07.10.2024, 23:07 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.10.2024, 10:15 przez Anthony Shafiq.)
—17/08/1972—
Polska, Kraków
Clemens Longbottom & Anthony Shafiq
![[Obrazek: Pa1gIsj.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=Pa1gIsj.png)
Cruelty has a human heart,
And Jealousy a human face;
Terror the human form divine,
And Secresy the human dress.
The human dress is forged iron,
The human form a fiery forge,
The human face a furnace sealed,
The human heart its hungry gorge.
![[Obrazek: Pa1gIsj.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=Pa1gIsj.png)
Cruelty has a human heart,
And Jealousy a human face;
Terror the human form divine,
And Secresy the human dress.
The human dress is forged iron,
The human form a fiery forge,
The human face a furnace sealed,
The human heart its hungry gorge.
Czas stagnacji przeminął bezpowrotnie. Zupełnie tak, jakby wszystkie gwiazdy zmówiły się w jednej chwili, że ułożą się w jednej linii i wypuszczą energetyczną linię ku ziemi, która sprawi, że świat rozbłyśnie tempem, które... Skłamałby, gdyby powiedział, że mu nie odpowiadało. Wojna. Cierpienie. Lęk przed stratą. Potencjał, który będzie miał szansę rozbłysnąć. W imię czegoś większego niż udowodnienie czegokolwiek swojemu ojcu. W imię miłości. To brzmiało tak trywialnie, a jednak ten trywializm wypełniał mu serce, gdy szedł wąskim korytarzem obskurnego biura.
Polska była krajem, który nie obchodził go zbytnio. Brak interesujących surowców, brak pieniędzy, zagmatwania polityczne, wojenne blizny. Dopiero książka jego stażysty, Isaaca Bagshota, zwróciła uwagę na koszmar, który miał miejsce na tych ziemiach, oraz na fakt, jak mały kraik walczył o niezależność względem wielkich mocarstw mniej lub bardziej skutecznie. Czy był wdzięczny, za te dwa dni zagłębiania się w "polskość", które teraz kto wie, odpłacą mu z nawiązką?
Dowiedział się od Morpheusa. Sprytny władca, nie snów a czasu, specjalnie cofnął się, urywając dla nich cenne osiem godzin. Zagwarantował sobie przykrywkę, wyjazd do Egiptu, który pozwolił mu na ogarnięcie jednego awaryjnego świstoklika więcej. Podróż do Afryki mógł w spokoju ducha ogarnąć teleportacją - zjeździł świat, znał punkty. Zupełnie tak, jakby ambasadorowanie, osiągnięcie tego punktu spuściło go z ojcowskiej smyczy, a zasoby finansowe, które zgromadził były tylko pretekstem by ruszyć, by poznawać, by chłonąć.
Nie chciał zwiedzać Polski. Ciężka stalowa kurtyna i opiekuńcze skrzydło Związku Radzieckiego nie sprzyjało swobodnym wędrówkom. Pocieszał się, że zna język zarówno Polski, jak Rosyjski, że czytał Orwella i że od czerwca odkurzał szkołę zauroczeń. Tak długo jak nie odbiorą mu różdżki, wszystko powinno pójść dobrze...
... i poszło. Wszedł do pokoju przesłuchań, w swojej umagicznionej torbie mając wszystkie fanty, które należały do Clemensa. Tylko jego różdżka była gdzie indziej, a konkretniej w dłoni Anthony'ego. Jej niedopasowanie do dłoni drażniło, ale oczywiście nie zamierzał jej używać, a w chwili kryzysu jak najszybciej przekazać. Zadbał tylko o to, żeby nie stykała się z jego cisową witką, przedzielając je palcami, jak skłócone koleżanki, mając nadzieję, że nic mu nie wybuchnie w dłoni.
Wszedł do pokoju, który wcale nie wyglądał jak cela.
– Ty idziesz ze mną – powiedział sztywno, jego twarz pozostawała ściągnięta, oczy zimne. W dłoniach trzymał kapelusz, jego czarny garnitur i długi prochowiec wpisywały się w prezentację agenta przejmującego więźnia. Teoretycznie nie było to aż tak potrzebne, wystarczyła różdżka ukryta pod rondem okrycia głowy, ale Anthony zawsze uważał, że szata zdobi człowieka i wiele można ugrać odpowiednio dobranym strojem. – Не пытайтесь использовать шпионские трюки. – dodał, nie dla Longbottoma, a dla ewentualnej "publiczności". – Natychmiast. Za mną – próbował odtworzyć brzmienie angielskiego hodowców smoków z Uralu, którzy bardzo chcieli mu zaimponować nauką zakazanego języka. Twardość zgłosek. Toporność zdań.
Mógł od razu dać Clemensowi różdżkę. Mogli się teleportować. To jednak wymagałoby zaangażowania polskich amnezjatorów, a im mniej osób było zaangażowanych w proces, tym zdecydowanie lepiej. Może wystarczy to czego użył od progu. Muszą tylko stąd wyjść i dotrzeć do automobilu stojącego przed biurem milicji.
Polska była krajem, który nie obchodził go zbytnio. Brak interesujących surowców, brak pieniędzy, zagmatwania polityczne, wojenne blizny. Dopiero książka jego stażysty, Isaaca Bagshota, zwróciła uwagę na koszmar, który miał miejsce na tych ziemiach, oraz na fakt, jak mały kraik walczył o niezależność względem wielkich mocarstw mniej lub bardziej skutecznie. Czy był wdzięczny, za te dwa dni zagłębiania się w "polskość", które teraz kto wie, odpłacą mu z nawiązką?
Dowiedział się od Morpheusa. Sprytny władca, nie snów a czasu, specjalnie cofnął się, urywając dla nich cenne osiem godzin. Zagwarantował sobie przykrywkę, wyjazd do Egiptu, który pozwolił mu na ogarnięcie jednego awaryjnego świstoklika więcej. Podróż do Afryki mógł w spokoju ducha ogarnąć teleportacją - zjeździł świat, znał punkty. Zupełnie tak, jakby ambasadorowanie, osiągnięcie tego punktu spuściło go z ojcowskiej smyczy, a zasoby finansowe, które zgromadził były tylko pretekstem by ruszyć, by poznawać, by chłonąć.
Nie chciał zwiedzać Polski. Ciężka stalowa kurtyna i opiekuńcze skrzydło Związku Radzieckiego nie sprzyjało swobodnym wędrówkom. Pocieszał się, że zna język zarówno Polski, jak Rosyjski, że czytał Orwella i że od czerwca odkurzał szkołę zauroczeń. Tak długo jak nie odbiorą mu różdżki, wszystko powinno pójść dobrze...
... i poszło. Wszedł do pokoju przesłuchań, w swojej umagicznionej torbie mając wszystkie fanty, które należały do Clemensa. Tylko jego różdżka była gdzie indziej, a konkretniej w dłoni Anthony'ego. Jej niedopasowanie do dłoni drażniło, ale oczywiście nie zamierzał jej używać, a w chwili kryzysu jak najszybciej przekazać. Zadbał tylko o to, żeby nie stykała się z jego cisową witką, przedzielając je palcami, jak skłócone koleżanki, mając nadzieję, że nic mu nie wybuchnie w dłoni.
Wszedł do pokoju, który wcale nie wyglądał jak cela.
– Ty idziesz ze mną – powiedział sztywno, jego twarz pozostawała ściągnięta, oczy zimne. W dłoniach trzymał kapelusz, jego czarny garnitur i długi prochowiec wpisywały się w prezentację agenta przejmującego więźnia. Teoretycznie nie było to aż tak potrzebne, wystarczyła różdżka ukryta pod rondem okrycia głowy, ale Anthony zawsze uważał, że szata zdobi człowieka i wiele można ugrać odpowiednio dobranym strojem. – Не пытайтесь использовать шпионские трюки. – dodał, nie dla Longbottoma, a dla ewentualnej "publiczności". – Natychmiast. Za mną – próbował odtworzyć brzmienie angielskiego hodowców smoków z Uralu, którzy bardzo chcieli mu zaimponować nauką zakazanego języka. Twardość zgłosek. Toporność zdań.
Mógł od razu dać Clemensowi różdżkę. Mogli się teleportować. To jednak wymagałoby zaangażowania polskich amnezjatorów, a im mniej osób było zaangażowanych w proces, tym zdecydowanie lepiej. Może wystarczy to czego użył od progu. Muszą tylko stąd wyjść i dotrzeć do automobilu stojącego przed biurem milicji.