Secrets of London
[17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Poza schematem (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=29)
+--- Dział: Reszta świata i wszechświata (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=26)
+--- Wątek: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed (/showthread.php?tid=4027)

Strony: 1 2


[17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Anthony Shafiq - 07.10.2024

—17/08/1972—
Polska, Kraków
Clemens Longbottom & Anthony Shafiq
[Obrazek: Pa1gIsj.png]

Cruelty has a human heart,
And Jealousy a human face;
Terror the human form divine,
And Secresy the human dress.

The human dress is forged iron,
The human form a fiery forge,
The human face a furnace sealed,
The human heart its hungry gorge.



Czas stagnacji przeminął bezpowrotnie. Zupełnie tak, jakby wszystkie gwiazdy zmówiły się w jednej chwili, że ułożą się w jednej linii i wypuszczą energetyczną linię ku ziemi, która sprawi, że świat rozbłyśnie tempem, które... Skłamałby, gdyby powiedział, że mu nie odpowiadało. Wojna. Cierpienie. Lęk przed stratą. Potencjał, który będzie miał szansę rozbłysnąć. W imię czegoś większego niż udowodnienie czegokolwiek swojemu ojcu. W imię miłości. To brzmiało tak trywialnie, a jednak ten trywializm wypełniał mu serce, gdy szedł wąskim korytarzem obskurnego biura.

Polska była krajem, który nie obchodził go zbytnio. Brak interesujących surowców, brak pieniędzy, zagmatwania polityczne, wojenne blizny. Dopiero książka jego stażysty, Isaaca Bagshota, zwróciła uwagę na koszmar, który miał miejsce na tych ziemiach, oraz na fakt, jak mały kraik walczył o niezależność względem wielkich mocarstw mniej lub bardziej skutecznie. Czy był wdzięczny, za te dwa dni zagłębiania się w "polskość", które teraz kto wie, odpłacą mu z nawiązką?

Dowiedział się od Morpheusa. Sprytny władca, nie snów a czasu, specjalnie cofnął się, urywając dla nich cenne osiem godzin. Zagwarantował sobie przykrywkę, wyjazd do Egiptu, który pozwolił mu na ogarnięcie jednego awaryjnego świstoklika więcej. Podróż do Afryki mógł w spokoju ducha ogarnąć teleportacją - zjeździł świat, znał punkty. Zupełnie tak, jakby ambasadorowanie, osiągnięcie tego punktu spuściło go z ojcowskiej smyczy, a zasoby finansowe, które zgromadził były tylko pretekstem by ruszyć, by poznawać, by chłonąć.

Nie chciał zwiedzać Polski. Ciężka stalowa kurtyna i opiekuńcze skrzydło Związku Radzieckiego nie sprzyjało swobodnym wędrówkom. Pocieszał się, że zna język zarówno Polski, jak Rosyjski, że czytał Orwella i że od czerwca odkurzał szkołę zauroczeń. Tak długo jak nie odbiorą mu różdżki, wszystko powinno pójść dobrze...

... i poszło. Wszedł do pokoju przesłuchań, w swojej umagicznionej torbie mając wszystkie fanty, które należały do Clemensa. Tylko jego różdżka była gdzie indziej, a konkretniej w dłoni Anthony'ego. Jej niedopasowanie do dłoni drażniło, ale oczywiście nie zamierzał jej używać, a w chwili kryzysu jak najszybciej przekazać. Zadbał tylko o to, żeby nie stykała się z jego cisową witką, przedzielając je palcami, jak skłócone koleżanki, mając nadzieję, że nic mu nie wybuchnie w dłoni.

Wszedł do pokoju, który wcale nie wyglądał jak cela.
– Ty idziesz ze mną – powiedział sztywno, jego twarz pozostawała ściągnięta, oczy zimne. W dłoniach trzymał kapelusz, jego czarny garnitur i długi prochowiec wpisywały się w prezentację agenta przejmującego więźnia. Teoretycznie nie było to aż tak potrzebne, wystarczyła różdżka ukryta pod rondem okrycia głowy, ale Anthony zawsze uważał, że szata zdobi człowieka i wiele można ugrać odpowiednio dobranym strojem. Не пытайтесь использовать шпионские трюки. – dodał, nie dla Longbottoma, a dla ewentualnej "publiczności". – Natychmiast. Za mną – próbował odtworzyć brzmienie angielskiego hodowców smoków z Uralu, którzy bardzo chcieli mu zaimponować nauką zakazanego języka. Twardość zgłosek. Toporność zdań.

Mógł od razu dać Clemensowi różdżkę. Mogli się teleportować. To jednak wymagałoby zaangażowania polskich amnezjatorów, a im mniej osób było zaangażowanych w proces, tym zdecydowanie lepiej. Może wystarczy to czego użył od progu. Muszą tylko stąd wyjść i dotrzeć do automobilu stojącego przed biurem milicji.
[inny avek]https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=swZph7w.jpeg[/inny avek]


RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Woody Tarpaulin - 27.10.2024

Brytyjscy szpiedzy to nie było byle co, towarzysze. Brytyjscy szpiedzy spadali z nieba w balonach puszczonych z łodzi podwodnych. Brytyjscy szpiedzy znali tajniki ju-jitsu i potrafili zabić jednym ciosem. Brytyjscy szpiedzy podsłuchiwali i kradli sygnały radiowe. Brytyjscy szpiedzy mieli też niszczycielskie lasery i inne niesamowite gadżety.
Jak na niebezpiecznego brytyjskiego szpiega Walter Hodgson, zameldowany w hotelu Cracovia, był całkiem głupkowaty. Tak przynajmniej poświadczała w swojej notatce TW Wiśnia, siedząca na recepcji tego zachwycającego, modernistycznego przybytku. Przebywał tu legalnie, co potwierdzały dokumenty z Wydziału Paszportów. Wieczorem w swoim pokoju słuchał w radio dzikich murzyńskich dźwięków, muzyki burżuazyjnej, rozumie się przez to jazz. Gdy rano zszedł na śniadanie, dowcipkował z Bożeną, koleżanką TW Wiśni ze stanowiska obok. Bożena jako jedyna z nich wszystkich mówiła łamanym angielskim.
Walter Hodgson, czy też Woody Tarpaulin, czy też ten cymbał Longbottom, nie docenił jednak Bożeny i TW Wiśni. Nie docenił, jak bystre są oczy krakowskich towarzyszek. Widziały poprzedniego dnia, jak wychodzi, lecz nikt nie widział, jak wraca, a rano przecież zszedł ze swojego pokoju na śniadanie (dowcipkować z Bożeną). Jak to możliwe, zapytuje TW Wiśnia w sporządzonej na maszynie Łucznika notateczce. Brytyjscy szpiedzy na wyposażeniu mają, poza niszczycielskimi laserami, również peleryny niewidki?
Nieświadomy niczego Woody Tarp w Krakowie bawił się tymczasem wcale przednio. Po załatwieniu tego, co miał załatwić, wałęsał się wzdłuż Wisły. Oglądał przycumowane do brzegów barki, cieszących się letnią pogodą mieszkańców oraz górujący nad nimi Wawel. Owych mugoli, szczególnie młodych, wylegiwały się tu całe mrowia, więc — dotarłszy do miejsca, w którym Wisła schodziła się z Wilgą — czarodziej zawinął w cichą uliczkę domków jednorodzinnych i dwupiętrowych kamieniczek. Jej atmosfera przypominała mu nieco sielski klimat Doliny. Z żadnej strony nie nadjeżdżały samochody, więc mógł kroczyć środkiem drogi. Na szczęście, bo chodniki były częściowo zablokowane przez wychylające się z okien na parterach stare baby z papierochami wciśniętymi pomiędzy uschnięte wargi.
Znalazłszy schronienie przed ludzkim wzrokiem pod rozłożystym drzewem, Tarp wdrapał się na murek ciągnący się wzdłuż Wilgi, odłożył na bok swoją walizeczkę z zakonną kontrabandą i wydobył małpkę. Okoliczności przyrody były wprost wyborne: zimny zmurszały kamień pod zadkiem i wiatr znad wody poruszający gałęziami nad głową. Widok na zielonkawą Wilgę przed nim, za lewym ramieniem majaczące w oddali wieżyczki katedry na Wawelu. Z podwórza jednej z kamienic za plecami Tarpa wyleciał kulawy pies ze śmierdzącą raną i naszczekał na intruza, ale wokół nie było nikogo, kogo by to zainteresowało. Ze swojego miejsca na murze Woody mógł swobodnie zaglądać przez ramię w okna na pierwszym piętrze, obserwować cudze kuchnie i salony, słuchać muzyki dolatującej go przez otwarte okna.
Ach, aż szkoda się robi, że wieczorem trzeba iść łapać transport powrotny.
Zawartość flaszki wchodziła w przełyk aż miło, lecz niosła za sobą również drugi efekt. Upośledzała i tak już upośledzonego.
Gdy więc podeszło do niego dwóch barczystych ważniaków, zaczęło wydawać po polsku rozkazy i wyciągnęło w jego stronę tetetki, starczyło refleksu tylko na jedno machnięcie różdżką: to, przez które walizka dokonała samozapłonu (brytyjskie szpiegowskie sztuczki jak nic). Na samoobronę czasu nie starczyło.
Wpakowali go do Fiata i odjechali, a jedynym świadkiem był ten nieszczęsny pies z kulawą nogą. Stare baby niczego nie dojrzały, niczego nie zamierzały rozpowiadać, bo i przecież nic się nie stało.
Trasa z Ludwinowa do aresztów przy Placu Inwalidów była krótka. Z okna samochodu smętnym wzrokiem Woody oglądął Cracovię, którą mijali po drodze. W środku TW Wiśnia akurat wpuszczała towarzysza kapitana i towarzysza sierżanta do jego pokoju. Jego samego wpuszczono zaś do kamienicznej piwnicy, gdzie tłumacz w towarzystwie oficera z Zarządu Udoskonaleń Techniki Wojskowej bardzo długo i bardzo dociekliwie wypytywał o to, jak działała walizka, co w niej u licha było i kto jest jego przełożonym.
Kolejny funkcjonariusz wchodzący do pokoju przesłuchań już Woody’ego — konsekwentnie odpowiadającego milczeniem — nie zainteresował. Dopóki nie usłyszał jego głosu.
Ty psie posuwający cudze żony, zatrzymał dzielnie w ustach, lecz nie powstrzymał się przed rzuceniem Shafiqowi spojrzenia spod byka.
Pojął w lot, jaką strategię rozgrywa Anthony, i nie miał najmniejszego problemu się w nią wdrożyć. Naprawdę kurwa nie chciał z nim iść i nie spodziewał się, że gdy nie zamelduje się o umówionej porze, na ratunek przybędzie akurat ten tuman. Gdzie jest Jonathan Selwyn? Przez całe przesłuchanie wyobrażał sobie, że gdy już go Johnny stąd wyciągnie, pójdą zjeść obwarzanka pod Smokiem Wawelskim, dowie się od niego czegoś o swojej gustownej fedorce i…
Jebany Shafiq, niszczyciel marzeń.
Nie, nie, gentlemen, nie możecie mnie z nim puścić. — Uderzył w stół dłonią zaciśnietą w pięść.
Na Merlina, nie musiał nawet kłamać.
Towarzyszy oficerów to całkiem chyba usatysfakcjonowało i bez większych problemów Shafiq oraz prowadzony przez niego, emanujący żywym gniewem Woody zostali wystawieni przed kamienicę. Drzwi za nimi zatrzaśnięto i zostali sami sobie.
— Dlaczego ty? — syknął nienawistnie Tarp, nim wsiedli do podstawionego auta.
Nie było w nim choćby okruszyny wdzięczności; jedynie wyrzut i obelga.


RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Anthony Shafiq - 30.10.2024

Ach słodki kochany Clemens, jak on za nim tęsknił.

Skóra zdarta z ojca. W bucie. W pysze. W tym samczym, Longbottomowym samozadowoleniu, które każe im uważać się za ostatnich i jedynych sprawiedliwych.

Anthony oddałby pół swojego majątku, żeby móc w takiej sytuacji znaleźć się z Godrykiem, ale cóż... jaki wkład finansowy taki Godryk.

Nie patrzył na niego, nie zamierzał na razie przynajmniej zdejmować z jego nadgarstków kajdanek, które były konieczne do przewiezienia jego więźnia, wywiezienia go chociażby z miasta. W kierowcy Woody mógł rozpoznać swój kontakt na Polskę, który bardzo, ale bardzo starał się nie pokazywać po sobie zdenerwowania, gdy niespiesznie ruszyli wąskimi ulicami.

Anthony zdjął skórzane rękawiczki i odłożył je do skórzanego nesesera w którym posiadał wszystkie fanty zarekwirowane Longbottomowi. Rozmyślał w ciszy wypełnionej turkoczącym silnikiem automobila, jaka odpowiedź byłaby najodpowiedniejsza, na tyle prosta, żeby trafić do tego przepitego, prymitywnego umysłu.
– My poor... poor dear boy... Nie krępuj się dać znać po powrocie swojemu bratu, że w Twoim adresowym kajeciku jest inny zaufany mag, władający wszystkimi językami świata, z dostępem do crouchowskich papierów na wschód, który dodatkowo na tyle przejmowałby się Twoją włochatą dupą, żeby chciało mu się w ogóle wychodzić z domu. – Szeroki uśmiech zakwitł na twarzy Shafiqa, gdy z ostatnim słowem odwrócił się do przymusowego towarzysza. – To nie koniec złych wieści. Czeka nas lot nad górami, żeby przebić się przez granicę. Karpaty, Alpy - dopiero kiedy dotrzemy z Prowansji będziemy mogli użyć świstoklika, żeby nikt nie pytał cóż robiliśmy po drugiej stronie żelaznej kurtyny. To będzie wspaniała przygoda, nie sądzisz? – sięgnął do wewnętrznej kieszeni perfekcyjnie skrojonej mugolskiej marynarki po złotą papierośnicę z wygrawerowanym indyjskim smokiem o szafirowych oczach. – Papierosa? – zaproponował z całą jadowitą słodyczą, na jaką byłoby go stać.

[inny avek]https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=swZph7w.jpeg[/inny avek]


RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Woody Tarpaulin - 05.12.2024

Gdyby tylko Woody się dowiedział, że służy za proxy, przez które Anthony Shafiq dokonuje rytualnego wyjebania jego ojca, to by tam ocipiał na miejscu, sam zdarł z siebie tę skórę i skoczył do Wisły na głowkę.
Wszystko w tej sytuacji go drażniło, każdy jeden element. Ociągał się z wsiadaniem do samochodu, testował kajdanki na rękach. Zamarzył o tym, jak to by było w takiej chwili dysponować umiejętnością magii bezróżdżkowej. Tak, wtedy mógłby pokazać uśmiechniętemu żonojebcy, co to znaczy poor boy, i że nie opisuje to bynajmniej Woody’ego Tarpaulina.
Wielki wybawiciel. Co to? Woody w areszcie nie był? Nie jest pizda, żeby się posiusiać od jednej czy dwóch nocy za kratami, a bo co to za wyzwanie. Zdarzyło się przecież parę razy, że go Brygada zgarnęła do siebie na dołek na rutynowe czterdzieści osiem. Za burdy, niewinność i krzywe spojrzenia. Choć przyznać trzeba, że pobyty w magicznym areszcie przy Ministerstwie Magii niczym nie przypominały tej piwnicy. Te pierwsze były trochę nawet jak wczasy, jak spojrzeć z odpowiedniej perspektywy. Dzieciaki zostawały same w pubie i mogły się rządzić, a Longbottom wyglądał całymi dniami zza krat i machał do starych znajomych z posterunku. Potem jak zawsze okazywało się — co za przypadek — że nie zebrali na tyle dowodów, żeby założyć sprawę, ktoś tam wycofał oskarżenie, no to pouczenie i do domu, może jakiś mandat ewentualnie.
Tutaj… cóż, tutaj nie miał gwarancji, że nikt go nie skatuje w nocy i że strażnik przyniesie punktualnie kolację, ale trzymał się na wszelki wypadek myśli, że cierpienie uszlachetnia.
Przez cały czas czarodziej uparcie odmawiał patrzenia na twarz swojego zbawcy i przyjmowania jego głupich uśmieszków; zdawało się, że dalece bardziej interesują go betonowe place i zabytkowe kamieniczki za oknem niż zuchwała tyrada Shafiqa. Jakie fascynujące furty i zapierające dech w piersiach gzymsiki! Dopiero gdy Anthony podsumował wywód swoim papierosa?, Woody cmoknął niezadowolony i zwrócił się ku mężczyźnie en face.
Jak przy mnie siada obszcany żul, to odwracam głowę. Jak siada peciarz, to muszę odejść i się zrzygać. — Z jego oczu zniknęły resztki przewrotnego dowcipu, który często miał przecież nawet dla podskakujących do niego złodziejaszków i łotrzyków. Wyciągnął do Anthony’ego nadgarstki zakute w kajdanki. — Zdejmuj. Różdżka. Nie czyń tej przygody jeszcze bardziej nieprzyjemną.
Tekst o peciarzach — rzecz jasna — zaliczał się jeszcze do repertuaru ślepych złośliwości. Pomnieć należy w końcu na to, że i Tessa paliła, i Morpheus palił, i większość Rejwachu paliło, a Woody palił z nimi wszystkimi, tyle że z drugiej ręki, biernie.


RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Anthony Shafiq - 09.12.2024

[inny avek]https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=swZph7w.jpeg[/inny avek]
- Och, jaka szkoda, że zapomniałem odebrać od nich klucza - cyknął językiem o zęby w obrzydliwym jankeskim geście, rozsiadając się wygodnie i sięgając po jeden z papierosów dla czystej własnej przyjemności, ale też oczywistego rozładowania napięcia. Dopiero wprawiał się w zauroczeniach i choć nie musiał z nich korzystać, zawsze warto było mieć czujność w tego typu akcjach, kiedy powinno paść tych kilka słów sugestii wzmocnionej energią splotu.

W jego rękach zalśniła srebrna zapalniczka, zaciągnął się niespiesznie, odwracając głowę w kierunku miasta.
- Jak wyjedziemy na pola. Przeżyjesz - poinformował go krótko, bo kto by chciał przebywać w jednym ciasnym metalowym pudełku z rozjuszonym Longbottomem? Na pewno nie on. To znaczy... na pewno nie z tym przedstawicielem rodziny - tak powinna brzmieć prawidłowa odpowiedź.

Przy Clemensie jednak trudno było uciekać myślom do Erika, może dlatego, że zbyt łatwo wtedy umysł przypominał sobie o różnicy pokoleń. Anthony choć młodszy był wciąż w generacji przedwojennej. Tak jak jego mimowolny towarzysz podróży. - Nigdy nie miałem okazji spróbować miejscowych obwarzanków. Czytałem ostatnio, że są całkiem dobre - zauważył niezobowiązująco, ćmiąc nadal papierosa, pozwalając nikotynie rozluźnić ciało, odetchnąć na moment umysłowi. Na tym etapie już nie powinni mieć zmartwień większych niż własne towarzystwo.



RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Woody Tarpaulin - 06.01.2025

Zauroczenie i motanie magią było jedną z najmocniejszych stron Tarpa i cóż mu z tego przyszło, skoro stracił różdżkę. Gówno mógł zrobić poza groźnym łypaniem na komuchów odbierających mu wolność. Nie pomogło nawet, gdy zadeklarował przed nimi z głębi serca, że jemu to się ten cały komunizm trochę podoba i wierzy w robotniczą rewolucję.
Komuniści okazali się źli, ale Anthony Shafiq był jeszcze gorszy. Woody był porywczy, ale widział, kiedy ta żmija obok go prowokowała. I — o zgrozo — trochę tej prowokacji ulegał, mimo że jedną z pierwszych rzeczy, jakich nauczył się na służbie w Brygadzie, było to, że prowokatorów najbardziej frustruje milczenie. Tylko milczeniem dało się obronić przed metodami przesłuchań. Jeśli ktoś zaczynał mówić i dawał się wciągać w gierki słowne, zwykle dało się go tym mówieniem zamęczyć do stanu całkowitej uległości.
Szkopuł w tym, że sama wiedza o tym, jak coś działa, nie zawsze wystarczała do uniknięcia oczywistej pułapki. Było w tym też coś z pychy: mimo że w tych okolicznościach to Anthony znajdował się w ewidentnej pozycji władzy, Woody wciąż wierzył, że to on zakrzyczy i złamie Shafiqa, nie na odwrót.
Nie testuj mojej cierpliwości — warknął. Nie miał cierpliwości. Był miną na dwóch nogach, której nie trzeba było wiele, aby wybuchnąć. — Kokieterię i gierki możesz zachować do polityki i dla debili.
Mimo to na rękę było mu, że temat rozwijał się wokół przekomarzanki. Nie musieli dotykać konkretów ani niewygodnych pytań. Nie wiadomo przecież, ile Morpheus powiedział swojej gołąbeczce. Woody mógł się spodziewać, że prędzej czy później to się skończy właśnie tak: pieprzone papużki nierozłączki, od zawsze połączone wspólną pępowiną. Kochał brata, ale obstawał niezmiennie przy tym, że Morpheus potrafił być ślepy i głupi.
Czyli zupełnie tak samo jak on, tylko wobec innych osób.
Woody uderzył skutymi dłońmi o kolana i roześmiał się tubalnie, z głębi trzewi, jakby usłyszał wyborny żart.
Oczywiście, obwarzanki. — Och, Johnny, mogliśmy właśnie stać nad rzeką i czekać z bułą w ręku, aż smok zionie ogniem. — Produkt, kurwa, pierwszej potrzeby. Ty wiesz, że obwarzanków nie podają na srebrnej tacy, tylko się je kupuje u starej baby w kiosku koło przystanku? Nie dość, że byś dostał z brudnej ręki, to jeszcze byś musiał wejść w tłum mugoli i pochylić się do pani w rozklekotanej budzie na kółkach. Wasza Pyszałkowatość jest w stanie zdobyć się na coś takiego?


RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Anthony Shafiq - 29.01.2025

Kokieterię i gierki mógł też zachować dla Quintessy, której bardzo odpowiadało jego towarzystwo, odwrotnie proporcjonalnie do tego, co prezentował sobą Clemens. Najzabawniejsze w tym wszystkim, a może wręcz przeciwnie, może najbardziej tragiczne było to, że Anthony pozostawał absolutnie nieświadomy powodów, dla których starszy brat jego przyjaciela aż tak go nienawidził. Fakt, że istniało w nim przekonanie o tym jak dobrze znał się na ludziach tylko pogłębiał niezrozumienie sytuacji, ponieważ interpretacja zachowań Longbottoma przychodziła mu nader łatwo, w przestrzeniach daleko odmiennych od osi problemu.

Nie musieli przecież toczyć tej potyczki, nie musieli stroszyć piórek i wachlować się językami w tej wulgarnej wymianie zdań. Kiedy zgadzał się na tę akcję zaślepiała go chęć udowodnienia własnej przydatności, udowodnienia, że jednak warto było mieć w nim przyjaciela. Nie potrzeba było wiele, żeby zgasić w nim to małe, durne zwycięstwo, małe poczucie wyższości nad niedorobionym Godrykiem. Teraz to wszystko naraz stało się tak gorzkie, że niemal zemdliło Shafiqa, choć może to była kwestia jazdy samochodem? Pozornie stracił zainteresowanie siedzącym obok niego mężczyzną, jeszcze więźniem, skupiając się na mijanych, obdrapanych biedą kamieniczkach i wąskich polskich uliczkach. W uszach dudniły mu słowa, które wcale nie należały do Woody'ego, a do jego ojca. Słowa wypowiedziane ponad dwadzieścia lat temu, które wciąż i wciąż potrafiły odbijać się echem, zaciskać trzewia, kierować ciało do rzeczy, których Anthony nawet nie chciałby robić, a które musiał, tylko po to, by znów ich nie usłyszeć.

Jesteś miernym, zniewieściałym pedłakiem, który próbuje zatruć moją rodzinę dewiacją – twarz starszego maga wykrzywiał pogardliwy uśmiech, oczy były utkwione w szczupłym dwudziestolatku o oczach szarych jak stal. – Nie ma w Warowni miejsca dla takich jak Ty. Nie pojawiaj się tu nigdy żmijo i zostaw moje dziecko w spokoju.
Stary Longbottom nie miał pojęcia o wielu sprawach. Nie miał pojęcia o tym, że płomień jego domysłów i obronne wobec rodziny ostrza były skierowane w niewłaściwą stronę, nie miał pojęcia o tym jaki był prawdziwy wkład Shafiqa w życie jego syna. Nie miał pojęcia o tym, że od tamtego popołudnia, dumny stażysta, który opuścił z zaciśniętymi ustami Warownie, nie będzie mógł o tym przestać myśleć, w pewnym sensie czyniąc z tego miejsca święte, niedostępne zakazem miejsce. Anthony później latami szarpał się ze sobą, obudowując się niewrażliwością, ale też - w ramach obrony przed podobnymi zarzutami - nadmierną publiczną kokieterią wobec kobiet. Wolał, by mówili o jego romansach, niż żeby ktokolwiek mógł dostrzec prawdę o naturze jego zainteresowań. Prawdę o nim. Pocieszał się, że strach przed odkryciem preferencji zmotywował go do tak skutecznej nauki oklumencji, próbował nie dostrzegać spustoszeń we własnej, sprasowanej psychice, lęków, kompulsywnej potrzeby kontroli sytuacji, wszystkiego co robił, by choć przez moment poczuć się bezpiecznie. By nikt więcej nie rzucił mu oskarżeń prosto w twarz, tak jak zrobił to Godryk.

Erik

Los bywał złośliwy i przewrotny, nie planował tego romansu, nie planował swojej miłości. Nie mógł już rozpoznać, czy wynikała ona z fascynacji tym konkretnym mężczyzną, czy była połączona ze słabością do Utraconego Raju, do tęsknoty za ciepłem, za poszumem anielskich skrzydeł ostatnich prawych czystokrwistych, jakich mógł oglądać ten świat.

A teraz siedział koło niego Clemens, skóra zdarta z ojca w zachowaniu, w nieprzejednanej bucie i przekonaniu o własnej racji. I Anthony nie potrafił myśleć inaczej niż tak, że cała ta niechęć, całe obrzydzenie, szlam, który był na niego wylewany przy całej interkacji, przy listach, tych pisanych do niego, jak i do Jonathana, był spowodowany tym, że starszy czarodziej domyślał się, że jest homoseksualistą. A to sznurowało Shafiq'owi usta, zamieniało je w cienki pasek pozbawiony warg. To uniemożliwiało im porozumienie i rozwianie banalnego przecież konfliktu opartego na kompletnie błędnych założeniach. Mogliby odkryć wspólne wartości, mogliby walczyć o nie razem, mogliby nie tracić energii na przeżerającą dumę i bezpodstawne uprzedzenia. Mogliby...

Ileż napięcia zeszłoby z obu, gdyby Anthony w przypływie szczerości rzucił:
O co Ci chodzi?! Erik jest dorosłym mężczyzną i ma prawo decydować z kim się chce spotykać, wydawało mi się, że ktoś taki jak Ty szanuje wolną wolę i decyzyjność również w obrębie swojej rodziny!
Ale nie powiedział tego. Nie mógł, otulony traumą, jak ciasną wytłumiającą watą. Pozostawał ślepy na szersze okoliczności, zasłuchany w przeszły szum dawnych obelg, zwieńczonych finalnym wyrzuceniem z domu, który kochał, doprawianych teraz niekończącymi się mało pasywnymi a mocno agresywnymi dosrywkami ze strony siedzącego obok, zbieranymi przez lata, lata wspólnej znajomości, która nie mogła zostać przerwana. Nie kiedy musieli dzielić między siebie bardzo bliskich swemu sercu.

Do końca drogi samochodem, Anthony milczał, nie szukając dalszej zaczepki, ani też nie dając się sprowokować. Milczał w lęku, że rozsierdzony, sprowokowany Clemens mógłby w końcu wyrzucić mu to, co spodziewał się od niego usłyszeć. Milczał nawet wtedy gdy wyjechali z miasta i zgodnie ze swoimi słowami zabrał kajdanki z jego nadgarstków, a potem oddał różdżkę. Jego smutna, wręcz kojarząca się z psem twarz (oczywiście nie kundla, a rasowego charta) zdawała się absolutnie zdystansowana, odcięta od innych emocji, choć przez moment można było odnieść wrażenie, że podoba mu się widok gór, rozpościerający na polanie, gdzie stała karoca zaprzężona w dwa piękne testrale. Shafiq nie podchodził do nich, nie dogadywał się zbytnio ze zwierzętami, nie chciał ryzykować niepotrzebnego spłoszenia istot. Poprawił mankiety mugolskiego garnituru, wygładził poły marynarki i sprawdził godzinę na kieszonkowym zegarze. Po chwili zamysłu podszedł do woźnicy i szepnął mu kilka słów, dbając o to by Longbottom ich nie usłyszał. Zaraz potem zaprosił go do środka.

Umagiczniona, niewidzialna dla mugoli karoca była malutka, ciasna i zdecydowanie niewygodna. Pakunek, powód całej wyprawy umieszczony był pod jedną z ław, tą zajmowaną przez Woody'ego. Na przeciwko niego siedział Shafiq i tu brak kontaktu był już co najmniej utrudniony samym faktem, że ciężko było siedzieć tak by chociaż nie dotykać się kolanami, zwłaszcza gdy obaj panowie nie byli najmniejsi.
– Po drodze zatrzymamy się na obiad – poinformował sztywno, próbując jakoś odnaleźć się w sytuacji, własną niełatwość całej konfrontacji przykrywając chłodem. Pomyśleć, że kiedyś w okresie wakacyjnym spędzali nawet sporo czasu razem, różni jak ptak i kamień, ale chociaż będący w stanie akceptować swoją wzajemną obecność...

Zawada: Brudny sekret

[inny avek]https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=swZph7w.jpeg[/inny avek]


RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Woody Tarpaulin - 30.01.2025

Clemens Longbottom był synem swojego ojca — to fakt obiektywny, a przez większość życia i sam zainteresowany się z tym stwierdzeniem utożsamiał. Wychował go konserwatywny Godryk, który nakarmił go swoimi konserwatywnymi wartościami. Woody długi czas nie miał powodów, aby je kwestionować: jego estetyką był przecież kształt kobiety i w życiu nie zdarzyło mu się spojrzeć na żadnego kolegę ciepło.
Dopiero prawda o Morpheusie poprzestawiała jego światopogląd w kierunku bardziej progresywnym, nabrał wówczas tolerancji. I tolerancja była terminem wyczerpującym jego postawę wobec homoseksualnych ekscesów. Nie interesowało go upowszechnienie takiego porządku, choć akcpetował, że niektórzy miewają osobliwe ciągoty i nic się na to nie poradzi. Jego wsparcie pozostawało na najpłytszym poziomie, to jest: nie ganiał homosiów z cegłami, był gotów walczyć w obronie swoich homoseksualistów, mógł o tym trochę posłuchać, byle bez szczegółów. Patrzył na męską miłość jak na egzotyczny straszak. Ludzie, co oni tam wyprawiają, strach się bać. Nie chciał wiedzieć, co kryją homoseksualne alkowy. Jakie obrzydliwe zboczenia się w nich znajdują. Perwersje, crossdressing, małpie figle, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Lękał się tematu jak diabeł wody święconej i pozwalał sobie żyć w krainie swoich uprzedzeń, nie szukając drogi do zmiany patrzenia. Huh, na takie bezeceństwa patrzeć nie chciał i basta (nie żeby kiedykolwiek ktoś mu zaproponował patrzenie na homoseksualne akty, ale z niczym nie walczy się lepiej niż z demonami, które samemu się sobie wymyśliło).
Podróż bez różdżki była dla Woody’ego męczarnią. Ręka świerzbiła, nie opuszczało męczące poczucie bezbronności. Nie postrzegał decyzji Shafiqa jako niczego ponad próbę upokorzenia go, więc o rozładowywaniu gęstej atmosfery nie mogło być mowy. A im bardziej upokorzony się czuł Longbottom, tym mocniejsza rosła w nim potrzeba odwetu.
Gdy więc odzyskał różdżkę i otrzymał zaproszenie do karocy, w imię bezsensownego oporu kazał na siebie czekać. Patrzył w dal, na góry. Dawał słońcu ogrzewać twarz, która ostatnie godziny spędziła w podziemnym areszcie. Wdychał świeże powietrze pachnące trawą i gorącym piachem. Odszedł kilka kroków, rozpiął rozporek i się wyszczał.
Wtedy dopiero, usatsfakcjonowany, wszedł do ciasnej puszki, w której miał spędzić z Anthonym kolejne godziny. Długie, ciasne godziny, od których już mu cierpły nogi i bolał kręgosłup. Akt mikcji dodał mu nieco animuszu, który stracił, gdy odmówiono mu różdżki, ale wciąż był raczej niezadowolony.
Wymuszanie na Shafiqu oczekiwania na swoją odpowiedź uczynił już zasadą. Również na ofertę obiadu nie zareagował od razu. Patrzył się w milczeniu w jadowite, shafiqowe oczy, po czym wypalił:
Może weźmiesz mnie na obiad tam, gdzie urządzacie sobie schadzki, hę? Żebym siedział w tym samym miejscu, w którym spijacie sobie z dziubków. To by ci dało satysfakcję, co?
Woody’ego nie dotyczył problem hamulca, który powstrzymywał Anthony’ego przed drążeniem tematów. Nie było w nim refleksji. Parł wściekle do przodu. Napierdalał, niszczył, łamał. Forsował, dopóki nie przestawał czuć z drugiej strony jakiegokolwiek oporu. Bo gdy opór ustawał, siłą własnego rozpędu wypierdalał się na pysk i wtedy dopiero przychodziła refleksja. Czerwień schodziła z oczu, oglądał się za siebie i dostrzegał skalę szkód, jakie wyrządził jego zawistny pochód.


RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Anthony Shafiq - 28.02.2025

[inny avek]https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=swZph7w.jpeg[/inny avek]
Godryk Longbottom i Michael Shafiq byli od siebie bardzo różni na wielu płaszczyznach. Byli też bardzo podobni, w tej samej surowości i ugruntowanych przekonaniach dotyczących męskości i sposobu jej wykrzesania u swojego potomstwa. Anthony znał doskonale karanie ciszą i dystansem również ze swojego prawdziwego rodzinnego domu, czyli chowu ciotek Parkinson, które nie należały do najbardziej wylewnych i emocjonalnie dostępnych osób na świecie. Anthony sam był bardzo wprawny w posługiwaniu się tą figurą retoryczną, potrafiąc zawieszać kontakt na lata, jeśli ten stawał mu się niewygodny. Zachowanie Clemensa w tym względzie nie robiło więc na nim większego wrażenia.

Jedyną osobą, która w tamtym momencie mogła wyprowadzić Anthony'ego Shafiqa z równowagi był on sam i myśli, które biegły zbyt szybko, zbyt zawile, zbyt kręcąc się wokół lęków odtworzonych moment temu u podnóża Tatr.

Z oczywistych względów, Anthony pomyślał o Eriku, o wspólnych kolacjach na dachach ekskluzywnych hoteli w gorące lipcowe noce, pod rozgwieżdżonym niebem. O wielogodzinnych torturach, gdy każdy kęs przybliżał ich do kulminacji spotkania, a jeszcze przecież nie mógłby odmówić swojemu kochankowi deseru, katując się widokiem kolejnej dokładki kremowej panna cotty i łyżeczką niknącą pomiędzy wargami wykrzywionymi w psotnym uśmiechu.

– Tam akurat nie zamierzam Cię zabierać – odpowiedział mu defensywnie, nie do końca świadom, że w ten sposób przyznawał się do istnienia jakiegoś "tam". – Ale jestem przekonany, że nie zdążyłeś zmienić się na tyle, abym nie był w stanie zaspokoić Twojego gustu, jednocześnie ciesząc się obecnością w jednym ze swoich ulubionych miejsc. Wierzę, że w podzięce za tą małą pomoc tu w Polsce, będziesz w stanie się zachowywać? Czy potrzebujesz lepszej zachęty? – karoca była duszna, ale Shafiq odzyskiwał rezon, czując że już się wznoszą, pozostawiając za sobą ten smutny kraj. Myśl o śródlądowaniu też napełniała go optymizmem. Włochy były słonecznym krajem, który kojarzył mu się niezwykle korzystnie, by przekonany, że nawet Longbottom nie będzie w stanie tego zetrzeć. Tak, jakby witał go na swojej ziemi, jakby był właścicielem całego państwa. O ironio, zamierzał go podjąć w zupełnie innej roli...



RE: [17.08 Clemens & Anthony] The human face a furnace sealed - Woody Tarpaulin - 09.03.2025

Woody ani myślał o Eriku. Gdzie by mu przyszło do głowy, że ten przystojny, dzielny młodzieniec, wyborny Brygadzista, miałby być… gejem? Serio? Kolejnym? Oczekiwałoby się, że jest jakiś limit homoseksualistów, którzy mogą objawić się w otoczeniu kogoś takiego jak on. Jakież było prawdopodobieństwo, że jego brat był gejem, jego bratanek był gejem, jego przyjaciel był gejem i jego rywal też był kurwa gejem?
Nie, jego myśli naturalnie ułożyły się wokół tej najdroższej. Nie był naiwniakiem. Wiedział, że rozwód oznacza, że pani Longbottom będzie mogła przygruchać sobie jakiegoś eleganckiego absztyfikanta. Życzył jej tego nawet po trosze, bo zawsze to jakaś miła dusza, która dotrzyma jej towarzystwa. On na Nokturnie otoczył się wianuszkiem młodych przyjaciół, z którymi każdy dzień był nowym figlem i łatwo zapominał o samotności, a ona co? Miała spędzać dnie samiutka w pustej chacie? Należał jej się ktoś bliski sercu.
Haczyk w tym, że we wszystkich scenariuszach nowego romansu swojej czarownicy widział Tarp kogoś z zewnątrz. Świeżego mężczyznę, który się przypałętał niedawno. Takiego kogoś, kto nigdy nie byłby w stanie nadgonić — ani tym bardziej przegonić — dekad jego znajomości z Tessą. Kogoś, kto już zawsze będzie od jej pierwszego męża mniejszy.
A przecież gdy on i Tessa jako młodzi kochankowie piknikowali w cieniu akacji w ogródku Warowni, zawsze słyszeli echa głosu Anthony’ego, który bawił się opodal z Morpheusem. Shafiq zawsze był gdzieś obok, był przyjacielem Quintessy, przyjacielem Morpheusa. Mimo niechęci Godryka, ciasne więzy trzymały go przy części Longbottomów. Komuś pokroju tego kmiotka łatwiej byłoby dogonić Woody’ego.
— Podnieca cię, że zabrałeś coś staremu Longbottomowi, co? — wypluł jeszcze na dobitkę, choć już bez wcześniejszej żywiołowej złości.
Zapytywanie Tarpaulina, czy będzie grzeczny, mijało się z celem. Miał być strofowany jak małe dziecko? A figa. Oczywiście, że będzie niegrzeczny. Nie będzie chodził na jego smyczy, nie będzie się bawił w żadne spedalone kolacje, nie będzie jego gościem ani w ogóle niczym dla niego nie będzie. Marzył tylko, aby się rozstać jak najprędzej.
A weź skończ pierdolić. Przyniesiesz mi jakiś ochłap, to zjem w wozie. — I choć nieco się uspokoił, nie krył wcale defensywnej irytacji. Nie zostawiał złudzeń co do tego, że wszelkie próby poniżenia go spotkają się z najprymitywniejszym oporem. Woody nie był dyplomatą, który dążyłby do wygładzenia każdej sytuacji i pragmatycznego wyciągnięcia z niej benefitów. Liczyło się tu i teraz, nie to, na czym w dłuższej perspektywie wyjdzie lepiej.
Nastrój pozostawał tym samym duszny, jak i wnętrze karety. Letnia pogoda nie dawała o sobie zapomnieć: gorąc prędko wypełnił ciasną przestrzeń, wypierając resztki świeżego powietrza. Woody zdjął z głowy odzyskaną fedorę i zaczął się intensywnie wachlować, czując jak jego ubranie robi się nieprzyjemnie lepkie.
E! a da się w tej furmance okno otworzyć? — Przyjrzał się okienku z lewej i prawej, szukając korbki.