• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14
[1969] Marsz Praw Charłaków | Marko & Theon

[1969] Marsz Praw Charłaków | Marko & Theon
Widmo

Marko Borgin
#1
30.10.2022, 19:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.10.2022, 19:06 przez Marko Borgin.)  
Obecność zagorzałego przeciwnika mugoli na paradzie charłactwa mogła wydawać się tyleż abstrakcyjna, co podejrzana. Trudno się temu dziwić — Borgin samym pomysłem społecznego przyzwolenia na podobny ruch był wysoce zniesmaczony. Zawistnymi postulatami deklasował charłaków, podkreślając dezaprobatę wobec zachowania uczestników marszu, bo według niego niemagiczni nie zasługiwali nawet na miano ludzi — ich jedynym przeznaczeniem było służyć czarodziejom zdolnym osiągnąć pełnię swego potencjału. Uważał, że w jego powinności jest przeciwstawić się bezkarnej promocji anarchizmu, który pogwałcał najświętsze z konserwatywnych wartości — skrzyknął więc opozycję składającą się z podległych mu bandziorów, dokładając cegiełkę do narastającego w napięciu rozruchu. Do udziału zachęcił nieco młodszego kuzyna, Theona Yaxley, który swego czasu przysłużył się jego prywatnym interesom. Marko wierzył, że przekonując go do swojej wizji i jedynej słusznej idei, odpłacał mu się za zaciągniętą przysługę — w końcu przynależność do socjety radykalnych konserwatystów wiązała się z wieloma korzyściami, bez których sam Borgin nie byłby tym, kim się stał. Tym bardziej ucieszył się, gdy chłopak przystał na jego propozycję. Ciekawe, jak daleko był w stanie się posunąć?
Spotkanie miało miejsce już w toku parady, na chwilę przed wybuchem zamieszek. Marko wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i poczęstował jedną Theona. — Na odstresowanie — spróbował ocenić, czy chłopak wydawał się spięty tym, co miało nadejść. Zdecydował, że nie powie mu, w jak brutalne gówno zamierza go wplątać, póki chłopak nie pobrudzi sobie rąk. Tak było bezpieczniej dla Marko. — Chłopaki wmieszali się w tłum i czekają na sygnał — pociągnął z peta, by nabrać nikotyny do płuc. — Masz, załóż to — przedmiot, który mu przekazał, przypominał nieco połączenie mugolskiej kominiarki i maski w kształcie czaszki, ewidentnie zakupiony w jednym z tych magicznych sklepów z zabawkami. — Jak narobią trochę dymu na miejscu, dając nam przestrzeń do działania, naszym zadaniem będzie dyskretnie zawinąć z tłumu jednego z tych klaunów w paradzie — Marko spojrzał mu w oczy, jego ton nie znał sprzeciwu. — Nie trzęś się tak. Nikomu nic złego się nie stanie — powiedział z przekonaniem w głosie, bo czymże było symboliczne morderstwo na 'nikim' dla faceta, w którego domu z sufitów zwisają zasuszone ludzkie głowy?
Z pozycji, którą udało im się zająć, mieli dość dobrą widoczność na przechadzający się główną ulicą tłum. Od kilku minut zdarzało się co jakiś czas słyszeć jakieś obelgi, które przedzierały się przez postulaty marszujących. Sytuacja nabrała interesującego rozwoju, gdy okazało się, że w tłumie nastąpiło poruszenie. — Patrz, zaczęli robić na ulicach syf i ludzie się wkurwili — podjął Marko, kończąc dopałkę i przydeptując ją butem. Założył wtedy swoją maskę, lecz nim zdążył rzucić jakiekolwiek zaklęcie, ktoś ubiegł go w inicjatywie — sytuacja w przemarszu się zintensyfikowała. W zasadzie na ich korzyść. — Periculum — wypuścił z różdżki flarę sygnalizacyjną, której rezultat nadszedł w mgnienie oka. Jeśli tłum był wcześniej podburzony, to teraz miało dojść do prawdziwego przewrotu. — Czekamy chwilę i wkraczamy do akcji. Opłaciłem właściciela pobliskiej restauracji, żeby przymknął oko, gdy wciągniemy jednego przez lokal na tyły, stamtąd dalej Cię pokieruję. Tylko go przypadkiem nie zabij. Wiesz, co robić, gdy wyjdziemy zza winkla — najważniejsze było wykorzystanie powstałego chaosu, by nie dać się zauważyć. — No, jazda. Będę Cię osłaniać — zapewnił Marko, ustępując chłopakowi pierwszeństwa.
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#2
30.10.2022, 23:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.10.2022, 23:13 przez Theon Travers.)  

Nie do końca rozumiałem, z jakiego powodu znaleźliśmy się w tym miejscu.

Stojąc tuż obok Marko, spoglądałem w kierunku mijających nas uczestników parady, starając się połączyć ze sobą poszczególne elementy układanki. I zarazem czekając na wyjaśnienia, co do których mogłem mieć pewność, że w odpowiedniej chwili nadejdą. Byłem pewien, że za ściągnięciem mnie w to miejsce, musiało stać coś więcej niż potrzeba obserwowania charłaków, stanowiących przecież margines naszego społeczeństwa. Margines, poza który już dawno temu powinni zostać wypchnięci. Nie mieli do zaoferowania nic, co tłumaczyłoby obecnie zajmowane przez nich miejsce. Niczym nie różnili się od mugoli.

Kiwam głową, decydując się przyjąć papierosa. Nie zwykłem odmawiać. Z kieszeni wyjmuję zapalniczkę, zwyczajną mugolską benzynówkę, co do których od dawna miałem słabość. Korzystam z niej, zupełnie ignorując ewentualne krzywe spojrzenia. Zbliżając papierosa do ust, raz za razem, słucham wszystkiego, co ma mi do przekazania kuzyn. Staram się zachować spokój. Nadmiernie się nie denerwować, ani też nie ekscytować tym, co miało nadejść. Na ile mi się to udaje? Ciężko stwierdzić. Aczkolwiek zaprzeczyć nie można jednemu - mogło być dużo gorzej.

Nie zadaje niepotrzebnych pytań, nie przerywam. Nigdy nie byłem typem, który odzywał się w sytuacji, kiedy nie było takiej potrzeby. Ponoć mówiłem mało, ale z reguły konkretnie. Tak słyszałem, tak mi mówiono. Może coś w tym było?

Kolejny raz zaciągam się papierosem, spoglądając na wyciągnięty w moją stronę przedmiot. Wygląda to trochę dziwnie, ale rozumiem cel. W tłumie łatwo można zostać rozpoznanym. Za dużo ludzi, za duże niebezpieczeństwo. Biorę kominiarkę, uważniej ją oglądam. Zanim wciągnę ją na głowę, gaszę papierosa. Na ten moment wystarczy tego dobrego.

- Bez obaw. - Mówię, kiedy upomina mnie. Zwraca uwagę na to, żeby się aż tak nie trząsł. Nawet tego nie dostrzegłem. W myślach upominam się, że muszę być pod tym względem bardziej uważnym. Lepiej się kontrolować.
Spoglądam we wskazanym kierunku, zauważając to samo, co Marko. Kiwam głową. Tym razem wszystko to, co w innym wypadku byłoby widoczne na mojej twarzy, jest już starannie ukryte pod maską. Mam nadzieje, że będzie to szybka akcja. Noszenie tego cholerstwa nie zalicza się do najprzyjemniejszych rzeczy.

Oczywiście nie narzekam. Aż tak głupi nie jestem.

Nie protestuje, kiedy okazuje się, że to ja mam być tym, który wejdzie w tłum. W zasadzie domyśliłem się tego już wcześniej. I rzecz jasna, nie stanowiło to dla mnie większego problemu. Przez chwilę zastanawiam się w jaki sposób należy to rozegrać. Różdżka znajduje się w ręku, gotowa do wyciągnięcia. Rozglądam się na boki, starając się zlokalizować wspomnianą restauracje. Oceniam odległość. Staram się ustalić w jaki sposób mógłbym najszybciej się do niej dostać. Wiem, że raczej nie uniknę zwrócenia na siebie uwagi. A już na pewno nie będzie to łatwym zadaniem.

Wybieram cel swoich działań, ruszam w kierunku młodego mężczyzny, który zdaje się być w podobnym wieku do mnie. Pomyśleć tylko, że gdyby nie cały ten szlam, najpewniej nie znajdywałby się na marginesie naszego społeczeństwa. Nie byłby częścią grupy, która jest tak niewiele warta; która nie ma nam niczego do zaoferowania.

Jedynie żeruje na zdrowej tkance.

Przedzieram się przez tłum. Mocniej zaciskam palce na różdżce, przygotowując się do tego, żeby rzucić zaklęcie. Wybrałem już rozwiązanie jakim się posłużę. Wszystko sobie obmyśliłem, licząc że proste środki nie zawiodą. Czasami to właśnie one są najwięcej warte.

- Confundus - Wypowiadam, wyciągając różdżkę w kierunku celu, doskonale wiedząc jaki efekt chce osiągnąć. Nie zamierzam atakować. Nie zamierzam ciągnąć ofiary prosto do wejścia do lokalu. To byłoby idiotyczne. Zamiast tego chce, żeby charłak sam opuścił pochód. Sam ruszył do restauracji. Prosto w nasze ramiona.

No dobrze, może przy małym moim wsparciu.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Theon Travers (602), Marko Borgin (528)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa