Secrets of London
[Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Ulica Pokątna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=19)
+---- Dział: Dziurawy Kocioł (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=44)
+---- Wątek: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma (/showthread.php?tid=5183)

Strony: 1 2


[Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Millie Moody - 01.10.2025

18.09

osłonięty kąt w dziurawym kotle (ze stolikiem oczywiście)

Wróżby to tylko cień przyszłości

Ich spotkanie musiało zostać przeniesione.

Kolejny raz i znów przez tego... tego wa... tego chu.... no... tego, którego imienia nie można było wymawiać. Miles wzdrygnęła się, czując za każdym razem oddech widma z kamienicy, która pokiereszowała Tomusia, szczęśliwie nie robiąc z niego szaszłyka, frytek i pierdolonego sushi. Wzdrygała się na samą myśl o nim, na sercu zaciskał się chłód, a język płatał jej figla, gdy mózg odtwarzał wybuch, krzyk, krew, a potem wszystko podlewał obficie pierdolonym poczuciem winy.

Wdech. Wydech.

Łyk piwa.

Nie powinna pić, ale omamy nasilały się, to odpływały. Jej psychiatra był nieuchwytny i obawiała się, że tak już pozostanie. Chociaż nie lubiła typa, to teraz... może teraz by się kurwa jej przydał. Szczególnie że potki skończyły się wczoraj.

Wdech. Wydech.

Siedziała w kącie Dziurawego kotła i tasowała karty. Nie była jasnowidzem, nie miała trzeciego oka. Nic nie miała poza mózgiem do wymiany. Ale Papcio Morfina nauczył ją dostrzegać Omeny, więc próbowała, nawet jeśli to były tylko cienie, odpryski przyszłości.. Nie ważne.

Spotkanie z Ceolsige przypadło na południe (co oczywiście nie przeszkadzało piwnemu moczeniu dzioba) i teraz Moody nie chciała już odmawiać byłej... byłej. Zawsze zabawnie było jak spotykały się na poziomie zawodowym, gdy trzeba było zajrzeć na Nokturn i rozpatrzeć kilka skarg, a potem słuchać przez godzinę Ceolsige, która roztaczała przed nią piękną wizję do całkiem zgniłego obrazka. Ktoś mógłby nazwać to brakiem profesjonalizmu. Ktoś mógłby wypunktować sentyment do zupełnie innej kobiety, która też miała jasne włosy, ślizgońską dumę w oczach i zdecydowanie zbyt sprawny język, aby można było tak łatwo o nim zapomnieć.

Zabawniej jednak Miles odbierała te momenty, jak spotykały się na piwerku w Kotle. Zawsze ten sam stolik, te same karty. Prawie jak randka. Prawie. Czy nie tak powiedziała swoim chłopakom rano? Że idzie na randkę z blondyną?

Od niechcenia wyciągnęła jeden obrazek z talii. Bezmyślnie. Tak pod dzisiejszy dzień skoro nie robiła tego rano.

[roll=Tarot]

Uśmiechnęła się, nie dbając o to, że puszczone luzem kruczoczarne włosy zasłaniają jej pół twarzy, a zaraz potem zadarła głowę i utkwiła złote jak miód oczy w nadchodzącej Ceolsige.

– O wilku mowa. – parsknęła, nie podnosząc się, nie wyciągając ręki, ani nie nadstawiając twarzy do całusa. – Co sobie wzięłaś Sig? Mają dobrego Guinessa, jebie jak Londyn, więc nagle przestaje robić Ci różnicę. – ukryła rycerza o platynowych włosach w talii i zaczęła znów tasować. – Dobrze Cię widzieć. Fajnie że nie sfajczyło Ci kłaków. – Skomplementowała subtelnie stan swojej "randki". Włosy Miles ledwie zasłaniały kark, ale to akurat była zasługa Papcia Morfiny, który próbował przez moment zrobić z niej kobietę. Może powinna podziękować Śmierciożercom, że ten proces został przerwany?


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Ceolsige Burke - 01.10.2025

Cień, który odłączył się od gwaru ulicy Pokątnej i wszedł do Dziurawego Kotła, poruszał się z gracją i celem. Czarny, wełniany płaszcz, rozpięty i rozchylony w połowie przez dłoń schowaną w kieszeni spódnicy, odsłaniał jej fioletowy material.  Powłóczysta spódnica i dopasowana, czarna bluzka, której koronkowy wzór wspinał się od dekoltu aż po szyję były strojem na jkai się dziś zdecydowała. Strojem z młodości, który matka nadal przechowywała. Na szczęście, gdyż jej normalne ubrania ciągle nosiły ten dziwny, uporczywy zapach dymu i zgnilizny. Długie, platynowe włosy opadały swobodnie na ramiona, kołysząc się w rytm jej kroków. Przemierzyła salę, nie rozglądając się na boki, jakby dokładnie wiedziała, dokąd zmierza. Jej celem był ten jeden, konkretny, osłonięty kąt. W dłoni dzierżyła już wysoką szklankę z ciemnym piwem, zwieńczoną kremową pianą.

Została przyłapana w pół kroku, gdy złote oczy Millie spoczęły na niej zza kurtyny kruczoczarnych włosów. Na ustach Ceolsige momentalnie zakwitł uśmiech – szczery, nieco zadziorny, zdradzający prawdziwą radość z tego spotkania. Uniosła swoją pintę w geście niemego toastu, salutując trafności spostrzeżeń znajomej.

– Jak zwykle czujna, oficer Moody. Przy tobie mam wrażenie, że noszę jakiś zaklęty dzwoneczek. – odparła z udawaną złośliwością, jej głos był melodyjny i spokojny. Podeszła do stolika i z cichym stuknięciem postawiła szklankę. Płaszcz zsunął się z jej ramion i wylądował na oparciu krzesła, a ona sama usiadła naprzeciwko Millie. – I owszem, Guinness. Cenię sobie tę charakterystyczną, cierpką nutkę ołowiu, którą da się w nim wyczuć. Pasuje do nastroju miasta.

Oparła łokcie o stół, splatając smukłe palce i uważnie, bez pośpiechu, zlustrowała wygląd towarzyszki. Jej błękitne oczy przesuwały się po zmęczonych rysach twarzy Millie, po chaosie we włosach i napięciu w postawie. Uśmiech na jej twarzy przygasł, zastąpiony przez starannie skonstruowaną maskę obojętnej troski.

– Wyglądasz okropnie – stwierdziła rzeczowo, tonem, który mógłby równie dobrze opisywać pogodę. W jej głosie nie było jednak złośliwości, a jedynie sztucznie zdystansowana obserwacja, mająca ukryć cień prawdziwego zmartwienia. - Cieszę się, że znalazłaś czas na nasze spotkanie. - Bylo to wyowiedziane zaskakująco bezpośrednio i szczerze. Odchyliła się trochę bardziej na krześle, zakąłdajac nogę na nogę. - Widzę, że coś nieźle Cię przeczochrało. - Poprawiła spódnice i powróciła do bardziej uprzejmego wręcz zadziornego tonu, kogoś kto cieszy się ze wspólnie spędzonego czasu. Przechyliła lekko głowę, a w jej oczach zapalił się błysk ciekawości. – Co tym razem? Nieudana randka? A może ktoś złapał Ci znicz przed nosem? - Pytania były wypowiedziane w żartobliwym tonie, w którym dobre znajome by się przekomarzały. Była to błacha zaczepka, zostawiająca pozbawione presji miejsce na prawdziwą lub błachą odpowiedź.


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Millie Moody - 06.10.2025

Słowa Ceolsige zaszumiały wkoło, jak morska bryza, a blondynka na moment objawiła się Miles niczym złudna syrena. Takie gładkie słówka, takie śliczne oczka, a w paszczy rząd ostrych zębów gotowych przegryźć Ci szyję i żerować na Twoim ciele.

– Poprzednim razem aż tak Ci się podobało? – dzwoneczek na czarnej aksamitce. To było zabawne, gdy Moody miała zawiązane oczy. W ogóle relacja z Sige była zabawna. Odchyliła się na krześle w otwartej pozie, butem zapierając się o nogę stolika i hardo podejmując wyzwanie zwyczajowego powitania ślizgonki z gryfonką. Owszem czuła się jakby szkołę skończyła wczoraj, ale Burczynka nie musiała jej tego punktować. Uwielbiała jej to punktować. Och pani dorosła i odpowiedzialna z własnym biznesem. Niech się tylko nie udławi tą całą dorosłością. Obie wiedziały, co lubi. Obie miały świadomość, że skończą podobnie. Jako stare panny. Nie żeby którejkolwiek to przeszkadzało.

– Dla Ciebie zawsze Sige, wolę tak niż wleci na Ciebie jakiś donos znowu. Ale hej, jestem prywatnie, po Beltane owo przeczochranie sprawia że nie przechodzę testów na głowę. To ponoć służy bardzo wróżbiarstwu, ale do Niewymownych tez mnie nie wezmą. Jak żyć powiedz mi? Jak żyć? – nagle postawiła z łupnięciem krzesło do pionu nim ta pinda zdążyła usiąść, wstała i w dwóch krokach podeszła do najpiękniejszej dziewczyny Nokturnu. No dobrze, Ambrosia była najpiękniejsza. Ta dupera z zakładu pogrzebowego też niczego sobie, choć jakby Moody miała wybierać, to wolałaby, żeby miała nieco więcej ciała (hipokryzja niestety silna była w jej genach). – Dobrze, że nic Ci się nie stało w Spaloną głupia babo. Mogłaś dać mi znać wcześniej, żę wszystko u Ciebie dobrze. – Poklepała ją energicznie po plecach mimo różnicy wzrostu.

– Ale nic to, siadaj, pijmy, wlewajmy w siebie tą naftę. Za kilka dni Mabon i sądząc po stanie mieszkań to wszyscy wypierdolą poza Londyn. Też się wybierasz? Jakiś kiermasz mają zrobić, ale nie jak na Lammas tylko dużo, dużo mniejszy. Nawet mi się nie chce tam iść, ostatnio posrańcy robili pokaz sztucznych ogni i mnie ścieło. Ale hej, dzięki temu mam większą dawkę eliksirów szczęścia! – wróciła do stolika i wzniosła kufel by zderzyć się z jej naczyniem, a potem bardzo odpowiedzialnie zalała swoje słowa alkoholem. – Też jedziesz do starych Sige? Czy masz inne plany?


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Ceolsige Burke - 07.10.2025

Uwadała, ze nie rozumei pierwszego pytania przyjmując zaskocozną niewinną twarz. Pozę, celowo aż nazbyt sztuczną i czutelną.

Upiła łuczek z kufla. Delikatny, skromy i powolny. Westchęła oblizucjąc pianke z górnej wargi delektując sie ponurym smakiem dziwnego trunku. Dotknięcie koniuszka języka działaó jak różdżka lu pędzuel odsłaniajacy na jej wargach szeroki uśmiech zadowolenia. Spoglądala na niższą toważyszkę słuchając jej uważnie.

Spotkania z Milli przynosiły wspomnienia tego charakterystycznego uczucia kiedy siedzisz na grzbiecie konia pędzącego w dół po storomym zboczy. Uczucia, któremu bardziej nierozważnie poddawała się w młodości , a które teraz stanowiło sentymentalne hobby.

Nie chciała jej przerywać. Sięgnęła odruchowo do kieszeni z fajką, ale tylko musnęła palcami gładkie drewno i ponwnie objeła kufel.

- Mi? - Zapytałą z udawanym obużeniem na sugestię, że coś mogoby się jej stać. - Niestety musze przyznać, usłyszawszy o problemach w komunikacji nieco martwiła się, że Świetlik padnie łupem drapieżników. - Mówiła płynnie, niemal nonszalancko, jakby była to rzeczywiście tylko niedogodność. - Zakładałam, że będziesz miała ciekawsze zajęcia.. - tu pochyliła się nieco do przodu i w udawanej przekoże dodała - i lepsza opinie o moich zdolnościach by Cię kłopotac moimi problemami z wentyalcją w domu. - Mówiła o ostatnich wydarzeniach jakby to były trywialne niedogodności. Ot drobnostki w codzienny rzyciu a nie walka z pożarem by po dachach nie dotarł do jej sklepiku.

Odchyliła się ponownie by upić kolejny łyczek piwa. - Takie wydarzenia przynosza sporo okazji, a ja specjalizuje się w ich łapaniu. - Niewinny usmiech, ciepłe spojżenie mocno wgładzają implikacje jakie mogłyby wynikać z jej wypowiedzi. - Dotały do mnie wieści, że kilka ciekawych przedmiotów może być dostepnych na jarmarku. Nie chcę by coś mnie ominęło. - Westchnęła deliaktnie. - Licze na jakieś wieści o sukcesach w usuwaniu klątw jakie licznie zagościły się w naszych domach.

- Ale to takie biznesowe tematy. - zamachała przepraszajaco reka przed twarza jakby rozganiałą dym. - Spędzam czas z rodzicami, teraz właściwie codziennie się do nich teleportuje. Matka wydaje sie zadowolona ale Ojciec trochę złożeczy. - Kiedy mówiła o rodzicach jej głos i twarz jakby jasniała bardziej młodzieńczo. Nieświadomie przybierała poze tak podobną do tej sprzed dziesięciu lat, zwłaszcza, że jej obecne ubranie też pochodziło z tamtego okresu.

Przechyliła lekko głowę, spoglądajac ponownie na Millie. Nie zmieniło to jednak wcale jej postawy. - Jak żyć? Wiesz, że zawsze jest odrobina miejsca dla osób z twoimi taletami w obszarach nie uregulowanych przepisami. Hmm? - Delikatna nuta przekomarzania była wyczualna w głosie. - Mam jeden wolny pokoik choć ostanio pełno u mnie zacieków. - Oferta była szczera ale nie podpierała jej żadna wiara w jakąkolwiek szansę akceptacji.


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Millie Moody - 07.10.2025

!Strach przed imieniem


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Pan Losu - 07.10.2025

Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach. Przerażenie narasta w tobie z każdą chwilą, aż nagle wbrew swojej woli wypluwasz z siebie słowa: Wasz ból jest bramą do prawdy. Uczyńcie z mojego imienia kompas i podążajcie za słowem, które niesie się ustami Londynu..


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Millie Moody - 08.10.2025

To była zwyczajna rozmowa. Zupełnie normalna i Moody cieszyła się z tych chwil normalności bo od czasu Spalonej czasami działy się dziwne rzeczy. A potem to się stało. Jako osoba pozbawiona instynktu samozachowawczego, balansująca zawsze na pograniczu brawury i głupoty, nie rozpoznała od razu, że to nadchodzi. Owszem, miała problem, żeby powiedzieć imię typa stojącego jako lider śmierciożerców. To nie był aż taki problem. Problemem był fakt, że nie mogła również na niego złorzeczyć. Wyzywać. Coś w niej kazało czuć pierdolony respekt.

Dlatego o tym nie rozmawiały.

Dlatego to nie powinien być problem.

Dlatego teraz nie zauważyła, kiedy jej umysł sam sięgnął po bluzgi, usta chciały wyrzucić z siebie zwyczajową wiązankę na temat czystokrwistych popaprańców (nikt taki jak Sige oczywiście, Sige była zbyt dumna by biegać w masce i mordować jak leci - tak przynajmniej oceniała ją Moody)(Moody niestety oceniała tak też ludzi, którzy realnie to robili, ale to inna sprawa) gdy usta jej się zasznurowały. Metaforycznie? Dostłownie? Miała wrażenie jakby wielka ropucha przemieszczała się jej gardłem. Zbladła, oczy jej się zeszkliły, a pot oblał całe jej i tak blade ciało. To nie były jej słowa, to były cudze słowa, oślizgłe słowa...

– Wasz ból jest bramą do prawdy. Uczyńcie z mojego imienia kompas i podążajcie za słowem, które niesie się ustami Londynu.. – wypluła z siebie, niemalże zwymiotowała na stół. Nie obchodziło ją, że trochę siara. Nie obchodził ją cały zewnętrzny świat. Zatrzęsła się ciałem, które na moment nie było jej ciałem i chyba to w tym wszystkim było najgorsze. A potem podniosła oczy na Sige. Wielkie, złote, proszące – Zabierz mnie stąd... proszę... chodźmy stąd... gdzieś indziej... – Nie były przyjaciółkami, może nie powinna o to prosić kogoś mieszkającego na Nokturnie. Prawda była taka, że może po prostu chciała się przejść. Być... gdzie indziej niż tu, gdzie ktoś zgwałcił jej wolną wolę i zostawił tego gada dalej w środku. To uczucie. To obrzydzenie do samej siebie.


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Ceolsige Burke - 08.10.2025

Uśmiech, którym obdarzyła Millie sugerując subtelnie zmianę kariery na bardziej awanturniczą zamarł martwo na jej twarzy. Przebłysk troski i zaskoczenia przebiegł po jej rysach i zagościł w spojrzeniu. Nie próbowała opanować wyrazu twarzy nastawiona na swobodne spotkanie. To co stało się z jej towarzyszką było nienaturalnie dziwne.

Wyciągnęła z troską dłoń by dotknąć dłoni brunetki ale dziwne wyplute słowa powstrzymały ją. Z zaciętym wyrazem szybkim spojrzeniem obiegła bywalców w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak winy. Dziwne drżenie Milli ponownie zwróciło jej uwagę. Zareagowała już na spojrzenie wyrażające prośbę, zanim słowa, już należące do niej samej wypełniły przestrzeń nad stołem. Opuszczenie krzesła, zarzucenie płaszcza na plecy i przejście ku boku Milli zlało się w jeden płynny ruch. Wspierający gest oddzielający Millie na chwilę od pomieszczenia za intymnym parawanem zwieńczonym ciepłym, rozumiejącym uśmiechem blondynki. Delikatnym chwytem dłoni pomogła jej stać. - Mnie też coś dusi tutejsza atmosfera. - Powiedziała melodyjnym spokojnym głosem chwytając Millie pod rękę. Jej gesty i ruchy były pewne, wymierzone. Obróciła się w stronę sali jakby nic niezwykłego nie miało miejsca. Ot dwie przyjaciółki opuszczają lokal.

Ruszyła pewnym krokiem omiatając spojrzeniem salę. Jej wzrok wyłapywał ukradkowe albo ostentacyjne spojrzenia jakimi część bywalców mogłaby ich obdarzyć. W twarzy blondynki zagościł wyraz przygany jaki mógłby zagościć na twarzy szanowanej zakonnicy, która właśnie spogląda na bardzo rozczarowujących młodzieńców przyłapanych na wyjątkowo żałosnym grzechu. W jej spojrzeniu kryła się obietnica upokarzającej kary.

Kobiety opuściły przybytek nie niepokojone przez nikogo. Nie, żeby był powód do niepokojów. Po feralnej nocy liczba dziwnie zachowujących się postaci znacznie wzrosła. Teraz na zewnątrz, Ceolsige zwolniła kroku i ponownie spojrzała policjantkę. Jej twarz zdobił ciepły, wspierający uśmiech. Zdecydowanie bardziej wspierający niż wątłe ramię pod które prowadziła Millie. Kierowała ich kroki ku pobliskiej ławce. - Urocza noc, prawda. Zechcesz ze mną spojrzeć w gwiazdy? - Powiedziała to mimochodem. Jakby ich niby-randka trwała nadal, niezakłócona niczym.


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Millie Moody - 10.10.2025

Przyjęła jej pomoc z wdzięcznością i z każdym krokiem czuła się trochę lepiej. Może to atmosfera kotła tak na nią zadziałała, a raczej jej brak, gdy wyszły na względnie świeże miejskie powietrze. Chłodny wieczór. Dobrze. Orzeźwiający. Zadarła głowę patrząc na niebo przesłonięte Londyńskim smogiem i parsknęła, na moment kładąc głowę na barku Sige, bo nie była pewna czy jak ją poklepie rękami to się nie wyjebie na swój głupi ryj. Ostatecznie lubiła swoje zęby i zwyczajowo nie miała do siebie zaufania. Do swojego ciała w szczególności.

– Sorka, to po... po spalonej wiesz? Jakieś widmo mnie nastraszyło z pyłu budynku jak gasiłam przecznicę Pokątnej i od tego czasu jest... kiepsko. Jak te zajebane smrodem budynki, tylko no... mam zajebane smrodem wnętrzności. Nie wiem co poradzić na to, niektórzy dostają padaki na widok ognia a ja jak pomyślę o...o... o Sama-Wiesz-Kim... – zacisnęła pięść bo by sobie soczystą wiąchę puściła na temat tego typa, a jednak, coś w jej głowie blokowało te opcje dialogowe. Dlatego odpuściła. – Jakby co to... eee... nie wiem, napisze od typa od przepowiedni, żeby dowiedzieć się czy to jest przepowiednia. – może nie powinna tego mówić przy Burke, ale mówiąc porządkowała sobie niestety myśli i tak to właśnie wszystko wychdziło. – Usiądziemy tam? Nie chce na Tobie wisieć jak obrzygany płaszcz. – pokazała pustą akurat już nie tak bardzo ujebaną sadzą ławeczkę. Z Ministerstwa odmalowali wszystkie ławeczki i fontanny. Najważniejsza kurwa sprawa do zrobienia po pożarach, wiadomo.


RE: [Jesień 72, 18.09 Ceolsige & Millie] Futuræma - Ceolsige Burke - 10.10.2025

Udawanie stabilnej podpory nie było trudne mimo wątłej postury. Drobna postać Millie nie obciążała jej w żaden widoczny sposób pozwalając płynąć z topową sobie gracją.

Nie przerywała towarzyszce. Skinęła głową na znak akceptacji i skierowała na nią twarz wyrażającą zrozumienie. Pomogła Millie usiąść na ławce podtrzymując ją za dłoń, prawie jak tancerz pomagający zmęczonej partnerce spocząć. Nikłe wrażenie przeszłych wspomnień przemknęło przed jej oczami jak puszczała dłoń brunetki. Ironiczne przemknęło jej przez myśl razem kiedy wewnętrznie uśmiechnęła się do siebie.

Zanim jednak chwilowo myśl zdążyła odcisnąć swój ślad na jej postawie sama skarciła się widokiem twarzy policjantki. Szybko zajęła pozycję niemal na końcu ławki, tak by móc siedzieć bokiem, z prawym łokciem wspartym na grzbiecie oparcia ławki oraz skrzyżowanymi w kostkach nogami, podwiniętymi pod nią.

Przekrzywiła delikatnie głowę na prawo.- Takie okazje już nam chyba nie przystają. - Odpowiedziała z delikatną nutą droczenia w głosie, odnosząc się do wzmianki o płaszczu. - Nie przepraszaj. Rany nie przynoszą wstydu tym, którzy walczą. - dodała od razu szybko, już dużo poważniej. - Przynajmniej nie w moich oczach. - Zakończyła wyraźnie cieplej poprawiając odruchowo spódnicę i płaszcz by leżały równo. Jej ręka na dłużą chwilę zatrzymała się na kieszeni.

- Słyszałam, że wielu ludziom pomogła konsultacja z hipnotyzerem. Myślę, że wielu chętnie pomoże poczciwej policjantce. - Zawiesiła się na chwilę. - Niestety nie mogę, żadnego polecić. - Uniosła dłoń w przepraszającym geście. - Ale chętnie porównam plotki z prawdą jeżeli zechciałabyś się podzielić twoimi doświadczeniami.

Oparła głowę o dłoń i bezwiednie, niemal nonszalancko zakręciła dłonią kółko. - Możemy również weryfikować twoje podejrzenia o przepowiednie tradycyjnie testując twój talent obrazoburczego jasnowidzenia....

Zawiesiła głos w zapraszającym geście otwarta na propozycje. Nie chciała tym razem kierować rozmowy w żaden konkretny kierunek.