![]() |
[05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Wersja do druku +- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl) +-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5) +--- Dział: Ulica Pokątna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=19) +--- Wątek: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora (/showthread.php?tid=4359) Strony:
1
2
|
[05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Dora Crawford - 08.01.2025 Dora uśmiechnęła się odrobinę niepewnie, stojąc we wnętrzu Pękatej Fiolki i spoglądając na Olivię. Brenna wysłała ją tutaj, żeby zajęły się razem z kobietą przyrządzeniem nowej porcji eliksirów... albo w ogóle nowych eliksirów. No ogólnie miały stać na kociołkiem, tego przynajmniej była pewna. Ale jak zawsze, czuła się odrobinę nie na miejscu, kiedy przyglądała się nieznajomym ścianom i obcej twarzy - twarzy, która mimo że powinna być przyjazna, bo przecież Longbottom w życiu nie wysłałaby jej do kogoś podejrzanego, po ostatnich wydarzeniach i tak napawała ją niepewnością. Bo przecież z końcem sierpnia, jej własna zaczęła wyglądać dla niej tak obco. Pozwoliła Brennie na to, przed czym wzbraniała się przez tak długi czas, wreszcie może rozumiejąc trochę bardziej, że dzięki temu nie tylko ona była bezpieczniejsza. Poprawione rysy twarzy wydawały jej się wręcz karykaturalne, kiedy patrzyła w lustro, a przez to intensywniej zastanawiała się nad tym czy aby wciąż była sobą. Zacisnęła palce na pasku torby. Opuszki pozieleniały, przybierając ciemny, ziemisty kolor i sprawiając wrażenie jakby zabrudzonych. Jej kojarzyło się to nieco z mchem, leśnym i porastającym ziemię, który wspinał się po skórze, odbarwiając ją nieregularnie, plamami i nadając wrażenie liściastej faktury. Zmiany dopiero się tworzyły, dając znak pierwszych symptomów choroby, która oprócz tego objawiała się pojedynczymi, jakimiś zagubionymi w pasmach włosów, błękitnymi pąkami drobniutkich kwiatów. Na nie akurat już w ogóle nie zwracała uwagi, ignorując dyskomfort i ściągając torbę. - Tak sobie pomyślałam, że może eliksir na podstawie przylepca? Niekrzywdzące, ale skuteczne - idealne dla niej, jednym słowem. - Co ty na to? Pani na to? Pani Olivio? - zmieszała się nieco, chociaż głowa zdawały się nie zadrżeć ani na moment, kiedy próbowała kolejne konfiguracje tego, jak właściwie powinna się do Quirke zwracać. RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Olivia Quirke - 11.01.2025 Pękata Fiolka nie była miejscem, które można było nazwać nieprzyjaznym. Sklepik był, podobnie jak cała rodzina Olivii, dość niepozorny: co prawda znajdował się na ulicy Pokątnej, lecz daleko mu było do przepięknych, przestronnych sklepów, z których słynęła ta ulica. Nie było tu także tłumów czy kolejek, które tworzyły się niezależnie od pory dnia. Fiolka była wciśnięta w dwa inne sklepiki, jeden z książkami, a drugi z jakimś magicznym szajsem, mającym wspierać nowoczesne czarownice w prowadzeniu gospodarstwa domowego (cokolwiek to znaczy). Mimo faktu, że zewnętrze i sam szyld nie wydawały się imponujące, tak środek był całkiem przytulny. Ciepłe drewno, mocno już wysłużone, robiące za podłogę oraz regały, w połączeniu z niezbyt intensywnym, ale wyczuwalnym zapachem ziół, przypominał trochę szklarnię w Hogwarcie. Pozbawiony był jednak dominującej w woni nuty ziemi. W przeciwieństwie do innych sklepów tutaj nie można było kupić kadzideł, więc i ten ciężki aromat odpadał. Na dodatek pani Quirke chyba często wietrzyła, bo zapach był ledwo wyczuwalny, fajnie łaskotał w nos, ale nie zmuszał do kichania. A może Olivia tu sprzątała przed przyjściem Dory? Nie wyglądała na porządnicką (miała okropnie podkrążone oczy, jakby nie spała kilka dni z rzędu, a przynajmniej nie snem w jakimkolwiek stopniu regenerującym), a na dodatek włosy miała związane tak na odwal się, jakby nie miała sił albo czasu ich rano uczesać i ułożyć. Na dodatek koszulę, którą miała zarzuconą na ramiona, krzywo zapięła. Ale mimo tego wszystkiego sprawiała dość sympatyczne wrażenie. Nawet się uśmiechnęła na widok Dory. W jednej dłoni trzymała kubek z kawą, a drugą właśnie zasłaniała rolety przy pomocy różdżki. - Żadna pani, czuję się wtedy staro - odpowiedziała machinalnie, a jej ramiona uniosły się w niekontrolowanym parsknięciu śmiechem. Dora nie wyglądała na pięciolatkę, by miała jej paniować, a i Quirke czuła się wyjątkowo młodo (zachowując się nierzadko młodziej, niż "kobieta w jej wieku powinna"). - Wystarczy Olivia. Albo Livia. Albo jak ci wygodniej. Napiła się z kubka kawy - z mlekiem. Albo raczej mleka z kawą? Nie przepadała za mocnym aromatem i smakiem czarnego naparu, ale nie można było mu odmówić właściwości pobudzających, których teraz bardzo potrzebowała. Zaprowadziła Dorę na zaplecze, w którym znajdował się stół z fiolkami, kolbami i palnikami oraz kociołkami i masą innych zielarsko-eliksiralnych pierdół, takich jak nożyki, słoiki i inne. Panował tu jako taki porządek, chociaż w jednym kociołku wrzała po prostu woda, a obok stała puszka z kawą. - Chcesz kawy? Herbaty? Albo wody? - zapytała dziewczyny przyjaźnie, samej odstawiając swój kubek. Różdżkę ciepnęła na blat stolika, przy którym znajdowała się puszka. Gdyby Ollivander to widział... - Eliksir, który pod wpływem kontaktu z podłożem zmienia swoją strukturę i robi się klejącą galaretą? Olivia wydęła usta i popukała się palcem w wargi. To był dobry pomysł, to zaklęcie często było wykorzystywane do robienia kawałów, ale gdyby się nad tym zastanowić, to mogłoby narobić sporo zamieszania. Jak taka pułapka - gdy ktoś w nią wejdzie, to już nie wyjdzie. A przynajmniej nie tak łatwo. - Myślałaś może, co mogłoby być bazą i aktywatorem? - Quirke wyciągnęła spod jednego ze stolików skrzynkę. W środku podzwaniały półprodukty i puste fiolki, ale widać było też trochę składników zwierzęcego i roślinnego pochodzenia. I dużo notatek na pergaminach. Tu z pewnością porządku nie było. RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Dora Crawford - 20.01.2025 Przyjemnie tu było. W środku Pękatej Fiolki znaczy. Dora, nawet nie będąc przesadnym koneserem wnętrz, czuła się tu zwyczajnie dobrze, no może pomijając jakąś wrodzoną niezręczność, którą nosiła w sobie. Było tutaj trochę jak w szkolnej szklarni, a to mimowolnie podtykało wspomnienia przyjemne i miłe, podszyte warstwą przyjemnej nostalgii. - Oh dobrze. Przepraszam - uśmiechnęła się do niej przepraszająco, ale wciąż we właściwy dla siebie, ciepły sposób. - Olivia. Bardzo ładne imię. Ah, no tak - wyprostowała się troszkę bardziej, kiedy nagle złapała się na czymś dość istotnym. - Ja jestem Dora - wypadało się przecież przedstawić. Domyślała się, że Brenna powiedziała Olivii kogo się spodziewać, ale nie wypadało zrzucać na Longbottom wszelkich formalności, kiedy widziała się z Quirke pierwszy raz na oczy. Podążyła za kobietą na zaplecze, rozglądając się z umiarkowanym zainteresowaniem po mijanych meblach, jednocześnie nie chcąc być też zanadto wścibską - pobożne życzenie, bo wypełniony fiolkami, kolbami i palnikami stół wyglądał jak najcudowniejszy plac zabaw. W Warowni miała swoje oprzyrządowanie, ale nigdy nie mogło być tak rozbudowane jak w dostosowanej do tego pracowni, dlatego też zaraz zrzuciła z siebie torbę i dopadła do stołu, opierając się o jego krawędź palcami, a przez to i powstrzymując się od rozradowanego przejrzenia zawartości szkiełek i kociołków. To za chwilę. - Poproszę herbaty - kolejny uśmiech, tak samo przyjemny dla odbiorcy, został posłany w stronę Olivii. - Mhm, może być i galaretka - chociaż ostateczna konsystencja nie miała większego znaczenia. Nie kiedy można było ją w razie czego zmienić, żeby lepiej pasowała do formuły. Wciąż była bardzo dobrym punktem wyjścia. - Myślałam, żeby podstawę zrobić na czymś naturalnie posiadającym takie właściwości po przeróbce. Śluzie lub keratynowych tworach; skórze lub rogach. Zależy co mamy pod ręką. Ja nie do końca też znam się na zwierzętach, więc jeśli chodzi o jakieś niestandardowe pochodne to nie jestem pewna co mogłabym zaproponować. Ale o, możemy też wykorzystać mineralny zaczyn. Może wtedy będzie mocniejsze. RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Olivia Quirke - 22.01.2025 Obserwowała Dorę takim wzrokiem, jakim potrafią obserwować wyłącznie kobiety, które bardzo, bardzo chciałyby mieć już kogoś pod swoją opieką. Och, nie chodziło o dzieci, wystarczyłoby zwierzątko. Zwierzątka też były tak ciekawskie i urocze. Dora niemalże od razu zaskarbiła sobie sympatię Olivii - o to niby nie było trudno, ale było w niej coś takiego, co sprawiało, że chciało się stanąć obok i pokazać palcem na wszystkie szkiełka i tłumaczyć, co za płyny się w nich znajdują. Jakiś entuzjazm, taka iskra, której wielu osobom brakowało. Lwia część ludzi, obojętnie czy mugoli czy czarodziejów, pracowała dosłownie za karę i nie lubiła swojej pracy. - Herbata, cudowny wybór. To teraz, Doro, skup się - co prawda nie miała tutaj aż tyle ich, co na górze w kuchni, ale część suszu przesypała do pojemników, by mieć je pod ręką. Quirke wzięła różdżkę z powrotem do łapy i machnęła nią lekko, a z szafki naprzeciwko wyleciało 10 różnych pojemniczków, które natychmiast zaczęły krążyć wokół dziewczyny. - Jakby co, jestem normalna. Zażartowała, chociaż to tak nie do końca była prawda z tą normalnością. Po prostu na punkcie herbat dostała konkretnego pierdolca, miała go już dużo wcześniej, lecz gdy udali się z Laurentem do Chin i byli świadkiem ceremonii parzenia, to... No, odjebało jej. Miała tego naprawdę, naprawdę dużo. Czarne, zielone, czerwone, niebieskie, białe... Smakowe, kwiatowe, z cukrowymi dodatkami, bez nich... Nawet z krzaków, nazywała się rooibos. - Jakie lubisz smaki? Jak delikatne, to biała będzie najlepsza, mam tutaj taką z kwiatem wiśni i figą. No i zwykłą, oczywiście. Jest też zielona, zielona z jaśminem, z cytrusami... - zaczęła wyliczać, a gdy wspominała konkretną mieszankę, ta unosiła się z kręgu lekko w górę, by zaznaczyć swoją obecność. Gdy wybór herbaty miały już za sobą (i nie, Olivia nie przyjmowała do wiadomości informacji "byle jaka, byle dobra", była cholernie upierdliwa, jeżeli o to chodziło), to pozostało tylko ją zaparzyć. I porozmawiać o tym, co miały razem robić, czyli czymś, co powstrzymałoby oszołomów przed skrzywdzeniem mugolaków. Dla Olivii to było podwójnie ważne, bo chciała zabezpieczyć jakoś Tristana. I siebie, przecież mieli razem zamieszkać. - Żywica jest dobrą bazą, ale nie jestem pewna, czy klej z kości nie będzie lepszy - mruknęła, drapiąc się po skroni. Zwierzęta, zwierzęta... Zerknęła na czajnik, a potem ostrożnie podeszła do skrzynki. Odsunęła ją, sięgnęła po tę pod spodem i zaczęła w niej grzebać, robiąc przy tym okropny hałas. - Niby garboroga by było okej, ale to cholernie drogie gówno. Nie mam tego, ciężko to zdobyć. Zwierzę jest tak agresywne, że mało kto przyjmuje na nie zlecenia. Buchorożec to jak byśmy robiły jakieś eliksiry wybuchowe... Jak chcemy żeby to było gęste, to śluz gumochłona będzie idealny. Mam go tutaj trochę. Olivia wyciągnęła słoiczek, na którym znajdowała się etykietka z podpisem. Podała go Dorze, bo coś przykuło jej uwagę. Jeżeli Dory nie było obok, to po prostu postawiła go niedaleko, bo już już sięgała po kolejną rzecz. - O, mam resztkę śluzu ze ślimaka. Te zwykłe to ponoć dodają do kremów na zmarszczki, ale ten to jest mięsożerny i jego śluz się klei - powiedziała, pukając paznokciem w szeroki słoik. - Zaczyn się przyda. I coś, co sprawiłoby, żeby ta masa nie zastygła, dopóki nie będzie miała styczności z powietrzem. Tu się zawahała, bo musiała pomyśleć. Z kapelusza nie wyciągnie nazw czy zaklęć. RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Dora Crawford - 02.03.2025 - Oh - westchnięcie zaokrągliło jej się w ustach, kiedy Quirke wyciągnęła różdżkę i przywołała herbaty z szafki. Pojemniczki zatańczyły, a skoncentrowany (bo przecież kazano się skupić) wzrok dziewczyny przeskoczył po kolejnych etykietach. Normalna? To brzmiało tak okropnie, jakby ktoś jej kiedyś powiedział, że posiadana ilość herbat była wprost proporcjonalna do stopnia zdziwaczenia. Nie, nie, nie... - Toż to raj! - oznajmiła z pełnym przekonaniem, klasnąwszy w dłonie i splatając ze sobą palce w geście zachwytu. Dla niej im więcej tym lepiej. - Ale ta najpierwsiejsza brzmi bardzo dobrze. Biała z kwiatem wiśni i figą. Tak, tą poproszę - podjęła decyzję, chociaż ciągnęło ją do klasyków w niemal niewątpliwy sposób. Herbatki ziołowe i napary w sumie zawsze stały u niej na górze listy preferencji, bo miały w sobie jakiś taki kojący efekt kocyka, który kojarzył się z babciną miłością i guślarską wiedzą. Czymś niemal mistycznym i głębszym niż codzienna magia. To była jakaś taka lepsza alchemia. Alchemia duszy. - Jak tak myślę, to bym je ze sobą połączyła. Wykorzystała aspekt żywicy, który sprawia że twardnieje po wystawieniu na działanie powietrza - sięgnęła posłusznie po słoik, który podała jej Quirke i odstawiła na stół, gdzie miały pracować. Przez dłuższą chwilę też przyglądała się zebranym rzeczom, ale też pomieszczeniu, jakby szukała inspiracji w otoczeniu, ale też słuchając reszty wywodu Olivii bez przerywania jej, tylko od czasu do czasu kiwając głową. - Okej, no dobrze. Ten buchorożec i garboróg faktycznie. Ale tak sobie teraz pomyślałam, co gdyby ten eliksir zrobić dwupoziomowo. Dwuetapowo? Cięższa substancja na bazie żywicy z wyciągnięciem jej właściwości na powietrze i tym jak twardnieje przez to. Góra to baza ze śluzu ślimaka. Nawilża i zabezpiecza, sama powiedziałaś że kremy. Żywica jest nierozpuszczalna w wodzie, więc hydrofilowość śluzu ją zabezpieczy. Nie jestem tylko pewna, czy to nie będzie działać jak mydło... w sensie że śliskie będzie. W każdym razie - machnęła ręką, nie zwracając uwagi na to że bardzo powoli robiła kółko dookoła stołu. - Powinno to rozwiązać problem wystawienia nieporuszonej substancji na powietrze. Do tego ja to widzę tak, że chyba mi się wydaje, że w takiej formie mikstura zacznie działać poruszona. To jest jeśli ktoś w nią wejdzie to zaburzy balans i wystawi bazę żywiczną na działanie powietrza i wtedy zacznie się akcja-reakcja utwardzania i zatrzymania w sobie co przylepione. Hmm... co ty na to? - zatrzymała się i spojrzała na Olivię z pewną naiwnością i jakąś taką nadzieją kogoś, kto doszukiwał się w starszej i bardziej doświadczonej osobie wsparcia czy nakierunkowania. RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Olivia Quirke - 09.03.2025 Olivia rozpromieniła się na reakcję Dory, a na jej policzki wstąpił lekki rumieniec. Każdy, kogo znała, mówił że miała pierdolca na punkcie herbat już od dawna, lecz gdy z Laurentem pojechali do Chin, by zobaczyć na żywo rytuał parzenia herbaty, to po prostu jej odjebało. Ludzie mogli mówić to, co chcieli i uważać to, co chcieli - ona jednak była dumna głównie dlatego, że mogła proponować innym ogromny wybór, a nawet im doradzić. Herbaty miały naprawdę różny smak w zależności od tego, kiedy i jak zostały zebrane: oraz od dodatków, które do nich dodano. Ba, nawet sposób ich parzenia różnił się od siebie, to było naprawdę fascynujące. Przypominał trochę tworzenie eliksirów. - Już się robi - odpowiedziała z uśmiechem, a wszystkie pudełka poza jednym powędrowały z powrotem do szafki. Białe herbaty były bardzo delikatne w smaku, ale jednocześnie były orzeźwiające: idealne na upalne dni podczas lata, chociaż w porównaniu z Chinami to angielskie lato nie umywało się pod kątem temperatury i wilgotności do chińskiej pogody. Ruda pokiwała głową, gdy Dora zaproponowała połączenie dwóch baz. To nie było takie głupie, chociaż Olivia zastanawiała się, czy taki zabieg nie osłabi mikstury lub nie zniweluje niechcący części właściwości. Ale nie miała pojęcia, nie była mistrzynią eliksirów - musiały spróbować, bo przecież na tym to polegało: na metodzie prób i błędów. Najwyżej rozwalą pracownię, jej się to zdarzyło kilka, jeśli nie kilkanaście razy. - To jest w zasadzie genialny pomysł - powiedziała, wystawiając wszystkie słoiki i pojemniczki na stół. Wyprostowała się w końcu, a czajnik zapiszczał, informując o zagotowaniu wody. Zdjęła go z palnika, ale nie zalewała na razie mieszanki. Woda musiała przestygnąć. - Kiedyś, gdy byłam mała, trafiłam na taki ciekawy rysunek... Poczekaj chwilę. Raz-dwa znalazła jakąś niezapisaną kartę pergaminu i pióro. Narysowała dość koślawo fiolkę, która miała w środku podziałkę. Podsunęła ją Dorze niemalże pod nos. - To w środku to taka cieniutka ścianka ze szkła. Dzięki temu dwa składniki się nie mieszają, chyba że ścianka pęknie. Na przykład przy mocnym wstrząsie albo rozbiciu całej fiolki. Wtedy natychmiast zachodzi reakcja. Jakby czymś takim rzucić pod nogi komuś, to pewnie od razu by się przykleił. Można też posmarować jedną substancją na przykład próg domu, a fiolkę z aktywatorem umieścić obok, na lince. Wiesz, jak taką pułapkę - ktoś niepowołany wchodzi do środka, linka pęka, fiolka upada mu pod nogi i cyk, gnojek się przykleja. Nie była pewna czy udałoby im się stworzyć wszystko to, o czym mówiły w jednym eliksirze, chociaż... Olivia rozejrzała się, jakby również potrzebowała inspiracji w otoczeniu. - Jest jeszcze jedna metoda, dolna baza jest cięższa, eliksir powinien być cięższy. Wiesz, jak woda i olej, są zmieszane ale nie mieszają się między sobą. Tylko wtedy nie uwarzenie ich będzie wyzwaniem, a nalanie oraz transport - wydęła lekko usta w zastanowieniu. Musiałyby nie dopuścić do tego, żeby w fiolce znajdowało się powietrze. Niby proste, ale wystarczy mały milimetr szcześcienny i cała mikstura stwardnieje. RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Dora Crawford - 22.04.2025 Dora rozpromieniła się wyraźnie i jednocześnie odrobinę zarumieniła, kiedy Olivia określiła jej pomysł G E N I A L N Y M. Czasem ludzie mówili jej że była mądra i zdolna, ale rzadko zdarzał się komplement z aż takim rozmachem. Dora też, nie tyle że do tego nie przywykła bo przecież wiedziała że eliksiry i zielarstwo to jej konik, co zwyczajnie się tego nie spodziewała. Pochyliła się z ciekawością nad podstawionym jej rysunkiem, przyglądając się temu co zostało na nim nakreślone. Zrozumiała też zanim Quirke wyjaśniła całe tłumaczenie, ale nie przeszkadzała jej, jakby z każdym kolejnym słowem lepiej malując sobie wizję wszystkiego - i fiolki i zawierających się z niej eliksirów. - Genialne - oddała komplement z całą szczerością. - Linka to dobry pomysł, ale mechanizm albo odpowiednie runy też może zdać egzamin - uśmiechnęła się lekko, zostawiając dla siebie kolejne słowa - znam od tego kogoś. Thomas wydawał się aż nadto dobrze pasować do powoli powstającego w Pękatej Fiolce planu. - Możemy teraz spróbować na zasadzie lżejszego i cięższego płynu - póki to testujemy. Potem, jak będziemy wiedzieć co działa ze sobą najlepiej, możemy myśleć bardziej o fiolkach i zabezpieczeniach. Znaczy jak je zrobić - potarła dłonią brodę, przez chwilę jeszcze przyglądając się rysunkowi i mimowolnie próbując go jak najlepiej zapamiętać. W końcu jednak oderwała od niego spojrzenie i spojrzała na rudowłosą z uśmiechem. - To co, bierzemy się za warzenie pierwszej próby? RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Olivia Quirke - 24.06.2025 Olivia nie miała problemu z tym, by komplementować innych - szczególnie jeżeli na to zasłużyli. A z tego co zauważyła, to Dora zasłużyła na komplement: na ten i wiele innych, które pewnie padną tego popołudnia. Uśmiechnęła się do dziewczyny, gdy ta zaczęła przyglądać się rysunkowi. Co prawda Olivia nie była mistrzem w rysowaniu, ale chyba udało jej się przekazać to, co chciała. A gdy ta oddała komplement, zachichotała. W ogóle nie przypominało to warzenia eliksirów jak z bajek dla mugoli, gdy spotykały się dwie czarownice w dużych kapeluszach i czarnych szatach - obie z garbatymi nosami, poważne i mrukliwe. Nie było tutaj też wielkiego staromodnego kotła, wokół którego mogłyby skakać i mamrotać inkantacje. Wszystko to, co tu robiły wydawało się być... Przyjemne, lekkie, proste i robione dla wyższego dobra. - Pewnie, na pewno nam się uda - odpowiedziała z entuzjazmem, przechodząc do cynowego kociołka. Wyciągnęła z szafki wszystkie niezbędne składniki, które ustaliły już wcześniej. - Chyba najpierw baza, co? Będzie warzyła się długo, bo musi być ciężka. Wyciągnęła słoiczek z żywicą, a także śluzem gumochłona i ślimaka. Ustawiła je obok siebie, na stoliku, a potem spojrzała krytycznie na wszystko. - Hm hm... Jeszcze to - powiedziała ni to do Dory, ni to do siebie, nurkując w szafce. Miała tutaj jeden ze składników, który powinien przyspieszyć cały proces. - O, jest. Neutralny, ale doskonały do tego typu zadań, będzie wzmacniał właściwości wszystkich tych trzech. Odkorkowała niewielką buteleczkę i podała ją Dorze. Sama zaś przekręciła maleńkie pokrętło pod kociołkiem i wyciągnęła różdżkę. Z jej końcówki wystrzeliły iskry. - Dobra, to teraz trzeba delikatnie wlać, a potem dodać żywicę, żeby zrobiła się baza - powiedziała spokojnie, chwytając za słoiczek. Jak Dora była gotowa i wleje pierwsza składnik, to wleje go i ona. Rzut na rzemiosło 4, przewaga: eliksiry II [roll=PO] RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Dora Crawford - 16.07.2025 Nic tak nie zachęcało do pracy jak miła atmosfera przy kociołku, a Olivia wspaniale na to wpływała. Dora więc uśmiechnęła się do niej znowu, równie ciepło i wesoło jak za każdym innym razem, ale w końcu też na jej buzi pojawił się bardziej skupiony wyraz. W grę bowiem weszły składniki, a palnik pod kociołkiem został podkręcony. Crawley przygotowała nawet swoją własną różdżkę, kładąc ją na stole, tuż obok kociołka w którym zaczęły powoli mieszać kolejne wymienione wcześniej składniki, żeby stworzyć bazę pod opracowywany eliksir. - No, to pozostaje trzymać kciuki - i jakby żeby zakląć los, na moment splotła palce, kiedy Olivia podała jej niewielką buteleczkę. Odkorkowała ją zaraz i ostrożnie, zachowując też wszelkie środki ostrożności, by przypadkiem nie prysnąć sobie w twarz, dolała roztwór do znajdującej się w kociołku cieczy. A potem wstrzymała oddech. Składniki jednak połączyły się ładnie, powoli splatając w jakimś barwnym tańcu, aż wreszcie koloryt wyrównał się, a mikstura na nowo zaczęła leniwie bulgotać. Była teraz o wiele bardziej gęsta, o złocistym kolorycie i półtransparentna. Przypominała Dorze trochę mętny, nieoszlifowany bursztyn. - Okej. Okej, okej. Wygląda dobrze? - spojrzała na Olivię uważnie, jakby chcąc sprawdzić, czy ta się z nią zgadza. - Musimy ją jeszcze trochę potrzymać nad palnikiem, ale dać jej też spokój, więc myślę że możemy w tym czasie zająć się drugą częścią? RE: [05.09.1972] Getting up to some nonsense | Olivia & Dora - Olivia Quirke - 30.07.2025 Udało się. Dora wlała eliksir, a ona dolała żywicę. Powolutku i ostrożnie, obie zachowywały się tak, jakby pracowały co najmniej nad supertajną recepturą na kamień filozoficzny, a nie nad... Cóż, klejem. Ale nie liczyło się w sumie to, nad czym pracują, tylko jak pracują: przecież nawet przy tak pozornie małym eksperymencie mogło wszystko pójść nie tak. - Tak, wygląda dobrze - potwierdziła cicho, nachylając się nieznacznie nad palnikiem. Uważała, oczywiście, żeby nie pochylić się za bardzo, bo jednak lubiła swoje długie, rude włosy. No i zawsze istniało ryzyko, że coś pójdzie nie tak i mikstura wybuchnie jej w twarz: wolała mieć więc zapas odległości, żeby w razie czego móc się odsunąć. Jednak nic takiego się nie stało, więc Quirke mogła odetchnąć. - Dobrze, możemy zabierać się za kolejną część. Odsunęła się nieco, by sięgnąć po kolejną fiolkę. Baza będzie się warzyła długo, więc Dora miała rację - powinny teraz dać jej spokój. Ruda przygotowała wszystkie składniki, których potrzebowały, ale zanim zaczęła je łączyć, spojrzała na Dorę z lekkim uśmiechem. - To co, zaczynasz? - no nie mogło być tak, że tylko ona się tu rządzi. Przecież miały robić ten eliksir razem, prawda? |