22.03.2023, 23:02 ✶
Zadanie, które otrzymali nie należało ani do trudnych, ani do wymagających od Alanny i Ulyssea specjalnej uwagi lub zdolności. Mieli tylko zostawić ulotki. Te były tak naprawdę świstoklikami i czekały na nich już przygotowane w Kromlechu.
Ulysses nie wnikał kto je zrobił i jak wiele czasu poświęcił na to zadanie. Nigdy nie zastanawiał się nad takimi rzeczami, z góry uznając, że sam robił to, co należało (a przynajmniej to, co pochwalał jego ojciec) i inni działali w ten sam sposób. Tamtego dnia miał tylko odebrać je z Kromlechu a potem pozostawić w miejscu, w którym trafią w ręce chętnych mugoli.
W Kromlechu pojawił się ubrany nieco inaczej niż zazwyczaj. Nie miał na sobie typowego garnituru, ale szary golf i ciemne, tweedowe spodnie. Zamiast marynarki, zarzucił na ramiona trencz. Na głowę nasunął kaszkiet a na ręce rękawiczki z miękkiej skóry. Nie potrafił powstrzymać się przed eleganckim wyglądem, ale spróbował przynajmniej wyglądać inaczej niż zazwyczaj. Tak na wszelki wypadek i trochę po to, by lepiej wtopić się w tłum mugoli. Pedantycznie podzielił ulotki na dwie identyczne kupki. Jedną z nich miał przekazać czekającej na miejscu Alannie, a drugą zająć się samodzielnie. Rookwood nie wysilał się przesadnie nad namyśleniem się, gdzie właściwie powinien je zostawić.
Miejsce przyszło mu do głowy samo i bezpośrednio było związane z treścią, którą przeczytał na jednej z ulotek. Skoro w treści padła nazwa „International Pub” oraz podkreślono, że ten znajdował się w Walworth na Landgdale przy Perial Park to Ulysses wybrał znajdującą się w pobliżu stację metra. Kierował się banalnym (ale w gruncie rzeczy raczej intuicyjnie dobrym) myśleniem, że jeśli ktoś rzeczywiście miałby chęć by pójść do tego klubu, musiał przynajmniej bywać w tych okolicach.
Zanim jednak rozłożył ulotki, spróbował przynajmniej zapoznać się z miejscem, w którym chciał to zrobić. Najpierw sprawdził czy na stacji był zamontowany monitoring (przez pracę, którą wykonywał wiedział, że mugole coraz częściej montowali kamery w różnych publicznych miejscach), jeśli był to gdzie na stacji rozlokowano kamery, gdzie była kasa biletowa i gdzie znajdowała się ochrona metra. Niby rozkładanie ulotek nie było karalne, ale wolał nie zostać uchwycony, gdy kręcącił się bez celu po stacji metra. Nie chciał się również rzucać w oczy ochronie. Potem starannie obszedł całą stację by zrozumieć, którędy przechodziła największa liczba pasażerów. Kupił nawet mugolski bilet dobowy by lepiej zrozumieć funkcjonowanie tej konkretnej stacji oraz obserwować wsiadających i wysiadających pasażerów (a nawet przejechał się metrem w jedną i w drugą stronę by sprawdzić, którędy sam próbowałby wychodzić i wchodzić). Jeśli czegoś nauczył się o ludziach przez lata pracy w Ministerstwie Magii, a wcześniej przez całą szkolną edukację w Hogwarcie to tego, że zdecydowana większość z nich była okropnie powtarzalna. Najchętniej jedli te same śniadania, chodzili tymi samymi ścieżkami do tych samych sklepów a na spotkania umawiali się z ciągle tymi samymi ludźmi. Nawet rozrywkom oddawali się powtarzalnym.
Podczas wykonywania swojej części zadania, nie przejmował się Alanną. Musiała poradzić sobie z otrzymanymi ulotkami sama a on nie zamierzał jej w tym ani przeszkadzać, ani pomagać. Wreszcie wyciągnął swoje ulotki z kieszeni trencza i znowu podzielił je na dwie, jeszcze mniejsze kupki. Obydwie z nich pozostawił na kasownikach. Jedną na tym prowadzącym do wejścia do zamkniętej części metra a drugą na tym prowadzącym do wyjścia. W obydwu przypadkach kierował się tym, że w tym miejscu mugole musieli przystanąć by skasować bilet. W pierwszej chwili chciał wybrać tę stronę stacji, która była gęściej uczęszczana, ale potem zaryzykował tę mniej.
Tak, większa ilość ludzi podpowiadała, że więcej z nich mogło wziąć ulotkę, ale też istniało większe prawdopodobieństwo, że jeden ją weźmie a drugi, może przez nieuwagę, zrzuci cały stosik na ziemię. A stamtąd nikt by ich już nie chciał brać (przynajmniej w umyśle Ulyssesa). Samych ulotek nie było aż tyle, by istniała szansa, że nie zostaną zabrane (a przynajmniej podniesione i przejrzane) podczas jednego dnia. Każdy przyjazd metra sprawiał, że na stację wylewały się dziesiątki mugoli. Nie istniała szansa by, przynajmniej pięćdziesięciu przez cały dzień, nie wybrało tej części stacji metra.
Po wykonaniu swojego zadania, wyszedł na dwór by poczekać na Alannę.
- Spotkamy się później na polanie - powiedział cicho, gdy do niego podeszła. - Będzie ze mną moja siostra. - Wtedy mieli wypełnić zadanie związane z podłożeniem kamieni.
Zaczekał na jej odpowiedź, a potem razem odeszli w bezpieczne miejsce, by skorzystać z aportacji.
Ulysses nie wnikał kto je zrobił i jak wiele czasu poświęcił na to zadanie. Nigdy nie zastanawiał się nad takimi rzeczami, z góry uznając, że sam robił to, co należało (a przynajmniej to, co pochwalał jego ojciec) i inni działali w ten sam sposób. Tamtego dnia miał tylko odebrać je z Kromlechu a potem pozostawić w miejscu, w którym trafią w ręce chętnych mugoli.
W Kromlechu pojawił się ubrany nieco inaczej niż zazwyczaj. Nie miał na sobie typowego garnituru, ale szary golf i ciemne, tweedowe spodnie. Zamiast marynarki, zarzucił na ramiona trencz. Na głowę nasunął kaszkiet a na ręce rękawiczki z miękkiej skóry. Nie potrafił powstrzymać się przed eleganckim wyglądem, ale spróbował przynajmniej wyglądać inaczej niż zazwyczaj. Tak na wszelki wypadek i trochę po to, by lepiej wtopić się w tłum mugoli. Pedantycznie podzielił ulotki na dwie identyczne kupki. Jedną z nich miał przekazać czekającej na miejscu Alannie, a drugą zająć się samodzielnie. Rookwood nie wysilał się przesadnie nad namyśleniem się, gdzie właściwie powinien je zostawić.
Miejsce przyszło mu do głowy samo i bezpośrednio było związane z treścią, którą przeczytał na jednej z ulotek. Skoro w treści padła nazwa „International Pub” oraz podkreślono, że ten znajdował się w Walworth na Landgdale przy Perial Park to Ulysses wybrał znajdującą się w pobliżu stację metra. Kierował się banalnym (ale w gruncie rzeczy raczej intuicyjnie dobrym) myśleniem, że jeśli ktoś rzeczywiście miałby chęć by pójść do tego klubu, musiał przynajmniej bywać w tych okolicach.
Zanim jednak rozłożył ulotki, spróbował przynajmniej zapoznać się z miejscem, w którym chciał to zrobić. Najpierw sprawdził czy na stacji był zamontowany monitoring (przez pracę, którą wykonywał wiedział, że mugole coraz częściej montowali kamery w różnych publicznych miejscach), jeśli był to gdzie na stacji rozlokowano kamery, gdzie była kasa biletowa i gdzie znajdowała się ochrona metra. Niby rozkładanie ulotek nie było karalne, ale wolał nie zostać uchwycony, gdy kręcącił się bez celu po stacji metra. Nie chciał się również rzucać w oczy ochronie. Potem starannie obszedł całą stację by zrozumieć, którędy przechodziła największa liczba pasażerów. Kupił nawet mugolski bilet dobowy by lepiej zrozumieć funkcjonowanie tej konkretnej stacji oraz obserwować wsiadających i wysiadających pasażerów (a nawet przejechał się metrem w jedną i w drugą stronę by sprawdzić, którędy sam próbowałby wychodzić i wchodzić). Jeśli czegoś nauczył się o ludziach przez lata pracy w Ministerstwie Magii, a wcześniej przez całą szkolną edukację w Hogwarcie to tego, że zdecydowana większość z nich była okropnie powtarzalna. Najchętniej jedli te same śniadania, chodzili tymi samymi ścieżkami do tych samych sklepów a na spotkania umawiali się z ciągle tymi samymi ludźmi. Nawet rozrywkom oddawali się powtarzalnym.
Podczas wykonywania swojej części zadania, nie przejmował się Alanną. Musiała poradzić sobie z otrzymanymi ulotkami sama a on nie zamierzał jej w tym ani przeszkadzać, ani pomagać. Wreszcie wyciągnął swoje ulotki z kieszeni trencza i znowu podzielił je na dwie, jeszcze mniejsze kupki. Obydwie z nich pozostawił na kasownikach. Jedną na tym prowadzącym do wejścia do zamkniętej części metra a drugą na tym prowadzącym do wyjścia. W obydwu przypadkach kierował się tym, że w tym miejscu mugole musieli przystanąć by skasować bilet. W pierwszej chwili chciał wybrać tę stronę stacji, która była gęściej uczęszczana, ale potem zaryzykował tę mniej.
Tak, większa ilość ludzi podpowiadała, że więcej z nich mogło wziąć ulotkę, ale też istniało większe prawdopodobieństwo, że jeden ją weźmie a drugi, może przez nieuwagę, zrzuci cały stosik na ziemię. A stamtąd nikt by ich już nie chciał brać (przynajmniej w umyśle Ulyssesa). Samych ulotek nie było aż tyle, by istniała szansa, że nie zostaną zabrane (a przynajmniej podniesione i przejrzane) podczas jednego dnia. Każdy przyjazd metra sprawiał, że na stację wylewały się dziesiątki mugoli. Nie istniała szansa by, przynajmniej pięćdziesięciu przez cały dzień, nie wybrało tej części stacji metra.
Po wykonaniu swojego zadania, wyszedł na dwór by poczekać na Alannę.
- Spotkamy się później na polanie - powiedział cicho, gdy do niego podeszła. - Będzie ze mną moja siostra. - Wtedy mieli wypełnić zadanie związane z podłożeniem kamieni.
Zaczekał na jej odpowiedź, a potem razem odeszli w bezpieczne miejsce, by skorzystać z aportacji.