• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[31 lipca 1972, Głębina] Twoja twarz brzmi znajomo | Stanley & Rodolphus

[31 lipca 1972, Głębina] Twoja twarz brzmi znajomo | Stanley & Rodolphus
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#1
26.05.2024, 16:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.12.2024, 10:39 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Stanley Borgin - osiągnięcie Badacz tajemnic I

31 lipca, wieczór, Głębina
Stanley Andrew Borgin & Rodolphus Lestrange

W życiu dobrze było znać wiele przydatnych osób. Ludzi o szerokim spektrum umiejętności i zdolności - zarówno tych bojowych jak i tych nie do końca. Część z nich potrafiła robić rzeczy o których innym się nie śniło. I tak właśnie oto, Rodolphus, potrafił zmieniać ludziom twarze, modyfikować ich wyglądy. To właśnie była osoba, która była potrzebna Stanleyowi do tego, aby mógł zjawić się jutro na Lammas.

To też nie było tak, że on sam był wielkim fanem świąt. Borgin chciał się tam po prostu rozejrzeć i zbadać okolicę, a może nawet dowiedzieć się czegoś ciekawego? Trudno było mu jednak działać jako Stanley Andrew Borgin. Musiał się zmienić. Musiał przybrać wygląd kogoś innego. Musiał zostać swoim własnym alter ego - Matthew'em, który już brał przecież "udział" w tych cholernych randkach w ciemno na które zapisał go Atreus.

Lestrange na szczęście był pomocny, a przynajmniej na takiego brzmiał. Wyraził chęć pomocy pod warunkiem, że Robert się o niczym nie dowie. W dodatku to się jeszcze doradzał, że może nie jest to najlepszy pomysł, aby udawać się na Lammas, gdzie będzie pełno brygadzistów i aurorów. Jak to się mówiło - raz kozie śmierć. Mulciberem o niczym się nie dowie - Borgin nie miał zamiaru mu o tym wspominać, wszak sam pewnie dostałby opierdol stulecia za coś takiego.

Panowie się kulturalnie dogadali odnośnie daty i miejsca spotkania. Oczywiście padło na Głębinę, która była oazą bezpieczeństwa dla tego drugiego. Można powiedzieć, że czuł się tutaj jak ryba w wodzie, bo w końcu był u siebie.

Francis dostał prostą instrukcję - wprowadź Rodolphusa na zapleczę kiedy tylko się pojawi. Dostał też krótką instrukcję z opisem jak może rozpoznać tego jegomościa. Dodając do tego fakt czaszek Borginów, które wisiały poukrywane na sali, Stanley też widział i kiedy tylko pojawił się Lestrange, dał znać barmanowi, że to on.

- Witaj Rodolphusie. Mam nadzieję, że zastaję Cię w dobrym zdrowiu i samopoczuciu? - zapytał, wyciągając do niego dłoń w ramach uścisku, kiedy znaleźli się w jego biurze - Jestem wdzięczny, że zgodziłeś mi się pomóc. Oczywiście Robert o niczym się nie dowie. Masz to jak w banku - zapewnił - Napijesz się czegoś? Piwo, whiskey, wino? Coś mocniejszego? Papierosa? Może głodny jesteś? - wymieniał, dając do zrozumienia, że nie ważne o co poprosi, otrzyma to. Wszystko jednak w ramach jakiegoś zdrowego rozsądku, wszak nie byłby w stanie mu tutaj załatwić potrawki z mugolaka, chociaż może...

- Powiem krótko. Potrzebuję zmienić swoją twarz na kilkanaście godzin. Najlepiej tak, aby starczyło do końca jutrzejszego dnia. Nie wiem czy określenie "starczyło" jej poprawne ale mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi - przedstawił po krótce jak to widział - Nie znam się za bardzo na tym, więc powiedz mi proszę jedno. Jakie są tego minusy? Co może pójść nie tak? Czy coś może pójść nie tak, wszak to całkiem ważne? I jak Ty to widzisz? - zadał serię pytań, a następnie zapalił papierosa, by po chwili wyciągnąć paczkę w kierunku Lestrange'a.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#2
26.05.2024, 18:35  ✶  
Lestrange kompletnie nie rozumiał Stanleyowej potrzeby pojawienia się na tegorocznym Lammas. Sam nie pałał sympatią do podobnych spędów - na Beltane nie był, ale wiedział co się tam działo. Na Lithe był, ale żałował tego jak mało kto: gdyby nie te przeklęte wianki i durne dzieciaki, może jego życie teraz wyglądałoby inaczej? Nic więc dziwnego, że Rodolphus nie miał zamiaru pojawiać się na Lammas. O opinię piwniczaka trzeba było wszak dbać, a pojawianie się na tego typu imprezach mogło tylko zaszkodzić tej wątpliwej opinii.

Zjawił się w Głębinie o ustalonym czasie, w ustalonym dniu. Miał wrażenie, że ostatnio coraz częściej odwiedza Podziemne Ścieżki. Zaczynało to być upierdliwe w tym sensie, że nie bardzo chciał być kojarzony z tą częścią Magicznego Londynu. Dbał jak mógł o to, by niepowołane, wścibskie oczy nie wodziły za nim, gdy przechodził między kolejnymi uliczkami - niemal za każdym razem. Ale logistycznie zaczynało go uwierać. Normalnie pewnie by się więc nie zgodził na kolejne spotkanie na Nokturnie, ale wiedział doskonale, że Stanley mógł nie mieć wyjścia. Podejrzewał, że to że zniknął i nikt go nie widział nie było tak niewinne, jak podejrzewał po pierwszych słowach Victorii. Brzmiała jak zwykle nonszalancko, jakby jej to nie obchodziło, lecz czuł, że mogło - lecz nie musiało przecież - kryć się za tym coś więcej. Dlatego też zalecił Borginowi ostrożność i zgodził się na modyfikację jego twarzy. Bo czym innym była taka drobna pomoc za plecami Roberta, a czym innym była odmowa i narażenie Stanleya na wykrycie, jeżeli postanowiłby skorzystać z mniej trwałych środków zmieniających wygląd. Wtedy każdy z nich byłby narażony na niebezpieczeństwo, a do tego nie mógł dopuścić. Więc to czy chciał, czy nie chciał mu pomagać, w zasadzie nie miało znaczenia: musiał.
- Mhm - Lestrange wyciągnął dłoń, by uścisnąć dłoń Borgina w geście przywitania. Niezbyt mocno i niezbyt długo, nie przepadał za tego typu kontaktem fizycznym z nomen omem obcymi osobami. Rodolphus nie wyglądał zresztą też na takiego, który był nazbyt wylewny - szczególnie w przywitaniach. Nie bez powodu w końcu był Niewymownym. Być może to ta praca go zmieniła, a być może to było zrządzenie losu, że nie musiał otwierać w niej gęby za często i stąd taki wybór? - Powiedzmy.
Spojrzał na twarz Stanleya przenikliwie, odrobinę podejrzliwie. Gadka-szmatka, którą mogli sobie darować, patrząc przez pryzmat ich wspólnej "pracy".
- Dziękuję, nie piję. I nie palę - odpowiedział, na powrót wciskając dłonie w kieszenie czarnych spodni. Kolejny nudziarz, który stronił od używek wszelakich, ale nie było to raczej niczym dziwnym, patrząc na to, że młody Lestrange wydawał się aż nazbyt ostrożny w niemal każdej kwestii. I tak już popełnił kilka błędów, wolał nie popełniać kolejnych. - Przejdźmy do rzeczy, proszę.
Nie chciał marnować czasu, dlatego gdy Borgin przeszedł do rzeczy, kącik ust lekko się uniósł w geście niemej aprobaty. Nawet jeśli chwilę potem uśmiech zniknął, a na jego miejscu pojawiło się poważne spojrzenie, okraszone nieznacznym zmarszczeniem brwi.
- To nie działa w ten sposób. Jeżeli zmienię ci rysy twarzy, będę musiał to potem odwrócić, dlatego najlepiej żebyś miał tu gdzieś swoje jak najbardziej aktualne zdjęcie - powiedział, kiwając głową. Nie będzie problemem się spotkać i wszystko doprowadzić do stanu poprzedniego, jeżeli tylko Stanleyowi ktoś cykał fotki z ukrycia. Papierosa oczywiście odmówił, bo jak już wcześniej dał do zrozumienia: straszny był z niego sztywniak. - Minusów nie ma. Zabieg jest bezbolesny i trwały, jak już wspomniałem, chociaż nie należy do najprzyjemniejszych. Twój wygląd nie wróci do normalności, dopóki nie zmienię go z powrotem. Jedynym ryzykiem jest więc brak dobrego ujęcia i wieczne poprawianie twarzy, gdy już znudzi ci się zabawa w ciele innej osoby. Nie zmienię ci też włosów ani sylwetki. Nie mam pojęcia, czy ktokolwiek może zdjąć ten czar. Nikt nigdy nie próbował, a jeśli próbował, to nie doszły mnie słuchy, by mu się udało. To nie jest zwykłe zaklęcie transmutujące - jest o wiele silniejsze.
Lestrange się zamyślił. Jak on to widział?
- Mimo wszystko zawsze istnieje ryzyko, nawet jeżeli w tej chwili go nie dostrzegamy. Na Lithe kręciło się sporo aurorów i brygadzistów, podejrzewam że na tegorocznym Lammas będzie dokładnie tak samo. Powiedz mi - po co tam idziesz? Nawet jeśli ryzyko jest minimalne, to wciąż istnieje - nie żeby go to interesowało, ale wolał wiedzieć czy przykłada rękę do czegoś poważniejszego niż głupia chęć rozrywki podczas magicznych dożynek.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#3
26.05.2024, 19:37  ✶  

Trzeba było postawić sprawę jasno - Lestrange był strasznym nudziarzem.  Ten kurewski kij z dupy to było pewnie widać na Nokturnie, a trzeba było mieć na uwadzę, że Rodolphus siedział właśnie na Podziemnych Ścieżkach - więc trochę dystansu było. Jak bardzo musiało skrzywdzić go życie, że chuja gadał, był arogancki i jeszcze nie można było się z nim napić, ani zapalić papierosa. Kolegów to on pewno też nie miał za dużo w szkole i pracy.

Podali sobie dłoń, chociaż można było wyczuć, że Lestrange robi to tylko i wyłączne dlatego, że wymagały tego ogólnie pojęte zasady. Najchętniej to pewnie by jej nie podawał nikomu - ot, taki francuski piesek emanował od niego.

- Rozumiem - odparł odnośnie picia, palenia i przejścia do rzeczy. Nie chciał się bardziej integrować? Jego strata!

Stanley słuchał uważnie tego jak działały te jego wszystkie sztuczki magiczki. Musiał przyznać, że było to bardzo imponujące, zwłaszcza czas trwania. Eliksir wieloskokowy trwał jakiś czas, a te jego czarumaru było trwale i to aż do odwołania! Coś wspaniałego!

- Mam tutaj jakieś zdjęcie sprzed kilkunastu dni. Od tamtej pory nie zmieniłem się chyba jakoś szczególnie - przyznał, podchodząc do biurka, aby pogrzebać między dokumentami, a jakimiś kartkami. Gdzieś tutaj było... - Zaraz je odnajdę - dodał, skupiając się bardziej na szybkiej segregacji tego syfu, a w międzyczasie słuchał tego co Rolf ma mu do powiedzenia.

- Idealnie. Tego właśnie potrzebuję - odparł, kiwając głową. Chwilę później udało mu się odnaleźć wyraźne zdjęcie o całkiem dobrej jakości - Mam je. Wydaje mi się, że będzie w porządku, aby wszystko odwrócić - przyznał, pokazując zdjęcie Lestrange'owi. Lepiej było, aby on wyraził swoją ekspercką opinię na ten temat.

- Rozumiem. Jeżeli nikt nie może go zdjąć siłowo to jeszcze lepiej - zauważył, zaciągając się papierosem. Stanley nie chciał przecież nikogo tam bić, atakować czy robić coś złego. Chciał tam tylko pójść, zwiedzić i poobserwować okolicę. Nie będzie robił niczego, co przykuło by czyjąś nadprogramową uwagę do tego wszystkiego.

- Na Beltane też się kręciło - dodał. Borgin nie był na Lithcie, więc ciężko było mu się jakoś bardziej odnieść do tego, co miało tam miejsce. Zmęczenie ze statku widmo dało się we znaki, więc odpuścił sobie Lithę - wolał się wyspać.

- Zawsze starają się je obstawić. Nie zawsze to wychodzi - wyjaśnił i miał na myśli oczywiście nic innego jak wybuchy i pościgi z majowego święta - Chce się tam rozejrzeć. Zobaczyć jak sobie radzi teraz Ministerstwo. Sprawdzić czy wyciągnęli wnioski z poprzednich tego typu świąt - odpowiedział - Nie mam zamiaru robić nic złego, ani rzucać się w oczy. Przejdę się tu i tam, a potem wrócę. Znam Aurorów i brygadzistów, więc będzie mi łatwiej ich unikać. Nic mi nie będzie - dodał. To naprawdę była przydatna wiedza, która mogła przechylić szalę zwycięstwa na jego stronę. Niby wiedza bezużyteczna, a jednak w tym momencie była na wagę złota.

- Mam Ci jakoś szczególnie opisać moje "nowe ja" czy sam sobie dasz radę jakoś to zrobić? - zapytał - Bo w sumie nie bardzo wiem jak mógłbym Ci z tym pomóc.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#4
26.05.2024, 19:53  ✶  
Co do francuskiego pieska, to przecież nazwisko zobowiązywało, prawda? Chociaż zarówno Loretta, jak i Louvain zachowywali się zupełnie inaczej. Rodolphusowi było bliżej w tej chwili do Victorii, która rozmawiała z kompletnym nieznajomym, niż do tamtego kuzynostwa. O bracie nie wspominając, bo czasem miał wrażenie, że byli swoim przeciwieństwem. Mimo to w żaden sposób nie chciał Stanleya urazić - ot, zachowywał się grzecznie, jak na dobrze ułożonego, młodego czarodzieja przystało. Tak go wychowała matka, a i Borgin stał po ich stronie - jedynej słusznej, warto zauważyć, więc jaki miałby cel w tym, by grymasami czy fochami go prowokować? W tej chwili pragnął po prostu upewnić się, że Stanley wie co robi. A nawet jeśli nie wiedział, to też dobrze byłoby wiedzieć, żeby w razie czego móc mieć na niego oko. Bo chociaż Lammas ulokował się obok tego kija w dupie, to jeżeli istniała szansa, że coś pójdzie nie tak, to może by przełknął swoją niechęć i tam polazł, chociaż naprawdę wolałby tego nie robić. Zresztą: Borgin był dorosły, starszy i był synem Roberta, więc raczej nie powinien odpierdalać. Przynajmniej nie teraz, nie po tym co się wokół niego działo.
- Victoria wspominała o twoim zniknięciu z Ministerstwa - powiedział, zgrabnie zatajając fakt, że pierwszą rzeczą, jaka była po rozmowie z kuzynką, było poinformowanie Roberta o tym stanie rzeczy. Wyciągnął rękę po zdjęcie i obejrzał je uważnie. Powinno się nadać, było całkiem wyraźne, a że Lestrange miał dobrą pamięć, to powrót do normalnej twarzy Stanleya nie powinien być niczym szczególnie trudnym. - Chyba się o ciebie martwią, chociaż raczej dała mi do zrozumienia, że aż nazbyt dosłownie wziąłeś sobie radę Moody do serca, żeby wypierdalać.
W jego oczach błysnęło rozbawienie. Zdjęcie schował do wewnętrznej kieszeni czarnej marynarki. Czy było już wspomniane, że Rodolphus był też absolutnym nudziarzem, jeśli chodzi o dobór stroju?
- Zdjęcie się nada. Ministerstwo sobie nie radzi i nie potrafi wyciągać wniosków z poprzednich wydarzeń - wzruszył ramionami. On nie potrzebował się upewniać, wiedział że ma rację. Gdyby wyciągali wnioski, to by nie odpalili Lithy i Lammas. Co prawda nie sądził, żeby szykowało się coś grubszego jutro, ale... W sumie tuż przed Beltane też nic nie wiedział. Może znowu wybrańcy dostąpią zaszczytu siania rozpierdolu podczas kolejnego sabatu? Nie wiedział, nie chciał w sumie wiedzieć. Nie dostał żadnego polecenia, więc po prostu nie zaprzątał sobie tym głowy. - Opisz jak najdokładniej, chyba że chcesz się zdać na mój gust. Ale ostrzegam, że niekoniecznie wpasowuje się on w estetykę wszystkich.
Och, wiedział o tym nie tylko rudy i piegowaty Lou, ale i uśmiechnięty od ucha do ucha Nicholas. Na samo wspomnienie i na jego twarzy wymalował się uśmiech, ale jeden z tych absolutnie niewinnych, przypominających wyraz twarzy rudego kota, który zaraz zwali ze stołu szklankę pełną wody, żeby sprawdzić czy grawitacja działa.
- Najlepiej żeby to nie był nikt znany. Ani podobny do osoby znanej, żeby nikt cię nie zaczepił. W twoim przypadku wolałbym zmienić wszystkie charakterystyczne cechy - nos, rozstaw oczu, brodę, być może nawet uszy? Wszystko, co mogłoby spowodować, że mijające cię znajome osoby mogłyby chociaż przez chwilę zwątpić, czy to na pewno obcy, czy może jednak Stanley w przebraniu - wyjaśnił. Normalnie pewnie zmieniłby tylko jakieś pierdoły, tak żeby było "zrobione", ale w przypadku Borgina lepiej było posiedzieć nad tym dłużej. Rodolphus machnął ręką, wskazując Stanleyowi pierwsze lepsze krzesło czy tam fotel. Lepiej niech usiądzie - cała procedura nie była co prawda bolesna, ale była bardzo nieprzyjemna. Nikt nie lubił, gdy nagle zaczynała mu się ruszać twarz, prawda?
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#5
27.05.2024, 23:08  ✶  

Oczywiście, że byli po jednej stronie barykady. Można było wręcz powiedzieć, że grali do jednej bramki. Po pierwsze byli poplecznikami Czarnego Pana, a po drugie działali jest w ponadprogramowych zajęciach pozalekcyjnych zwanych również szajką Mulcibera - to ostatnie to była nazwa wymyślona na szybko, ponieważ nie było żadnej szajki, czyż nie? Nie było, prawda?

- Cóż... Nie dało się tego nie zauważyć, nie? - zapytał retorycznie. Trzeba było być prawdziwym ślepcem, aby zauważyć, że Borgin zniknął. I to nawet nie rozchodziło się już w tym momencie o to, że był całkiem wysokim mężczyzną. Po prostu był dosyć charakterystyczną postacią wśród innych brygadzistów - miał kilka swoich znaków rozpoznawczych - To bardzo miłe z ich strony. Obawiam się, że mogę się tak zamartwiać w nieskończoność, ponieważ nie po drodze mi do tego, aby odwiedzić byłych kolegów po fachu - odparł. Pal licho już z tą brygadą i Ministerstwem. Z niektórymi współpracownikami trzymał się dalej, wszak nie mieli ku niego złych zamiarów, co innego mógł powiedzieć o pozostałej części.

- Obydwie informacje cieszą mnie tak samo, chociaż nie ukrywam, że ta druga jest chyba odrobinę bliższa memu sercu - odparł. Stanley widział to w ten sposób. Każda porażka. Każdy fałszywy krok, które wykonywały te marionetki od Harper, zwiększał ich szansę na zwycięstwo. Ich szanse na lepsze jutro.

Zaciągnął się papierosem, wpatrując się w Lestrange z uniesioną brwią. Coś jest na rzeczy skoro tak mówi... - Hmm... No dobra. Może rzeczywiście lepiej, abym to ja to nakreślił... - rzekł trochę pod nosem, a trochę w stronę Rodolphusa. Ten jego uśmiech był nienaturalny i dziwny. Wzbudzał wiele pytań u Borgina, a jeszcze więcej "red flagów". Lepiej było nie ryzykować i zrobić to po swojemu. No bo co mogło pójść źle? A w najgorszym wypadku mógł zawsze pójść do Roberta i powiedzieć - "Tato, Rolf zepsuł mi mordę! :<".

- Zrozumiałem instrukcję. W takim razie zmieńmy wszystko. Niech się tylko zastanowię... - podszedł do szafy, a następnie otworzył jedne z drzwi, aby móc się przejrzeć w lustrze, które znajdowało się po węwnętrznej stronie - No to może... Byśmy zrobili o tak... - mówił do siebie, przejeżdzając dłonią po swoim zaroście. Borgin zerkał to raz z prawej, a to z lewej. Mierzył na oko i szykował jakąś składną i ładną odpowiedź, a może trochę na swoje "widzimisię".

- Tutaj odrobinę bym powiększył - wskazał na nos - Uszy można trochę do tyłu, powiększyć lub zmniejszyć - mniejsza o to, byle abym nie wyglądał jak jakiś elf. Broda może być, jak najbardziej. Usta też możesz, nie wiem, zmniejszyć? - wzruszył ramionami - A oczy to kurwa mogą być jakieś takie lekko ospałe, zmęczone. Reszta jakaś w lewo czy prawo. Wierzę, że się uda - odwrócił się w końcu do Lestrange'a - Broda powinna dużo zmienić. Całkowicie inny ubiór też powinien zrobić robotę. W dodatku będę udawał kuśtykanie na którąś z nóg - jak już mamy ich mylić to całkowicie, a nie jakieś półśrodki

Kiedy przedstawił swoją wizję pi razy drzwi, usiadł na krześle, które wskazał Rodolphus - Jestem gotowy



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#6
28.05.2024, 22:04  ✶  
Rodolphus spojrzał na Stanleya uważnie. Czy dało się tego nie zauważyć? Cóż... Skłamałby, jeżeli by przyznał, że on zauważył. A nie zamierzał mu kłamać. Więc po prostu postanowił, że odpowie mu jedynie lekkim wzruszeniem ramion. Być może faktycznie nie dało się nie zauważyć zniknięcia Borgina, gdy było się w innym departamencie. Albo po prostu lubiło się wpychać ostentacyjnie nos w nie swoje sprawy. On do tej pory nie miał żadnych powodów, by wściubiać kinol w sprawy Stanleya, więc po prostu zakładał, że Borgin sobie był gdzieś w tle. Dopiero niedawno to się zmieniło, i - siłą rzeczy - zaczął nie tylko dostrzegać więcej, ale i samemu się dowiadywać.

Uważnie obserwował Stanleya - słuchał też jego instrukcji. Zapamiętywał każde jego słowo. Tu w lewo, tu w prawo, broda, ospałe oczy... Nie powinno być problemu. Lestrange sięgnął powolnym, nieco leniwym ruchem do wewnętrznej kieszeni marynarki, by zacisnąć szczupłe palce na rękojeści różdżki.
- Jeśli zaboli, postaraj się wytrzymać. Jeśli będziesz czuł, że nie wytrzymasz, to znaczy że coś jest nie tak, więc klepnij mnie w udo. Nie dotykaj rąk, bo mogę wyjechać za daleko - poinstruował, zaznaczając fakt że to było niezwykle ważne, by nie majstrował mu przy dłoniach. Do takiej zmiany twarzy potrzeba było precyzji i sprawnego, pewnego operowania różdżką. Co prawda ewentualny błąd nie byłby nie do naprawienia, ale wolał nie ślęczeć nad facjatą Borgina dłużej, niż to było konieczne. Poza tym był profesjonalistą, prawda? Jeśli Stanley chciał być brodatym, okulawionym facetem o śpiących oczach, to taki będzie. Tym razem już bez uśmiechów i bez dziwnych spojrzeń przesunął wolną dłonią po twarzy Borgina. Nie było w tym dotyku nawet krztyny czułości, jedynie delikatność, którą można było porównać z chirurgiczną precyzją. W końcu nie tylko wywodził się z rodu, który miał wiele wspólnego z uzdrowicielami, ale również zawodowo zajmował się krojeniem mózgów - delikatność, ostrożność i opanowanie były nieodzowną częścią jego pracy. Palce Rodolphusa ulokowały się teraz na podbródku Stanleya, by Niewymowny mógł w skupieniu przejechać różdżką pod jego oczami. Borgin mógł mieć wrażenie, że coś delikatnie zaczyna pulsować mu pod skórą. Oczy powoli zaczynały zmieniać kształt na nieco dłuższy, migdałkowaty. Powiększyły się cienie pod nimi, zrobiły się w tym miejscu także zmarszczki. Potem przyszła kolej na nos. Zgodnie z życzeniem Lestrange nieco go wydłużył, lecz nie karykaturalnie. Chciał, by wyglądało to naturalnie, nie groteskowo. Podobnie też z uszami, które zrobił nieco bardziej przylegające do głowy, o większych płatkach i mniejszych małżowinach o zdecydowanie innym niż naturalny kształcie. W podbródku zrobił mu urocze wgłębienie, podobnie jak w policzkach. Ot, taki bonus, który będzie się pojawiał gdy Borgin będzie się uśmiechał, jeżeli zdecyduje się zgolić czarną brodę, która zaczęła pokrywać mu szczękę.
- Szkoda, uroczo byś wyglądał bez niej - nie mógł nie dodać tej nuty kpiny, gdy oderwał w końcu od nieszczęsnego Stanleya dłoń i różdżkę. - Będziemy musieli to potem odwrócić, żebyś znowu wyglądał... Normalnie. Zacząłem się do ciebie przyzwyczajać.
Dodał, robiąc dwa kroki w tył. To, co dodał na końcu, w jego opinii było nie tylko komplementem, ale i nawet niewymuszonym i miłym komplementem. Wątpił, żeby Borgin to tak odebrał, ale trudno - nie każdy rozumiał jego wyszukane pochlebstwa.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#7
30.05.2024, 16:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.06.2024, 17:41 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Niedoczekanie Rodolphusa, że będzie go klepał w jakieś udo. Gdyby jeszcze był chociaż jakąś ładną blondynką, to wtedy nie byłoby problemu... ale tak faceta? W życiu! Już lepiej było cierpieć, niż zejść do takiego poziomu. No bo co by się mogło stać po złapaniu za ów udko? Zaraz jakieś plotki czy Merlin jeden wie co. Za dużo było stawiane na szali, aby tyle ryzykować. Stanley musiał to przeboleć.

- Rozumiem - odparł - Ale dam radę... przynajmniej spróbuję - dodał po chwili. Nie był jakimś mięczakiem czy skorupiakiem. Gdyby tylko znał się na tej przyrodzie, to mógłby powiedzieć, że należy do gatunku ssaków, a tak? Cóż, może lepiej, że nie wiedział?

Borgin siedział niczym dzielny pacjent u lekarza. Nie pyskował, nie rzucał się - chociaż kusiło. Po prostu grał na uzyskanie naklejki z napisem "Dzielny pacjent". Czy Lestrange przewidywał nagrody w postaci lizaków dla najdzielniejszych klientów? Raczej o to nie dopyta, chociaż kusiło to zrobić. Nie chciał jednak denerwować wirtuoza zamiany mord, wszak mogło to się na nim zemscić. Nie wspominając jeszcze o tym, że Rodolphus będzie musiał odkręcić tą całą podmiankę, ponieważ Stanley dużo lepiej czuł się w swojej własnej formie, niż tej "pożyczonej".

Kiedy cała operacja została zakończona, Stanley, a raczej Matthew - jego drugie alter ego - przejrzało się w lustrze. Trzeba było mu przyznać jedno - miał talent, pomimo swojego wkurwiającego stylu bycia. No po prostu fachowiec. Odpowiednia osoba do tego typu zadań "specjalnych".

- No, no... - pokiwał głową, pociągając papierosem, z którego nie miał zamiaru rezygnować - Czapki z głów. Sam bym siebie nie poznał - pokiwał głową - Weź, bo jeszcze uznam, że Ci się spodobałem w tej formie - odpowiedział. W głębi duszy jednak modlił się, aby tak się nie stało, wszak dalej preferował kobiety pomimo zmiany swojej osobowości.

- Jak będziesz chciał to pozwolę Ci zrobić zdjęcie i sobie powiesisz nad łóżkiem czy schowasz do jakiejś książki - przekręcił oczami z niedowierzaniem - Dziękuje bardzo za pomoc. Świetna robota - dodał, podając dłoń Rodolphusowi.

To było dokładnie to czego potrzebował. Teraz był gotów, aby wyruszyć na Lammas. Całą tą operację mógł sprowadzić do jednego zdania - dobrze jest mieć Ciebie w naszym składzie.


Koniec sesji


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (1913), Rodolphus Lestrange (1816)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa