• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[Noc 02/03.05.72, Dom Longbottomów] Księżniczka na ziarnku grochu

[Noc 02/03.05.72, Dom Longbottomów] Księżniczka na ziarnku grochu
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#11
01.07.2023, 11:50  ✶  
Wróciło do ciebie piękne wspomnienie z twojej przeszłości. To było przepiękne, ciepłe, sierpniowe popołudnie. Bardzo żałowałaś tego, że nie mogłaś być z nimi od samego początku, ale wszystko zaczęło się trochę wcześniej, niż zakładano. Wróciłaś z Biura tak szybko jak pozwolił ci na to paniczny bieg w stronę kominka, porzuciłaś wszystko, po prostu biegłaś ile sił w nogach. Wiedziałaś, że każdy wie, że każdy to zrozumie. Musiałaś tam być. Wszystko po to, żeby trzymać ją za rękę w najważniejszej chwili. Miałaś nadzieję, że twoja obecność doda jej otuchy.
Kiedy trzymała na rękach twoją córkę, poczułaś, że twoja twarz jest mokra. To były łzy. Przez tyle lat życia trzymałeś gardę, nie dałeś poznać się po żadnej ze swoich słabości, nie okazałeś nikomu tego, że potrafiłeś płakać. A teraz, kiedy je widziałeś, nie potrafiłeś się powstrzymać.
- Lucy - rzuciła Naoise. - Bo to znaczy światło.
Stałaś się ojcem Lucy Longbottom. Maleńkiej, delikatnej Lucy Longbottom, która wtulona w pierś swojej matki wyglądała tak krucho, że w pierwszej chwili bałeś się wziąć ją na ręce, ale kiedy ci ją podano, kiedy poczułeś jej ciężar, wszystko stało się tak oczywiste...
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#12
01.07.2023, 13:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.07.2023, 13:14 przez Brenna Longbottom.)  
Wszelkie myśli o zostawieniu Mavelle samej, aby ona mogła się przespać, a Brenna przejść się po pokojach innych członków rodziny oraz przyjaciół (albo zemdleć we własnym, nie była pewna, to okazałoby się, gdyby wstała i zrobiła kilka kroków, by ocenić, jak bardzo jest zmęczona) albo dalszych pytaniach wywietrzały Brennie z głowy w tej samej chwili, w której zobaczyła łzy w oczach kuzynki. Coś się stało. Wtedy i teraz: w jakiś sposób odmiana Mavelle nie dotyczyła tylko tego chłodu, w zamglonym spojrzeniu kuzynki Brenna przez chwilę widziała jakby cień samej siebie, gdy patrzyła w dym świec. Nie, nie miała pojęcia, że Bones właśnie ogląda wspomnienie wujka, w dodatku tak żywe, że nawet jego emocje zdawały się jej własnymi. Prędzej mogłaby pomyśleć, że przez ułamek sekundy dostrzegała limbo, może to prawdziwe, a może tylko żywe w jej pamięci…
Sięgnęła po jeden z koców i zaczęła owijać nim Mavelle.
Nie mogła jej tak zostawić.
A może sama też nie powinna być teraz sama, kiedy już osunie się w sen pełen huku wiatru, ognia i małych duchów, patrzących na nią pełnymi rozpaczy oczyma. Brenna nie do końca dopuszczała do siebie tę myśl, bo nie lubiła przyznawać się do słabości. Nawet przed samą sobą. Ale była zmęczona, przerażona, pełna gniewu i żalu, i czuła, jakby rozpadała się od środka.
Wujek chyba naprawdę nie żyje.
Brenna trzymała się jeszcze nadziei, że wróci niedługo do domu. Że pomagał komuś w lesie i się minęli. Albo że sam był w lesie i jedna z grup poszukiwawczych – powracały jedne, kolejne ruszały w Knieję – wróci razem z nim. Ale ta nadzieja gasła powoli i gdzieś w głębi ducha Brenna dopuszczała już do siebie myśl o tym, że Derwin się nie znajdzie. Że kiedy jutro rano pójdą na polanę, jeśli usłyszą o tym, że został odnaleziony, to przyjdzie im zidentyfikować ciało. Albo że to już trafiło do kostnicy. Wszystko skręcało się w niej wewnętrznie i wyrywało, aby ruszyć znów ku Polanie Ogni, ku Kniei… ale gdyby to zrobiła, w takim stanie tylko by zawadzała.
- Zostaję tutaj - powiedziała, tonem nie znoszącym sprzeciwu. Dławiło ją w gardle, musiała się więc bardzo postarać, aby głos jej nie zadrżał. Nie pytała, co się stało i czy chodziło tylko o to, że do Mavelle dotarło to, co mogli podejrzewać: że mogą już wujka nie znaleźć. - Przykro mi, musisz odstąpić mi połowę łóżka - dodała, zabierając się za owijanie kuzynki drugim kocem. Nie tylko w beznadziejnej próbie ogrzania jej - niemożliwej do realizacji, bo przecież Mavelle Bones to zimno nosiła w sobie - ale też po to, by móc ją objąć i nie przejmować się, że po paru godzinach dostanie hipotermii. - A właściwie jedną czwartą łóżka, tobie zostanie jedna czwarta, bo jestem prawie pewna, że zaraz przywędrują tutaj Gałgan i Łatek.
Nie rozpłacz się, nakazała sama sobie, zrzucając domowe pantofle, by bezceremonialnie wpakować się pomiędzy stosy kołder, które sama tutaj przyniosła.
Nie wolno jej było płakać.
A przynajmniej nie mogła dopuścić, aby ktokolwiek zobaczył jej łzy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#13
01.07.2023, 14:47  ✶  
O ile wcześniej trzymała się jeszcze nadziei, że wspomnienie, w którym odwraca cykl i zyskuje coś więcej niż tylko własne wspomnienia było ułudą, omamem, tak teraz miała dowód na to, że to żaden zwid. Bo Voldemorta nie posądzała o zaszczepieniu czegoś, od czego tak bolało serce Ze wzruszenia, nie ze strachu, przerażenia. Od płynącego z tego szczęścia, nie całkowitej beznadziei i czołgania się w brudzie, by ukorzyć się przed wielkim, przebrzydłym…
  Nie, Dzban naprawdę był ostatnią osobą, którą mogłaby podejrzewać o podsunięcie tego rodzaju wizji, nawet jeśli miałaby na celu zbicie z tropu, wdeptanie w pył. Był śmiercią i zniszczeniem, nie życiem i nadzieją.
  Dlatego też to wspomnienie miało o wiele większą moc. Bo niosło ze sobą również ponurą prawdę: gdyby Derwin żył, nie miałaby wglądu do tak prywatnej przecież chwili. Gdyby żył, nie ujrzałaby go tam, choć znów – tam to mogła być pozostawiona ułuda, żeby spowolnić pościg. Najwyraźniej jednak nie.
  Głos uwiązł w gardle; zdobyła się tylko na skinięcie głową. Tej nocy jakoś nie chciała być sama, a i też coś podpowiadało, że być może nikt teraz nie powinien być sam. Gdzieś w środku zapiekło, myśli skoczyły w jego stronę. Nie mogła się pozbyć przykrego wrażenia, że przy Moodym nikogo nie będzie, zwłaszcza że…
  … że coś niewytłumaczalnie ciągnęło ją teraz do niego i coś podpowiadało, że jej miejsce powinno być u boku Alka. Tam, nie tutaj. Choć wszyscy bogowie świadkiem: jedyne miejsce, w którym powinna się teraz znajdować to dokładnie to, gdzie była teraz.
  - Zmieścimy się – wykrztusiła w końcu po chwili, gdy udało się choć trochę opanować całą burzę emocji, jaka szalała. Pociągnęła jeszcze nosem, przesuwając się po łóżku; przesunęła też parę koców, mając bolesną świadomość, że nie jest w stanie dać Brennie własnego ciepła. Jedynie chłód; dlatego też to właśnie kuzynka bardziej potrzebowała ciepłych nakryć, nie ona sama. Zwłaszcza że coś podpowiadało, że nic nie jest w stanie przegnać zimna, jakie odczuwała cały czas.
  To nie miała być dobra noc, tego była pewna. Ale musiała – obie musiały – choćby spróbować się przespać, by mieć siły na to, co przyniesie kolejny dzień.
  Przynajmniej mogły znaleźć choć trochę pocieszenia we własnych objęciach – nawet jeśli oddzielone stertą koców – i psiej bliskości. Bo oczywiście, że futra się musiały przyłączyć...

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (3080), Brenna Longbottom (2974), Pan Losu (186)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa