• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[04-05.08.1972] My odds are stacked

[04-05.08.1972] My odds are stacked
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
31.03.2024, 04:03  ✶  
Wygranie razem z Victorią tego konkursu tanecznego, to było jak imienne zaproszenie od losu, żeby dalej go kusić. Pewnie w normalnych okolicznościach, już dawno tkwiłby w kasynie Prewettów, przepuszczając kolejne góry galeonów, jakby jutra miało nie być. Ale niestety, w okolicy ani nie było takowego przybytku, ani też w głowie Atreusa nie szumiało na tyle, żeby na złamanie karku teleportować się z Doliny i szukać podobnych rozrywek w miejscach do tego przeznaczonych. Tego typu rozsądność w podejmowaniu decyzji związanych z hazardem, zdarzyła mu się tego wieczoru chyba tylko dlatego, że ostatnio miał jakże wspaniałą przyjemność doświadczać anomalii teleportacyjnej i na samą myśl o tym, że znowu poczułby się jakby miał cały się rozszczepić, robiło mu się trochę niedobrze.

Dlatego kiedy po potańcówce poniosły się słowa, że można było przenocować w Warowni Longbottomów, przystał na ten pomysł, nie zastanawiając się nad tym nawet dwa razy. Miał chyba małą nadzieję, że może uda mu się jeszcze złapać Brennę, kiedy akurat nie będzie robić tych wszystkich Brennowych rzeczy, jak zajmowanie się gośćmi i rozdawanie miejsc do spania, ale ta nadzieja okazała się płonna. Szczególnie kiedy któryś raz mrugnęła mu gdzieś na granicy wzroku, podejmując kolejny kurs po schodach prowadzących na piętro, niosąc coś w rękach.

Może dlatego ostatecznie skończył w kuchni. Siedział na zydlu przy stole, ze szklanką wody ustawioną przed sobą, bo w sumie to go trochę suszyło, nawet jeśli alkohol ledwo ćmił w głowie. Noc była jeszcze młoda, a on sam miał wrażenie, że nawet jeśli by się położył, to sen przyszedłby do niego niechętnie. Kontemplując tak własne rozbudzenie, a w szczególności wydarzenia tego wieczora, przesuwał między palcami talię kart, którą często, o ile nie zawsze, nosił ze sobą. Była to chyba kwestia przyzwyczajenia, bo przyjacielska partyjka mogła rozjaśnić nawet najbardziej ponury dzień, a ten nigdy nie było wiadomo kiedy nadejdzie.

Przetasował karty już któryś raz, w efekciarski sposób, jakby zaraz miał to przekształcić w jakąś magiczną sztuczkę, a potem spojrzał na otwarte drzwi do kuchni, w których wyłapał sylwetkę potencjalnego partnera do gry. Uśmiechnął się cwaniacko, wskazując na wolne krzesło.
- Zapraszam na partyjkę, bo jak tak dalej pójdzie, to będę musiał zaprosić do gry waszego skrzata domowego - rzucił rozbawiony w stronę Morpheusa, chociaż nawet jeśli brzmiał jakby właśnie próbował tutaj żartować, to mówił całkiem poważnie. W swoim własnym domu był zmorą ich skrzata, z uporem maniaka ucząc go nowych gierek i jak kantować, kiedy nie miał nic lepszego do roboty. - O, Hardwick! Ciebie też widzę. Chodź tutaj, gramy - jego twarz rozjaśniła się jeszcze bardziej, kiedy wyłapał sylwetkę Thomasa idącego gdzieś korytarzem za Longbottomem.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#2
04.04.2024, 21:35  ✶  

Były takie chwile, gdy Morpheus żałował picia i zarwanych nocy. Nadal był wystarczająco pijany, aby jeszcze nie dotarły do niego konsekwencje jego wyborów życiowych. Zresztą, należał do tych osób, którzy wysysali energię z otoczenia i czasami po czterdziestu ośmiu godzinach na nogach plus pożyczonym czasie, nadal wyglądała jak (już nie tak) młody bóg. Sekretem było utrzymanie wysokiej koncentracji na obecnej chwili i warstwa dodatkowej troski o przedstawienie powłoki mięsnej.

Dlatego, chociaż gdzieś zgubił swój czarny szal, koszula w kwiaty nie nosiła żadnych oznak zgniecenia czy zabridzenia, a włosy niemalże magicznie trzymały się na miejscu, tak jak cieniutkie kreski na górnych powiekach, sprawiające, że ciemne rzęsy mężczyzny wyglądały niemal bezczelnie.

Jak wyjątkowo dziarsko wyglądający duch, przekroczył próg kuchenny, w jednej ręce trzymając ręcznik. Cofnął się o krok i położył go w korytarzu, na jednej z wielu etażerek, przyozdobionych ciętymi kwiatami. Urwał jedną z piwnoii z kompozycji i założył sobie za ucho, ot, wizja zmroczonego alkoholem umysłu. Pasowała mu kolorystycznie do ubrania.

— Atreus czy Orion? Zawsze was mylę — zapytał aurora, siadając na swoim miejscu przy długim stole, zaraz jednak wstając, gdy przypałętał się też Thomas. Morfeusz zawsze siadał w tym samym miejscu, nawet od spodu blatu widniało bardzo niezgrabnie wyryte czymś ostrym M O R P H, bo kiedyś jeden z jego braci wyśmiał go, że przecież nie jest podpisane. Teraz już było. Miał wtedy może z dziesięć lat, ale do dzisiaj mógł wyczuć kciukiem wąskie wgłębienia, gdy siadał w tym miejscu.

Ze znajomych szafek wyciągnął butelkę nalewki z pigwy i trzy kieliszki na wysokich nóżkach i rozdał pomiędzy ich trzech. Nalał gęstego, żółto-słomkowego trunku do kryształów i przysunął do każdego z nich, samemu częstując się na samym końcu.

Pamiętny narzekań Nory na swoje toasty, zrezygnował ze wspinania się na stół i deklamacji modlitwy do bogów, zresztą łaska Wenus miała wiele minusów, Aresa do picia wzywać nie zamierzał, a Dionizos... Cóż, brakowało jego wyznawców, tańczących satyrów i szalonych kobiet, a on nie chciał wprawiać się w zbyt dobry nastrój w tonach absolutnego hedonizmu. Nie miał z kim spędzić nocy. Dlatego, unosząc kieliszek w górę, powiedział:

— Kto nie pije ten nie żyje, w moim sercu są promile! — i wypił pół zawartości niedużego kieliszka. Mieli grać, a nie spać pod stołem. — Co pan proponuje, panie Bulstrode? I o jaką stawkę? Może o rękę pańskiej siostry?

Zażartował.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#3
20.04.2024, 17:52  ✶  
Potańcówka była miłą odskocznią od wszystkiego, co się działo wokół niego działo. Mógłby nawet pokusić się o stwierdzenie, że pierwszy raz od dawna czuł, że jego życie wraca jako tako na właściwy tor, choć mogło być to równie dobrze zaćmienie wywołane zbyt dużą ilością alkoholu, którego wlał już w siebie dość znaczną ilość. Nie czuł się jednak z tym źle.
W przeciwieństwie do części mieszkańców domu, w którym przyszło mu teraz żyć, nie miał na jutro (a może już dziś, stracił rachubę czasu) żadnych konkretnych planów, poza ewentualnym dogorywaniem gdzieś w koncie posiadłości.
Mimo to, jakiś głosik w jego głowie podpowiadał, że to może czas na napicie się szklanki wody i pójście grzecznie do swojego łóżka.
Dotarł nawet w okolicę kuchni, tu jednak dopadło go zdecydowanie głośniejsze wołanie Bulstrode’a, zapraszające do partyjki w karty. Był naprawdę słabym graczem. W tej chwili jednak widocznie go to kompletnie nie obchodziło, bo grzecznie podszedł do stołu, wybierając jedno z wolnych miejsc.
Mieszkał tu niby rok, nadal jednak momentami czuł się nieswojo, szczególnie, gdy w pobliżu nie było ani Brenny, ani Erika. No, chyba, że zostawał sam na sam z psami mieszkającymi w Warowni. Te widocznie musiały na tyle często widzieć go przemykającego w formie animaga, że zaczęły go chyba traktować niczym członka własnego stada. I to takiego, który wie gdzie trzymana jest karma i smaczki. A do tego ma miękkie serce.
Usiadł na krzesełku, opierając się wygodnie, patrząc z ciekawością na karty.
- A w co gramy? - zapytał, uśmiechając się do zebranych, mając nadzieję, że chociaż wybiorą grę której zasady znał. Nauka w trybie upojenia alkoholowego mogła skończyć się marnie.
Przyjął mimo to kieliszek, nie mając zamiaru zmuszać się do nagłego wytrzeźwienia. Dopiero wtedy zauważył nowy dodatek do kreacji Morpheusa. Wyszczerzył się, wskazując kwiat palcem.
- Twarzowy. Pasuje do koszuli - skomentował, po czym uniósł swoja nalewkę w górę, w ramach toastu i wypił całą zawartość. Może i powinien się oszczędzać, rozsądek jednak już dawno wybrał się na spoczynek, zostawiając organizm Tomasza w jego rękach. Co pewnie miało skończyć się tragicznie. Ale tym będzie martwił się poranny Hardwick.
Skrzywił się na żart o sprzedawaniu własnej siostry. Miał ich wiele i żadnej z nich nie postawiłby w karty. No, może swoją najmłodszą. Wróć, to pewnie był tylko żart.
- Jeśli chcemy zagrać na pieniądze, to czuję, że jestem już na straconej pozycji. - Ot, ci dwaj należeli do rodzin o wielkich majątkach a Tomasz… Powiedzmy, że może nie był człowiekiem biednym, na wszystko jednak musiał już na starcie zapracować niemalże sam.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
13.06.2024, 16:43  ✶  
Spojrzał na Morpheusa trochę krzywo, trochę może nie rozumiejąc w pierwszej chwili co właściwie do niego mówił. Czy on mu naprawdę wyglądał na Oriona? Pewnie w innej sytuacji zaraz by się tutaj obraził okropnie, ale po chwili zastanowienia stwierdził, że może Longbottom jest już tak pijany, że sam nie wie co się dookoła niego dzieje. Może mu jakiś drink się rzucił na oczy, albo tak obracał na parkiecie te ze dwa razy młodszą od niego dziewczynę, że nie rejestrował nic poza skrzypieniem własnych kolan. Dlatego Bulstrode uśmiechnął się do niego lekko, przetasowując karty.

- Zgadnij - jedno krótkie słowo, w którym pobrzękiwało pewne wyzwanie. Ton niby charakterystyczny dla Atreusa, ocierający się mocno o złośliwostkę. Był jasnowidzem, prawda? Więc niech otworzy to swoje trzecie oko.

- Spalony Los - odpowiedział Thomasowi, leniwie bawiąc się talią. - Czy na pieniądze, to już wasza wola. Możemy grać na małe sumy. Każdy dobiera na początku rundy po trzy karty. Potem następuje czas na podbicie, wyrównanie albo spasowanie zakładu. Jak spasujecie, odpadacie z rundy. Każdy może wymienić od zera do dwóch kart. Po wymianie znowu jest szansa na podbicie, wyrównanie lub spasowanie. Potem ten kto nie spasował pokazuje swoje karty - te trzymane w dłoniach odłożył częściowo na stół, a resztę zaczął przeglądać.

- To teraz co wygrywa. Trójka, czyli wszystkie karty mają ten sam numer - wyłożył trzy czwórki. - Strit, czyli karty mają następujące po sobie numery - odsunął dwie niepotrzebne czwórki, dokładając do niej piątkę i szóstkę. - Nieparzyste-parzyste. Tak jak nazwa mówi mamy na ręce karty albo z samymi parzystymi albo z samymi nieparzystymi. Tak, numery mogą się powtarzać - wyłożył im przykładowe rozkłady. - No i na końcu Para. Dwie karty na ręce mają ten sam numer - ostatni przykład i koniec prezentacji. Lekkim ruchem zebrał rozłożone karty ze stołu i zaczął wtasowywać je do talii. - A co jeśli mamy remis w danym rozdaniu? Wtedy sumujemy karty i ten kto ma większą liczbę wygrywa.

I to chyba tyle. Bulstrode jeszcze przez chwilę spoglądał na przesuwane między palcami kartoniki, zastanawiając się czy powinien cos jeszcze dodać, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że najwyżej będzie coś wyjaśniał w trakcie gry.

Przyjął kieliszek z zadowolonym uśmiechem, na toast wznosząc go ku górze i wypijając, podobnie jak Morpheus, połowę kieliszka. Ale kiedy ten wspomniał o Florence, wyraz jego twarzy zmienił się na bardziej grzeczny.
- Obawiam się, że jeśli pokusiłbym się o tego typu zakłady, wygrywając czy nie, mógłbym zapomnieć o powrocie do domu. Z resztą, kto mówi że ręka mojej siostry wciąż jest do oddania? - zapytał, a kąciki ust drgnęły w szelmowskim wyrazie. Za Atreusem wciąż krążyła rewelacja z Lammas, że ktoś się jej wcześniej oświadczyły i teraz węszył każdą okazję, żeby znaleźć winnego.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#5
26.06.2024, 07:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.03.2025, 21:28 przez Morpheus Longbottom.)  

Rozsiadł się na swoim miejscu, które miało wyryte pod stołem kozikiem Morph, krzywo, nieładnie, ale już na zawsze oznaczone, jako jego. Kiedy kolejne pokolenia Longbottomów będą zasiadały w tym miejscu, znajdą pod palcami litery i przypomną sobie o przodku o pustym spojrzeniu poza czasem i uroczym uśmiechu, który spogląda na nich z jednego z portretów i mówi zagadkami. Będą pamiętać jego, a póki istnieje o nim pamięć, nie umrze.

Nawet jeśli to były karty do gry, nie karty tarota, to znajomy szelest mniejszej rozmiarowo talii działał na niego kojąco. Kiedyś, kiedy sam tasował kartoniki przy stoliku w klubie, pewien czarodziej zapytał go, czy to element nałogu hazardowego. Nie chodziło jednak o hazard, nie w jego przypadku. Nałóg jednak, zdecydowanie. Potrzeba wiedzy na temat następnych wydarzeń, przebadania nici losu, ten delikatnej pajęczyny. Najważniejsze wróżby? Te, które przychodziły w stanie upojenia. Czy to dziwnymi oparami, czy alkoholem. Wtedy jakby wnikały w niego dusze dawnych kapłanek Apollo, dodając mu boskiego błogosławieństwa.

Na chwilę spojrzenie utkwione w Atreusie rozmyło się i zaraz wróciło do względnej trzeźwości.


Percepcja (PO): Jasnowidzenie
Rzut PO 1d100 - 73
Sukces!


Ujrzał, jak ktoś zwraca się do niego, nie, może to on sam? Nie miało znaczenia, poznał gładkie imię Bulstrode'a. Atreus. Ojciec  Agamemnona i Menelaosa. Ten, który zapoczątkował ród Atrydów, przeklęty przez własnego ojca. Ciekawe, czy za zdradę, też podałby Orionowi jego upieczonych synów w ramach uczty. Grecy, mistrzowie zemsty. Morpheus miał ochotę zrobić to z tym, który zabił jego brata. Nakarmić go tymi, którzy są jego bliskimi, dlatego uważał właśnie, że jego rodzina nosi na sobie klątwę, jak Atrydzi. Bezwzględność jest miłosierdziem dla nas samych.

— Słowo Niewymownego, nie będę oszukiwać, Atreusie. Na małe sumy, i tak przegram z tobą, Thomasie, nie mam ręki do kart. Przynajmniej do tych kart — zmaterializował magiczny dzbanuszek i żetony, które miały służyć za zamiennik knutów i sykli, nie zamierzał upupiać Hardwicka galeonami, odkąd zrozumiał, że dla niektórych dziesięć to duża suma. Teraz klątwy, zemsta, nie miały znaczenia. Liczyły się tylko karty. — Rozdawaj.

Wrzucił początkową stawkę do dzbanuszka, aby dopełnić wpisowego i niejako rozpocząć grę. Jego kieliszek zrobił odcisk z alkoholu i wieszcz zaczął kreślić bezmyślnie wilgocią po blacie.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#6
07.07.2024, 22:36  ✶  
Starał się słuchać zasad, które tłumaczył Atreus, trudno się jednak było mu skupić na tym, co mówił. W końcu jego szare komórki skojarzyły w miarę, że chodzi o pokera na trzy karty, co ukrócało wiele figur, trochę jednak rozjaśniało w głowie Thomasa. Umiał grać z pokera, w którego wielokrotnie zdarzało mu się grać z braćmi. A reszta najwyżej wyjdzie w praniu.
Albo po prostu przegra wszystko, co mógł postawić, ogarniając zawartość swoich kieszeni, w których dla bezpieczeństwa nosił niewiele. Co na Lammas w sumie prawie go uratowało przed straceniem resztek oszczędności.
Oparł się wygodnie na krzesełku uważnie obserwując jak Atreus tasuje karty, uśmiechając się na ten widok głupkowato.
O ile inni mogli nie mieć szczęścia w kartach, o tyle Thomas nie do końca wiedział, co się wokół niego wyprawia. Może i nie powinien pochłonąć całej tej whisky, która w sobie wlał, potrzebował jednak restartu. Właśnie tu, w tym miejscu, gdzie otaczały go osoby którym ufał w większości kwestii swojego życia.
Wśród czarodziejów, do których podobno przecież należał.
Choć czasami, w takich chwilach, w którym używali tak mało magii, zastanawiał się czym tak naprawdę różnili się od reszty jego rodziny.
No, może Morpheus czasem potrafił rzucić dziwną przepowiednia, gdy tego się człowiek najmniej spodziewał, co przyprawiało go o ciarki, ale tak to był całkiem spoko gościem.
Obserwował jak kart powoli zmieniają swoją pozycję, gdy sprawne ręce tasowały je po raz kolejny, by w końcu trzy z nich znalazły się przed nim. Zerknął znów na wianek Longbottoma, zastanawiając się, dlaczego on nie miał własnego, bo pewnie różnie dobrze wyglądałby na jego głowie.
A jeszcze ładniej na głowie Gerry. Wyrzucił jednak tą myśl, skoro dziś miał zapomnieć o wszelkich troskach i zwątpieniach, oddając się temu, co miały przynieść krążące w jego żyłach procenty, nie ważne, jak bardzo miał tego żałować. Zastanawiał się już powoli, gdzie odłożył swoje okulary, które jutro zapewne miały się przydać.
A potem z zaciekawieniem spojrzał na Bulstrode'a, unosząc brwi wyżej, gdy usłyszał jakże ciekawą plotkę. Nie, żeby sam się zwykle w podobne sprawy angażował, dziś jednak czuł, że może sobie pozwolić.
- Mam składać gratulacje z okazji pojawienia się przyszłego szwagra? Czy za wcześnie? Sam bym pewnie gościa sprawdził ze dwadzieścia razy, zanim dałbym się mu zbliżyć do swojej siostry - miał trzy, z czego jedna została już porządnie skrzywdzona przez życie przez jednego chuja, z którym  na szczęście wzięła rozwód, ku uciesze chyba każdego z ich rodziny. Nie życzył podobnych przygód nikomu innemu. Wolałby pogonić podejrzanego adoratora już na starcie.
Zauważając, że Morpheus wrzuca pieniądze do dzbanuszka, zrobił to samo, z tą samą kwotą, nie chcąc za bardzo przesadzać na początek. Nie chciał za za bardzo przesadzać, gdy nawet nie wiedział, co miał w ręce. O ile uda mu się w tym stanie przypomnieć figury omawiane przez Atreusa.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#7
03.08.2024, 04:37  ✶  
- Trzymam zatem za słowo - odpowiedział, samemu jednak powstrzymując się przed tego typu obietnicami. Nie to, ze zamierzał ich tutaj z pasją kantować, bo trochę zanadto szumiało mu w głowie, chociaż chyba nie był aż tak wesoły jak Thomas, który momentami szczerzył się jak głupi do sera.
Kiwnął głową i przetasował karty ostatni raz, a potem rozdał każdemu po trzy karty i ułożył stosik na środku, pomiędzy nimi, tak żeby każdy miał do niego dostęp i potem mógł dobierać samodzielnie. Następnie sięgnął po żetony, które wyczarował Morpheus, a następnie wybrał taki, który wpisywał się w kwotę wrzuconą do dzbanuszka przez Longbottoma.

- Nie trzeba, podziękuję. Aktualnie przeprowadzam w tej sprawie dochodzenie, nie wspominając już o tym, że moja siostra jest z takich, które same które sprawdziłyby kogoś sto razy. Mam wrażenie, że ma to coś wspólnego z trzecim okiem - mruknął. Nie wyobrażał sobie w sumie, że Florence czegoś w życiu mogła nie przemyśleć. Chętnie zaglądała w przyszłość swojej rodziny i był przekonany że stosowała to równie często w przypadku innych ludzi. Tym bardziej zrobiłaby to przyszłemu narzeczonemu. - Albo z faktem, że najstarsze rodzeństwo zwykle wydaje się takie sztywne - obie te rzeczy w sumie były prawdą i w osobie Flo splatały się ze sobą ciasno, nadając jej dodatkowo sztywności i wyniosłości. Była wręcz pedantyczna, lubiła mieć rzeczy pod kontrolą i zdecydowanie zbyt dużo się martwiła. Całe szczęście, bo dzięki temu on nie musiał tego robić wcale.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#8
01.01.2025, 21:56  ✶  

Morpheus nigdy nie myślał o tym dogłębnie, nie panikował, ale czasami przychodziły mu zabawne myśli do głowy. Oto, syn szanowanego detektywa, brat i wujek BUM-owców, grający w karty z aurorem nie tylko był mordercą (chociaż to było przecież tak dawno temu, gdy świat był piękniejszy, a Niewymowni tak czy tak mieli tendencję do znikania), ale miał konszachty ze złodziejami z wysokiej półki. Wystarczyło sięgnąć. Ale wszyscy, w których żyłach płynęła krew wielu pokoleń czarodziejów, mieli swoje za uszami. Ciekawiło go, co krył w sobie Atreus, ale nie robił nic, aby zdobyć więcej informacji.

Wiedza była przekleństwem, które przynosiło mu bezsenność. Wiedza o płomieniach. Karta wieży, która co rusz pojawiała się w rozkładach lub migała mu przed oczami.

Wieczorami, takimi jak te, miał to wszystko gdzieś. I tylko cieszył się, że powstrzymał się przed ostatnią lampką wina, którą mu zaproponowano, bo nie byłoby go tutaj, byłby gdzieś indziej, popełniając tragicznie głupie błędy.

— Nie poznałeś chyba mojego najstarszego brata. W moim pokoleniu to jednak ja zostałem uznany za tego najbardziej poważnego.

Mówiło to bardzo wiele na temat rodziny Longbottom biorąc pod uwagę, że Morpheus czynnie brał udział w potańcówce i zdawał się być dość młody duchem, nawet jeżeli ekscentryczny już na pierwszy rzut oka. Kwiaty na koszuli, kwiaty na włosach, tylko ten dziwny, rozbiegany wzrok, który nagle zastygał, zatrzymywał się i trwał w jednym miejscu. Szaleństwo darów trzeciego oka, gdy powierzało się im swoje życie nieco za bardzo.

Wspominał oczywiście o Jeremiaszu, ojcu Brenny i Erika, ciepłym mężczyźnie, odważnym detektywie. Jeremiah był wszystkim, czym nie był Morpheus i młodszy brat tak bardzo mu zazdrościł. Zazdrościł wszystkim braciom, nawet Clemensowi.

— Ale to trzecie oko to dobry trop, nawet jeżeli Florence go nie używa aż tak bardzo. Chyba, że coś się ostatnio zmieniło? — nie był w bliskiej relacji z kobietą, ale wiedział, że była osobą, która unikała nonsensów, kobietą sztywnej, twardej, udawadnialnej nauki i hipotez, które da się zbadać. Pasowała do niej rola nauczycielki i uzdrowicielki. Bardzo ją podziwiał, ale nie rozumiał tego, jego zdaniem, unikania jasnowidzenia. Z drugiej strony, on nie umiał niczego innego.

— Powiedz mi, Atreusie, wiesz może coś więcej o sprawie swojej... Przypadłości? Z Beltane? Twój wuj milczy na ten temat.

Ach, ta ciekawość zawodowa.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#9
08.03.2025, 05:38  ✶  
- Strasznie dziwna z was rodzina, skoro wybrali na najbardziej poważnego Niewymownego - pokręcił głową z lekkim, prześmiewczym niedowierzaniem czającym się w kącikach ust, jakby to był jeden z lepszych żartów który usłyszał w tym tygodniu, gdyby to tylko nie brzmiało to tak absurdalnie. - Z doświadczenia bowiem wiem, że Niewymowni, nawet jeśli dziwaczni, to absolutnie poważni nie są - nawet nie w przybliżeniu tak, jak właśnie wypowiadane przez niego słowa. Oczywiście, mówił tutaj przede wszystkim o Gregorym, który był szefem wszystkich Niewymownych, ale też całym szeregu innych Bulstrode'ów, którzy na przestrzeni lat zadomowili się właśnie w Departamencie Tajemnic. Osobiście Atreus był pewien, że na ich piętrze nie było już ani jednej normalnej i nieoszalałej od tych wszystkich zagadek osoby. Bo trzeba było być odrobinkę szalonym, żeby chcieć całe dnie spędzać w ich piwnicach i pochylać się... nad wszystkim. Wiedzieć, że któregoś razu można tak zwyczajnie zniknąć, albo utknąć w jakimś magicznym świństwie, jak na przykład ta dziwna anomalia czasowa, którą im zainstalowali w Departamencie Prawa.

Morpheus, oprócz tego że musiał mieć coś nie tego pod czaszką, biorąc pod uwagę jego zawód, to w sumie nie wyglądał mu na aż takiego dziwaka. Ale może dlatego, że posiadał jakieś charakterystyczne dla jasnowidzów zmęczenie, jakby ciężar przyszłości nigdy ich nie opuścił, od momentu kiedy pierwszy raz ją zobaczyli.
- Jak dla mnie, to używa go cały czas - wzruszył ramionami, nawet niespecjalnie zastanawiając się nad tym, na ile faktycznie jego siostra posługuje się swoim darem. Ważne, że to robiła do celów podstępnych. - Ale nie dla wielkich przepowiedni, a dla intencji. Zgaduję, że przydaje się jej to w pracy - i w obchodzeniu z nieznośnymi braćmi. Mógł narzekać, ale w sumie nie raz jej przeczucia ułatwiły mu życie. Powiedzenie jednak tego na głos nie wchodziło absolutnie w grę.

- W sumie to chyba powinienem pytać o to ciebie? Ale dobrze wiedzieć, że wuj nie tylko milczy wobec rodziny. A swoja drogą też, byłem pewien że Brenna już dawno powiedziała rodzinie wszelkie ciekawe rzeczy, w końcu tak często jej się buzia nie zamyka od tego gadania - uśmiechnął się z pewną przekorą, opierając się wygodniej na swoim krześle. - No więc, jedni mówią że możemy umrzeć, inni że to najlepsze co nam się w życiu przydarzyło. Zdania są podzielone. Wszystko sprowadza się do tego, że rozwiązanie czeka nas w Samhain, kiedy granica między światami jest najcieńsza. Ja się natomiast zastanawiam, czy żeby w ogóle zrobić cokolwiek, nie będziemy musieli odtworzyć warunków, które panowały na Beltane, a dokładniej rzeczy ujmując chodzi mi o kamienie, które poplecznicy Voldemorta rozmieścili dookoła ogniska. Jeśli to one pozwoliło wzmocnić magię na tyle, żeby wcisnąć się do limbo i to jest nam potrzebne, żeby zrobić cokolwiek z tą energią, którą w sobie mamy... to jesteśmy w dupie.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#10
28.03.2025, 21:25  ✶  

Morphes parsknął śmiechem, patrząc na swoje karty i wcale nie zaglądając w przyszłość, nawet jeżeli ta próbowała wślizgnąć się do jego umysłu niepostrzeżenie. Żył ze swoim darem już długie lata, wedle metryki czterdzieści dwa, realistycznie przynajmniej dwa-trzy więcej, jeżeli liczyć wszystkie przeskoki w czasie, o których niewielu wiedziało. Niebezpieczna to rzecz, widzieć w przód i móc ingerować w to, co już się wydarzyło. Kukułka, która może i bała się lotu, ale sunęła na skrzydłach przeznaczenia w przeszłość i tkała ją wedle własnego upodobania.

Gdyby ktoś go zapytał, jaki mają dzień, miałby wątpliwość. Wizje ognia dręczyły go bezsennością, więc pory dnia i nocy nie miały znaczenia w omdlewającej mżawce snu, która pojawiała się to tu, to tam, w dysocjacji upojenia i nieważkości deprywacji ciała z odpoczynku, przez chwilę mógł nawet o tym nie myśleć.

— Mówiono mi, wielokrotnie, że jestem dziwny. — wyjawił, niby w sekrecie, spoglądając na swoich towarzyszy niedoli, butelki i mdłego, kuchennego światła. — Więc raczej to oni są zastanawiająco normalni.

Prawdę mówiąc i Thomas i Atreus musieli wiedzieć to dużo lepiej niż on sam. Od kilku lat był odludkiem w swojej rodzinie, kleksem marginesu, nieszczególnie eksponowany w przestrzeni, jak wyszczerbiona filiżanka z serwisu. Nie miał im tego za złe, sam wolał taką wersję, sam się wysłał na delegację na pół roku, aby wyrwać się z duchoty mgły niedopowiedzeń. Bo wiedział, tylko nie wiedział, co wiedział i doprowadzało go to do szaleństwa.

Gra była relatywnie prosta, proste zasady, proste wygrane, odpowiednia dla ich przytępionych alkoholem i bezsennością umysłów. Ciężko wymagać od trójki czegoś bardziej skomplikowanego, gdy trunek nadal płynął. Palce Morpheusa delikatnie przesuwały karty, a oczy z uśmiechem spoglądały na przeciwników, jakby wiedział, co za chwilę się wydarzy. Może wiedział. Może tylko blefował.

— Często nie chodzi o to, co mówimy, tylko jak mówimy. — Podgony uśmiech zgasł, zmarszczone, marsowe brwi dodały mu lat, których ujmował sobie magicznymi specyfikami szwagierki. — Martwię się o was, zimnych. Jest to całkowicie nie w porządku, tyle niewiedzy i tyle odpowiedzialności w tak młodych osobach.

Pokręcił głową. Atreus miał rację. Byli w czarnej dupie, ale w przeciwieństwie do aurora, nie zamierzał wypowiadać tego na głos. Czy ognie, które widział, zostaną rozpalone w Samhain? Czerwień liści na to wskazuje, ale ostatecznie nie miał pojęcia, kiedy to nadejdzie. Tylko coraz głębsze poczucie beznadziei, straty i pokonania. Potańcówka była świetną rozrywką i teraz zamierzał również podtrzymywać stan upojenia jak najdłużej, aby nie myśleć o pożarze i własnym, zwęglonym ciele.

— Wypijmy za lepszy czas!



Rzut na zwycięzcę w grze:
1 - Atreus
2 - Thomas
3 - Morpheus
Rzut 1d3 - 3


Koniec sesji


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (1578), Thomas Hardwick (878), Morpheus Longbottom (1556)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa