– Nie wiem, nie pamiętam tego za bardzo. Wszystko do mnie wraca jak przez mgłę. Mam wrażenie, że ten czł… mężczyzna on… namieszał mi we wspomnieniach – szepnęła próbując się uspokoić, objęcia Olivii bardzo jej pomagały, wręcz czuła się lepiej, gdy ta była blisko niej. To sprowadzało ją na ziemie. – Chyba wracałam wtedy do domu z pracy, coś mi świta, że się chyba zgubiłam, ale pewności nie mam – dodała jeszcze, a na propozycję pójścia do kawiarni pokiwała krótko głową. Spróbowała się znowu otrząsnąć z tego szoku, próbowała wrócić do rzeczywistości. Po kilku minutach w końcu się uspokoiła, a one mogły wyjść z tego miejsca kierując się do kawiarni.
Lewą dłoń trzymała na swoim prawym łokciu i nieświadomie palcem wskazującym drapała tam skórę, ale nie było to nic niezdrowego. Po prostu tym gestem trzymała się na ziemi, nie uciekała za daleko myślami i była bliżej Olivii niż jakby zagłębiła się w otchłań wspomnień.
– Obudziłam się jednego dnia w maju w pracy. Miałam wrażenie, że wychodziłam z niej, ale obudziłam się przy biurku. Wtedy przyszedł do mnie Augustus, chciał zamówić eliksir, a na mojej szyi zobaczył opatrunek. Sama nie wiedziała skąd się wziął, namawiał mnie, abym zgłosiła to w Ministerstwie, ale nie wiedziałam za bardzo co mam zgłosić, więc kazałam mu się odpierdolić i zapomnieć o tym, co widział – w takiej sprawie potrafiła mu postawić granicę, ale jeśli chodziło o uczucia było to dla niej trudniejsze. – Opatrzył mi to lepiej, aż w końcu rana zniknęła i nie miałam, co zgłaszać, zapomniałam o tym totalnie, aż do dzisiaj. Miałam wrażenie, że to mi się śniło – wyjaśniła – I nie myśl sobie, że chodzę po nocach i szukam wampirów, czy innych wrażeń, nie byłam tego nawet świadoma – szepnęła i spuściła głowę.