• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[14.06.72, Allhallows] Martin Crouch próbował mnie utopić - Darcy i Daisy

[14.06.72, Allhallows] Martin Crouch próbował mnie utopić - Darcy i Daisy
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#1
30.06.2024, 21:46  ✶  
Daisy wydawała się podekscytowana. Wprost niezdrowo. Miała zaczerwienione policzki i błyszczące oczy. Tego dnia wzięła sobie urlop w pracy, byle tylko wybrać się do Allhallows i spędzić tam trochę czasu. W teorii, chodziło o plażing. W praktyce chciała się pochwalić bratu jaka była dzielna, kiedy była tu ostatnim razem i jak to udało jej się ocalić pewną półolbrzymkę spod wpływów jakiegoś morskiego potwora. Tak naprawdę to Regina świetnie poradziła sobie sama, a Daisy tylko stała na molo, krzyczała i rzucała kamieniami, ale prawda nigdy nie miała większego znaczenia głowie młodziutkiej dziennikarki.
Klasycznie, miała ze sobą torbę na ramię (tym razem dość dużą, bo zapakowała koc, dwa ręczniki, książkę i trochę prowiantu). Na szyi wisiał jej aparat. Zabrała ze sobą też kurtkę jeansową – dokładnie tę samą, którą nosiła w trakcie pamiętnego Beltane, które spędziła w towarzystwie Martina Croucha. Swoją drogą, chętnie znowu by się z nim umówiła, ale… ale no trochę brakowało jej odwagi i zastanawiała się, czy nie zrobiła z siebie idiotki ostatnim razem, kiedy się spotkali.
- Strasznie chciałam tutaj wrócić – trajkotała do Darcy’ego. Pogoda była ładna. Słońce unosiło się wysoko na niebie. Na twarzy Daisy zaczęły pojawiać się pierwsze piegi od letniego słońca. – Wyobraź sobie, że kiedy byłam tu ostatnim razem, uratowałam taką dużą kobietę. Była największa jaką do tej pory widziałam. Chodzi mi o wzrost. No i na pierwszy rzut oka to wyglądała trochę groźnie, ale jak zaczęłyśmy rozmawiać to okazała się bardzo miła i bardzo urocza. Miała na imię Regina. Ładnie, nie? – opisywała szybko. – Fajnie tu wrócić, wiesz? – Przewróciła oczami, zdając sobie sprawę z tego jak zabrzmiało to wyznanie. Jeszcze chwila i Darcy będzie skłonny pomyśleć, że naprawdę cieszyła się, bo szli w miejsce, w którym kilka miesięcy wcześniej ktoś się mało nie utopił. A przecież zupełnie nie o to chodziło!
Molo wyglądało dokładnie tak samo jak wtedy, z tą dużą różnicą, że ktoś zadał sobie trochę trudu by wymienić najbardziej zużyte deski. Daisy przystanęła patrząc na nie. Przekrzywiła głowę a potem posłała bratu szelmowskie spojrzenie.
- Słuchaj, zrób mi zdjęcie. Stanę na samym końcu. Zobacz jaki to będzie ładny kadr. Ja, molo, woda i słońce – opisała marzycielskim tonem. Rękami próbowała mu pokazać co ma mniej więcej uchwycić.
Ściągnęła z szyi aparat i wręczyła go bratu. Torbę na ramię rzuciła koło jego stóp.
- Tylko zrób mi kilka zdjęć. Potem wybiorę najlepsze. I jeśli będę wyglądać jak idiotka to mi to powiedz od razu. Spróbuję jakoś zmienić minę czy tam się inaczej ustawić – instruowała go, już ruszając w stronę kładki.
W marszu poprawiała kurtkę jeansową i sukienkę w kwiatki. Myślami błądziła wokół tego, w jakiej porze będzie wyglądała maksymalnie romantycznie. Była mniej więcej w połowie drogi, gdy jej uwagę przykuł plusk. Zamarła, rozglądając się uważnie, ale w pierwszej chwili niczego nie dostrzegła. Beztrosko wzruszyła ramionami i ruszyła ku końcowi molo. Wtedy też go dostrzegła.
Co za przypadek. Martin Crouch postanowił popływać w morzu i wybrał sobie akurat dzisiejszy dzień i molo w Allhallows! Daisy spiekła raka, a potem posłała mu szeroki, mocno zażenowany uśmiech.
Do licha, pewnie gotów był pomyśleć, że go śledziła…
- Co za niespodzianka – wydukała. Kurczę, nie zabrzmiało to najlepiej. – Znaczy wiesz, naprawdę nie spodziewałam się ciebie tutaj spotkać. Dawno się nie widzieliśmy i w ogóle, ja tutaj jestem przypadkiem. Nie miałam pojęcia, że też tu będziesz, ale się cieszę, bardzo się cieszę, serio! – plotła, zdając sobie sprawę, że brzmiała trochę jak potłuczona.
Martin tymczasem wyciągnął w jej stronę zachęcająco rękę.
- Tylko, że wiesz… ja to nie bardzo umiem pływać – odpowiedziała mu konfidencjonalnym tonem Daisy. Ale nawet resztki zdrowego rozsądku, nie były w stanie powstrzymać jej przed ściągnięciem z ramion kurtki i ciśnięciu jej deski. Ten sam los spotkał za moment sukienkę. – Ale skoro zapraszasz, to czemu nie. Tylko obiecaj, że nie pozwolisz mi utonąć.
Martin przechylił głowę na bok. Coś w jego sposobie bycia pozwoliło Daisy sądzić, że na pewno ją uratuje.
I wtedy wskoczyła do wody.

wiadomość pozafabularna
Suma Przypadków - Scenariusz: Drewniane molo
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#2
01.07.2024, 08:28  ✶  
Darcy był smutny.
Był smutny tym smutkiem, który wcale nie był wszechogarniający i pochłaniający bez reszty, ale w którym nurzał się bardzo chętnie, wyobrażając sobie, że jest bohaterem tragicznego romansu. Eunice go nie chciała, Eunice wolała zaręczyć się z innym, nie był dość dobry, ona uważała go za nie dość dobrego. Czasem faktycznie bardzo go to przygnębiało, czasem złościło – złościł się to na nią, to na jej ojca, to na świat, który uważał go za niedostatecznie dobrą partię, ale nigdy na siebie – a czasem o tym zapominał, ale gdy już sobie przypominał, tonął w tym smutku niczym w morzu.
Moc rytuału zaczynała powolutku słabnąć, i może do końca czerwca nawet osłabła by całkiem, gdyby na to pozwolił, ale do pewnego stopnia podobało mu się to własne cierpienie, bo mógł sobie wyobrażać, że był bohaterem kolejnej ze swoich książek. Teraz też starał się nie cieszyć za bardzo pogodą, i wodą, i obecnością siostry, bo nie przystawało to do wizerunku tragicznego, romantycznego bohatera, co powinien patrzyć w wodę i wzdychać za ukochaną, ale tak jakoś… no trochę zapominał.
– Miała ogromne szczęście, że byłaś w pobliżu, żeby ją uratować – zapewnił Daisy, czy to przez swoje zaślepienie braterską miłością, czy przez jej umiejętności, od razu dając wiarę, że Daisy uratowała największą kobietę świata o imieniu Regina. Nie myślał nawet, że Daisy nie umiała pływać, przecież była czarodziejką i nawet nie powiedziała, przed czym uratowała tę Reginę. Może po prostu zaczęło się pod nią walić molo?
– Ty nigdy nie wyglądasz jak idiotka, Daisy – zapewnił solidarnie, przyjmując od niej aparat, skłonny zrobić bardzo dużo zdjęć, tak żeby było widać ją, molo, niebo i wodę. – Potem możesz zrobić zdjęcie mnie! Może nada się na okładkę kolejnej książki? – powiedział, bo sceneria naprawdę była malownicza, no i to molo, tak, trzeba umieścić w książce scenę z molo…
Zaczął się ustawiać na jego początku, szukając najlepszego kadru, jeszcze nim przeszła po deskach dalej…
Uniósł głowę znad aparatu, i zmarszczył brwi, spoglądając na siostrę. Że zrzuciła kurtkę jeszcze go ani trochę nie zdziwiło, w sukience będzie wyglądała lepiej na zdjęciu, no i ostatecznie dzień był nawet ciepły. Ale już sukienkę? Po co zdejmowała sukienkę? Wiatr tak wiał, że malowniczo by rozwiewał materiał, no i jednak zdjęcia w sukience bardziej wypadało pokazywać innym niż w kostiumie kąpielowym i…
O bogowie.
Wskoczyła do wody!!!
Darcy zamarł, dosłownie na dwie sekundy, w czasie których jego neurony się zawiesiły na ten widok, bo Daisy przecież nie umiała pływać.
DAISY NIE UMIAŁA PŁYWAĆ.
Nie zastanawiał się długo. Właściwie wcale się nie zastanawiał. Do wody nie wskoczyłby za byle kim, ale to była jego bliźniacza siostra! Aparat wypadł z rąk Darcyego, gdy runął biegiem po molo, a jego krzyk potoczył się po najbliższej okolicy.
– DAAAAAAISY!!!
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#3
02.07.2024, 01:05  ✶  
To, że nagle spotkała pływającego przy molo Martina Croucha nijak nie wydało się Daisy dziwne. To znaczy, jeśli by być naprawdę drobiazgowym, to kilka szarych komórek zauważyło, że ten przypadek, bardzo miły naturalnie i w ogóle bardzo chciany (nawet jeśli nie do końca świadomie), był turbo dziwny i raczej mało prawdopodobny. Tylko ich pisk ucichł, gdy spojrzała w oczy Martina a on tak zachęcająco wyciągnął rękę w jej stronę i…
Właściwie to w tym momencie poczuła się nim naprawdę oczarowana. W brzuchu latały jej motylki i takie tam. Resztki zdrowego rozsądku wyparowały. Tak samo jak myśli o tym, że przecież brat miał jej zrobić ładne zdjęcia a potem ona miała mu zrobić ładne zdjęcia. I, że Darcy był smutny a ona chciała go pocieszyć.
Liczył się tylko Martin.
Nawet w chwili, w której wskoczyła do wody i zgodnie ze wszystkimi prawami rządzącymi tym światem, zamiast utrzymać się powierzchni (co na pewno miałoby miejsce, gdyby jednak potrafiła pływać), od razu dała nura.
Już pod wodą usłyszała podejrzany dźwięk. Dochodził gdzieś znad powierzchni? Jakby ktoś wołał jej imię. Ale to było nieistotne. Wszystko było nieistotne, gdy Martin tak na nią patrzył. Bo naturalnie, jak przystało na prawdziwego Księcia z Bajki, od razu ruszył jej na ratunek. Gdyby nie to, że przy próbie uśmiechu musiałaby się nałykać zimnej, słonej wody, pewnie wyszczerzyłaby się do niego szczęśliwa.
Jej wybawiciel.
Nawet to, że ją objął i od razu pocałował, było takie romantyczne! Co prawda sam pocałunek nie był jakimś szczytem marzeń, okazał się słony, mokry i zimny, ale no trudno było wymagać czegoś więcej, kiedy miał miejsce w morzu.
Tylko dlaczego, zamiast pociągnąć do góry, on… ciągnął ją w dół?
Ten drobny fakt z początku w ogóle nie zastanawiał Daisy. Nie do momentu, gdy zrozumiała, że zaczyna brakować jej powietrza. Szarpnęła, starając się wyswobodzić z uścisku. Zamrugała, podnosząc głowę do góry i dostrzegając, że od powierzchni musiało już ją trochę dzielić. Zamachała rozpaczliwie rękoma i nogami, znowu kopiąc Martina a wreszcie i uderzając w niego pięściami.
To już nie było zabawne. Czy on naprawdę próbował ją utopić?
Romantyczny nastrój prysł jakby nigdy nie istniał. Nie da mu się utopić! Nie był żadnym Księciem z Bajki! Zachowywał się dziwnie, nieracjonalnie, głupio! I chyba naprawdę chciał ją utopić!
W przypływie dzikiej furii, Daisy zrobiła jedyne co przyszło jej do głowy. Sięgnęła palcami do twarzy Martina i wsadziła mu palec w oko. A przynajmniej taki był jej zamiar. Manewr się powiódł. Była wolna.
I nagle… nagle widziała już żadnego Martina Croucha. Widziała potwora morskiego, selkie, syrenę, nieważne, bo nic ją to w tym momencie nie obchodziło. Wyszczerzyła do niego zęby, ale ten się oddalał, bo może naprawdę udało jej się go zranić.
A ona dramatycznie próbowała dostać się do powierzchni. Dlaczego, dlaczego do licha nigdy nie nauczyła się pływać? Teraz pozostało jej dramatyczne machanie rękoma i nogami, w próbach dostania się do góry.
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#4
02.07.2024, 18:34  ✶  
Darcy, tak naprawdę, był tchórzem.
To pokonania tego tchórzostwa mogły zmusić go trzy rzeczy – a i to nie zawsze, leżały na szali z troską o samego siebie i nigdy nie byłeś pewny, co przeważy.
Po pierwsze, możliwe korzyści. Jeśli potencjalnie mogły być duże, Darcy mógł spróbować być bohaterem… ale tylko jeżeli ryzyko nie byłoby przesadnie wysokie.
Po drugie, troska o swój wizerunek. Darcy lubił uważać się za lepszego niż był. Gdy nie patrzył na niego cały świat, łatwo było pewne rzeczy sobie zracjonalizować i uznać, że nie były sprzeczne z tym obrazem samego siebie, jaki malował w swojej głowie. Oczy innych, zwrócone w jego kierunku, wymuszały jednak określone zachowania.
Po trzecie, krewni (i ewentualnie ładne dziewczyny). A teraz pod wodą znikła jego siostra, która wskoczyła do morza jak zaczarowana. Na litość boską, czy ona postanowiła popełnić samobójstwo?! Co takiego strzeliło do tej ciemnowłosej głowy? A może sprawdzała, czy brat ją uratuje?!
Wcale nie był pewny, czy zdoła ją uratować. Nie był najlepszym pływakiem na świecie. Nie był najsilniejszą osobą. Ale to była Daisy i dlatego zeskoczył z tego molo, zanurkował i nawet zmusił się do otworzenia oczu, chociaż nigdy tego nie robił: nie w morzu, obrzydliwie ciemnym i paskudnie słonym. W pierwszej chwili nigdzie jej nie widział. Pod wodą było ciemno, ubranie i buty utrudniały pływanie, a on z pewną rozpaczą zastanowił się, co powie rodzicom. W płucach zaczynało brakować mu już powietrza, i zamierzał wypłynąć, by spróbować rzucić zaklęcie bąblogłowy… gdy wreszcie wypatrzył sylwetkę, tłukącą wodę rękami i nogami.
Darcy podpłynął ku niej i chwycił Daisy w pół.
W książkach, gdy opisywał takie sceny, to zawsze było dla bohaterów takie łatwe. Tymczasem teraz siostra wyślizgiwała się mu z rąk, płuca eksplodowały bólem, panika zalewała umysł, nie wiedział, jak ją trzymać i machać rękami i może nawet byłby ją puścił (oczywiście, próbowałby potem rzucać zaklęcia, by ją wyciągnąć), gdyby nie to, że w istocie nie było tutaj aż tak strasznie głęboko. Wydostali się na powierzchnię, Darcy zakaszlał, krztusząc się, bo nabrał powietrza, a jego twarz zaraz zalała z powrotem woda. Rozejrzał się, próbując znaleźć brzeg, i namierzyć molo, sprawdzić, czy woda ich nie zniosła.
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#5
02.07.2024, 23:26  ✶  
Kiedy Daisy prawie już się poddała (tak naprawdę to nie, była zbyt zawzięta, żeby się poddać), ale kiedy już prawie zabrakło jej powietrza w płucach, wreszcie nadszedł ratunek. Jej Książę z Bajki. Największy Bohater, którego nosił ten świat. Wybawiciel. A bardziej po ludzku: człowiek, którego kochała najmocniej ze wszystkich mężczyzn, jacy do tej pory stanęli na jej drodze, ale choć było to uczucie silne, pozostawało naturalnie zupełnie platoniczne, bo tym człowiekiem był jej brat.
Zakrztusiła się słoną wodą, wczepiła w jego pas, jak mały, przerażony kociak i dała się holować do góry. I bardzo, bardzo, bardzo walczyła ze sobą, żeby jednak nie próbować mu się wyrwać i odepchnąć od Darcy’ego, byle szybciej, byle bardziej ku powietrzu.
Rozkaszlała się, gdy tylko jej głowa wynurzyła się z wody.
- Martin Crouch próbował mnie utopić! N-n-nienawidzę Martina Croucha! – zawyła, szczękając z zimna (a może bardziej z nerwów?) zębami. – N-nienawidzę syren, selkie i innego dziadostwa, które czai się w morzu! I n-n-nienawidzę M-ministerstwa M-magii! Od… od pół roku nie m-mogą się u-uporać z tą g-głupią syreną! – Brzmiała teraz na bardzo nieszczęśliwą. I na bardzo rozżaloną.
Daisy najchętniej rozpłakałaby się na cały głos – zaczęło w końcu do niej uderzać, jak bardzo głupio i idiotycznie się zachowała. Jak w ogóle mogło jej przyjść do głowy, że Crouch kąpałby się w pobliżu molo? I to akurat w Allhallows?
Syreny były jeszcze gorsze od wampirów! Głupie, zwodnicze, śmierdzące rybami gady!
Rozsądek, wcześniej oszukany przez zwodniczy talent morskiego stworzenia, teraz wrócił jej na tyle, że się nie szamotała, ale pozwoliła odholować bratu. Coraz bardziej żałowała, że do tej pory nie miała w sobie tyle samozaparcia, żeby nauczyć się pływać. Nie musiałaby w tym momencie być dla Darcy’ego takim ciężarem.
- Jesteś najlepszym bratem na świecie – wychlipała.
Kiedy tylko poczuła stopami grunt pod nogami ruszyła samodzielnie w stronę brzegu. Szła szybko, niemal pędziła – co jak na nią było gigantycznym osiągnięciem, bo normalnie Daisy raczej unikała wysiłku fizycznego. Tu niosła ją adrenalina. Adrenalina, która zawiodła, gdy młoda dziennikarka wyszła na brzeg. Wtedy nogi odmówiły jej posłuszeństwa i osunęła się na ziemię, mimo ciepłej pogody, drżąc. Przycisnęła kolana do swojej brody i tak siedziała powoli dochodząc do siebie.
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#6
04.07.2024, 10:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.07.2024, 10:11 przez Darcy Lockhart.)  
Darcy bardzo chciałby spytać, jaki do cholery Martin Crouch, co tutaj robił Martin Crouch, i dlaczego w ogóle wskoczyła do wody za Martinem Crouchem, i jakie syreny i jakie selkie, ale było mu trochę słabo, gardło miał pełne wody i ogólnie to skupiał się głównie na tym, żeby się nie utopić ani nie utopić swojej siostry. Ratowanie kogoś, kto nie umiał pływać, wcale nie było takie łatwe, kiedy nie umiałeś tego robić – nie wpadł na przykład na to, że powinien spróbować płynąć na plecach – a on nie był sprawny fizycznie, co gorsza ubranie utrudniało poruszanie się. Lockhart więc… po prostu walczył z prądem, z falami, i też szczękał zębami, trochę z zimna, trochę z przerażenia, zwłaszcza jak głowę zalała mu na moment woda.
Poczuł się pewniej dopiero kiedy jego nogi dotknęły piasku.
Tak mniej więcej w momencie, w którym wyszli na brzeg, a Darcy oznajmiła, że jest najlepszym bratem na świecie, szok ustąpił, a on uświadomił sobie, że miała rację.
O bogowie, był bohaterem.
Był prawdziwym bohaterem!!!
Uratował jej życie!!!
Czy wypadało mu napisać o tym artykuł…?
Pochłonięty tymi rozmyślaniami, opadł na piasek, bo nogi wciąż miał jakieś takie miękkie, i trząsł się jeszcze, ale w głowie już układał wierszówkę, i zastanawiał się, w jaki sposób mógłby opisać całą tę historię, aby nie wyjść na nieskromnego… Dopiero po paru minutach otrząsnął się trochę i dotarło do niego, co wcześniej krzyczała siostra. Crouch? Nie znał go, nic go nie obchodził, kojarzył to nazwisko tylko dlatego, że Daisy jakoś podejrzanie często o nim ostatnio wspominała…
– Martin Crouch? O co chodzi z Martinem Crouchem? – spytał w końcu, spoglądając na siostrę, a chwilę później przypomniał sobie, że… że ona wskoczyła do wody. Wskoczyła do wody!!! Mogła utonąć!!! On mógł utonąć! Oboje mogli utonąć! To on miał być tragicznym kochankiem, skaczącym z mostu z powodu miłości! (Nie skoczył w końcu, bo most był bardzo wysoki, a woda pod spodem ciemna i na pewno bardzo zimna.) – Skoczyłaś do wody przez tego Croucha?! – oburzył się, chwytając ją za ramię. – Daisy, trzeba było powiedzieć, obsmarowałbym go w Czarownicy!
To byłby znacznie lepszy sposób, żeby dać mu nauczkę niż jakieś tam popełnianie samobójstw.
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#7
09.07.2024, 00:25  ✶  
Daisy pociągnęła nosem. Może już nie płakała, ale nadal oczy miała pełne łez i całą sobą przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. W dodatku czuła się naprawdę fatalnie. Upokorzona przez własne zwodnicze serce i głupią, ciągle pływającą w pobliżu molo syrenę! Jak ona mogła się tak dać nabrać?! Przecież doskonale wiedziała co pół roku wcześniej siedziało w tym miejscu!
Podniosła załzawiony wzrok na brata. Był wspaniałym mężczyzną, ale czasami kompletnie nic nie rozumiał. Zupełnie nic. Uśmiechnęła się smętnie i pokręciła głową. W rudo-brązowych włosach skrzyły się w słońcu jaśniejsze refleksy. Krople słonej, morskiej wody spływały jej po twarzy i mieszały się ze śladami po niedawno wylanych łzach. Obraz nędzy i rozpaczy.
- Och, bo ty o niczym nie wiesz… - westchnęła. Sama już nie wiedziała, czy właściwie lepiej się czuła, że jej brat tkwił w niewiedzy, czy jednak było jej z tego powodu gorzej. Jakaś część Daisy najchętniej opowiedziałaby mu całą prawdę – a ta była… no dość słaba. Spędziła z Martinem Beltane, zrobiła mu taki ładny wianek i on jej zrobił wianek i potem jej tak było do niego tęskno, i spotkali się na horyzontalnej na zakupy, i piła taką słodką kawę i… i koniec. I właśnie przez ten nieoczekiwany dla niej koniec, w zasadzie wcale nie chciała mówić bratu prawdy. – Spokojnie. Nic mi nie zrobił. Zupełnie nic – sprostowała, teraz już nawet na ustach pojawił się jej cień uśmiechu. – To wina Beltane i tego, że no… wiesz jak się go bliżej pozna to jest naprawdę fajny. I ma taką smutną, fotogeniczną twarz. Jakbym kiedyś chciała robić zdjęcia na jakiś konkurs to byłby idealnym modelem. – Zmarszczyła brwi, mając nadzieję, że Darcy nie uzna, że sam nie był idealnym modelem. Też był idealny, ale jego buzia naprawdę była idealna a Martin miał bliznę i smutne spojrzenie, i cały był przesiąknięty… Otrząsnęła się z zamyślenia. - To przez to cholerne Beltane. Nie wiem jak to się stało, ale trochę mi się spodobał. I ta głupia syrena, która poluje na ludzi, ta głupia syrena spróbowała to wykorzystać! – Ostatnie zdanie aż wykrzyczała, trochę z nadzieją, że syrena ją usłyszy, zrobi jej się wstyd i z tego wstydu odpłynie na dno oceanu. – Gdzie mój aparat? Najlepszy brat na świecie zasłużył na ładne zdjęcie…
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#8
09.07.2024, 13:55  ✶  
Gdy Daisy wspomniała, że on o niczym nie wie, popatrzył na nią z mieszaniną niedowierzania i urazy – jak to nie wiedział o niczym, o czym konkretnie, i dlaczego o tym nie wiedział? A potem jego oblicze wyraziło… czystą zgrozę.
Jego siostra oglądała się za Martinem Crouchem.
– Ale… ale… on ma ze czterdzieści lat – wyjęczał (choć w istocie Martin miał lat niespełna trzydzieści, ale Darcy był po prostu bardzo młody i każdy powyżej trzydziestki zdawał się mu już najmniej człowiekiem w wieku średnim). – I… i bliznę… i martwą żonę! Która utopiła się w wannie – wyrzucił z siebie, absolutnie przerażony, że jego małej siostrzyczce podobał się ktoś o tyle starszy, brzydki (bo zdaniem Darcy’ego skoro miał blizny na twarzy, był brzydki), owdowiały i ogólnie rzecz biorąc dziwny (znów zdaniem Darcy’ego, który wcale go przecież nie znał i wnioskował tylko po tym, że Martin nigdy nie udzielał się w prasie i na imprezach, które Lockhart relacjonował, zawsze stał w najciemniejszym kącie).
Z wrażenia puścił pomimo uszu wspominkę o syrenie i o tym, że ta najwyraźniej za pomocą śpiewu oszukała Daisy, że jest Crouchem. W tej chwili przecież syreny tutaj nie było, i zaraz stąd znikną, a co jeśli Martin Crouch zostanie w głowie Daisy? Mogła wybrać lepiej. Mogła wybrać jak on i…
Mina Lockharta trochę zrzedła.
On wybrał w końcu rozwodniczkę, która wcale go nie chciała, która była gotowa wyjść za Rookwooda i po zerwaniu tych zaręczyn planowała wyjechać do jakiejś tam Francji, by być z dala od plotek, rodziny i byłego męża. Na całe szczęście kolejne słowa siostry szybko sprowadziły jego myśli na inne tory.
– Aparat… tak, aparat… I żadnych zdjęć! – przeraził się, odruchowo podnosząc dłoń do czupryny. Włosy miał mokre, sztywne od słonej wody, oczy zaczerwienione, a ubranie, nawet jakby je wysuszył, byłoby bez wątpienia pominięte. – Nie z taką fryzurą – oburzył się, bo jak w ogóle mogła to sugerować? Jeszcze ktoś by je zobaczył.
Młody Lockhart podniósł się i ruszył powoli ku molu. Najpierw żwawo, potem z odrobiną ociągania, aż w końcu upuszczony aparat przywołał zaklęciem, podobnie jak ubrania Daisy, które zostały na krańcu pomostu. Bo przyszło mu do głowy, że może ta syrena tylko czyha na kolejną ofiarę, na niego na przykład, i że zaraz zobaczy tam w wodzie Eunice Malfoy, zachęcającą do wskoczenia w fale.
Z brudnym aparatem i kurtką siostry w dłoniach szybko zawrócił.
– Teleportujmy się z powrotem do domu. Trzeba się wysuszyć – powiedział nagląco, rzecz jasna myśląc tylko o tym, aby Daisy się nie przeziębiła.
Wcale, ale to wcale nie ze strachu.
Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Darcy Lockhart (1612), Daisy Lockhart (1875)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa