedzi Brenny trochę go mierziła. Nie był przyzwyczajony do tej powagi, braku uśmiechu, braku energii i radości w spojrzeniu. Przez swój niezbyt stabilny stan psychiczny odbierał to osobiście choć może nie powinien. Złożył ręcznik w kostkę i położył obok księgi na którą starał się zbyt często nie patrzeć. Dość już czerwienienia się jak hibiskus.
- W porządku. Chcesz popływać? - zapytał odwracając się do niej przodem. Chwycił dłońmi brzeg pomostu i wszedł do wody tak do wysokości szyi. Woda zachlupotała witając go dźwięcznie z powrotem. Podniósł głowę i popatrzył na Brennę z odległości.
- Na jachcie mam jeszcze kawałek skrzeloziela. Możemy zwiedzić dno. - zaproponował choć w głosie był słyszalny stres. Nie miał nic wspólnego z rozluźnionym i zrelaksowanym człowiekiem.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2159), Castiel Flint (1893)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa