Secrets of London
[16.04.1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Aleja horyzontalna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=20)
+---- Dział: Carkitt Market (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=47)
+---- Wątek: [16.04.1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? (/showthread.php?tid=1172)

Strony: 1 2


[16.04.1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Florence Bulstrode - 23.03.2023

adnotacja moderatora
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Carkitt Market nie było miejscem, w którym Florence Bulstrode bywałaby często. Prawdę mówiąc, nie bywała w nim niemal wcale, zakupów zazwyczaj dokonując na Pokątnej. Centrum handlowe było jak na jej gust nieco zbyt hałaśliwe, zatłoczone oraz za mało uporządkowane. Biur detektywistycznych też zwykle nie odwiedzała, ale miała niejasne przeczucia, że to, do którego weszła, na tle innych może wypadać raczej blado.
Spojrzenie jasnych oczu Florence przesunęło się najpierw po meblach, potem po ścianach, a wreszcie po podłodze. Te pierwsze wyglądały na tanie, te drugie gwałtownie domagały się odnowienia, a ta trzecią ktoś naprawdę powinien potraktować lakierem. Bystry wzrok Bulstrode wychwytywał każde uchybienie, każdą zbędną popielniczkę, każdą rysę i osąd, jaki wydała w głowie, nie był pozytywny.
Nijak nie uwidoczniło się to jednak na jej twarzy, doskonale nieruchomej.
Florence niezbyt pasowała do tego wnętrza. Jej ubiór raczej nie wskazywał na kogoś, kto śpi na pieniądzach, ale każdy element garderoby - od butów, przez pończochy, spódnicę i koszulę aż po płaszcz i torebkę - był starannie dobrany do innych. Na ubraniach nie znalazł się żaden pyłek, ba, nawet żadne zagniecenie, jakby ich właścicielka traktowała swój strój zaklęciami w tym celu (co po prawdzie faktycznie robiła). Z ciasnego warkocza nie ośmielił się uciec ani jeden kosmyk.
A jednak przyszła tutaj. Pewne rzeczy ostatnimi czasy ją niepokoiły, a gdyby poszła z nimi do Biura Bonesów, jutro zapewne wiedzieliby o tym wszyscy w Departamencie Przestrzegania Prawa. Wtedy z kolei dowiedzieliby się jej bracia, a Florence miała pewne obawy, czy jeśli pójdzie z tą sprawą na przykład do Atreusa, to za tydzień młody Bulstrode nie wyleci z pracy za nadużywanie uprawnień i czyjeś pobicie.
- Pan Mulloy? - spytała neutralnym tonem. - Florence Bulstrode. Podobno podejmuje się pan każdej sprawy. Szukam kogoś, kto znajdzie dla mnie adresatów pewnych wiadomości.
Po takim wstępie, po prostu czekała na reakcję. Starała sama siebie przekonać, że brak dbałości o otoczenie, niekoniecznie świadczy o niekompetencji, ale nerwica natręctw sprawiała, że Florence rozważała, czy jednak nie zrobić "w tył zwrot".


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Kenny Mulloy - 23.03.2023

Szyld nad wejściem głosił "Mulloy & Company, podejmiemy się (prawie) każdego zlecenia". Perfekcjonizm Florence na pewno wychwycił, że owe "Prawie" zostało namalowane na świeższej, niedawno dodanej deseczce i miast być wykonane maszynowo, zostało namalowane farbą. Wnętrze wyglądało, jakby było we wiecznym remoncie. Ściany prosiły się o jakąkolwiek tapetę, a cała podłoga ze ślicznego, czerwonego dębu była mocno podniszczona. Wróć, prawie cała. W lewym kącie górnej ściany widać było, że ktoś niedawno zaczął ją odrestaurowywać. Niestety, nawet jeśli widać było jakąś poprawę, wiązało się to z tym, że leżało tam sporo papieru ściernego (różnej grubości).
Właściciel przybytku wyglądał na potrzebującego równie porządnej renowacji. Najlepsze, co można było powiedzieć o jego ubiorze to to, że był on czysty. Niestety z estetyką było gorzej. Koszula dawno nie widziała żelazka, krawat musiał być całkiem niedawno poluźniony, a kamizelka, która powinna to jakoś komplementować, była przewieszona przez jedno z siedzeń. Aż dziwiło, że na jego twarzy nie było dwudniowego zarostu.
- Zgadza się. Proszę usiąść, zaraz do Pani dołączę - odpowiedział, wskazując kobiecie miejsce po drugiej stronie biurka. Jego akcent, choć nie utrudniał całkowicie zrozumienia jego słów, brzmiał obco - Napije się pani herbaty?
Nie spodziewał się klientów spoza najbliższej okolicy, a nijak nie kojarzył tej kobiety. Czyżby ogłoszenie w Proroku zaczęło się zwracać? Kenny wyciągnął puszkę z herbatą, dzbanek z zaparzaczem i dwie filiżanki Istniały one niejako jako kompletny kontrast do otoczenia. Ładna, biała porcelana w kształcie przywodzącym nieco na myśl kielich konwalii.


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Florence Bulstrode - 23.03.2023

Ręce aż ją świerzbiły, aby poprawić mu krawat. Gdyby jakikolwiek jej stażysta pojawił się w tak nieschludnym stroju, prawdopodobnie Florence nie podarowałaby sobie komentarza. Dłonie jednak trzymała splecione, i żadne uwagi na temat tego stroju oraz wystroju nie padły z jej ust (chociaż sam widok szyldu przyprawiał ją o ból głowy, czuła wręcz wewnętrzną potrzebę wyciągnięcia różdżki i dokonania drobnych modyfikacji). W końcu jakieś podstawy manier były w rodzie Bulstrodów przekazywane dzieciom, nawet jeżeli dzieci te niekoniecznie później stosowały się do nich na co dzień. Nie będzie przecież obrażać kogoś, do czyjego biura przyszła.
Właściwie to pochodziła z okolicy. Mieszkała na Horyzontalnej od wielu lat. Mulloy jednak miał wszelkie prawo jej nie kojarzyć, bo większość czasu spędzała w szpitalu i nie bywała w samym centrum handlowym. On zaś był od niej młodszy, w Hogwarcie więc niemal się nie minęli – choć być może widział kiedyś na pierwszym roku siódmoroczną Krukonkę, kiedy dopadała jego "kolegę" z roku (choć z innego Domu). Wątpliwe jednak, aby ją zapamiętał, tak jak i sama Florence go nie pamiętała.
Usiadła na krześle. Sztywno wyprostowana. Nie dlatego, że czuła się tu jakoś bardzo niekomfortowo (choć wystrój zdecydowanie jej przeszkadzał), ale ponieważ jako uzdrowicielka obsesyjnie niemalże pilnowała właściwej postawy. Torebkę ułożyła na kolanach i oparła na niej blade dłonie.
- Dziękuję, nie trzeba, ale pan niech się nie krępuje – zapewniła. Odrzucała propozycję nie tyleż dlatego, że napicie się z nim by jej przeszkadzało, ile ze względu na fakt, że obawiała się trochę, czy naczynia, które się tu znajdą, będą dostatecznie czyste, jak na jej wyśrubowane standardy. W przypadku Florence to już nie było po prostu umiłowanie ładu i porządku, a nerwica natręctw. Obserwowała go bez słowa, nie poganiając i czekając aż wróci za biurko.


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Kenny Mulloy - 23.03.2023

Ano nijak nie pamiętał, zwłaszcza że znajomości, które nawiązywał w Hogwarcie, tworzyły raczej wąskie, zaufane grono. Sam też do Londynu przybył li tylko miesiąc czy dwa temu, toteż większość ludzi, których znał, to lokalni kupcy, klienci i pani Peters, która cały czas gubiła swoje nożyce ogrodowe (za każdym razem za tym samym składzikiem). Irlandczyk też jak do tej pory nie złożył wizyty w Świętym Mungu, chociaż biorąc pod uwagę, jak przybiegało kilka jego ostatnich dni, jest to swego rodzaju cud.
Czajnik na gazowej kuchence zagwizdał. Kenny odstawił go na palnik obok, po czym wyciągnął łyżeczkę, którą nasypał do dzbanka sporą dawkę liści czarnej herbaty. Zalał je dopiero kiedy woda się uspokoiła i wtedy też usiadł na swojej stronie biurka. Z szuflady na dokumenty wyciągnął kilka kartek papieru i tani mugolski długopis. Potem nalał sobie naparu, wziął solidny łyk i dopiero wtedy zwrócił się w stronę klientki.
- Więc poszukuje pani adresatów wiadomości... - Mulloy z trudem powstrzymał komentarz o tym, że może jednak urząd pocztowy byłby zdecydowanie rozsądniejszym zleceniobiorcą. - Potrzebuję nieco więcej informacji na wstępie. Co to za wiadomości, czy moje zlecenie obejmuje jedynie odnalezienie ich adresów domowych, czy zlokalizowanie ich osobiście... słowem, wszelakie informacje, które pozwolą mi dowiedzieć się z jakim zleceniem mam do czynienia.


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Florence Bulstrode - 23.03.2023

Czekała cierpliwie. Co, jak co, ale cierpliwość miała opanowaną. Nie pytał o szczegóły - nie podawała ich więc, póki nie usiadł z powrotem za biurkiem.
- Zadowoli mnie cokolwiek. Nazwisko, adres, miejsce, z którego wysłano wiadomość. Każda informacja będzie potencjalnie przydatna - oświadczyła Florence, a potem otworzyła torebkę. Oczywiście, zdawała sobie sprawę z tego, że mężczyzna raczej nie jest jasnowidzem... nie on w tym towarzystwie... by przewidzieć, czego dokładnie oczekiwała. Przyszła przygotowana. Pchnęła ku Kenny'emu dwie koperty. Obie identyczne, białe. W obu znajdowały się wiadomości, raczej niezapisane przez kogoś długopisem, a albo magicznym piórem, albo w inny sposób, by charakter pisma nie wskazywał na adresata.
Obie też były krótkie.
Zapłacisz za to, co zrobiłaś, głosiła pierwsza.
Obserwuję cię, napisano na drugiej.
- Jeżeli pańskie kolejne pytanie to "co takiego zrobiłam", to odpowiedź na nie brzmi: nie wiem - dodała, zakładając nogę na nogę i starając się nieco wygodniej usiąść na tym (jej zdaniem) wybitnie niewygodnym krześle. - Chyba że liczyć takie rzeczy, jak niezapowiedziane testy dla stażystów albo wyganianie ich ze schowków, gdzie pozwalali sobie na nieco zbyt wiele. Mam zresztą wrażenie, że to może być głupi żart jednego z nich, ale wolałabym się upewnić.
Po prawdzie to nie były pierwsze kartki. Wcześniej też dostała takie dwie, ale nie przywiązywała do nich wagi. Bo była właśnie pewna, że to jakiś stażysta. W końcu podrzucono jej już kiedyś w szpitalu rysunek jej samej jako bestii. Całkiem niezły zresztą. Dalej zakładała, że tak może być, niezbyt chciała więc wciągać w całą sprawę Departament, który by ją zbagatelizował, albo braci, którzy… wolała się nie zastanawiać, jakby zareagowali.
– Pierwsza przyszła kilka miesięcy temu, na adres świętego Munga. Potem nastąpiła długa przerwa. Ostatnia trzy dni temu, wcześniej przed dwoma tygodniami. Obie już do kamienicy, w której obecnie mieszkam, przy alei Horyzontalnej. Dostarczone przez zwykłą, brązową płomykówkę, bez żadnych cech charakterystycznych, zresztą zdołałam ją zobaczyć tylko raz – zrelacjonowała beznamiętnie te szczegóły, które wydawały się jej potencjalnie przydatne.


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Kenny Mulloy - 24.03.2023

Czyli chodziło jednak o nadawcę, a nie adresata. Nieregularne odstępy czasowe, zmiana miejsca doręczania, deklaracja o tym, że jest ona obserwowana. Można poczynić następujące wstępne hipotezy — sprawca nie znał zbyt intymnie swojej ofiary przedtem, nie jest profesjonalistą, jeśli to nie są czcze pogróżki, to najprawdopodobniej obserwuje ją osobiście. Kontrhipoteza — najwcześniejsza wiadomość nie jest powiązana z kolejnymi dwoma, przez co możemy mieć do czynienia z kimś z kręgu bliskich znajomych.
- Moim pierwszym pytaniem raczej byłoby, czy zachowała Pani najwcześniejszą wiadomość - powiedział Irlandczyk, biorąc wiadomości w rękę, oglądając je z wielu stron. Przy odrobinie szczęścia był debilem i użył papieru firmowego i to zlecenie będzie można szybko zakończyć - Drugie to byłoby czy pani, albo pani bliscy mają jakichś wrogów poza szpitalną rezydenturą, trzecie czy w dniach poprzedzających albo pierwszą, albo drugą wiadomość wydarzyło się coś, co zwróciło Pani uwagę. To może być cokolwiek, przewrócony śmietnik, chociażby - tu zrobił pauzę, aby do reszty dopić filiżankę bardzo mocnej herbaty - A także piąte, czy godzi się pani na standardową godzinową opłatę komisyjną plus koszta działania. - postanowił użyć stawki, jaką jego szef brał za podobne zlecenia w Roscommon plus czterdziestoprocentowy podatek za znajdowanie się w dużym, angolskim mieście. Nadal jednak nie brzmiało to jak absurdalna kwota.

[roll=PO]
Kenny używa percepcji, aby sprawdzić papier i kopertę.


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Florence Bulstrode - 24.03.2023

Kenny miał rację, Florence przejęzyczyła się. Chodziło o tego, kto listy przesyłał.
Adresatem była w końcu ona.
- Nie, pierwszą wyrzuciłam. Ale wyglądała identycznie. To samo pismo pozbawione… hm, jak to ująć? Cech charakterystycznych? Jest aż nazbyt idealne – powiedziała Florence. Równiutkie literki, jeśli dwie się powtarzały, wyglądały tak samo. Ona, wbrew opiniom o uzdrowicielom, pisała wyjątkowo ładnie, a nie było szans, aby jakaś jej wiadomość wyglądała równie dobrze, jak te.
- Jeśli ja mam jakichś wrogów, nic mi o tym nie wiadomo. Są bez wątpienia ludzie, którzy za mną nie przepadają, ale nikt nie wygrażał mi nigdy różdżką przed twarzą. Może raz, czy dwa, jakiś znajomy, który trafił do mnie na oddział, nazwał mnie suką, ale wątpliwe, by chowali do mnie jakąś szczególną urazę.
Sytuacja może byłaby prostsza, gdyby Florence wiedziała, kto to robił. Obecnie nie mogła podejrzewać nikogo konkretnego albo – odwracając sytuację – mogła podejrzewać każdego.
- Jeżeli chodzi o moich bliskich… moja rodzina jest znana. Nie ze wszystkimi rodami czystej krwi mają dobre układy. Zwłaszcza od strony matki. To Prewettowie. – Jeżeli Kenny choć trochę orientował się w zawiłościach brytyjskich i irlandzkich rodzin, to nazwisko mógł skojarzyć od razu z dwiema rzeczami. Ogromnym bogactwem i dużą ilością hazardu. Prewettowie słynęli z tego, że nie grali zgodnie z regułami. – Rzecz w tym, że nie mieszam się w interesy Prewettów. Nigdy się w nie nie mieszałam. Bywałam w kasynie, ale od dobrego roku nie miałam na to czasu ani razu. Nigdy nie grałam o duże sumy, więc ani nie jestem winna nikomu pieniędzy, ani nikt nie przegrał takich na rzecz mnie. Jeśli chodzi o innych…
Westchnęła, bo myśl o tym, że to może być związane z braćmi, dotąd nie przyszło jej do głowy. Chyba wtedy grożono by im?
- Mieszkam z braćmi. Są aurorami. Na pewno mają wrogów z pracy. Ale według wiadomości, to ja coś zrobiłam, nie oni – podkreśliła.
Koperty były białe, niczym się nie wyróżniały. Za to przy papierze Mulloy mógł stwierdzić, że był dość dobrej jakości. Raczej ktoś kupił go w dobrym sklepie papierniczym, nie na poczcie przy okienku.
- Zgadzam się, ale proszę o regularne raporty godzinowe – stwierdziła Florence. Po pierwsze, nie korzystała z zasobów Prewettów. Było ją stać na usługi detektywa, ale nie zamierzała finansować godzin popijana kawy i wpatrywania się w okna jego gabinetu, bo to przekraczało jej budżet. Po drugie, wymagając perfekcji od siebie, zazwyczaj oczekiwała odpowiednich starań i od innych wokół. I wreszcie… lubiła mieć wszystko pod kontrolą.


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Kenny Mulloy - 25.03.2023

Kenny nie spodziewał się znaleźć oznakowanego papieru listowego. Liczył na to, ale się nie spodziewał. Cóż, trzeba będzie przejść przez to zlecenie bardziej tradycyjnymi metodami. Jeśli faktycznie ją obserwował, to pozostawił po sobie ślady, po których można do niego dojść. A w najgorszym razie można ruszyć trop papieru. Detektyw szedł o zakład, że nie został kupiony specjalnie do tego celu (tutaj właśnie o wiele lepszy byłyby tanie, powszechne kartki), a raczej sprawca wziął bez namysłu najbliżej dostępną kartkę. Magowie zwykle nie kupowali w mugolskich sklepach, a papierniczych, które przyjmowały knuty, nie było aż tak dużo. Wystarczyło zlokalizować papier i spojrzeć na księgi rachunkowe... W ostateczności.
- Mimo wszystko przyda mi się Pani adres, kiedy podpiszemy już kontrakt - stwierdził. Nieco wzdrygnął się kiedy usłyszał słowo Auror. Normalnie planowałby polatać w swojej zwierzęcej formie, wszakże czyże w Londynie występowały prawie że cały rok (jeśli były w stanie wytrzymać smród tego miasta) - Co się zaś tyczy regularnych raportów godzinowych... - to niesamowicie idiotyczny pomysł nie tylko przez obnażanie chorobliwej potrzeby kontroli, ale jednocześnie nadmierne utrudnianie roboty - Mogę składać raporty dzienne z podsumowaniem wykonanych czynności i zdobytych informacji. Do odbioru w biurze na krótko przed jego zamknięciem, lub za pomocą Sowy, jeśli nie ma Pani obaw, że będzie to nazbyt szczególne. Obawiam się, że nieregularność tego typu zleceń sprawia, że kontaktowanie się w bardzo regularnych odstępach czasowych może obniżyć jakość faktycznej usługi - spróbował dyplomacji. Cholera, oczywiście, że nie będzie sobie liczył za stanie w kącie. Jakby chciał taką robotę, to składałby papiery do ministerstwa.


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Florence Bulstrode - 25.03.2023

Kiwnęła jedynie głową w kwestii adresu. Nie był to specjalny sekret, poza tym mogła się domyślać, że Mulloy będzie go potrzebował. Wyciągnęła z torebki notatnik, by swoim starannym pismem zapisać na kartce adres, a następnie wydrzeć ją z notatnika (starannie, by nie pozostał żaden ślad, a kartka nie uległa uszkodzeniu, inaczej doprowadziłoby ją to potem do szału) i podała Kenny’emu.
- Mniej więcej o to mi chodzi. Mam na myśli podsumowanie, ile godzin zostało wykorzystane i co osiągnięto – wyjaśniła. Nie, nie chciała dostawać raportów co godzinę, bo nie miałaby czasu ich czytać, zresztą co do godziny rozliczała głównie początkujących uzdrowicieli. Nie miała jednak też zamiaru zaufać obcemu mężczyźnie w kwestii tego, że jeśli nie będzie dostawała regularnych raportów, nie okaże się za dwa tygodnie, że zapłaci za dwieście godzin, podczas których nie osiągnięto absolutnie niczego.
Z porażką się liczyła. Ale wolała wycofać się w odpowiednim momencie, jeżeli wykonane prace jej nie zadowolą i uzna, że lepiej obrać inną metodę.
- W przypadku regularności będę nalegać. Raporty nie muszą być codzienne, ale dwudniowe już tak. Sowa przylatująca do mnie nie będzie specjalnym problemem – stwierdziła gładko Florence. Bo owszem, maniaczką kontroli była, i bez domagania się sów co godzinę, poza tym wcale nie miała pewności, czy Mulloy nie będzie chciał, aby płaciła za picie kawy albo stanie w kącie. Po prawdzie ufała Ministerstwu, którym tak pogardzał, dużo bardziej niż wolnym strzelcom, ale zależało jej na dyskrecji, a jeśli konieczność opisania, co zrobił, miała zmniejszyć jego efektywność, nie był osobą, której szukała.
Zresztą nawet teraz, jej uważny wzrok nie lustrował tylko samego Mulloya. Florence próbowała spojrzeć w jego przyszłość: odgadnąć, co zamierzał zrobić w sprawie, którą mu zlecała.
– Potrzebuje pan jeszcze jakichś konkretnych informacji? – spytała rzeczowo. Gdyby domagał się na przykład szczegółowej rozpiski planu jej dnia, była w stanie wyrecytować go bez zająknięcia, ale w końcu pracowała jako uzdrowiciel, nie detektyw. Nie miała pojęcia, co mogło mu pomóc.

Percepcja, jasnowidzenie, wykaz intencji – Flo chce sprawdzić, co takiego planuje Mulloy w sprawie, jaką zgłasza
[roll=Z]


RE: [kwiecień 1972, Aleja Horyzontalna] Każdego zlecenia? - Kenny Mulloy - 26.03.2023

Wizja przyszła w formie kilku krótkich migawek, widzianych najprawdopodobniej z oczu wynajmowanego mężczyzny. Sprawdzał czyjąś księgę obrachunkową, przeglądał okolice domu Florence, a także Świętego Munga celem odnalezienia śladów bytności faktycznego stalkera. W jednej faktycznie siedział na ławce i palił szluga, ale jego wzrok zdawał się być skupiony na jakiejś konkretnej sylwetce... Wgląd w same intencje sugerował, że Kenny był w pewnym sensie rozradowany wrócić do swojej normalnej, faktycznej pracy po miesiącach szukania zaginionych kotków, a zdecydowanie bardziej współmierna stawka dawała nadzieję na to, że na koniec miesiąca będzie mógł spokojnie odetchnąć bez swoich wynajmujących drążących mu dziurę w brzuchu o zaległy czynsz.
- Zrozumiałe. Faktury i paragony dotyczące kosztów operacyjnych dołączę przy zamknięciu zlecenia - powiedział, to była standardowa praktyka w jego poprzednim biurze, zwłaszcza że część z nich nie można było potwierdzić żadnym oficjalnym świstkiem papieru, a klienci byli o wiele bardziej skłonni, aby je zaakceptować, kiedy uzyskali efekt. W końcu wyciągnął z szafki kilka kartek. Dwie kopie umowy między nim a zleceniodawcą, jeszcze bez podpisów i uzupełnienia szczegółów przedmiotu.
- Kiedy pani zdecyduje się na podpisanie, miałbym kilka pytań o charakterze bardziej osobistym. Przede wszystkim czy ma pani określoną rutynę dnia, najbardziej interesują mnie miejsca, gdzie Pani przebywa. Także jeszcze raz poproszę o to, aby spróbowała Pani sobie przypomnieć cokolwiek odbiegającego od rutyny w ciągu ostatnich dni, jakkolwiek błahego. To może być nawet kot, który z niewiadomych przyczyn od kilku dni wybiera sobie okolice Pani domu jako swoje legowisko. Nawet stwierdzenie, że nie zauważyła Pani nic takiego, już będzie pomocne - sam Kenny wyciągnął swój notes i zaczął w nim pisać. Przewrócił 7 stron, na każdej zapisując jak na razie od jednego do trzech słów.