[12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Nicholas Travers - 28.09.2025
12 września 1972r. / wieczór
Dolina Godryka / Miejsce zamieszkania Faye Travers
Nie planował tego robić. Ale też nie mógł być obojętny na los członków swojej rodziny, którzy postanowili sobie zamieszkać w Anglii. Mowa oczywiście o jego upartej siostrze – Faye. Wiedział, że mimo próśb czy nawet braterskich gróźb, zrobiłaby wszystko po swojemu. Ostatnie wydarzenia z jej niespodziewaną i niekontrolowaną przemianą, były tego dowodem. Wciąż nie rozwiązał tej zagadki. Czym była siła, która ją do tego zmusiła?
Od czasu Beltane, Knieja stała się nawiedzonym miejscem i niebezpiecznym. Cały czas ostrzegano mieszkańców Doliny Godryka, ale niestety zdarzali się bohaterowie, co w to nie wierzyli. Może gdyby zdradził siostrze cząstkę tajemnicy tego miejsca, nie narażałaby swojego życia?
Nie pojawiłby się tutaj, gdyby nie to, że ciążyła na nim obietnica, aby jej pilnować. Ojciec mu tego nakazał, skoro Faye zdecydowała się zostać tutaj. Musiał się upewnić, że nic jej nie jest. A to, że nie robił tego od razu tamtej nocy… Był zajęty.
Niszczeniem wszystkiego.
Koszeniem brudnych dusz.
Odziany w czerń szaty płaszcza, z rękoma w kieszeniach, spacerował po tutejszych uliczkach, doglądając zmian, jakie zaszły w tym miejscu. Ile z domostw ucierpiało. Na jak szeroką skalę tutaj dosięgnął ich ogień. Mieli na pewno sporo szczęścia w nieszczęściu, że nie doświadczyli tego, co mieszkańcy Londynu. Wiele budynków stało nieruszonych. Ale inne, należące najpewniej do brudnokrwistych, ucierpiały. Może tak samo jak ich lokatorzy?
Nie był pewny, który z tych domów był tym, w którym mieszkała Faye. Jeżeli uległ zniszczeniu, to na pewno nie znajdzie. Ale jeżeli przetrwał, to czy była w nim obecna? Ruszył uliczką dalej. Wsłuchując się w ciszę tego miejsca, oświetlonego latarniami. Wieczory stawały się długie. A dnie krótkie. Uwielbiał ten klimat, nadchodzącego mroku.
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Faye Travers - 29.09.2025
Nicholas doskonale wiedział, gdzie mieszkała Faye. W końcu nie raz i nie dwa zapraszała go do siebie i tłumaczyła, jak się dostać do jej domu, ale Nick nigdy z zaproszenia nie skorzystał. Spodziewała się tego, więc nie miała bratu za złe, że jej nie odwiedził. I tak samo nie spodziewała się, że będzie chciał odwiedzić ją teraz. W zasadzie to nie pamiętała, czy posłała mu sowę - tak dużo się działo, że była pewna, że to zrobiła. Czy w takim razie otrzymała odpowiedź? Nie miała pojęcia, jej mózg zarejestrował, że tak i że wszystko było w porządku. Projektowała sobie wydarzenia, żeby odciążyć swój zestresowany ostatnimi wydarzeniami umysł.
Dolina Godryka ucierpiała, ale faktycznie nie tak bardzo jak Londyn. Część budynków była tylko nadpalona, a część - nienaruszona. Z kolei kilka spłonęło doszczętnie. Faye naiwnie liczyła na to, że jesień to będzie jej czas: że w końcu jej życie się ułoży, że będzie dobrze. Że odzyska spokój. Ale jednak Los miał inne plany. Gdy Nicholas dotarł pod adres, który kiedyś mu dawała, zobaczył widok dziwny. Piętro, na którym mieszkała jego siostra, było nienaruszone. Osmolone odrobinę, owszem, ale całe. Z kolei parter... Cud, że dom stał. Ogień nie dosięgnął głównych ścian nośnych, ale spopielił wszystko, co znajdowało się w środku. Z tego co mówiła Faye, mieszkała tam starsza kobieta. Czy przeżyła? Tego wiedzieć nie mógł, ale zawsze mógł zapytać - dostrzegł traversównę, która uwijała się w środku jak mrówka. Ubrana była w brudne od sadzy spodnie oraz podkoszulek, na który narzuciła ciepłą, kraciastą koszulę. Wszystko było usyfione jak jasna cholera, jej kasztanowe włosy związane w wysoki koński ogon - także. Na twarzy znajdowały się czerwone ślady po farbie, którą ją oblano jeszcze w Londynie. Nie używała magii, sprzątała ręcznie. Wrzucała do wielkiego wiadra nadpalone elementy, chociaż większość spalonego dobytku spoczywała w skrzyniach na zewnątrz. Po sąsiadce nie było ani śladu, po kimkolwiek do pomocy - także nie. Faye milczała, przerzucając kolejne spalone pamiątki do wiadra. Nie zarejestrowała przybycia brata.
@Nicholas Travers
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Nicholas Travers - 29.09.2025
Tak. Mówiła mu. Opowiadała jak dotrzeć do swojego nowego miejsca zamieszkania. Czy to osobiście, czy nawet w listach. Wspaniały z niego brat, który ani razu jej nie odwiedził, jak i nie zapamiętał dokładnego adresu zamieszkania swojej siostry. Bądź, nie chciał zapamiętać. Sytuacja jednak odrobinę wymusiła na nim, aby jednak tego dnia sprawdzić, czy sobie dziewczyna radzi. Mógłby ojcu skłamać, że Faye ma się dobrze i żyje. Lecz nim jakikolwiek do niego list wyśle, musiał się upewnić. Gdyby okazało się, że śmierć postanowiła zabrać ją w inną drogę, nie mógłby po prostu skłamać rodzicom.
Travers zatrzymał nieopodal jednego z domów, w którym ktoś sprzątał. Część rzeczy została wyniesiona na zewnątrz. Wnętrze od parteru zdawało się wyglądać fatalnie, dotknięcie ogniem. Ale gdy podniósł wzrok wyżej, zmarszczył brwi. Piętro wyglądało na ocalałe. "Szczęście, albo zaklęcie ochronne…" – zastanowił się w myślach. Wrócił spojrzeniem na parter, po czym ruszył w stronę tego domu, gdyż zdawało mu się, że widział siostrę. Krzątającą się, sprzątającą? Rękoma?
Stanął w wejściu, rozglądając się po spalonym wnętrzu parteru. Wzrokiem odszukując Faye, wrzucającą jakieś spalone kawałki drewna do wiadra.
- Zaklęciami poszłoby szybciej.
Rzucił od tak z siebie, jakby ją upominał, aby nie zniżała się do poziomu mugola. Rejestrując, że takowego w pobliżu nie było, aby go usłyszał. Ale też dał jej znać, że pojawił się. Może nie w odpowiedniej okoliczności, ale stał tutaj. Ubrany w bardziej czyste czarne szaty, niż jej szmaty, w jakich chodziła. Zlustrował ją, jakby oceniająco. Ale też zastanawiał się, czy czasem ten poziom mieszkania, nie był jej. Patrząc na straty. Właścicielką tego miejsca na razie nie interesował się. Przyszedł tutaj po to, aby zobaczyć, czy Faye żyje. Czy jest cała. I jak widać, miała się całkiem dobrze?
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Faye Travers - 29.09.2025
Faye drgnęła, gdy Nicholas pojawił się tak nagle za nią, nie uprzedzając jej w ogóle ani chrząknięciem, ani niczym, że się zjawił. Kobieta zareagowała odruchowo: trzymała w dłoni kawałek nadpalonego drewna i po prostu obróciła się gwałtownie, rzucając w intruza przedmiotem.
Rzut na AF
[roll=PO]
Faye miała dość dobrego cela, a na dodatek była silna. Drewno poszybowało w kierunku Nicholasa, który jeśli chciał mógł spróbować uniknąć lecącego w niego przedmiotu. Dopiero gdy Traversówna wypuściła drewienko z dłoni, zobaczyła kto się tu zjawił.
- Kurwa, Nick, ostrzegaj zanim wyrośniesz za mną jak grzyb po deszczu! - jak widać, jego siostra miała się ZNAKOMICIE, skoro wciąż miała siłę rzucać w intruzów przedmiotami.
@Nicholas Travers
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Nicholas Travers - 29.09.2025
Widocznie Travers lubi zachodzić swoje "ofiary" niespodziewanie, dając znać o swojej obecności. Ale nie spodziewał się tego najwyraźniej po swojej siostrze, w tym momencie, kiedy to zamiast słów, dostrzegł jej dynamiczny ruch ręką, rzucając w nim czymś, co było kłodą drewna.
Rzut na unik (aktywność fizyczna)
[roll=Z]
Zrobił natychmiastowy unik, odsuwając się aby nie oberwać kawałkiem drewna. To z kolei poleciało dalej, odbijając się od ściany. Upadając głucho na posadzkę. Nicholas spojrzał na obicie w ścianie, wracając wzrokiem do Faye, która go ostrzegała dość ostro. W przeciwieństwie do niej, zachowywał spokój. Przy czym pewny był tego, że jest w dobrej formie i sprawna fizycznie.
- To już po głosie mnie nie rozpoznajesz?
Uniósł lekko brew ku górze.
- Tradycyjne powitania braci, zostało Ci przez lata to samo.
Zaznaczył, jakby wspomniał sobie ich czasy dzieciństwa z Theonem. Nawet, jeżeli to nie był dobry moment na wspomnienia.
- Widzę, że jesteś cała.
Wrócił do tematu obecnej sytuacji.
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Faye Travers - 29.09.2025
Faye zmrużyła oczy w odpowiedzi na to, że powinna go rozpoznawać po głosie. Powinna też po zapachu, wiadomo, ale wszystko tu waliło spalenizną i zniszczeniem, więc nie miała jak się zorientować, że jej wspaniały braciszek nagle postanowił się zjawić w jej skromnych progach.
- To był odruch - mruknęła nieco przepraszającym tonem, rozluźniając się. Do tej pory całe ciało miała napięte, jakby spodziewała się zagrożenia. Czy zawsze tak reagowała, przyzwyczajona do niebezpieczeństwa i czujności, czy ostatnio stała się taką paranoiczką? - Wybacz. I witaj w moich skromnych progach.
Dziewczyna otarła czoło wierzchem dłoni, rozmazując na skórze węgiel, którym się ubrudziła. Wyglądała okropnie - na zmęczoną i zdenerwowaną, dodatkowo trochę zrezygnowaną. Ale tak, była cała i zdrowa. Na jej ciele nie było nawet zadrapania, przynajmniej w widocznych miejscach.
- Dobry refleks, swoją drogą - pochwaliła, robiąc kilka kroków w stronę skrzynki, która tymczasowo robiła za stolik. Sięgnęła po butelkę z wodą, solidną, szklaną, i uniosła ją do ust. Jej ciało pokrywał pot, bo faktycznie: magią byłoby łatwiej wszystko usunąć. - Magią tak, byłoby łatwiej, ale nigdy nie wiesz, czy na tak odsłoniętym terenie nikt nie patrzy ci na ręce. A po sierpniu wolę być ostrożniejsza.
Przypomniała tym samym, że przecież miała pogadankę w Ministerstwie za tę nieszczęsną, niekontrolowaną przemianę. Wzruszyła przy tym ramionami - tamte problemy wydawały się w tej chwil bardzo, bardzo odległe.
- Co cię tu sprowadza? Nie pisaliśmy, że jest ok? Chyba, że przyszedłeś mi pomóc z tym całym syfem? - wydawała się być zaskoczona jego wizytą. Naprawdę uważała, że oboje upewnili się, że byli bezpieczni. - Zwłaszcza że pewnie macie ręce pełne roboty w Ministerstwie, co? Macie już podejrzanych? Wiem, że to niekoniecznie twoja działka, ale może ktoś już wysnuł jakieś podejrzenia?
Faye odrobinę się nachmurzyła. Przestąpiła z nogi na nogę, jakby nie do końca wiedziała, co robić dalej. A potem westchnęła cicho.
- Chodź na górę. Będziemy mogli porozmawiać. Może i mam paranoję, ale nie chcę, by ktokolwiek mnie podsłuchiwał. Za dużo ostatnio się dzieje, żeby jeszcze dorzucić stalkerów do tego worka nieszczęść - ruszyła w stronę schodów. Były nadpalone, owszem, ale tylko do połowy. Metalowa konstrukcja w połączeniu z kamieniem trzymała je w ryzach, spaliła się głównie poręcz. Faye z gracją przeskoczyła nadpalone i brudne miejsca, kierując się na górę, bez czekania na brata.
Jej mieszkanie było małe, ale przytulne. Śmierdziało w nim spalenizną, ale poza tym wydawało się, że płomienie nie zdążyły dosięgnąć nic wewnątrz. Osmoliły tylko elewację.
- Napijesz się czegoś? - Traversówna w końcu wyciągnęła różdżkę i machnęła nią, by odpalić kadzidło i świecę zapachową. - Sorry za zapach, wali tu ale nie mogę tego wywietrzyć, póki nie sprzątnę dołu. Czekam na deszcz, powinno być lepiej.
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Nicholas Travers - 29.09.2025
Zmysły ją zawiodły. Być może właśnie przez odczucie spalonych mebli. Zapachy się mieszały. Mogły także i dźwięki. Miała znacznie lepsze zmysły niż on, jeżeli chodzi o węch czy słuch. Nie miał jej za złe tego, że w odruchu własnego bezpieczeństwa, potraktowała go jak intruza. Kogoś obcego. Rzucając w nim kawałkiem spalonego drewna. Nicholas po wysłuchaniu jej powitania i przeprosinach, schylił się po wcześniej rzucony kawałek drewna, ujmując w dłoń odzianą rękawiczką, podnosząc go i prostując się.
- Lata treningu dają efekty.
Skomentował krótko pochwałę, zbliżając się do niej, a dokładniej do wiadra nie zapełnionego jeszcze w pełni drewnem, wrzucając tam kłodę, którą prawie oberwał.
- Sytuacja znów się powtórzyła?
Zapytał marszcząc brwi, kiedy wspomniała o sierpniu, skoro zdecydowała się być bardziej ostrożna. Chciał wiedzieć, czy tamtejszy incydent był jednorazowy, przy obecności tej niezidentyfikowanej sile, czy zaszczepił w jego siostrze coś, co mogło wywoływać dalszy ciąg niekontrolowanych przemian. Wtedy sprawa stałaby się bardziej poważna, niż myślał.
- Sprawdzam, czy jesteś cała. Ale widzę, że tak, po tym jak rzuciłaś we mnie kawałkiem drewna i zadajesz sześć pytań na minutę.
Odparł z cichym westchnięciem, nie odpowiadając na jej liczne pytania od razu, ale podsumowując jej obecne zachowanie. Stał opanowany, domyślając się jedynie, że nastał dla niej trudny okres. Nadal uważał, że bezpieczne miejsce dla niej znajdowało się w Szkocji, w ich rodzinnej posiadłości.
Faye zdecydowała się przenieść ich rozmowę na wyższe piętro. Nie chcąc, aby czasem ktoś obcy ich usłyszał. Od czegoś istnieją zaklęcia i można było z niego skorzystać. Nawet on mógłby wyjąć teraz różdżkę i wyciszyć wnętrze. Skoro dziewczyna ruszyła w stronę schodów, nie podejmował żadnych dodatkowych działań. Rozejrzał raz jeszcze po zniszczeniach, po czym skierował kroki ku schodom, pozbawionym poręczy. Bądź posiadających jej resztki. Tutaj już wyjął różdżkę i dyskretnie zaklęciem, naprawił stopnie, aby można było bezpiecznie po nich chodzić. Nie musząc przeskakiwać. Różdżkę schował i wszedł na piętro, kierując się do małego mieszkania siostry, które wyglądało na nietknięte.
- Ogień tutaj nie dotarł? Czy uporałaś się z tym problemem?
Zapytał, na myśli mając użycie w tym pomieszczeniu magii, rezygnując z jej użytkowania na parterze.
- Zależy, co możesz zaoferować. Herbata lub woda wystarczą.
Odpowiedział na pytanie dotyczące gościnnego ugoszczenia z napojem. Korzystając z okazji, rozejrzał się po mieszkaniu Faye, aby zarejestrować jak żyje. W jakich warunkach, wykluczając ostatnie wydarzenia z masowym atakiem na Londyn i pobliskie tereny.
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Faye Travers - 29.09.2025
- Nie. Ale gdy ratowaliśmy ludzi 8 września, być może niektórzy mugole zauważyli, że czarodzieje rzucają zaklęcia. Ministerstwo pewnie już się tym zajęło, ale nie chcę dostarczać im więcej pracy, niż to konieczne - wyjaśniła, spokojnie wspinając się na górę. Odkluczyła drzwi, a potem wprowadziła Nicka do środka.
Mieszkanie Faye było małe, ale dość przytulne. Składało się z dwóch pokoi: salonu i sypialni. Osobno była oczywiście kuchnia i łazienka. Główne skrzypce w salonie, do którego przechodziło się z niewielkiego wiatrołapu, grała miękka, duża kanapa w odcieniu ciepłego brązu. Przy niej znajdował się stolik kawowy, na którym leżała własnoręcznie dziergana serwetka w odcieniach beżu. Nie wyglądało to na dzieło Faye, która do tego typu rzeczy miała dwie lewe ręce. No i była dość babcina, prawdę mówiąc. Może to prezent od staruszki z dołu?
Traversówna ściągnęła buty, które były uwalane ziemią i popiołem. Nie wymagała jednak tego od brata - on nie pakował się w brudne miejsca, tak jak ona. Jak jej pobrudzi puchaty dywan, który pysznił się na podłodze, to go po prostu wyczyści zaklęciem.
- Herbaty mam sporo. Prażone kasztany mogą być? - zapytała, przechodząc do kuchni. Była niewielka, pół otwarta na salon. Nick mógł słyszeć, jak jego siostra otwiera kolejne szafki, odpala kuchenkę przy pomocy różdżki i gotuje powoli wodę w czajniku. To, co mogło przykuć jego wzrok, to całkiem pokaźna kolekcja skarpet, schowana w gablotce. Gdyby się przyjrzał, rozpoznałby kilka par, które były podpisane latami. To były prezenty od rodziców, które Faye dostawała na święta. Nie nosiła tych skarpet nigdy, trzymała je niczym skarb za szkłem. Na ten rok miała przygotowane miejsce. Jego siostra uwielbiała święta i prezenty, acz z reguły dawała więcej, niż brała od swojej rodziny.
Co jeszcze? Cóż, na pewno rzucał się w oczy fakt, że Faye nie miała w domu zbyt wiele książek. Miała za to wiele atlasów, trochę roślin i sprzęt łowiecki, ciepnięty byle jak do wielkiej skrzyni, upchniętej w kącie salonu. Drzwi do sypialni były zamknięte, ale pewnie panował tam nieziemski syf. Tu i ówdzie walały się ciuchy Traversówny, szczególnie na kanapie i fotelu, który ta wskazała Nickowi jako idealne miejsce, by usiąść.
- Zrzuć ubrania, i tak muszę je wyprać - rzuciła, przekrzykując gwizd czajnika. Śmierdziało tu spalenizną, dlatego też aromat czarnej herbaty o smaku prażonych kasztanów nie przebił się, dopóki Faye nie postawiła przed bratem kubka. - Z tym ogniem to dziwna sprawa. Najpierw zajął się parter, a ja byłam zbyt zajęta ratowaniem staruszki, która mieszka pode mną, żeby zobaczyć, co się dalej dzieje.
Wyjaśniła, sadowiąc się na kanapie. Odruchowo podkurczyła nogi, by usiąść wygodniej. Otoczyła kubek dłońmi, a wzrok wlepiła w brata.
- Nie wiem, czy żyje, jest w szpitalu. Ale jeśli przeżyła, to nie ma gdzie mieszkać. Sama nie wiem, Nick, ten ogień był dziwny... Potem go gasiliśmy, magią i zwykłą wodą, bo tak się stało akurat, że miałam sporo beczek z deszczówką u siebie - oczywiście nie zamierzała mu powiedzieć, że to woda, którą ze Scarlett ukradła sąsiadom jeszcze w sierpniu. - Dużo osób nam pomogło, mieliśmy dużo szczęścia, że płomienie nie zdążyły dotrzeć wyżej. A jak twoje mieszkanie w Londynie? Jest całe?
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Nicholas Travers - 29.09.2025
Każdy ratował siebie i nie patrzył na to, czy to czarodziej czy mugol. Zaklęcia latały w każde strony. Nicholas był tego świadom. I choć nie atakował mugolskiego Londynu, potrafił sobie wyobrazić ich zaskoczenia. Teraz na każdym kroku, każdy w każdym będzie widział wroga. A czarodzieje dla mugoli mogli stać się postrachem. O to przecież chodziło. O pokazanie potęgi czarodziei.
Jedno, co uspokoiło Nicholasa w odpowiedzi Faye to, że niekontrolowane przemiany u niej nie miały już miejsca.
- W sytuacji kryzysu, nikt nie zwraca uwagi na prawo.
Odparł krótko, co mogło mieć miejsce. Ministerstwo na pewno ma pełno roboty, szczególnie Departament Przestrzegania Prawa, oraz Magicznych Wypadków i Katastrof. Nicholas akurat nie był obecny w pracy w dniu ataku i następnym. Ale kiedy wrócił w kolejnym, widział panujący chaos na każdym poziomie.
Małe mieszkanie Faye nie było w guście Nicholasa, który cenił sobie czystość, porządek i surowość. Jej było przeciwieństwem jego. Co innego dom w Little Hangleton, który miał swoje bogactwo skórzanych mebli i jedyne barwy jakie przełamywały surowość wnętrz, był właśnie brąz i ciemna zieleń.
W dodatku, bałagan. Spaczony po swoim mentorze na widok bałaganu, ze skrzywieniem temu się przyglądał. Szczególnie ubrania dziewczyny rzucały się bardzo w oczy. Jakby nie miała czasu aby posprzątać. Czy i tutaj, będąc sama w swoich pokojach, nie używała zaklęć?
- Tak.
Potwierdził zgodę na herbatę z prażonych kasztanów. Skupiając tym razem uwagę na poukładane przez nią skarpetki w jednej z gablotek. Przywoływało to wspomnienia. Także dostawał, ale nie traktował ich jako artefakt. Po prostu trafiały do pozostałych, jeżeli spełniały jego kolorystykę. A jeżeli nie, wyrzucał. Lub oddawał komuś.
Skromność w postaci gadżetów i książek na półkach. A bardziej skupienie się na posiadaniu tych egzemplarzy, które potrzebne są do pracy zawodowej lub hobbystycznej.
Miał zrzucić jej ubrania z kanapy? Aż spojrzał na nią, jakby sprawdzał czy mówiła poważnie. Zaraz jednak spełnił jej życzenie. Wyjął różdżkę, machnął a wszystkie ubrania znajdujące się w salonie, w którymkolwiek miejscu, zleciały się w jeden kącik i układając się w stosik ładnie złożonych. Nawet jeżeli pójdzie to do prania, to przynajmniej nie będzie w oczy bolał ten bałagan. Przynajmniej już trochę lepiej ten salon wyglądał i było miejsce na odbycie rozmowy. Zajął miejsce z drugiej strony kanapy, gdzie postawiła na stoliczku kubek z herbatą dla niego.
Słuchał jej odpowiedzi w kwestii pożaru, który uznała za dziwne zjawisko lub jego zachowanie. Jakby chciał a nie mógł sięgnąć jej piętra. Lepiej wytłumaczyć sobie tym, że opanowali go do takiego stopnia, że zniszczył tylko parter.
- Podobno wynajmuje ci to mieszkanie, zgadza się? Zostaw to i wróć do domu w Szkocji. Albo poszukam Ci inne.
Zasugerował, dla jej bezpieczeństwa, aby trzymała się z dala od Doliny Godryka. Co jej tutaj po takim mieszkaniu, gdzie zapewne martwiła się o staruszkę? Z drugiej strony, gdyby kobieta nie przeżyła, cały dom mogłaby Faye przejąć. Jeżeli nie mieszkał tutaj nikt więcej.
- Jest całe. Ale niestety obarczone klątwą. Nie da się tam mieszkać. Cuchnie gorzej od Twojego.
Odpowiedział zgodnie z prawdą na pytanie o swoje mieszkanie, zdejmując rękawiczki, które położył na stoliku obok kubka z herbatą, po który zaraz sięgnął aby rozkoszować się zapachem naparu, a następnie ostrożnie upić łyk.
RE: [12.09.1972r.] Tylko badam teren || Nicholas & Faye - Faye Travers - 30.09.2025
Oczywiście, że Faye korzystała z zaklęć - i to bardzo często. Jednak to, żeby w ogóle sięgnąć po różdżkę, często przerastało dziewczynę, której bałagan najzwyczajniej w świecie nie przeszkadzał. Po co sprzątać coś, co może leżeć i się piętrzyć w górę, skoro można poczekać i potem zrobić wszystko za jednym zamachem?
Gdy Faye wróciła i zobaczyła ubrania, które były idealnie poskładane, roześmiała się cicho. Rodzeństwo powinno być do siebie podobne, prawda? A tymczasem ona i Nicholas dobitnie pokazywali, że rodzeństwo może być jak ogień i lód. Jak jesień i zima. Jak prawo i lewo. W teorii jedno nie mogło istnieć bez drugiego, a na dodatek różnili się od siebie praktycznie na każdym kroku. Nicholas był wysoki, Faye: niska. On miał lodowatoblond włosy, ona - kasztanowe, wpadające w rudy. On był zimą, ona: jesienią. On był zły, ona: dobra. On był chłodny, ona ciepła. Nick się dystansował od wszystkich, a Faye skracała ten dystans z każdym wypowiedzianym słowem.
- W zasadzie to odkupiłam od niej to piętro - odpowiedziała, wzruszając ramionami. Ostrożnie dmuchnęła na taflę herbaty, marszcząc nosek. Kakofonia woni bolała w nos, ale była konieczna. Taki pożar zostawiał po sobie ślady, które niełątwo wietrzały. - Czemu tak nalegasz na to, by znaleźć mi inne mieszkanie? Sam mówisz, że twoje w Londynie oberwało klątwą. Swoją drogą to niedopuszczalne, żeby atakowali nas... i kogokolwiek.
Powiedziała poważnie, nie biorąc nawet łyka herbaty. Odstawiła kubek na stolik i spojrzała na brata poważnie.
- Nie popieram tego, co się stało, ale jeszcze bardziej nie rozumiem, co tu się stało. Ogień zniszczył mieszkania tak mugolaków, jak i czystokrwistych. Po co? Dlaczego? - zastanawiała się głośno, odruchowo nawijając kasztanowe pasmo włosów na palec wskazujący. - Nigdzie nie jest bezpiecznie, Nick. Nie mam już pieniędzy, żeby nawet wynająć coś nowego. A tego mieszkania nikt już nie kupi. Nie po tym, co się stało. Nie wrócę do rodziców, nie mam już piętnastu lat, wiesz?
Może i nie miała tylu lat, ale tak się zachowywała. Co nie zmieniało faktu, że była dorosłą czarownicą, która nie pasowała do rodziny pod kątem charakteru. Z rodzicami by się pozabijali, gdyby mieli mieszkać na jednym kawałku ziemi dłużej niż tydzień.
|