01.10.2025, 09:57 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.10.2025, 10:01 przez Millie Moody.)
18.09
osłonięty kąt w dziurawym kotle (ze stolikiem oczywiście)
osłonięty kąt w dziurawym kotle (ze stolikiem oczywiście)
Wróżby to tylko cień przyszłości
Ich spotkanie musiało zostać przeniesione.
Kolejny raz i znów przez tego... tego wa... tego chu.... no... tego, którego imienia nie można było wymawiać. Miles wzdrygnęła się, czując za każdym razem oddech widma z kamienicy, która pokiereszowała Tomusia, szczęśliwie nie robiąc z niego szaszłyka, frytek i pierdolonego sushi. Wzdrygała się na samą myśl o nim, na sercu zaciskał się chłód, a język płatał jej figla, gdy mózg odtwarzał wybuch, krzyk, krew, a potem wszystko podlewał obficie pierdolonym poczuciem winy.
Wdech. Wydech.
Łyk piwa.
Nie powinna pić, ale omamy nasilały się, to odpływały. Jej psychiatra był nieuchwytny i obawiała się, że tak już pozostanie. Chociaż nie lubiła typa, to teraz... może teraz by się kurwa jej przydał. Szczególnie że potki skończyły się wczoraj.
Wdech. Wydech.
Siedziała w kącie Dziurawego kotła i tasowała karty. Nie była jasnowidzem, nie miała trzeciego oka. Nic nie miała poza mózgiem do wymiany. Ale Papcio Morfina nauczył ją dostrzegać Omeny, więc próbowała, nawet jeśli to były tylko cienie, odpryski przyszłości.. Nie ważne.
Spotkanie z Ceolsige przypadło na południe (co oczywiście nie przeszkadzało piwnemu moczeniu dzioba) i teraz Moody nie chciała już odmawiać byłej... byłej. Zawsze zabawnie było jak spotykały się na poziomie zawodowym, gdy trzeba było zajrzeć na Nokturn i rozpatrzeć kilka skarg, a potem słuchać przez godzinę Ceolsige, która roztaczała przed nią piękną wizję do całkiem zgniłego obrazka. Ktoś mógłby nazwać to brakiem profesjonalizmu. Ktoś mógłby wypunktować sentyment do zupełnie innej kobiety, która też miała jasne włosy, ślizgońską dumę w oczach i zdecydowanie zbyt sprawny język, aby można było tak łatwo o nim zapomnieć.
Zabawniej jednak Miles odbierała te momenty, jak spotykały się na piwerku w Kotle. Zawsze ten sam stolik, te same karty. Prawie jak randka. Prawie. Czy nie tak powiedziała swoim chłopakom rano? Że idzie na randkę z blondyną?
Od niechcenia wyciągnęła jeden obrazek z talii. Bezmyślnie. Tak pod dzisiejszy dzień skoro nie robiła tego rano.
Rzut Tarot 1d78 - 65
Rycerz Mieczy
Rycerz Mieczy
Uśmiechnęła się, nie dbając o to, że puszczone luzem kruczoczarne włosy zasłaniają jej pół twarzy, a zaraz potem zadarła głowę i utkwiła złote jak miód oczy w nadchodzącej Ceolsige.
– O wilku mowa. – parsknęła, nie podnosząc się, nie wyciągając ręki, ani nie nadstawiając twarzy do całusa. – Co sobie wzięłaś Sig? Mają dobrego Guinessa, jebie jak Londyn, więc nagle przestaje robić Ci różnicę. – ukryła rycerza o platynowych włosach w talii i zaczęła znów tasować. – Dobrze Cię widzieć. Fajnie że nie sfajczyło Ci kłaków. – Skomplementowała subtelnie stan swojej "randki". Włosy Miles ledwie zasłaniały kark, ale to akurat była zasługa Papcia Morfiny, który próbował przez moment zrobić z niej kobietę. Może powinna podziękować Śmierciożercom, że ten proces został przerwany?