25.08.2024, 17:18 ✶
Atreus spoglądał to na Sebastiana to na pudełeczko, mając nadzieję że przedmiot wybierze jednak opcję uspokojenia się. Nie narzekał, ze coś się działo, ale duchy akurat... one zaliczały się do tej niepewnej kategorii, która nie wiedział jak traktować, jak się z nimi obchodzić i czy w ogóle chciał się z nimi użerać. Na całe szczęście, nawet jeśli pojemnik miała zaraz ulec naporowi wściekłych istot, to pojawiły się posiłki, zaopatrzone w odpowiednie instrumenty, potrzebne do rozdysponowania istot do innych pakunków i pudełek.
Cofnął się o krok, przez moment jeszcze obserwując poczynania egzorcystów z bliska. Ale wreszcie uznał to za mało ciekawe zajęcie.
- Co? A, hm... tak. Nic mi nie jest - odpowiedział Brennie, nieco rozkojarzony i zwyczajnie nie chcąc o tym rozmawiać. Majacząca mu przed twarzą podobizna Laurenta nie należała do rzeczy, które chciał kiedykolwiek oglądać. Nie w stanie, który tak dobrze naśladował moment z początku czerwca, kiedy wyładował na nim swoje frustracje. Florence natomiast... to było coś, co chyba wstrząsnęło nim bardziej, ale w sposób który jeszcze nie w pełni do niego docierał przez adrenalinę. Uśmiechnął się nawet wreszcie do Longbottom cwaniacko, chcąc typowym dla siebie wyrazem zamaskować nieco to zagubienie, a następnie kiwnął na nią, głową wskazując w stronę dołu któremu początkowo chcieli się przyjrzeć. Sebastian chciał jeszcze pooglądać pracę kolegów, więc nie miał zamiaru na niego czekać.
- To nie były duchy, więc powiedz, widziałaś coś ciekawego? - zagadnął ją, kiedy się zatrzymali, odwołując się do jej własnych słów, kiedy jeszcze próbowali się uporać z natrętnymi duchami.
W pierwszym odruchu pochylił się na dołem, który podobno rozkopywał wywoływacz, ale szybko wyprostował się i zwyczajnie machnął różdżką, chcąc za pomocą zaklęcia wyciągnąć z niego to, co zostało tam ukryte, a kiedy mu się to udało, zawiesił przedmiot w powietrzu, chcąc przyjrzeć mu się w ten sposób, niekoniecznie chętny by z miejsca łapać go w ręce.
Cofnął się o krok, przez moment jeszcze obserwując poczynania egzorcystów z bliska. Ale wreszcie uznał to za mało ciekawe zajęcie.
- Co? A, hm... tak. Nic mi nie jest - odpowiedział Brennie, nieco rozkojarzony i zwyczajnie nie chcąc o tym rozmawiać. Majacząca mu przed twarzą podobizna Laurenta nie należała do rzeczy, które chciał kiedykolwiek oglądać. Nie w stanie, który tak dobrze naśladował moment z początku czerwca, kiedy wyładował na nim swoje frustracje. Florence natomiast... to było coś, co chyba wstrząsnęło nim bardziej, ale w sposób który jeszcze nie w pełni do niego docierał przez adrenalinę. Uśmiechnął się nawet wreszcie do Longbottom cwaniacko, chcąc typowym dla siebie wyrazem zamaskować nieco to zagubienie, a następnie kiwnął na nią, głową wskazując w stronę dołu któremu początkowo chcieli się przyjrzeć. Sebastian chciał jeszcze pooglądać pracę kolegów, więc nie miał zamiaru na niego czekać.
- To nie były duchy, więc powiedz, widziałaś coś ciekawego? - zagadnął ją, kiedy się zatrzymali, odwołując się do jej własnych słów, kiedy jeszcze próbowali się uporać z natrętnymi duchami.
W pierwszym odruchu pochylił się na dołem, który podobno rozkopywał wywoływacz, ale szybko wyprostował się i zwyczajnie machnął różdżką, chcąc za pomocą zaklęcia wyciągnąć z niego to, co zostało tam ukryte, a kiedy mu się to udało, zawiesił przedmiot w powietrzu, chcąc przyjrzeć mu się w ten sposób, niekoniecznie chętny by z miejsca łapać go w ręce.