- W państwa wydarzeniu bierze udział poszukiwana przez Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów osoba i jest nią mężczyzna, który właśnie znajduje się na scenie. Proszę mnie przepuścić i współpracować podczas jego zatrzymania - wyrzucił z siebie sztywnym, formalnym głosem, ale na koniec uśmiechnął się do ochroniarza grzecznie. Jeśli machanie mu odznaką przed twarzą nie było już konieczne - schował ją do kieszeni, zamiast tego sięgając po różdżkę. Na razie jej jednak jeszcze nie podniósł, ale wypadało być w gotowości.
Siedząca z nim wcześniej wila miała trochę racji. Był Atreus i był Auror i w gruncie rzeczy te dwie osoby potrafiły się od siebie diametralnie różnić, a aktualna sytuacja nie pozwalała na chociaż odrobinę zwyczajowej dla niego swobody. Nie chciał tu być - nagle zaczął żałować, że poprzedniego dnia w Belfaście nie trzasnęło w niego tak, że kolejny tydzień spędziłby w Mungu. Wtedy przynajmniej nie musiałby spychać gdzieś w bok poczucia winy, że właśnie idzie aresztować swojego przyjaciela.