• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[26.06.72] Anomalie w Stonehenge - Funkcjonariusze

[26.06.72] Anomalie w Stonehenge - Funkcjonariusze
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#31
25.08.2024, 17:18  ✶  
Atreus spoglądał to na Sebastiana to na pudełeczko, mając nadzieję że przedmiot wybierze jednak opcję uspokojenia się. Nie narzekał, ze coś się działo, ale duchy akurat... one zaliczały się do tej niepewnej kategorii, która nie wiedział jak traktować, jak się z nimi obchodzić i czy w ogóle chciał się z nimi użerać. Na całe szczęście, nawet jeśli pojemnik miała zaraz ulec naporowi wściekłych istot, to pojawiły się posiłki, zaopatrzone w odpowiednie instrumenty, potrzebne do rozdysponowania istot do innych pakunków i pudełek.

Cofnął się o krok, przez moment jeszcze obserwując poczynania egzorcystów z bliska. Ale wreszcie uznał to za mało ciekawe zajęcie.
- Co? A, hm... tak. Nic mi nie jest - odpowiedział Brennie, nieco rozkojarzony i zwyczajnie nie chcąc o tym rozmawiać. Majacząca mu przed twarzą podobizna Laurenta nie należała do rzeczy, które chciał kiedykolwiek oglądać. Nie w stanie, który tak dobrze naśladował moment z początku czerwca, kiedy wyładował na nim swoje frustracje. Florence natomiast... to było coś, co chyba wstrząsnęło nim bardziej, ale w sposób który jeszcze nie w pełni do niego docierał przez adrenalinę. Uśmiechnął się nawet wreszcie do Longbottom cwaniacko, chcąc typowym dla siebie wyrazem zamaskować nieco to zagubienie, a następnie kiwnął na nią, głową wskazując w stronę dołu któremu początkowo chcieli się przyjrzeć. Sebastian chciał jeszcze pooglądać pracę kolegów, więc nie miał zamiaru na niego czekać.

- To nie były duchy, więc powiedz, widziałaś coś ciekawego? - zagadnął ją, kiedy się zatrzymali, odwołując się do jej własnych słów, kiedy jeszcze próbowali się uporać z natrętnymi duchami.
W pierwszym odruchu pochylił się na dołem, który podobno rozkopywał wywoływacz, ale szybko wyprostował się i zwyczajnie machnął różdżką, chcąc za pomocą zaklęcia wyciągnąć z niego to, co zostało tam ukryte, a kiedy mu się to udało, zawiesił przedmiot w powietrzu, chcąc przyjrzeć mu się w ten sposób, niekoniecznie chętny by z miejsca łapać go w ręce.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#32
25.08.2024, 17:55  ✶  
Przypatrywała się mu uważnie, mając takie dziwne wrażenie, że Atreus potrafiłby się uśmiechać cwaniacko, chowając za plecami urwaną dłoń, ale że po pierwsze, sama potrafiła postępować podobnie (tyle że ona raczej uśmiechała się wtedy pogodnie), po drugie, nie była raczej właściwą osobą do wyciągania z niego informacji, czy na pewno się nie wykrwawi, i po trzecie, stali w środku ledwo co opętanego Stonehange, uznała, że lepiej odpuścić.
– Voldemort i Isobell też chyba się na czymś wzorowali – mruknęła, bardzo cicho, po chwili wahania, czy w ogóle powinna o tym wspominać. – Tyle że wtedy nie wyszło, coś schrzanili, zdaje się, że nie dali rady zrobić tego co oni. Chyba jakoś skaziło to miejsce, jak Polanę Ogni, ale tak dawno, że tego już nie było widać. Te duchy to ofiary – powiedziała krótko, i zamilkła, gdy Sebastian znowu się do nich zbliżył. Zerknęła na egzorcystę, upewniając się, że nie wygląda, jakby miał zaraz zemdleć, a potem sięgnęła znów po różdżkę, na wszelki wypadek tworząc tarczę, gdy Atreus usunął resztę ziemi, wygrzebując to, czego szukał uzdrowiciel.
To był kamień.
Zniszczony, pęknięty w pół, pozbawiony kilku odłamków. Z pewnością niemożliwy już do wykorzystania, prawdopodobnie wyładowany. W oczach Sebastiana mógł być jednym z wielu, jakie oglądało się niekiedy w czarodziejskich muzeach, ale Brenna rozpoznawała go i to z dwóch miejsc. Podobny lub identyczny kamień znikł z domu Shafiqów, znaleziony w okolicach Stonehange właśnie. To on unosił się i promieniował błękitnym światłem, gdy składano tutaj ofiary. Atreus widział, jak zniszczono podobny kamień w Limbo – użył go Voldemort.
Brenna głęboko nabrała powietrza w płuca, a potem je wypuściła. W pierwszej chwili ukłuła ją panika: w drugiej zauważyła, że kamień był zbyt zniszczony, aby dało się coś z nim zrobić.
– Chyba mamy fant dla Niewymownych – rzuciła, niby to normalnym tonem.
Tymczasem gdzieś za nimi pracownicy Ministerstwa odeszli, zabierając ze sobą duchy i pudełko. I powietrze znów stało się ciepłe, dziwne, nieprzyjemne uczucie, jakie towarzyszyło im niedawno, znikło. Gdy Sebastian się rozglądał, przez moment zdawało się mu, że obraz nakłada się na siebie, że widzi coś zupełnie innego… może to znów krew Trelawneyów, a może zmęczenie… ale ziemię wokół porastały rośliny i na ten widok poczuł spokój.
A potem mrugnął i znów patrzył na Atreusa, Brennę i resztki kamienia.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#33
25.08.2024, 18:34  ✶  
Egzorcysta dosyć szybko wrócił do swoich towarzyszy, po zrewidowaniu etyki pracy swoich znajomych z biura. Wprawdzie wolałby im pomóc osobiście, jednak dalej brakowało mu sił i poruszał się wyjątkowo powoli i ociężale. Eh, kiedy już wróci do siebie, to będzie musiał wstawić sobie dzbanek wody na herbatę i zagryźć ciepły napój tabliczką czekolady. Po takim wysiłku zdecydowanie zasłużył na mały epizod gnuśności.

— Mhmm, zostanie pożyczony na wieczne nieoddanie — mruknął pod nosem, uderzając czubkiem buta o grudkę ziemi, żłobiąc w niej coraz większe wgłębienie. Jednocześnie zerkał z zaciekawieniem do dziury, przyglądając się pozostałościom po umieszczonym w dziurze kamieniu. — Nacieszcie oczy, póki możecie. Obawiam się, że to ostatni raz, kiedy widzimy ten kamień.

Sebastian westchnął przeciągle, przyklękując niezgrabnie. Czy którekolwiek z nich naprawdę łudziło się, że Departament Tajemnic udostępni swój nowy nabytek, kiedy już wyląduje w ich zbiorach? Pani Evelyn mogła próbować mamić go pogadankami o tym, że nie każdy czarodziej powinien mieć dostęp do określonych miejsc i informacji, a jednak Niewymowni zgarniali wszystko, co im wpadało w ręce, zasłaniając się tajnością swoich działań. Uniósł czoło, żeby zerknąć na Atreusa i Brennę.

— W skali od 1 do 10, jak bardzo wierzycie w to, że nasi nowi koledzy podzielą się jakimikolwiek informacjami na temat tego kamienia? Jego połączenia z ołtarzem? Duchami? Polaną Ognisk? — spytał lekkim tonem, jakby po głowie wcale nie chodziły mu teraz pomysły, które Niewymowni uznaliby za wybitnie złe i nieodpowiedzialne. — Można przekierować te szczątki do biura, które jest bardziej hmm otwarte na współpracę. Albo zawiadomić organy, które faktycznie zajmują się przechowywaniem takich antyków.

Chociaż doszły go słuchy o kradzieży kamienia z domu Shafiqów, tak w tym momencie niekoniecznie połączył jeszcze wszystkie plotki. Myślał jednak o Zimnych. O kulejącej reputacji kowenu i o tym, jak niechętnie Departament Tajemnic podawał pomocną dłoń innym wydziałom Ministerstwa Magii. Może nie był fanem brawury, jaką wyróżniali się przedstawiciele sił bezpieczeństwa, jednak wiedział, że po pannie Longbottom może spodziewać się większej otwartości niż po Houcourt. Potwierdzał to, chociażby incydent z kryształową czaszkę.

Artefakt mógłby zostać zabezpieczony w magazynie na dowody rzeczowy. Bądź co bądź, wszystko, co było związane z działaniami Isobell, powinno trafiać do repozytoriów Brygady Uderzeniowej, czyż nie? Brenna mogłaby bardzo łatwo przekierować szczątki kamienia do swojego wydziału. Można by było też wezwać przedstawicieli muzeum i kogoś z kowenu, pomyślał przelotnie, jednak zaraz odsunął od siebie tę myśl. Taki układ śmierdział na kilometry. Departament Tajemnic, Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów, Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, muzeum Shafiqów i kowen Whitecroft kłócący się o to, kto ma większe prawa do znaleziska.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#34
25.08.2024, 22:54  ✶  
- Myślisz, ze na Polanie Ognisk też może czekać stado duchów? - zamyślił się. W sumie nie weszli na samą polanę z Sebastianem, ale i tak egzorcysta zajrzał gdzieś za zasłonę. Atreus nie do końca wiedział jak działała umiejętność zaglądania do Limbo, ale jak dla niego całkiem prawdopodobne wydawało się, że wpływały na nią zaburzenia magii, takie jak w Stonehenge.

Obrócił kamień w powietrzu, przyglądając mu się lepiej, ale gdzieś spod tej jego zamyślonej, skupionej teraz twarzy, wychodziło zaskoczenie. Nie spodziewał się, że przyjdzie im tutaj wyciągać kamień Shafiqów, albo raczej artefakt który wyglądał jak brat bliźniak zguby, którą swego czasu zajmowała się Brenna. Zerknął zresztą na nią znacząco, jednocześnie chcąc sprawdzić jak ona reagowała na niespodziewane znalezisko.

- Jego połączenie jest takie - zaczął, bardzo cicho, bo zależało mu na tym by nikt niepowołany nie wyłapał jego słów, nawet jeśli reszta ekipy znajdowała się dość daleko. - Że to ten sam kamień, który Voldemort zabrał ze sobą do limbo. Nie, przepraszam, nie ten sam. Taki sam. Możliwy do pochłonięcia ogromnych pokładów energii, jeśli ktoś użyłby go poprawnie - wymruczał, znowu obracając kamyk, juz chyba tylko dla własnej zabawy. Czy Sebastian musiał to wiedzieć? Nie. Ale chyba fakt że zgadzali się co do tego, jak Departament Tajemnic był okropny w dzieleniu się informacjami, czuł się w obowiązku chociaż nieco go wtajemniczyć. Bo a nóż Macmillan wpadnie na coś ciekawego.

- Zgadzam się, że aby trafił w ręce niewymownych, to zwyczajne marnotrawstwo - spojrzał na jedno, a potem na drugie, ale dłuższe spojrzenie posłał Brennie, bo raz - była brygadzistką, a dwa - chodziło o zimnych i liczył na to, że podchwyci to z łatwością. - Ale nie ma co kombinować z Shafiqami, nawet jeśli chętni dostaliby z powrotem taki kamień do kolekcji. Na ten moment to dowód w sprawie, biorąc pod uwagę, że pięć dni temu Isobell chciała odprawić rytuał, który definitywnie wpłynął na to miejsce, podobnie z resztą na to że duchy wyraźnie chciały się posłużyć tym wywoływaczem, żeby go wydobyć. - najchętniej to by ten kamień schował do kieszeni i wyszedł z nim z kamiennego kręgu. Dał komuś, kto zbadałby jak miał działać i do czego dokładnie służyć, bo może dzięki temu mieliby lepszy ogląd na to co Voldemort chciał zrobić w limbo i czego tak blisko się znaleźli z Patrickiem, Victorią i Mavelle. Ale niestety nie mógł tego zrobić. Nie przy Macmillanie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#35
25.08.2024, 23:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.08.2024, 23:32 przez Brenna Longbottom.)  
– Chyba nie? To znaczy… na Polanie Ognisk wykorzystał ogniska, nie wykrwawiał ludzi na ołtarzu, a może te duchy nawiedziły na przykład to miejsce dawno… i ktoś je jakoś uwięził, jak teraz Sebastian? Wtedy mogli nie mieć takich pudełek… nie znam się na egzorcyzmach – powiedziała jeszcze cicho, nim zbliżył się Macmillan.
Brenna czasem wkurwiała się na Niewymownych okropnie – przy sprawie widm, mordercy ze snów i magii Beltane chyba najbardziej. Ale pod pewnymi względami doskonale rozumiała, czemu pewne informacje leżą pogrzebane w podziemiach Ministerstwa. Sama też wielu rzeczy nie mówiła. Nie podzieliła się choćby z Macmillanem tym, co zobaczyła i nie zamierzała: o widmowidzeniu wspominała tylko w Zakonie i w pracy, a w tej drugiej też nie każdemu w Departamencie.
Nie ukrywała wiedzy z samego pragnienia je ukrycia, ale pod pewnymi względami była aż nazbyt ostrożna.
– Nie, nie sądzę, że się podzielą – odparła. Kolejne słowa dodała dopiero, gdy Bulstrode podzielił się z Macmillanem informacją o tym, że Voldemort bawił się podobnym kamykiem. – Ale naprawdę uważacie, że kamień podobny do tego, który otworzył drogę do Limbo, powinien trafić w ręce niezależnych specjalistów?
Nie że ufała Ministerstwu, ale założyła, trochę mylnie, że Sebastian chce oddać kamień kowenowi. I pomijając to, że Brennę i Atreusa wykopano by z pracy, gdyby spróbowali ot tak oddać coś takiego kapłanom, gdy miejsce badało Ministerstwo i obejmowały ich procedury, to Brenna była niemal pewna po tym, co zrobiła Isobell, że ktoś tam chętnie bawiłby się w różne podejrzane rytuały, a Departament Tajemnic chociaż jakoś kontrolowano. Może to dobrze, że im dłużej Bulstrode obracał przedmiot w powietrzu, tym więcej uszkodzeń na nim dostrzegali – nie było szans go wykorzystać. Był zaledwie świadectwem tego, że ktoś spróbował dokonać czegoś podobnego i potencjalnie obiektem badań.
– Można umieścić to w Biurze Aurorów, ale H… Moody i tak odda to pewnie Niewymownym, bo nikt u nas nie da rady tego przebadać – stwierdziła Brenna, spoglądając na kamień, i myśląc o tym jak setki czy tysiące lat temu zalśniły błękitem, by potem pęknąć. Nie zamierzała walczyć z Atreusem, jeśli chciał zanieść to do Biura jako dowód w sprawie, w nadziei, że pomoże to przy badaniach nad Zimnymi. Pewnie popatrzyłaby i w drugą stronę, gdyby go wykradł, ale egzorcyści mogli zauważyć, zanim znikli, że coś stąd wyciągali. Poza tym, chociaż bardzo by chciała, aby miał rację, to… - Shafiqowie nic wam nie dadzą, badali tamten kamień kilkadziesiąt lat i wiedza wszystkich członków tej rodziny i współpracujących z nimi specjalistów sprowadza się do stwierdzenia „wiem, że nic nie wiem” – uprzedziła. A tamten kamień był cały i mieli też kilka innych, mniejszych. – To… o zasłonie to zastrzeżone? – mruknęła z pewnym wahaniem, niepewna, czy pytać o jego wcześniejsze słowa i rytuał mający wpłynąć na to miejsce dalej.
Cokolwiek jednak zrobiła Isobell, coś tu uszkodziło, ale teraz…
…teraz zdawało się, jakby przebywanie tutaj było łatwiejsze. Nawet Atreus i Brenna do pewnego stopnia mogli to wyczuć: ona rozejrzała się, nie do końca rozumiejąc, o co chodziło. Sebastian, tak skupił się na Niewymownych, że zignorował własne przeczucia i wizje, ale odczuwał to chyba najsilniej.
Zabranie stąd duchów ofiar – obojętnie czy uwięzionych i uwolnionych, czy wezwanych tu gdzieś z przedsionka Limbo podczas Lithy – częściowo jakby przywróciło coś na swoje miejsce.
Nie całkowicie jeszcze, ale prawie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#36
26.08.2024, 13:39  ✶  
— Cóż, w takim razie wybrał sobie dobre miejsce — mruknął pod nosem Sebastian. — Jeśli potrzebował energii, a artefakt został odpowiednio... hmm… nastrojony, to mógł odbierać energię z magii obchodów Beltane. Dużo ludzi, dużo emocji, dużo magii, a granice między światami się zacierają. Możliwe nawet, że jego macki sięgnęły aż do Limbo.

Wywoływacze byli w stanie skontaktować się z duchami ze świata zmarłych, jeśli mieli do tego odpowiedni sprzęt, ale przy rozszczelnionym przejściem z okazji sabatu... Kto wie, jak mogła zareagować magia?

— Myślę, że powinien trafić do miejsca, do którego niezależni eksperci będą w ogóle w stanie wejść, jeśli uzyskają odpowiednie pozwolenia — odparł bez większego wahania.

Chociaż z tyłu głowy cały czas kołatała mu się myśl, że kamień mógłby zostać odpowiednio wykorzystany przez kowen, tak obecnie przyświecała mu inna motywacja. Zimni. Chciał jakoś pomóc Patrickowi, a przy okazji być może nawet wesprzeć innych czarodziejów i czarownice, którzy weszli do Limbo, jednak na dobrą sprawę wszystkie tropy były ograniczone. I niewiele mógł z tym zrobić.

Nie miał żadnych dojść u Śmierciożerców, a wątpił, aby podzielili się z nimi jakimikolwiek informacjami przed trzepnięciem go jakąś klątwą. Polana Ognisk była zabezpieczona przez niezbyt gadatliwych Niewymownych. Kowen jak na razie milczał; przynajmniej w stosunku do niego. Kamień ze Stonehenge był kolejną cegiełką związaną z atakiem na Knieję Godryka i naprawdę nie chciał skazywać jej na zapomnienie. Kto wie, może w pewnym momencie przyda się do czegoś?

— Już chyba wolę, żeby te szczątki wylądowały u was niż u nich — odparł Sebastian, podnosząc się powoli do pozycji wyprostowanej. — Nawet jeśli wasza szefowa z jakiegoś powodu postanowi zaangażować Niewymownych w analizę dowodów. Przecież to musi zostać skatalogowane i włączone do akt sprawy, jeśli proces Isobell dojdzie do skutku. Departament Tajemnic nie może sobie tak po prostu przywłaszczać sobie dowodów.

Teoretycznie przedmioty związane z incydentem w Stonehenge mogły trafić do Niewymownych na badania, ale zgodzenie się na to, aby zniknęły w trzewiach ich zabezpieczonych biur, było po prostu śmieszne! Arcykapłanka została aresztowanie zaledwie kilka dni wcześniej, więc owszem mieli do pierwszej rozprawy jeszcze całkiem sporo czasu, ale to nie uprawniało organów niezwiązanych ze śledztwem do chowania magicznych kamieni po szafkach.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#37
28.08.2024, 22:31  ✶  
- Cóż, zależy od specjalisty, prawda? - zapytał, unosząc delikatnie brew. Nie miałby nic przeciwko, żeby wcisnąć ten kamień komuś z rodziny, bo przecież tyle ich tam było zagadkowiczów, numerologów, runistów i innych jajogłowych. Ktoś by może wpadł na to, jak ten kamień rozpracować, szczególnie że w przeciwieństwie do Shafiqów mieli teraz jakikolwiek pomysł na to co można było z nim zrobić. Teraz z kwestii na temat tego co można było przejść do jak. Ba, mógłby nawet ten kamień wcisnąć w ręce samego Gregorego, w zaciszu jego prywatnego gabinetu w domu, ale jakoś nie ufał że zrozumie w pełni wuja, kiedy ten by do czegoś z tym artefaktem doszedł. - Przydałby się do tego jakiś dobry teoretyk magii, skoro już wiadomo mniej więcej do czego taki kamyk służy, to ktoś taki mógłby się zastanowić nad tym w jaki sposób to osiągnąć.

Ale chyba każde z nich najchętniej by go oddało w ręce kogoś, kogo znali. Podejrzewał że Brenna wybrałaby do tego Morpheusa, tak samo jak Sebastian myślał o kowenie i znajdujących się tam kapłanach. Problem jednak z Macmillanami był taki, że Isobell już wystarczająco problemów z tym wszystkim narobiła. Nawet jeśli nie próbowała zasilić samego kamienia, to zrobiła... coś. Coś bardzo dużego i niebezpiecznego.

- Skoro go badali, to mają go pewnie dokładnie opisanego, tak? Z czego jest wykonany, wszelkie dodatkowe znaczenia typu runy? - zastanowił się przez moment, myśląc czy w razie czego dałoby się taki kamień odtworzyć na podstawie zapisków Shafiqów. - Nie wiem czy zastrzeżone. Nie jestem pewien czy twoi koledzy przesłuchiwali dokładnie cywili biorących udział w rytuale Isobell. Ja rozmawiałem prywatnie z jedną z kobiet, które przy tym były i to jej słowa - wyjaśnił bez większego problemu. Nie do końca interesowały go sprawozdania BUMowców, bo jego zadanie w Stonehenge było odrobinę inne niż słuchanie tych wszystkich znerwicowanych ludzi.

- A co do skatalogowania go i zatrzymania jako dowód rzeczowy, to myślę że zanim Harper go odda, to minie i tak trochę czasu. Tak jak mówisz - spojrzał na moment na Sebastiana, wskazując że to jego ma na myśli. - Jeśli to włączyć do akt sprawy, to przez pewien czas powinien być bezpieczny w naszym archiwum. Można też próbować się do niej ładnie uśmiechnąć, że przecież trójka jej ludzi jest zimnych i to może im pomóc, bo Niewymowni chuja robią w tym temacie - z całą sympatią dla jego wujka, oczywiście.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#38
29.08.2024, 09:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.08.2024, 09:31 przez Brenna Longbottom.)  
Nie była pewna, czy Morpheusa uznałaby za najlepszego badacza w tym konkretnym przypadku. Ufała wujowi, ale pracował w Komnacie przepowiedni, skupiał się na innych aspektach, a skoro niczego nie znaleźli Shafiqowie, specjaliści od run, pieczętowania, różnego rodzaju artefaktów i historii, nie sądziła, aby Longbottom zdołał osiągnąć wiele więcej.
– Wolałabym, aby jednak nikt nie odkrył, jak to dokładnie osiągnąć, biorąc pod uwagę, że ostatnio to coś oznaczało wichurę, zabijającą ludzi, potwory w Kniei i różne inne atrakcje… a ktoś na pewno by się skusił, mając możliwości - przyznała. Na szczęście dla nich wszystkich Kamień Voldemorta zniszczono, a ten wyglądał na uszkodzony. Nie była pewna, czy udałoby się go przebadać tak, by mógł cokolwiek dać Zimnym, ale do normalności raczej nie wróciliby ponownie wbiegając do Limbo.
A już niezależni specjaliści brzmieli dla niej bardzo, bardzo źle. Niewymowni milczeli. Nikt nie wiedział, nad czym pracują. Ktoś tam na pewno donosił Voldemortowi, ale raczej o swoich pracach, nie mając dostępu do informacji od innych. Niezależny specjalista, oficjalnie pracujący nad czymś takim, dostałby się w ręce Voldemorta błyskawicznie, czy by tego chciał, czy nie. Ale Brenna nie miała zamiaru sprzeczać się o to z Sebastianem. Wyjaśniać Macmillanowi, że właściwie to ostatnio takie dowody znalezione w dziupli czarnoksiężnika czyli dziwne, kryształowe czaszki, Caspian oddał Niewymownym, zanim Brenna zdążyła choćby mrugnąć, zgodnie z procedurami właśnie, też teraz nie chciała.
– W porządku – mruknęła na słowa o prywatnej rozmowie i że nie wie, czy to zastrzeżone. Chętnie by może spytała, o co chodziło dokładnie z tą zasłoną i dlaczego nie została naprawiona, o czym najwyraźniej opowiedziała mu Sarah albo Lorraine, ale w takim wypadku wolała nie zadawać za wielu pytań, a na pewno nie stojąc tutaj, na środku polany, z resztkami kamienia z – być może – kosmosu. Pomyślała, że nie zadziałał: co oznaczało, że albo jednak nie był identyczny jak tamten, albo że ten, kto chciał go użyć, popełnił jakiś błąd. Może kluczem nie było składanie ofiar? Może rozgniewał bogów? A może wybrał po prostu Lithę, gdy powinien dokonać rytuału w Beltane? – Pytałam wuja. Sprawa nie trafiła do jego Komnaty – powiedziała.
Miała zresztą wrażenie, że nikt oficjalnie z Niewymownych nie mógł nawet tknąć tej sprawy. W końcu szło tutaj o energię. Nekromancję. Zakazaną przez Ministerstwo. Oczywiście, Brenna nie zamierzała po prostu się z tym pogodzić, i dlatego wybierały się zaraz z Mavelle za granicę, szukać tam, gdzie przepisy były nieco łagodniejsze pod pewnymi względami.
– Może mają jakieś zapiski dotyczące badań, nie prosiłam wtedy o nie, bo zupełnie się na tym nie znam, więc i tak nic bym nie zrozumiała, ale z tego co mówił nestor rodu, właściwie niczego nie udało się im ustalić. Traktowali je po prostu jako znalezisko historyczne, wystawiali w jednej z gablot w rodzinnym muzeum. Może ktoś od nich będzie w stanie powiedzieć więcej teraz… gdy hm, tak jakby wiadomo, co się stało. W takim razie zgarniasz znajdkę do Biura Aurorów? Ktoś wie, jak się transportuje takie rzeczy? Bo nasze jedyne śliczne pudełko zostało zasiedlone przez duchy.
Chociaż skoro kamień tyle lat przeleżał pod ziemią, a inny na półce Shafiqów, chyba mogli go po prostu przenieść.
***
Dziwny chłód znikł ze Stonehange i nie powrócił, a roślinność wokół kręgów zaczęła jakby… odżywać. Macmillan, jeśli zechciał zbadać sprawę, mógł utwierdzić się w przekonaniu, że duchy nie dawały wcześniej znać o swojej obecności, ale musiały w jakiś sposób być uwięzione – czy w przedsionku Limbo, w tym miejscu, które czasem widywał, w „alternatywnej” wersji Stonehange, czy zamknięte tak, jak egzorcyzmowane przez niego duchy. To, co zrobiła Isobell, naruszyło równowagę i sprawiło, że zaczęły działać, ale… może dobrze się stało? Dzięki temu zabrano je stąd – i one mogły zostać w Samhain uwolnione, zaś w Stonehange jakby coś się zmieniło.
Jakby wróciło częściowo na swoje miejsce.
Niewymowny wywoływacz duchów nie pojawił się więcej w Ministerstwie Magii. Nie trafił też do Lecznicy Dusz. Przedwczesna emerytura? Być może. Chyba najistotniejsze było to, że nie pozwolili mu zabrać się za niszczenie konstrukcji liczącej sobie tysiące lat.
Kamień, jak potwierdziły wstępne badania, był zniszczony, niemożliwy do użycia. Porównanie ze zdjęciami i materiałami od Shafiqów mogło wykazać podobieństwo: prawdopodobnie faktycznie był jeśli nie identyczny, to bardzo podobny do tego, który oni odnaleźli, i być może ktoś próbował użyć go kiedyś w podobnym celu. Mógł być katalizatorem, pozwalającym ukierunkować magię albo mieć coś wspólnego z Limbo, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały jednak na to, że teraz nie dało się już powtórzyć wyczynu Voldemorta.
A w Stonehange wciąż jeszcze w kolejnych dniach czerwca kontynuowano badania…
Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (6463), Atreus Bulstrode (4213), Rowena Ravenclaw (230), Sebastian Macmillan (5394)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa