• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł 1972, Wiosna - 14 kwietnia - Zaplecze. Akt I: Ostatnia szara komórka zgasła

1972, Wiosna - 14 kwietnia - Zaplecze. Akt I: Ostatnia szara komórka zgasła
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
26.03.2023, 01:52  ✶  
14 kwietnia

Pora była już późna. W Dziurawym Kotle rzadko bywało pusto, bo bar stanowił przejście pomiędzy magicznym i niemagicznym Londynem, ale dzisiejszy ruch pozostawiał wiele do życzenia. Nikt już nic od nich nie chciał, a on i Dione musieli obstawiać wieczorną zmianę. Do jej końca pozostało jeszcze jakieś trzydzieści minut, ale Cresswell i tak siedział już z resztą dzieciarni (okej, on był starszy, ale liczyła się mentalność) na zapleczu, bawiąc się nożem. Trochę już był wstawiony, oni zresztą też. Wyliczanka przeplatana dźganiem przestrzeni pomiędzy rozłożonymi palcami stawała się coraz bardziej niebezpieczna, a za chwilę wróci tutaj ten cholerny ka- ... znaczy się, pan Pine. Przejmie od nich przybytek, a oni się rozejdą.

Siedzieli tam w czwórkę. On, znaczy się Silly, Dione, jej brat i Layla Bell, na pierwszy rzut oka najmniej pasująca do ekipy, bo wyglądała przy nich zbyt fajnie, ale na drugi rzut oka od niej też zawiewało bezdomnością, toteż nie wyróżniała się aż tak bardzo jakby mogła.

- Wczoraj - zaczął kolejną z opowieści, nieelegancko podrzucając nóż do góry i łapiąc go w ostatnim momencie - przyszedł tutaj gość, który zaczął pierdolić, że nie powinienem go obsługiwać, bo mam „brudne ręce i brudną duszę”. Pine wyjebał go za drzwi - za te mugolskie drzwi w dodatku - ale i tak pozostał mi po tym jakiś niesmak. Typ prowadzi sklep tutaj niedaleko, mijam go codziennie i mnie tak kusi, żeby mu bezczelnie napisać na witrynie coś głupiego, coś w stylu, że nie myje rąk po kupie. Żeby mnie BUMowcy nie wsadzili do Azkabanu, tylko zachichotali, spisując to wszystko do raportu.
termagant
A knife?
Are you flirting with me?
Wysoka, bo mierząca sobie 177 centymetrów, o atletycznej, smukłej sylwetce. Ciemna karnacja, orzechowe oczy i ciemnobrązowe włosy i miedzianym połyskiem, w stanie naturalnym skręcające się w burzę loków. Na co dzień często się garbi, chcąc odjąć sobie parę centymetrów.

The Tempest
#2
31.03.2023, 00:59  ✶  
Layla w pewien mglisty, odległy sposób zdawała sobie sprawę z tego, że często pasowała wszędzie jak pięść do nosa. Tak samo, jak bardzo nie pasowały do siebie kolorowe szmatki, w które często się ubierała, tworząc z niej obraz barwnego ptaka. Na przestrzeni lat i przede wszystkim licznych znajomości, szybko się do tego przyzwyczaiła. Z niewygodnej myśli zmieniło się to coś zupełnie naturalnego i teraz, siedząc w dziurawym kotle z Fletcherami i Cresswellem, jedyne co ją interesowało to dno kufla, które nieubłaganie stawało się coraz bardziej widoczne, w miarę jak pociągała kolejne łyki piwa.
Nadchodząca tragedia zdawała się w tym konkretnym momencie zajmować ją niemal bezgranicznie, bo i zanosiło się na to, że pokryje się z momentem kiedy wskazówki zegara wskoczą na odpowiednią godzinę, w przybytku pojawi się pan Pine, a Dione i Silas wreszcie skończą zmianę i wszyscy rozejdą się w swoje strony. Trochę to było przykre, bo nawet jeśli Layla lubiła swój wóz i miękki materac na którym mogła się wyspać, tak przebywanie poza nim podobało jej się o wiele bardziej.
Spojrzała na barmana, jak bawiąc się nożem podrzuca go i łapie w ostatnim momencie. Gdyby trochę jeszcze popracował nad swoimi umiejętnościami, to może nawet mógłby pracować w cyrku.
- Powinieneś go zakląć... napis w sensie. Żeby sam siebie śpiewał, kiedy ktoś będzie próbował go usunąć. Albo w sumie co się ograniczać. Niech śpiewa kiedy ktoś tylko przejdzie koło witryny.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#3
31.03.2023, 21:43  ✶  
Cmentarna zmiana była mieczem obosiecznym. Z jednej strony ekstra, że nikt już gitary nie zawracał, ale z drugiej nic się nie działo. Klasycznie, czas płynął wolniej niż tonąca czarownica z kamieniem u nogi, a jak człowiekowi się nudzi, to albo szlag go trafia, albo głupie pomysły nachodzą.
W przypadku tutejszego zgromadzenia chyba obydwa na raz.
- A co, widział, jak rąk po sikaniu nie myjesz? - zapytała Silasa całkiem szczerze, kiedy przytoczył epitety nieprzyjemnego jegomościa skierowane w swoją stronę. Dione była bystra jak nurt w kałuży, a więc potrzebowała dłuższej chwili niż reszta, żeby połączyć brud z anegdoty z teorią czystości krwi. Szkoda tylko, że podczas analizy wypowiedzi kolegi z pracy nie postanowiła trzymać języka za zębami. - Aaa, w sensie, że jesteś czarodziejem z przypadku? No i co z tego? On pewnikiem był dzieckiem z przypadku, a jakoś nie naplułeś mu do kufla? - Potrząsnęła głową, nie rozumiejąc, w czym sensacja. Co ich tak obchodziło, ile czarodziei mieli w życiorysie? Dio była przekonana, że czystość krwi ma tyle do bycia specjalnym, co piernik do wiatraka. Gdyby miała się przekładać na umiejętności czarodziejskie i inteligencję, to w przypadków Fletcherów, ich starego na drodze do matki niechybnie musiał wyprzedzić pies.
- BUMelantami się nie martw, masz w drużynie specjalistów. Wyteleportuję was wszystkich z miejsca zbrodni, zanim zdążą poprawnie wypowiedzieć Lumos. - W sensie w trymiga, bo miała wrażenie, że tylko upośledzeni mogliby się pomylić w czymś tak łatwym. - I nie musisz proponować dwa razy, Silos. Mam wrażenie, że jak napiszemy, że robi herbatę z wody po parówkach, to nawet nie skłamiemy. - Chyba nikogo nie dziwiło, że Dione była chętna do wejścia na pokład wandalizmu. - Billy, masz jeszcze gdzieś pod ręką tę farbę, którą pisałeś po murach "Heather, kocham cię, wróć do mnie"? Przysięgam, ona nie zlazła nawet po deszczu, nadałaby się w sam raz - zapytała całkiem poważnie, ale spojrzała na brata tak, jakby się naśmiewała. Czyli jak zwykle. Pewnie zaraz się pobiją.
Sneaky Lord
i am the architect
of my own destruction
Mierzy 170 centymetrów wzrostu. Jest normalnie zbudowany, chociaż odkąd jego siostra pracuje w Dziurawym Kotle, zyskał mały, piwny brzuszek. Nierówno obcięte, kręcone, ciemne włosy. Sporadycznie kilka blizn na twarzy. Ubiera się w ciemne kolory, najchętniej chodziłby tylko w czarnych koszulach i płaszczach. Poranione dłonie wskazują na to, że nie boi się fizycznej pracy.

William Fletcher
#4
09.04.2023, 01:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.04.2023, 01:37 przez William Fletcher.)  
Co prawda nieszczególnie wiedział, o co w tym całym zgromadzeniu chodzi, ale był święcie przekonany, że będzie zajebiście. Bo jak inaczej miałoby być, gdy w kupę zbierają się tak zacne i łebskie jednostki jak oni? Jasne, z Laylą ostatnimi czasy nie miał aż tak dużo kontaktu, ale wciąż bardzo ją lubił. Silly? No przecież najlepsza mordeczka i ziomeczek, z któym niejedno wypił i odwalił. Jasne, mógł być starszy o kilka lat, ale Billy'emu absolutnie to nie przeszkadzało. I nie chodziło nawet o to, że Cresswell był barmanem w Kotle (chociaż zdecydowanie był to solidny argument za tym, żeby nigdy sie z nim nie pokłócić), po prostu spoko się z nim gadało.
No i na koniec oczywiście jego kochana siostrzyczka. Razem od małego i w sumie to by się nie zdziwił, gdyby nie zmieniło się to aż do śmierci. Z nią to mógłby nawet i smoki kraść, gdzie w sumie. Może jest to jakiś pomysł?
W jego głowie zaczął już kiełkować pewien pomysł, ale nim urodził się do skali, z której można by wytworzyć coś sensownego — Silly postanowił się w końcu odezwać. Fletcher porzucił więc swoje wielkie, ambitne plany. Nie chciał niczego pominąć, a w jego przypadku zbyt wiele myślenia jednocześnie mogło się nie skończyć najlepiej.
Początkowo, podobnie do Dione absolutnie nie zrozumiał, o co chodzi z tą brudną duszą. Zmarszczył nawet nieco brwi. W jego głowie zaczęły bowiem kiełkować pewne podejrzenia. Czy Cresswell mył ręce przed obsługiwaniem jego?
Podniósł nawet rękę, jak gdyby chciał się zgłosić do odpowiedzi w szkole, ale gdy siostra naprowadziła go na właściwe tory, szybko spuścił ją w dół.
— Aaa! O to chodzi. Znaczy się, wiedziałem od początku - zaczął, a gdy nieco sie zgubił we własnej wypowiedzi, na krótką chwilę zamilkł.
— Słuchaj, Dione dobrze mówi. Jego pewnie rodzice nie planowali, a jak po porodzie go zobaczyli, to się z żałości popłakali! Nie ma co takich ludzi w ogóle słuchać, bo strasznie pierdolą. Znam mnóstwo przyzwoitych ludzi, którzy w ogóle nie myślą o tych pierdołach. Czystość krwi? Kto w ogóle bierze to na poważnie? Odklejeniec z niego jest jakiś — dodał jeszcze, bijąc dłonią w blat. Tak, Billy być może ominął cały ten hałas wokół rosnących sił i zwiększających się antymugolskich haseł.
I chociaż na początku żywo kiwał głową na słowa siostry, gdy wspomniała o Heather, mimika błyskawicznie się zmieniła. Umawiali się, że nie będą poruszali tego tematu, a ona jak zdradziecki zdrajca go zdradziła.
— Ja pierdole. Umawialiśmy się, że do tego nie wrócimy, frajerze. No, chyba że chcesz wrócić do tego listu, który chciałaś wysłać Charliemu. Jak to leciało "Tęsknię za Tobą, spróbujmy jeszcze raz."? Czy się mylę? — wysyczał wręcz, posyłając jej wkurwione spojrzenie.
Przez kilka kolejnych chwil krew wciąż w nim wrzała, a knycie zaciśniętych pięści zrobiły się białe, ale ostatecznie odpuścił.
Cud? Poszedł po rozum do głowy? W sumie to nie, po prostu nie chciał sie z nią kłócić, bo obiecała mu darmową butelkę piwa po zmianie. Nie chciał stracić takiej okazji, aczkolwiek stąpała po cienkim lodzie.
— W każdym razie, co do tej farby. Nie, żebym ja sam jej używał, bo Dio tylko zmyślała — zaczął, nagle dodając kilka ostatnich słów. Chciał ich zmylić, ale poszło mu dość nieporadnie. — Znaczy się no. Mam taką farbę faktycznie. Jeszcze z puszkę czy dwie. Kupiłem raz od jakiegoś dziwaka w Hogsmeade. Mówił, że jest zaczarowana i zamieni się w złote litery, ale chuja prawda. Wielkie czerwone litery, które nakurwiały jak pojebane tym światłem. I strasznie to śmierdzi, także... chyba idealnie się nadaje, co? — dokończył, zacierajac przy tym ręce. O tak, już czuł ducha tej przygody.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#5
02.05.2023, 02:10  ✶  
Parsknął słysząc słowa Layli.

- I to jest dobry pomysł – powiedział, wskazując na nią nożem, a następnie upił łyk ze swojego na wpół już pustego kufla. Głupio się przyznać, który to już kufel z rzędu. – Fletcher, czemu nie zapraszasz jej tu częściej? – Zapytał Williama, podrzucając wcześniej wspomnianym nożem w naprawdę niebezpieczny sposób i łapiąc go w ostatnim momencie. Pewnie gdyby znajdował się tutaj ktoś z mózgiem, na przykład Cecily, to ostrze zostałoby mu bezpowrotnie odebrane, ale że znajdowali się tutaj już tylko ludzie podobni do niego duchem, najwyraźniej całe to zbiorowisko miało ilość posiadanych przez niego palców głęboko w dupie.

Wysłuchał Dione z głupim uśmiechem. Musiał dziewczynie przyznać, że bycie zabawną przychodziło jej tak swobodnie, jakby urodziła się do bycia komiczką. Zadziwiające, że dwie najbardziej wygadane osoby z tej grupy skończyli jako barmani w tej dziurze. Znaczy się, no dobrze, to nie była największa dziura na świecie, bo Kocioł prosperował całkiem dobrze, ale... Może to aura osób tu przesiadujących, a może po prostu atmosfera tego miejsca – cokolwiek to było, Silas nie mógł się do tego przyzwyczaić, a co za tym szło, nie potrafił traktować tego miejsca całkowicie poważnie. Szalę dziwactw przeważało to, że ich szefem był krasnoludek.

Do rozmowy, poza byciem biernym słuchaczem, wrócił dopiero po tym, jak swoje piekielnie długie tłumaczenia skończył ten drugi Fletcher.

- Kto w ogóle bierze to na poważnie? Byś się zdziwił, całkiem sporo ludzi, których widać codziennie w gazetach. Nie zamierzam się wymądrzać po pijaku – aby dodać tu odrobiny dramatyzmu, dokładnie w tym miejscu czknął – ale niemagowie też zaliczyli w historii przypadki takich obłąkańców jak ten cały Voldemort i skończyło się to dosyć kiepsko. Ale to mnie, moi drodzy, uświadamia w tym, że ten problem jest o wiele większy niż ten jeden typ. Ci ludzie są jak narośl rakowa i coraz częściej widzę, jak inni słysząc o nich, opuszczają głowę, bo im się to kojarzy tylko z tymi cholernymi atakami. Może gdyby typ zaczął się kojarzyć z czymś piekielnie durnym, jak z kupowaniem za małych sandałków na miejscowym bazarku, to by ich można było obedrzeć z tego... – zabrakło mu słowa, dodał je więc po kilku sekundach ciszy – mistycyzmu?

I chociaż pijany był i dało się to wyczuć w tonie jego głosu, wciąż wypowiadał się elokwentnie i używał trudnych słów – taki już miał sposób wypowiadania się. Do tego, aby go pozbawić artystycznej maniery, trzeba by jeszcze kilku takich kufli.
termagant
A knife?
Are you flirting with me?
Wysoka, bo mierząca sobie 177 centymetrów, o atletycznej, smukłej sylwetce. Ciemna karnacja, orzechowe oczy i ciemnobrązowe włosy i miedzianym połyskiem, w stanie naturalnym skręcające się w burzę loków. Na co dzień często się garbi, chcąc odjąć sobie parę centymetrów.

The Tempest
#6
10.05.2023, 02:08  ✶  
Layla zachichotała, wyraźnie zachwycona faktem, że jej pomysł przypadł komukolwiek do gustu. Spojrzała na Silasa znad krawędzi kufla, przyglądając się któryś już raz nieco uważniej, jak podrzuca nożem. Część niej zwyczajnie oczekiwała, że mężczyzna wreszcie złapie przedmiot nieco bardziej nieporadnie, zwyczajnie robiąc sobie krzywdę. Za każdym jednak razem ostrze lądowało w dłoni miękko, chociaż z gracją daleką od tej, jaką wykazywały się niektóre obecne w jej życiu osoby.
W końcu jednak ponownie spojrzała w swój kufel, pociągając z niego parę większych łyków, w czasie jak reszta dzieliła się swoimi przemyśleniami w temacie. Nie przerywała im, o wiele bardziej zainteresowana wiadomym zajęciem, aż wreszcie coś ją wyraźnie tknęło, jakby któreś słowo zadziałało i przełączyło jakiś pstryczek.
Postawiła energicznie na blacie pusty już kufel, patrząc po każdym z osobna, jakby sprawdzając czy ma ich uwagę.
- Podrzućmy mu świnię - oznajmiła głosem jak najbardziej poważnym i dalekim od strojenia sobie żartów. Odsunęła kufel na bok, opierając łokcie na stole. - Taką zwykłą świnię - wyjaśniła, jakby obawiając się, że niekoniecznie mogli nadążać na tym, co właściwie miała na myśli. - Gdzieś słyszałam, że te czystokrwiste pokurwieńce boją się świń jak ostatnie pindy i jeszcze uważają to za coś dobrego - uniosła nieco brwi, wyraźnie nie do końca rozumiejąc cały ten koncept. Bali się świń, ale już problemu z jedzeniem ich nie mieli? Coś tu definitywnie było nie tak. - Może jak mu się taki wieprzyk wytarza między regałami, to reszta powie mu, żeby w dupę sobie wsadził ten interes. Albo wiem... - pstryknęła palcami. - Podrzućmy mu jakiś amulecik w gratisie, który dorobi mu świński ryj, wyjdzie na to samo. Chociaż cholera... to chyba zbyt daleko idące plany - zafrasowała się nieco, nagle jakoś bardziej żałując, że jej kufel stał już pusty i nie miała czym zapić ostatniego pomysłu. W końcu to wymagało zaangażowania, a powiedzmy sobie szczerze, w pół nocy ciężko byłoby im znaleźć wolną świnię, albo wyłuskać na poczekaniu knurzy medalion.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: The Tempest (553), Bard Beedle (990), William Fletcher (597)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa