01.04.2024, 01:40 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.04.2024, 12:29 przez Neil Enfer.)
Może to przez alkohol, może to przez nieznajomość tematu, ale czuł, że na chwilę się zgubił w ich rozumowaniu. Mimo tego nadstawiał uszka, próbował się skupić i chłonąć każde słowo, licząc, że rano je zrozumie kiedy obudzi się i przemyśli naa świeżo wszystko to co zrobił.
Palnął głupotę całkiem sensowną dla siebie, która spotkała się z pewnego rodzaju dezaprobatą, aż uniósł brew na słowa... tego od szalika. Nie miałby pewności że opuści jego ciało? Może o to właśnie chodziło. Relaks, że nic nie zależy od niego, nie ma odpowiedzialności, a nie, że każdy krok jest jego własną decyzją i jak jego życie się zrujnuje, to tylko przez niego. Czuł, że jego pomysł się nie przyjmie i choć go nie naciągał dalej, to parsknął śmiechem na słowa Pana Szalika. Rzeczywiście był rozbawiony. Jest wart, by je przeżyć? Śmieszny z niego żuczek, oj śmieszny.
-Oj, nie gadaj głupot.-zamachał na niego ręką, chcąc zbyć temat. Znał te rozmowy nikt nikogo do niczego nie przekona, a może jedynie zrobić się nieprzyjemnie.
Na słowa pobożnego przewrócił oczyma. Nie śmiał zaprzeczać trzymając się dalej myśli o tym, że opinia jest jak dupa, każdy ma swoją, nie każda jest ładna, nie każdy na wszystkie leci, ale nic się z tym zrobić nie da.
Na sekund kilka jego umysł się wyłączył, słyszał, ale nie słuchał, a wino wchodziło gładko gdy poprzednie jego porcje zaczynały teraz coraz mocniej oddziaływać gdy procenty w pełni przedostawały się do krwi.
-No to...-sapnął podnosząc się z ławki, tuląc w dłoni pusty kieliszek i wzdychając ciężko, jakby podniesienie się było paskudnie męczące.-W takim razie na mnie chyba czas.-oznajmił, czując, że zaraz może zrobić się nieuprzejmie. Wolał tego uniknąć i trwać przy miłych wspomnieniach jakie do tej pory wspólnie zrobili.-Miło było.-dodał, patrząc na jednego i na drugiego z uśmiechem.-I przepraszam za przerwanie wam rozmowy.-dodał, patrząc na nich ciepło, choć nieco mętnie i licząc na przebaczenie. Później jeśli nie mieli nic przeciwko skinął im głową i ruszył w stronę stodoły, zmierzyć się z tym czego chciał unikać.
Palnął głupotę całkiem sensowną dla siebie, która spotkała się z pewnego rodzaju dezaprobatą, aż uniósł brew na słowa... tego od szalika. Nie miałby pewności że opuści jego ciało? Może o to właśnie chodziło. Relaks, że nic nie zależy od niego, nie ma odpowiedzialności, a nie, że każdy krok jest jego własną decyzją i jak jego życie się zrujnuje, to tylko przez niego. Czuł, że jego pomysł się nie przyjmie i choć go nie naciągał dalej, to parsknął śmiechem na słowa Pana Szalika. Rzeczywiście był rozbawiony. Jest wart, by je przeżyć? Śmieszny z niego żuczek, oj śmieszny.
-Oj, nie gadaj głupot.-zamachał na niego ręką, chcąc zbyć temat. Znał te rozmowy nikt nikogo do niczego nie przekona, a może jedynie zrobić się nieprzyjemnie.
Na słowa pobożnego przewrócił oczyma. Nie śmiał zaprzeczać trzymając się dalej myśli o tym, że opinia jest jak dupa, każdy ma swoją, nie każda jest ładna, nie każdy na wszystkie leci, ale nic się z tym zrobić nie da.
Na sekund kilka jego umysł się wyłączył, słyszał, ale nie słuchał, a wino wchodziło gładko gdy poprzednie jego porcje zaczynały teraz coraz mocniej oddziaływać gdy procenty w pełni przedostawały się do krwi.
-No to...-sapnął podnosząc się z ławki, tuląc w dłoni pusty kieliszek i wzdychając ciężko, jakby podniesienie się było paskudnie męczące.-W takim razie na mnie chyba czas.-oznajmił, czując, że zaraz może zrobić się nieuprzejmie. Wolał tego uniknąć i trwać przy miłych wspomnieniach jakie do tej pory wspólnie zrobili.-Miło było.-dodał, patrząc na jednego i na drugiego z uśmiechem.-I przepraszam za przerwanie wam rozmowy.-dodał, patrząc na nich ciepło, choć nieco mętnie i licząc na przebaczenie. Później jeśli nie mieli nic przeciwko skinął im głową i ruszył w stronę stodoły, zmierzyć się z tym czego chciał unikać.
Postać opuszcza sesję