• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[16.05.72] W cieniu lasu

[16.05.72] W cieniu lasu
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
13.08.2023, 19:29  ✶  
W gruncie rzeczy nie była bohaterką. Nie uważała się z taką przynajmniej: bo owszem, miała bohaterskie zapędy, ale była to ot swego rodzaju skaza krwi (jak lubiła nazywać tę przypadłość mama) przekazywania w rodzinie Longbottomów i daleko było jej do herosów. Nadawała się raczej na wsparcie dla takich.
Na pionka na szachownicy, który chronił te prawdziwe, kluczowe figury.
Na tę postać, która ginie w piątym rozdziale, żeby wybraniec mógł uratować świat.
I miała tylko nadzieję, że pewnego dnia znajdzie się ktoś, kto ten świat naprawdę uratuje. Bo sama wcale nie chciała i nie próbowała być kimś więcej. Brygadzistka? Owszem, ale było w końcu wielu Brygadzistów. Ona miała pewne skłonności do pracoholizmu, ale też to nie tak, że była jedyną w Departamencie z takimi zapędami…
Na stwierdzenie Laurenta odnośnie ciasteczek… spoważniała jakby. Ba, zdawała się wręcz śmiertelnie poważna, gdy podeszła nieco bliżej, by zajrzeć mu w twarz, w te niesamowite, niebieskie oczy. Słowa też wypowiadała z wielką powagą, jakby mówiła o sprawie ogromnej wagi.
- Laurent, posłuchaj mnie bardzo uważnie – poprosiła, wskazując na niego przy tym palcem, chcąc podkreślić, że tak, to do niego mówi. – Z ciasteczek się nie wyrasta.
Uśmiechnęła się półgębkiem, odsuwając z powrotem, ruszając z nim pomiędzy drzewa. Doskonale wiedziała, że Prewett dorósł i nie była pewna w stu procentach, jaką osobą się stał – i jak bardzo się zmienił. Nie wydawało się, że jest bardzo różny od tego chłopca, którego spotkała w Hogwarcie, ale czy mogła mieć pewność? Ich drogi stykały się czasem, ale dość rzadko. Starała się dbać o dawne znajomości, zawsze mieć czas dla przyjaciół z młodości – niektóre nitki jednak wymykały się z palców, gdy trzymałeś ich zbyt wiele. A Laurent był zajęty swoją pracą, rezerwatem, rozrywkami (o których w gruncie rzeczy nic nie wiedziała, mogła jedynie domyślać się na podstawie nazwiska Prewett, że pewnie miało to jakiś związek z kasynami, wyścigami, klubami i flirtami) i niekoniecznie potrzebował nagłych najazdów starej koleżanki.
Świadomość tego jednak w żaden sposób nie chroniła i nie miała chronić go przed jej gadulstwem, gdy już na siebie wpadali. Bo Brenna zawsze lubiła Laurenta, za spryt, za poczucie humoru, drobne złośliwostki i to, że pod nimi zdawał się skrywać dobre serce. I wcale nie wydawało się jej, że odbiegła tak daleko, że nie mógł za nią nadążyć. Wchodziła czasem w mroczne miejsca, ale zawsze z nich wracała.
– Wstyd, że w ogóle tak pomyślałeś. Jeżeli kiedyś będziesz miał ochotę, pokażę ci, gdzie są najlepsze ciasteczka w całym Londynie. A już za pączki stamtąd można zabić. No… może nie do końca zabić, ale w sumie to myślę, że omal nie doszło przynajmniej do dwóch bójek w ich sprawie.
A na myśli miała oczywiście Norę Nory.
Wsunęła dłonie do kieszeni, czekając aż Laurent odleci. Przed tym, jak wsiadł na grzbiet latającego konia, poprosiła jeszcze, by dał jej znać, gdyby znalazł coś w książkach. A potem, kiedy stał się już małym punktem na niebie, znikła. By jakiś czas później powrócić na miejsce, w którym znaleziono Derwina, z jednym z domowników. Wyczarowała pnącza, mające nieco przyblokować drogi wokół, gdyby ktoś się zbliżał, upewniła, że jako wilk nie czuje żadnego zagrożenia… po czym rozłożyła krąg widmowidza. I na podstawie miejsca oraz dokumentów i fragmentu munduru próbowała ustalić jedno.
Jakie stwory, jaka magia, sięgnęły ku ciału aurora: i czy coś mrocznego krążyło po Kniei…

Widmowidzenie, percepcja, miejsce w lesie/fragment munduru i dokumenty
Rzut Z 1d100 - 72
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 65
Sukces!


Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3413), Laurent Prewett (3175)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa