Norka właśnie taka była. Matkowała wszystkim, chciała dla nich jak najlepiej, zależało jej na tym, aby wszyscy wokół niej byli szczęśliwi. Okropny to był charakter, gdyż dużo bardziej martwiła się o innych, niż o siebie samą. Pomimo swojego dosyć młodego wieku wydawała się być dużo starsza, z tym swoim podejściem. Szybkie zajście w ciążę i samotne macierzyństwo zabrało jej nieco beztroski, którą się kiedyś kierowała.
- Możesz się pochwalić wszystkim, jaki z ciebie świetny kucharz, nie zdradzę cię słoneczko. - Widziała jego radość, oczywiście, że będzie go kryła, jeśli ktoś ją zapyta, jakże mogłaby zetrzeć ten cudowny uśmiech z jego twarzy. Na pewno nikomu nie zdradzi tej małej tajemnicy. Mógł na nią liczyć.
- Myślę, że to bardzo dobry moment na toast, chcesz mleko, czy mleko z wkładką? - Robiło się już późno, więc i trochę alkoholu by im nie zaszkodziło. Norka czasem pozwalała sobie na kieliszek słodkiego likieru, szczególnie w takim miłym towarzystwie i jej się należało coś od życia.
- Ze mną przy boku, może to być kilka tysięcy dni, a nie milion, tylko musisz częściej tutaj przybiegać. - Oczywiście, rozumiała, że klubokawiarnia była dla niego tylko pracą dodatkową, więc nawet nic złego nie miała na myśli, bardziej chodziło jej o to, że ona posiadała takie umiejętności, które mogły skrócić ten okres czasu.
Nie miała problemu z tym, że jej pracownicy tak chętnie konsumowali jej wypieki. Ba, w końcu musieli też coś jeść. Dzieliła się z nimi często sporą częścią tego, co zostawało przy zamknięciu dnia. Ogromną przyjemność sprawiało jej patrzenie na to, jak inni jedzą. Więc wpatrywała się w Leo z uśmiechem na ustach, gdy konsumował wypieki.
- Jedną? Żarty sobie robisz. Poczekaj sekundę. - Norka wyciągnęła opakowanie z jednej z szafek i wpakowała w nie jakieś pięć babeczek. Wręczyła kartonik swojemu nowemu słoneczku i odprowadziła go jeszcze do drzwi, jak przystało na szefową idealną. Pożegnali się i mogła wrócić do ogarnięcia kuchni po swoim pieczeniu. Humor zdecydowanie jej się poprawił po wizycie kociego gościa.