• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14
[22 sierpnia 1968 roku, posiadłość Longbottomów] Nobby Leach powinien gryźć piach

[22 sierpnia 1968 roku, posiadłość Longbottomów] Nobby Leach powinien gryźć piach
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#1
23.10.2022, 21:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.03.2023, 17:44 przez Morgana le Fay.)  
Rozliczono - Brenna Longbottom - Pierwsze koty za płoty

22 sierpnia 1968 roku
posiadłość Longbottomów


Dolina Godryka była jednym z tych miejsc, z którymi nigdy nie było mi po drodze. Na palcach jednej dłoni mógłbym prawdopodobnie policzyć ile razy zdarzyło mi się odwiedzić ją w przeszłości. Pomimo tego doskonale jednak wiedziałem dokąd należało się udać, żeby znaleźć Brennę. Długoletnia znajomość robiła w tym przypadku swoje. Gdyby nie ona, cholera jedna wie czy zdarzyłoby mi się kiedykolwiek odwiedzić posiadłość należącą do Longbottomów. Tak samo jak i znajdujący się przy budynku sad.

Nie chciałem zwracać na siebie większej uwagi. Wizyta była jedną z tych, które powinny były przejść względnie niezauważonymi. Przede wszystkim dla mojego własnego dobra. Nikogo więc nie informowałem o swoich planach dotyczących spotkania z pracownicą BUM. Miałem też nadzieje, że sprawa ta jakimś dziwnym trafem... cóż, nie wycieknie. Konsekwencje mogłyby okazać się zbyt duże. Może lepiej zrobiłbym trzymając się od tego z daleka i nie wtrącając w sprawy, które w zasadzie nawet mnie nie dotyczyły?
Szkoda tylko, że to nigdy nie było takie proste.

Poruszając się pomiędzy drzewami, starałem się ją wypatrzeć. Wiedziałem, że tego dnia nie pracowała. Upewniłem się co do tego wcześniej, odwiedzając w tym celu odpowiednie pomieszczenie na drugim piętrze Ministerstwa Magii. Tam również nie bywałem szczególnie często. Na ogół nie było takiej potrzeby.
I oby nie zmieniło się to w najbliższym czasie.

Mająca swoje lata, drewniana huśtawka ogrodowa przywoływała wspomnienia sprzed lat. O ironio również związane z wydarzeniami, które miały miejsce latem. W trakcie przerwy pomiędzy kolejnymi latami nauki w Hogwarcie. Podczas tych kilku wizyt, które zdarzyło mi się w przeszłości złożyć młodej Longbottomównie, to właśnie tutaj spędzaliśmy sporo czasu. Na świeżym powietrzu. W otoczeniu drzew, które dostarczały o tej porze jeszcze zielone jabłka. Niedojrzałe, choć niedużo brakowało im już do tego momentu, kiedy zachwycać będą żywszym kolorem.  Jakoś wcale nie zaskoczyło mnie, że to tutaj znajdywałaś się w wolnym czasie. Niby ludzie się z biegiem czasu zmieniają, ale prawda jest taka, że nigdy nie pozbywają się wszystkich nawyków, przyzwyczajeń.

Nie spieszę się. Chociaż prawdopodobnie jest już zbyt późno na to, żeby się tak po prostu wycofać, kolejny raz zastanawiam się nad tym czy postępuje właściwie. Czy aby na pewno powinienem się tu pojawić? Ostrzec Ciebie? Spróbować przekonać do tego, żebyś przestała węszyć, grzebać przy tej sprawie? Opieram się o jedno z drzew. Zatrzymuje się na tyle blisko, żebyś bez trudu zdołała mnie usłyszeć, o ile jeszcze nie zdążyłaś się zorientować w tym, że się tutaj pojawiłem.

- Niektórzy w trakcie urlopu wyjeżdżają w jakieś ciekawe miejsca, choćby do takiego Egiptu, ale widać Brenna Longbottom nadal woli spędzać ten czas na drewnianej huśtawce w sadzie przy rodzinnej posiadłości. - Odzywam się wreszcie, nie siląc się na jakieś... bardziej odpowiednie przywitanie? Zwłaszcza, że przecież od dawna nie byliśmy już tak blisko, żeby bez zapowiedzi składać sobie wizyty. To już nie te czasy.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
23.10.2022, 22:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2022, 12:50 przez Brenna Longbottom.)  
Lubiła zapach jabłek.
Leżała na drewnianej huśtawce, starej, służącej jej i innym młodym Longbottomom od lat. Na jej miejscu wcześniej wisiała inna i jeszcze inna: jak daleko nie sięgałaby widmowidzeniem, zawsze widziała ją w tym miejscu i całe pokolenia Longbottomów. Bawiła się czasem myślą, że gdyby była dostatecznie utalentowana, mogłaby zobaczyć Godryka Gryffindora, zawieszającego tu pierwszą huśtawkę dla swoich dzieci.
Oczywiście, pewnie nic takiego się nie wydarzyło.
Brenna obracała w dłoni jabłko, a dwa kolejne leżały u jej boku. Powietrza pachniało owocami i trawą. Nad głową Brenny szumiały cicho liście jabłoni, pomiędzy którymi przesączało się słoneczne światło. Stara, drewniana huśtawka, skrzypiała cicho, ilekroć Longbottomówna odbijała się prawą nogą, opuszczoną ku ziemi. Nie spodziewała się gości ani niebezpieczeństwa. Pozwoliła sobie na rozluźnienie, którego nie mogłaby zaznać przebywając w Londynie. Zwłaszcza teraz, gdy panowanie ministra stawało się pasmem porażek, kiedy urzędnicy opuszczali swoje stanowiska i kiedy działy się rzeczy, które wydawały się zorganizowaną kampanią przeciwko politykowi, który ośmielił się sięgnąć po władzę, mimo "brudnej" krwi. Może dlatego dostrzegła Theona dopiero, gdy ten stanął pod jednym z pobliskim drzew.
Zdecydowanie go tu nie oczekiwała.
Usiadła powoli, przypatrując się mu. Gdyby Yaxley pojawił się tutaj jeszcze trzy czy cztery lata temu, przyjęłaby to jak coś najzwyklejszego na świecie: Brenna zawsze witała przyjaciół i znajomych chętnie, i zawsze mogli odwiedzać ją o każdej porze dnia i nocy. Zachowywała się, jakby byli zaproszeni albo wręcz nie opuścili tego miejsca i ot, przeszli z pokoju do pokoju. Nawet jeśli relacja jej i Theona od początku była trochę dziwną przyjaźnią, rozpoczętą od szkolnego pojedynku, zakończonego wspólną wizytą w skrzydle szpitalnym, długo był tu mile widziany.
Właściwie mogłaby powiedzieć, że był tu mile widziany i teraz, bo coś w niej cieszyło się na widok Yaxleya, ale w ich znajomość w ostatnich latach wkradły się cienie, przez które ciężko było przyjąć jego obecność jako coś najnaturalniejszego na świecie. Młodzieńcza naiwność opadała i oboje dostrzegali w tym drugim coś, co zaczynało dzielić, coraz bardziej i bardziej, wraz z chmurami, gromadzącymi się nad światem czarodziejów. Gdy jesteś dorosły, ciężej nie zauważyć, jak różne masz poglądy. W jak odmiennych kręgach się obracasz. Jak inną drogą podążasz. Dlatego z jednej strony cieszyła się, bo w pewnym sensie wciąż jeszcze miała Theona za przyjaciela i czasem brakowało jej przyjaźni z czasów Hogwartu i dni tuż po nim. Z drugiej nie mogła oprzeć się i odrobinie podejrzliwości, bo czy pojawiłby się tu bez powodu?
- W Egipcie nie ma tak dobrych jabłek, jak w Dolinie Godryka – odparła jednak i uśmiechnęła się do niego, szerokim, szczerym uśmiechem, jakby dalej miała szesnaście lat i nalegała, aby wpadł na chwilę w wakacje po Hogwarcie, nim odejdzie do strasznego świata dorosłych. Nawet tak jak wtedy, ciemne włosy miała rozczochrane, a tkwiący w nich listek i wymięta szata, na której zostało źdźbło trawy, świadczyły o tym, że wciąż miała nawyk łażenia po drzewach czy spania na trawie. Coś, co mogłoby wydawać się daleką przeszłością, gdy widywało się ją w Ministerstwie, zawsze w mundurze, zwykle nienagannie czystym.
Jakby chciała to udowodnić, jabłko, które trzymała w dłoni, wyleciało w powietrze, w jego stronę – czy chciał je złapać, czy nie, to był już jego wybór.
– Czyżby gdzieś w naszym sadzie grasowały jakieś magiczne stworzenia, a ja je przegapiłam?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#3
24.10.2022, 19:51  ✶  

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że byłem jedną z tych osób, których wizyty Brenna się nie spodziewała. Sam zresztą również jej nie planowałem. Gdyby nie pewne wydarzenia, informacje które do mnie dotarły w ostatnich dniach, moje stopy nieprędko dotknęłyby tej ziemi. O ile w ogóle, kiedykolwiek. Najwyraźniej mimo upływu czasu, zmian które zaszły w łączącej nas relacji, nie można było powiedzieć aby Longbottom przestała być dla mnie kimś... w pewnym sensie istotnym. Nie, żebym był chętny się do tego przyznać. Zwłaszcza na głos. Prawdopodobnie jednak nie było takiej potrzeby.
Złapałem jabłko, które poszybowało w moim kierunku. Obróciłem w dłoni. Skierowałem wreszcie do ust, żeby odgryźć kawałek. Przerzuć, przełknąć.

- Macie tutaj jedynie kilka gościszy, ale ich obecność niczyjej uwadzę chyba nie umknęła. - Odpowiadam na zadane pytanie, zarazem nie informując o tym jaki był rzeczywisty cel mojej wizyty. Cóż. Odrobina owijania w bawełnę jeszcze nikogo nie zabiła? Albo przynajmniej sam nie spotkałem się z takim przypadkiem. Ewentualnie tego przypadku nie byłem świadomy. - Wyglądają na całkiem zadowolone i chyba nawet trochę przekarmione. - Dodaje, jakby faktycznie był to temat, który zamierzałem poruszyć podczas wizyty. Theon Yaxley, pierwszy czarodziej walczący o odpowiednią dietę dla gościszy, czyż to nie brzmi dumnie? Kiedyś będą mogli umieścić to na moim nagrobku. Oczywiście nie wcześniej niż za jakieś 60 lat. Co najmniej. Za więcej obrażać się nie zamierzam.

Decyduje się na kolejnego gryza, później jeszcze jednego. Pozwalam sobie też przyjrzeć się Brennie. Dawno jej takiej nie widziałem. Jakby dużo młodszej, choć przecież lat na karku nie miała wiele. Można było na moment zapomnieć o tym, że stała po przeciwnej stronie barykady. Oczywiście nie byłby to moment szczególnie długi.

- Słyszałem, że mieliście ostatnio sporo roboty. - Zauważam pomiędzy kilkoma kolejnymi gryzami. Jabłka ubywa coraz bardziej wraz z kolejną sekundą, minutą. - I że ponoć zasłużyłaś sobie na krótki urlop. - Ot, niby zwykła rozmowa. Pytanie zadane lekkim tonem. Choć może ton ten brzmiał trochę tak, jakby utrzymywany był na siłę.

Odsuwam się od drzewa, o które byłem dotąd oparty, nieśpiesznie ruszam w kierunku huśtawki. Po drodze rzucam gdzieś za siebie ogryzek jabłka. Nie zajęło mi dużo czasu, żeby się nim zająć. Zjeść, jeśli nazwiemy rzeczy po imieniu. Kątem oka udaje mi się zauważyć dwa gościsze, które zabijając się o własne, tłuste nóżki, rzucają się w kierunku posiłku. Prawdopodobnie nie pierwszego w tym dniu.

Wyczekując odpowiedni moment, również zajmuje miejsce na drewnianej huśtawce. Zamiast na samą Brennę, patrzę teraz przed siebie. Na to, co znajduje się przed nami. Drzewa. Budynek. Pewnie jakiś drewniany stół, być może z drewnianymi ławkami do kompletu. Nic czego nie można byłoby spotkać również w przypadku posiadłości Yaxleyów zlokalizowanej w północnej Walii. Dużo czasu minęło odkąd ostatni raz odwiedziłem tam rodziców.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
24.10.2022, 20:07  ✶  
- Przekarmione? Skandaliczne zaniedbanie z naszej strony. Proszę o dostarczenie zaleceń dietetycznych, panie Yaxley, osobiście dopilnuję, aby jadłospis był ściśle przestrzegany. Doceniam, że Ministerstwo aż tak dba o tutejszą faunę – oznajmiła niby to z powagą. Jakby faktycznie uwierzyła, że to jest tylko towarzyska wizyta. Że mogą poprowadzić zwykłą, może trochę absurdalną rozmowę, jak za czasów Hogwartu. Chociaż nie, tak naprawdę w to nie wierzyła. Może tego chciała. Może mogła się oszukiwać przez parę sekund, że tak faktycznie jest. Przynajmniej do momentu, w którym kolejne słowa nie zawisy w powietrzu: krótki urlop…
Idź, odpocznij, powiedział jeden ze starszych Brygadzistów, a Brenna podziękowała z uśmiechem, choć w środku dusiła się ze złości. Bo Detektyw był mężczyzną czystej krwi, jednym z tych starej daty. I nie spodobało się mu pewnie, że młoda Longbottom grzebie uparcie, że nie chce po prostu zamknąć sprawy dotyczącej zdjęć Ministra Magii, ewidentnie sfałszowanych. Pokazujących go z młodą dziewczyną. Na szczęście nigdzie się nie ukazały, przechwycono je, znalezienie winnych zaś powierzono Brennie, chyba dlatego, że była młoda i nie sądzono, że będzie kopać i kopać, i że będzie szansa na to, że się dokopie…
- Tak naprawdę wszyscy w Brygadzie potrzebowali krótkiego urlopu od mojego gadania. Podobno mój partner zagroził odejściem i ucieczką na Karaiby, jeśli będzie musiał mnie słuchać jeszcze choćby jeden dzień – odparła jednak lekko, kolejne z jej stwierdzeń, z szalonych opowieści, wygłaszanych z całkowitą powagą. Przesunęła się, by zrobić mu miejsce. Przez moment obserwowała go, jakby poszukując zmian od ostatniego spotkania, ale potem też odwróciła wzrok, kierując go gdzieś na drzewa.
Po co tu przyszedłeś? – to pytanie tańczyło na języku, ale go nie zadała, bo chociaż w pierwszej chwili zupełnie się nie domyślała, to już słowa o jej urlopie, przy takich jego powodach, coś sugerowały.
Czy miałeś z tym coś wspólnego? – i kolejne pytanie, które nie padło, nie padnie, bo była trochę hipokrytką i chociaż szukała, to nie chciała znaleźć takiej odpowiedzi, nie chciała, żeby to był on. Wolała nie znaleźć odpowiedzi wcale.
Milczała przez moment, nim wreszcie odrzuciła te pozory i powiedziała prawdę. Pracował w Ministerstwie. Pewnie i tak ją znał. Nobby Leach. Dziwne rzeczy, dziejące się wokół niego.
- „Nobby Leach powinien gryźć piach” – zacytowała, unosząc jedno z pozostałych jabłek, które leżały przy niej na huśtawce, oglądając je przez moment, nim wreszcie ugryzła. – Jedna z moich pierwszych, wspaniałych, samodzielnych spraw, graffiti na Pokątnej, sprzed… dwóch lat? Chyba Detektyw, który mi ją przydzielił, był rozczarowany, że dopadłam sprawcę. Dostał zresztą tylko pouczenie. Teraz nie chcieli dopuścić do tego, żebym znowu ich tak rozczarowała. Także tak, dostałam krótki urlop, ponoć zaległy.
W sam raz, by ktoś inny zamknął sprawę. Kolejną z, jej zdaniem, zorganizowanej kampanii nienawiści wobec Ministra Magii, obecnie ponoć podupadającego na zdrowiu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#5
24.10.2022, 20:44  ✶  

Dużo łatwiej byłoby udawać, że jest to zaledwie towarzyska wizyta. Niezobowiązująca. Podobna do tych, które składali sobie w przeszłości. Zwłaszcza, że dawniej - tych cztery, pięć, może nieco więcej lat temu - cóż, w tamtym czasie wszystko było dużo mniej skomplikowane. Czasami nawet za tym tęskniłem, choć nie na tyle, żeby żałować podjętch decyzji; decyzji, które zaprowadziły mnie do mojego obecnego miejsca.

Nie byłem w stanie powstrzymać uśmiechu, który przez chwilę gościł na mojej twarzy. Rozbawienia wywołanego wypowiedzianymi przez nią słowami. Zwłaszcza, że wspomniana ucieczka na Karaiby nie była czymś do końca nieprawdopodobnym. Mogłem sobie nawet to wyobrazić, choć oczywiście zdawałem sobie sprawę, że wszystko wyglądało inaczej. Musiało. Niektórzy zapewne byliby w stanie dostrzec w tej reakcji pewną tęsknotę. Za dawnymi czasami, dawnymi znajomościami. Za samą Brenną?

Dobrze, że owijanie w bawełnę i unikanie właściwego tematu nie zajęło większej ilości czasu.
Kiwnąłem raz i drugi głową, słuchając tego, co miała do powiedzenia na temat sprawy Nobby'ego Leach'a. Tej, która go tutaj sprowadziła. Nie śpieszyłem się z odpowiedzią, kontynuowaniem rozmowy. Longbottom mogła dostrzec, że zmieniła się moja postawa, wyraz twarzy. Wcześniejsze rozbawienie, zastąpiła powaga. Pozwoliłem sobie na to, żeby tym razem to moja stopa wprawiła w ruch huśtawkę. Raz, drugi. Trzeci również.

- Czasami podziwiam Twoje dążenie do prawdy, ale to już powinnaś wiedzieć. - Wreszcie zaczynam. Ostrożnie dobieram kolejne słowa, starając się nie powiedzieć czegoś niewłaściwego. Zbędnego? Zdradzającego zbyt wiele na temat sprawy, mojego udziału, innych zaangażowanych osób. - Czasami jednak trzeba pozwolić, żeby sprawy biegły swoim torem i nie wychylać się przed szereg. Dla własnego dobra, dla bezpieczeństwa swoich bliskich... - Kontynuuje, przenosząc spojrzenie z powrotem na znajomą twarz. - Nie powinienem tego mówić, nie powinno mnie tutaj być, ale... - Ruch lewej ręki, przerwany mniej niż w połowie, wskazywać mógłby na chęć wyciągnięcia jej w kierunku Brenny. Impuls, z którymi od zawsze było mi po drodze. Nie zawsze jednak wynikało z nich coś dobrego. - Za tym wszystkim stoją ludzi znacznie więksi niż my, sama powinnaś zdawać sobie z tego sprawę, i wiem, że jeśli nie przestaniesz w tym grzebać, nie zakończy się to dla Ciebie dobrze.

- Dla mnie zapewne też nie, jeśli informacja o tej wizycie dotrze do niewłaściwych uszu... - Tego jednak nie zdecydowałem się już powiedzieć na głos. Zwłaszcza, że dotyczyło tylko mnie, było moim ryzykiem. Niczyim więcej. I nikogo więcej, rzecz jasna jak słońce, nie zamierzałem w to wciągać.

 
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
24.10.2022, 21:02  ✶  
Czasem pewnie też tęskniła.
Może za nim, a może tylko za chłopcem, którym był kiedyś. A może jeszcze inaczej: za samą sobą z dawnych lat. Za tamtymi latami konkretnie, kiedy wszystko wydawało się prostsze.
Nie wiedziała jeszcze, że przyjdzie jej zatęsknić i za tym latem. Gdy tylko ciemne chmury gromadziły się nad ich głowami i niektórzy po prostu nie chcieli szlamy w roli Ministra Magii. Kiedy nie było otwartej wojny, nie bała się o siebie, krewnych i przyjaciół. Kiedy ludzie, których niegdyś mijała na hogwarckich korytarzach, osoby takie, jak Theon, nie były jeszcze jej wrogami. Nie tak naprawdę.
Nie patrzyła w jego kierunku, uparcie wbijając spojrzenie gdzieś przed siebie. Nobby Leach, nowa kość niezgody. Czasem nawet ona myślała, że byłoby lepiej, gdyby nigdy nie wybrano go na Ministra Magii. Byłoby prościej.
Ale czy lepiej?
Złość przez chwilę wybuchła w jej wnętrzu, bo ostrzeżenie, może groźba, było jasne: siedź cicho, nie wychylaj się, nie toń z Nobbym. Grzeb w tym dalej, a w końcu i ciebie spotka jakaś tajemnicza choroba, jak naszego kochanego Ministra. Zaraz jednak ten gniew przygasł, ponieważ można było potraktować te słowa jako przejaw pewnej troski, ukłon w stronę dawnych czasów. To, że jeśli nie przyjaźń, to przynajmniej wspomnienie tej przyjaźni coś dla niego znaczyło. I to było w pewien sposób ważne i dla niej, nawet jeżeli niosło ze sobą odrobinę goryczy, przysłaniającej nawet słodycz jabłka. Jadła je przez chwilę, chyba bardziej jako pretekst, by nie przemówić od razu niż dlatego, że naprawdę była głodna.
- Dziękuję. Naprawdę – powiedziała w końcu, zwracając wreszcie spojrzenie w jego stronę. Już nie wesołe, smutne raczej. – Doceniam i nikt się nie dowie, że to powiedziałeś. Ale Nobby Leach jest naszym Ministrem. A nawet gdyby nim nie był, a tylko jednym z pracowników ministerstwa, to jeśli ktoś robiłby na niego nagonkę, właśnie w tym bym grzebała. To moja praca.
Zawahała się na moment, a potem uśmiechnęła, już może bez wcześniejszej wesołości, ale wciąż szczerze. Wzruszyła ramionami, bo przecież właściwie ta praca była częścią problemu.
- Nie umiem inaczej. On sobie na to nie zasłużył. Nikt sobie na to nie zasłużył. Te plotki o zdradzaniu żony… - urwała, odetchnęła, odwracając wzrok. Przełknęła słowa obrony Ministra, bo przecież ciągnąc temat mogłaby go tylko zdenerwować, a mimo wszystko nie chciała, aby ta rozmowa zakończyła się kłótnią. Nawet jeżeli miała ochotę powtarzać, że do cholery, Nobby Leach mógłby być naprawdę dobrym premierem, gdyby na każdym kroku nie rzucano mu kłód pod nogi. Tylko dlatego, że miał pecha urodzić się w rodzinie mugoli. Doskonale wiedziała, że Theon nie uzna tych argumentów. Wychowano go w konkretny sposób i nawet do pewnego stopnia to rozumiała.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#7
25.10.2022, 18:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2022, 18:22 przez Theon Travers.)  

Nie oczekiwałem cudu. Mimo upływu czasu, nadal mogłem powiedzieć, że w jakimś sensie Brennę znałem. Wiedziałem, że szanse na powodzenie były w przypadku tej rozmowy niewielkie. Pomimo tego musiałem spróbować. Nakazywało mi to coś, co tkwiło wewnątrz mojej osoby. Może w grę wchodziły jakieś pozostałości po tym dzieciaku, który w zupełnie inny sposób postrzegał otaczający go świat?

Kiwnąłem głową. Raz. Jeden. Następnie przeniosłem spojrzenie z powrotem przed siebie, wbijając ją w bliżej nieokreśloną przestrzeń. Akceptowałem, że sprawy miały wyglądać w ten sposób. Nie często zdarzało mi się tak po prostu odpuszczać, ale bywały takie chwile, kiedy to się po prostu działo. Takie jak ta obecna.

- Mam nadzieje, że nie będziesz tego żałowała. - Odpowiadam. Cóż więcej miałbym dodać? Wyglądało na to, że obydwoje zajęliśmy miejsce po innych stronach barykady i żadne z nas nie było chętne do jego zmiany. Czy wyglądałoby to inaczej, gdybyśmy już w tym momencie wiedzieli dokąd ta decyzja zaprowadzi nas w niedalekiej przyszłości? Gdybyśmy wiedzieli cokolwiek więcej o tym, co miała przynieść przyszłość? Nawet ja, zaangażowany w różne wydarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie, niewiele byłem w stanie powiedzieć na temat tego, co z wolna szykował nam los. Może jednak tak było lepiej?

- W większości plotek tkwi ziarno prawdy, nie myślałaś nigdy w ten sposób? - Pozwalam sobie zareagować na jej słowa, te broniące ministra. Dokładnie tak jak ona zakładała, miałem tutaj inne spojrzenie. Nobby Leach nie cieszył się poparciem moim, ani moich najbliższych. Nie tylko dlatego, że w jego żyłach nie znajdywała się choćby kropla magicznej krwi, choć i to miało pewne znaczenie. Prawda była jednak nieco inna. Minister miał zbyt wiele osób, które nie były mu przychylne, nie chciały go widzieć na zajmowanym stanowisku. A to stanowiło olbrzymi problem, zwłaszcza kiedy do grona jego przeciwników zaliczały się osoby wysoko postawione, wpływowe... bogate. Takie, z którymi powinno się dobrze żyć. - Ten człowiek nie jest jednym z nas, ale jednak odważył się wyciągnąć rękę po coś, co dla takich jak on nie powinno być w ogóle dostępne. Nie rozumie, nigdy nie będzie w stanie zrozumieć, jak to wszystko działa. Pozostając przy władzy, mimowolnie będzie działał na szkodę nas wszystkich. - Nie mogłem tego z siebie nie wyrzucić, nawet jeśli rozmowa mogła wydawać się bliska końca.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
25.10.2022, 18:35  ✶  
Być może zajęli swoje miejsca już dawno. Ukierunkowani przez rodziny, wychowanie, otoczenie… Tylko w szkolnych latach jeszcze o tym nie wiedzieli. Chociaż Brenna nie chciała w to wierzyć. Wolała trwać w przekonaniu, że każdy podejmuje swoje własne decyzje i wytycza ścieżki.
Milczała przez chwilę, bo w jej gardle narosła gula, jakby utkwił tam kawałek jabłka. Ale tak naprawdę musiała przełknąć coś innego: uświadomienie sobie, że Theon faktycznie wybrał. Może przeczuwała to od dawna, w tej chwili jednak widziała już z całą jasnością.
Przynajmniej tak się jej wtedy wydawało. A przecież się myliła. Okropnie się myliła, bo nie, nie spodziewała się tego, co nadejdzie. On być może też nie. Nobby Leach był zaledwie małym fragmentem tej historii, jednym z wielu kamyków, które razem stworzyły lawinę. Ostatecznie mającą zmiażdżyć ludzi z obu stron barykady.
- Nie będę. Cokolwiek się stanie, nie będę żałować – odpowiedziała cicho, obserwując gałęzie jabłoni, poruszające się na wietrze. Jedno z jabłek spadło na ziemię, znikło gdzieś w trawie. Nie będę żałować, powtórzyła sobie i była to obietnica, bardziej złożona sobie niż jemu. Musiała jej dotrzymać, dokądkolwiek ta droga zaprowadzi.
Miała przynajmniej ten komfort, że nawet jeśli wykopią ją z pracy, zwiąże koniec z końcem. Bogata rodzina ułatwiała bycie upartym, przynajmniej w pewnych sprawach.
- Może bym o tym pomyślała, gdybym nie dostawała podrobionych zdjęć, mających te plotki rozdmuchać – odparła, wciąż jeszcze spokojnie. Nawet nie była rozgniewana, choć pewnie wściekłaby się, gdyby takie słowa wypowiadał ktokolwiek inny. Teraz była jednak raczej smutna i zmęczona niż rozzłoszczona. Może słyszała to już zbyt wiele razy. A może za bardzo żałowała teraz samej siebie i straconej pewnie przyjaźni, żeby potrafić się złościć w imieniu Nobby’ego Leacha. Cóż, tak naprawdę wcale nie była tak mało egoistyczna, jak niektórym się wydawało.
Ten człowiek nie jest jednym z nas. Nigdy nie będzie w stanie zrozumieć, jak to wszystko działa.
Może byłby lepszym Ministrem, gdyby nie rzucano mu kłód pod nogi na każdym, cholernym kroku.
- Mieliśmy paru Ministrów z perfekcyjnie czystą krwią, którzy też zdawali się nie do końca rozumieć, jak to działa i że nie dostali władzy po to, żeby nabijać sobie kiesę. A jeśli jest tak beznadziejnym Ministrem, to doskonale, są metody na usuwanie takich od władzy. Zgodnie z prawem. Nie próbując niszczyć im reputację i…
Urwała.
Zabić?
Nie było żadnych dowodów, że podupadał na zdrowiu z powodu jakiejś zewnętrznej ingerencji. To też była plotka. Ale sam Theon powiedział: w plotce może kryć się ziarno prawdy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#9
25.10.2022, 20:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2022, 20:32 przez Theon Travers.)  

Również starałem się wierzyć w to, że mogę decydować o samym sobie. Chciałem, żeby to moje własne decyzje wpływały na to, jak będzie wyglądała moja przyszłość; którymi ścieżkami dane mi będzie podążać. Nie dostrzegałem tego, że za ich sprawą, za sprawą tych decyzji, już teraz przyszło mi zająć swoje miejsce. Wybrać stronę, którą będę wspierać. Miałem swoje zdanie, widziałem pewne sprawy w określony sposób, ale... jednocześnie unikałem angażowania się. Wolałem trzymać się na boku, obserwować.
W tamtym czasie nie byłem jeszcze gotowy na to, żeby się do tego przyłączyć.
Może zresztą wcale nie musiało do tego dojść?

Nie reaguje na wspomniane przez Brennę, podrobione zdjęcia. Słyszałem nie tylko o tym, ale też o innych działaniach, mających na celu zdyskredytowanie osoby ministra. Nie uważam jednak, żeby było tu o czym mówić. Nie widzę potrzeby dalszego strzępienia języka. Sprawy miały się tak, jak się miały. Zresztą... czy cokolwiek z tego by się udało, gdyby Nobby Leach był krystalicznie czysty? Nie żebym wierzył w istnienie ludzi bez skazy. Na to trzeba być znacznie bardziej naiwnym.

- Każdy korzysta z takich środków, jakie są dla niego dostępne. - Odpowiadam, choć zajmuje mi to znacznie więcej czasu, niż do tej pory zajmowało wszystkie inne. Jakbym potrzebował to przetrawić, przemyśleć? Jakby w tak krótkim czasie to drugie faktycznie było możliwe. Brzmię raczej pewnie. Konkretnie. Zdecydowanie.

Po tych słowach podnoszę się z huśtawki. Posyłam Brennie uśmiech. Nieco blady, nie taki jak dawniej, ale... nadal uśmiech. Może odrobinę smutny? Rozczarowany? Tylko czy znacznie bardziej rozczarowany nie byłbym, gdyby skorzystała z mojej rady, wycofała się, przestała grzebać i zadbała o swoje bezpieczeństwo? Swoje i swoich bliskich?

Nie byłaby wtedy tą samą Brenną, którą znałem przed laty. Teraz już mniej.

- Wiesz, mam... - Zaczynam mówić, po czym przerywam. Kręcę głową. Czy jakieś słowa są tutaj potrzebne? Mają sens? Mogą okazać się odpowiednimi? Może lepiej byłoby jednak zachować milczenie?
Decyduje się wreszcie na to ostatnie. Zostawiam ją. Wracam do Londynu.

Do mojego miejsca.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
25.10.2022, 20:54  ✶  
Może w innych okolicznościach by się z tym kłóciła. Teraz jednak skinęła głową, powoli.
- Tak. Ty, ja, oni, Nobby Leach - potwierdziła.
Też obdarzyła go uśmiechem, będącym jakby odbiciem jego własnego uśmiechu: trochę bladym. Jak blade były wspomnienia dawnej przyjaźni, wciąż jednak obecne. Chyba była smutna. Może też rozczarowana. Nawet nie nim, bo żeby być rozczarowaną, musiałaby spodziewać się czego innego, a chyba nie liczyła, że ktoś z Yaxleyów nagle zostanie obrońcą mugoli. Raczej tym, w jaki sposób wszystko się toczyło.
Nie mogła posłuchać jego ostrzeżenia. Wtedy faktycznie nie byłaby już sobą. Stałaby się kimś zupełnie innym.
- Uważaj na siebie, Theon - powiedziała jeszcze. Nie dopytywała, co chciał powiedzieć. Nie chciała się nawet zastanawiać. Odprowadziła go tylko spojrzeniem, aż znikł pomiędzy drzewami i pewnie aportował się do Londynu.
Jeszcze przez moment siedziała na huśtawce, kołysząc się na niej w przód i w tył. Myślała o przeszłości i przyszłości, z paskudnym uczuciem, że ten dzień, ta rozmowa, w pewnym momencie rozgraniczało je na dobre.
Choć pewnie nie miała racji, bo podobna myśl przyszła jej do głowy w listopadzie dwa lata później.
A potem podniosła się wreszcie i ruszyła w stronę domu. Może i miała „krótki urlop”, ale wcześniej zabrała ze swojego biurka w biurze teczkę z dokumentami. I planowała je przejrzeć, a potem, oczywiście, dalej węszyć. Zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie niewiele to zmieni, ale musiała próbować.
Bo gdyby nie próbowała, nie byłaby już Brenną.
Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Theon Travers (2043), Brenna Longbottom (2076)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa