• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
2 maja 1972, poranek | Danielle & Lucy

2 maja 1972, poranek | Danielle & Lucy
the kind one
don't confuse my kindness for weakness
Mierząca trochę poniżej 160 cm, o okrągłej buzi i dużych, ciemnoniebieskich oczach. Jej włosy sięgają za ramiona, są lekko kręcone o ładnym, ciemnobrązowym odcieniu - najczęściej spina je w taki sposób, by nie przeszkadzały jej w pracy, choć zdarza się i to nie rzadko), by były starannie ułożone; niezależnie od fryzury, we włosy ma wpiętą charakterystyczną, żółtą spinkę w kształcie motyla. Dani ubiera się raczej schudnie, w stonowane barwy, nie wyróżniając się w tej kwestii od reszty społeczeństwa czarodziejów. Mówi z silnym, brytyjskim akcentem. Jej uśmiech, wcześniej szeroki i beztroski, stał się delikatny oraz sporadyczny, a śmiech, głośny i zaraźliwy słychać znacznie rzadziej (najczęściej zarezerwowany jest dla bliskich jej sercu). Pachnie malinami i piwoniami, jednak jest to bardzo subtelny i delikatny zapach.

Danielle Longbottom
#1
01.07.2023, 16:49  ✶  

To była ciężka noc - tak chyba najłatwiej określić to, co działo się z przebywającymi na polanie w nocy z pierwszego na drugiego maja. Kiedy bez wahania zgodziła się pozostać w centrum wydarzeń i nie uciekać w razie zagrożenia, by być możliwie dużym wsparciem dla swych bliskich i w razie potrzeby wspierać ich umiejętnościami uzdrowicielskimi, wiedziała, że wydarzenia w jakich weźmie udział na pewno odcisną na niej piętno. To, czego nie wiedziała, to że polana zamieni się w istne piekło.

Silne emocje całkowicie zagłuszały zmęczenie jakie jej towarzyszyło. Wiedziała, że to nie czas na odpoczynek - musieli pomóc rannym, przetransportować ich w bezpieczne miejsce. Musiała upewnić się, że wszyscy jej bliscy są cali i zdrowi, a ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Kiedy pomagała rannym w polowym namiocie medycznym, jaki został postawiony na polanie, starała się zagłuszać niepokój, jaki w niej narastał. W międzyczasie napisała kilka listów do bliskich jej osób, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że pergamin na jakim je wysłała przez przypadek umazała krwią, którą wcześniej pobrudziła swój nadgarstek. Czyja to była krew? Moss? Julesa? Zupełnie obcej jej osoby, której imienia i nazwiska kompletnie nie zapamiętała? A może jej? Nie, chyba nie jej. Pomimo zmęczenia, kilku niegroźnych otarć, fizycznie nie doznała żadnych obrażeń. Psychicznych, trochę tak - ale z tym się upora. Jakoś.

Na moment wyszła przed namiot, starając się wziąć kilka wdechów świeżego, rześkiego powietrza. Mówiło się, że poranek powinien przynosić nadzieję. Ona jednak czuła się, jakby kompletnie jej ją odebrano.

Kiedy spostrzegła znajomą sylwetkę oraz twarz, zamarła. W przypływie emocji rzuciła się biegiem w stronę starszej Longbottom, bez najmniejszego namysłu rzucając się na jej szyję. Uwieszona na szyi siostry, z początku nie mówiła nic. Jej serce tłukło jak oszalałe. Była tu. Żyła. I chyba, na pierwszy rzut oka, nie miała żadnych obrażeń.

- Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam - wyrzuciła z siebie. - Gdzie byłaś? Jesteś cała? Widziałaś tatę? Zresztą... - szybko pokręciła głową. Lucy tu była, cała i zdrowa. To dawało jej nadzieję, której tak bardzo potrzebowała. Puściła siostrę i cofając się o dwa kroki, ujęła jej twarz w dłonie, wybuchając niepowstrzymanym, krótkim śmiechem. Endorfiny wzięły nad nią górę.

- Wszystko w porządku? - zapytała po chwili, już spokojniej.



let everything happen to you
beauty and terror
just keep going
no feeling is final
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#2
08.07.2023, 14:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.07.2023, 14:50 przez Lucy Longbottom.)  
To była ciężka noc dla Lucy. Mimo, że uczestniczyła w spotkaniu brygadzistów przed Beltane, jednak na samej uroczystości przełożeni nie skorzystali z jej usług. Czuła się tym zawiedziona i rozczarowana. Myślała, że będzie tam i wszystko będzie miała pod kontrolą. Teren miała patrolować z Thomasem, swoim dobrym przyjacielem, którego osobiście zwerbowała do Zakonu. I tym bardziej, że była członkinią Zakonu Feniksa, tym bardziej czuła się bezużytecznie, że nie będzie mogła aktywnie zadziałać mimo faktu, że atak Voldemorta wisiał w powietrzu, a Lucy miała swoje przeczucie, że coś się wydarzy. Ale no cóż, fakty były takie, że nie weźmie udziału w tym wydarzeniu.
Ten dzień mijał dla niej ciężko. Ponieważ nie miała czym się zająć myślała cały dzień o swoich bliskich i przyjaciołach, którzy byli na uroczystości: Brenna, Erik, Mavele, Patrick, Thomas, a szczególnie o swojej młodszej siostrze, którą kochała nad życie i o ojcu. Nic jednak nie mogła zdziałać z posiadłości Longbottomów. Pozostało jej wyczekiwać i na razie pozostać bierną. Wieczorem Lucy dopadła jakaś migrena. Pewnie było to na tle emocjonalnym, co często ją dotykało, w końcu cały dzień się przejmowała i zamartwiała. Postanowiła jednak się położyć, oczekując co przyniesie nowy dzień.
Tej nocy Lucy spała niespokojnie. Męczyły ją koszmary o tym co może się stać mimo, że nie miała świadomości tego, co teraz dzieje się na Polanie. Ze snu nad ranem wyrwało ją pohukiwanie sowy. Nadszedł do niej list i od razu zerwała się, aby go odczytać. Okazało się, że to list z Ministerstwa Magii. W lakonicznej wiadomości, którą otrzymała, bez żadnych wyjaśnień było napisane, aby natychmiast stawiła się w Kniei Godryka. Lucy czym prędzej ubrała się i po chwili była już na miejscu.
Lucy miała przeczucia, że może zdarzyć się coś złego, ale nie spodziewała się tego co zastała na miejscu. Zastała istotnie obraz po katastrofie. Wszystko rozniesione przez wiatr, drzewa powyrywane z korzeniami, a dookoła leżały ciała martwych ludzi. Lucy czym prędzej postanowiła skontaktować się z kimś z Ministerstwa. Kiedy pokrótce dowiedziała się, co się tutaj stało, od razu postanowiła działać. W pierwszej chwili pomyślała, aby skierować się w stronę namiotów uzdrowicieli. Myślała, że w ten sposób najszybciej otrzyma możliwość, aby dowiedzieć się co się dzieje z jej siostrą.
Kiedy Lucy znalazła się wśród uzdrowicieli, natychmiast zaczęła się rozglądać i po chwili spostrzegła Danielle, stojącą przed namiotem. Ona też ją spostrzegła i zaczęła biec w jej kierunku. Kiedy siostry się spotkały Danielle przytuliła Lucy, a ona odwzajemniła jej uścisk. Tak bardzo się cieszyła, że siostrze nic się nie stało. Po chwili odpowiedziała na pytania Danielle
- Ja też martwiłam się o Ciebie całą noc… Byłam w domu. Nie, nie widziałam taty. - Danielle cofnęła się i ujęła twarz Lucy w dłonie
- Tak, wszystko w porządku - odpowiedziała. Dla Lucy w tym momencie najważniejsze było, że jej ukochanej, młodszej siostrze nic się nie stało. Była umorusana, była pobrudzona krwią, miała kilka otarć, ale wyglądała na całą i zdrową. Przejmowała się oczywiście tym, że nie wiadomo co z ojcem, ale może jeszcze go odnajdą. Lucy była ciekawa, co jeszcze powie do niej siostra.
the kind one
don't confuse my kindness for weakness
Mierząca trochę poniżej 160 cm, o okrągłej buzi i dużych, ciemnoniebieskich oczach. Jej włosy sięgają za ramiona, są lekko kręcone o ładnym, ciemnobrązowym odcieniu - najczęściej spina je w taki sposób, by nie przeszkadzały jej w pracy, choć zdarza się i to nie rzadko), by były starannie ułożone; niezależnie od fryzury, we włosy ma wpiętą charakterystyczną, żółtą spinkę w kształcie motyla. Dani ubiera się raczej schudnie, w stonowane barwy, nie wyróżniając się w tej kwestii od reszty społeczeństwa czarodziejów. Mówi z silnym, brytyjskim akcentem. Jej uśmiech, wcześniej szeroki i beztroski, stał się delikatny oraz sporadyczny, a śmiech, głośny i zaraźliwy słychać znacznie rzadziej (najczęściej zarezerwowany jest dla bliskich jej sercu). Pachnie malinami i piwoniami, jednak jest to bardzo subtelny i delikatny zapach.

Danielle Longbottom
#3
25.07.2023, 00:20  ✶  

Nie dopytywała, dlaczego Lucy całą noc spędziła w domu, poza Polaną. Gdyby okoliczności były spokojniejsze i bardziej sprzyjające rozmyślaniu na takie rzeczy, na pewno w końcu (i to prędzej niż później) nasunęłoby się pytanie, na które odpowiedź chciałaby poznać. Czy Lucy nie wiedziała, co szykuje się tej nocy na Polanie? W tej chwili jednak najważniejsze było dla niej to, że starsza siostra stała przed nią w całej okazałości, zdrowa, bez oznaki jakichkolwiek ran lub otarć.

Z trudem powstrzymała łzy ulgi, jakie zaszkliły jej oczy. Jej śmiech, krótki i nieadekwatny do sytuacji również był efektem ulgi.
- Wiesz co tu się działo..? - zaczęła. Pomimo zmęczenia, musiała opowiedzieć siostrze wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami. - Przyszliśmy na sabat, jak zawsze. Wiesz, że w tym roku spędziłam do z Samim? Na pewno wiesz, na pewno Ci mówiłam. Tym Carrowem z Doliny, na pewno go kojarzysz... - kiedy mówiła o blondynie, nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Wyglądało na to, że sabat niesamowicie ich do siebie zbliżył, a ona niczym ślepiec we mgle nie widziała wcześniej tego, jak bardzo go lubi. - W każdym razie wszystko szło naprawdę perfekcyjnie, to była wymarzona randka, udało mi się zrobić wianek, a Sami za pierwszym razem, bez najmniejszego problemu wszedł na pal... wyobrażasz to sobie? Czułam się jak bohaterka romansu! - jej oczy nienaturalnie błyszczały, gdy o tym mówiła, a policzki zalały się czerwienią. Odchrząknęła. - Nasz taniec został przerwany, bo musieliśmy ratować Jackie przed Stanleyem pod wpływem amortencji... na szczęście ratunek się powiódł, chociaż omal nie zakończył się bójką Samiego ze Stanem. A potem... - urwała. Rozejrzała się, jakby upewniała się, że nikt ich nie podsłuchuje. - A potem... pojawiło się światło. Światło, jakie promieniowało z ziemi. Chaos. Gdyby nie Alastor, zostałabym stratowana przez uciekających w panice ludzi. Pojawiły się zamaskowane, zakapturzone postacie. Próbowały przeszkodzić nam w rozproszeniu tego nienaturalnego światła. Koleżanka Pani Moody została dotkliwie poparzona, Erik ma poparzone dłonie, a Julek próbował ratować swoją koleżankę i zaklęcie odbudowujące tkanki miało odwrotny efekt na jego rękach...- wyrzuciła z siebie na jednym wydechu. Niektóre informacje były bardziej istotne, inne kompletnie nieważne - ona jednak, w emocjach, nie rozróżniała tych, które naprawdę mogły zainteresować jej siostrę. Machnęła dłonią w kierunku polany. - A teraz dzieje się to, co widzisz.



let everything happen to you
beauty and terror
just keep going
no feeling is final
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#4
06.08.2023, 21:09  ✶  
Lucy cieszyła się, że widziała ukochaną siostrę. Całą i zdrową.
- Och – wydobyło się jej prawie szlochem – Danielle, tak bardzo się cieszę, że nic Ci się nie stało… – po tym przerwała. Emocje zaczęły się w niej zbierać, a w gardle poczuła gulę. Teraz, po pierwszym uczuciu euforii z powodu zobaczenia młodszej siostry, zaczęło do niej coraz wyraźniej docierać to, co się tutaj wydarzyło. Świadomość, że pozostała w domu, podczas gdy siostra, tata i inni członkowie rodziny oraz przyjaciele tutaj były, stała się dla niej ogromnym wyrzutem sumienia. Tak, to prawda, została odsunięta przez przełożonych od ochraniania eventu, ale przecież to, że jej tutaj nie było, było z jej strony – tak to widziała, jak narażenie najbliższych na niebezpieczeństwo. Potworne niebezpieczeństwo, bo czy nie było przecież pewne, że Pan Ciemności zaatakuje?
Wysłuchała słów siostry o Beltane. Lucy kojarzyła Samuela z Doliny. Było by to piękne wydarzenie, gdyby nie to co stało się potem. Lucy pamiętała, że Danielle o nim wspominała i cieszyła się, że młodsza siostra kogoś poznała oraz że uplotła dla niego wianek. Niestety całe to szczęście zostało zniszczone. Starsza siostra zaczęła słuchać z przerażeniem o tym, co Dani zaczęła opowiadać: światło, śmierciożercy… O nie tylko nie to! Ale to się stało. Lucy przeraziła się, że ludzie mogli stratować jej siostrę, dlatego było wdzięczna Alastorowi za pomoc. Do tego ucierpieli Erik, znajomi… Widziała też, co się tu teraz dzieje.
Kiedy Lucy wysłuchała słów siostry była jeszcze bardziej zmieszana, a poczucie winy jej ciążyło
- Danielle, czy wiesz co z tatą? – Który również przecież ubezpieczał event jako Auror. – Czy naszym bliskim nic się nie stało? – Zapytała błagalnym tonem, nie będąc pewną odpowiedzi.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Lucy Longbottom (789), Danielle Longbottom (739)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa