30.07.2024, 03:46 ✶
Gdzieś pomiędzy jedną falą zalewającego go strachu, a drugą, tliła się złość na samego siebie. Nienawidził, po prostu nienawidził, gdy robiło mu to własne ciało. Gdy nagle opadał z sił, bo okazywało się, że wcale nie miał ich tak dużo jak sądził, lub gdy energia, z którą miał się obudzić, nigdy nie raczyła się pojawić. To jednak jeszcze było nic, z tym był w stanie się jakoś pogodzić. Przwykł. Ale gdy to umysł był wyjątkowo winowajcą, a nie serce? Umysł, który miał akurat działać sprawnie i nigdy go nie zdradzić, wbijał mu nóż w plecy, zmuszając to głupie ciało do panicznej reakcji? Na to był już kurwa wściekły. A jednak, przez te mgłę wściekłości, niczym latarnia podczas sztormu, przebijała się sama Millie i uczucie komfortu, które właśnie ze sobą niosła. Uśmiechnął się słabo na jej słowa. Czy pamiętał gdzie była jeszcze miesiąc temu? Nie dało się tego zapomnieć. Nagle, nakręcany już jedną paniką mózg, bo przecież jedna panika to było za mało najlepiej było od razu odblokować wszystkie lęki świata, uświadomił mu, jak blisko było tego, by Millie tu teraz z nim nie było. By nie mogła podziwiać tego zajebistego morza, którym może i on gardził, ale na pewno zasługiwało, by Millie na nie patrzyła z tych głupich klifów. Na tę myśl, objął ją mocniej. Żyła. Była tu. Basilius w dorosłym życiu nie był szczególnie religijny, ale kiedy dowiedział się co przytrafiło się Millie podczas Beltane to może... Może zdarzyło mu się kilka razy modlić.
Trochę kusiło go, by spytać się o czym ona teraz do cholery mówiła, ale wolał po prostu dać się porwać jej głosowi, byle nie myśleć o otaczającej ich wodzie. Ile jeszcze to miało trwać? Miał dosyć. Tak bardzo miał już dosyć, ale całą siłą woli zacisnął jeszcze mocniej oczy i próbował jej słuchać, wyobrażając sobie, że to wszystko się właśnie nie działo. Że nie byli pod nieistniejacą, chociaż bardzo realną, wodą, a zamiast tego po prostu na plaży, na której ona opowiadała mu historię o syrence. Czemu Millie miałaby go tak obejmować, gdyby byli po prostu na plaży? Nie miało to znaczenia.
Mogła zauważyć, że jego ramiona drżą, nie z przerażenia, a rozbawienia nawet jeśli wciąż trochę histerycznego.
Też nie chciałbyś się bzykać ze śmierdzącą rybą, nawet jak ma niezłe cycki?
Nie powinno go to tak rozbawić.
– Nie wiem – wyszeptał, a głos mu się dalej łamał, tym razem od dwóch skrajnych emocji. Chciał powiedzieć, że pewnie byłby jakimś krabem, którego w pierwszych chwilach historii porwałaby mewa, ale zmienił zdanie. – Mógłbym być księciem. Już i tak miałem doczynienia z... Z randkami z desperatką. – Przez chwilę rozważał otworzenie oczu, ale powstrzymał się. – A ty?
Było dobrze. Byli bezpieczni. Nic im nie groziło. On nie utonie, a ona była tutaj z nim. Żadnego z nich nie pochłonie woda. Za chwilę to wszystko minie, musiało minąć i może nie będą się z tego śmiać, ale przynajmniej będą mieli spokój. Jeszcze tylko chwilą. To na pewno minie. Będzie dobrze. Już było dobrze.
– Millie – spytał cicho. – Jak się kończy ta historia?
Trochę kusiło go, by spytać się o czym ona teraz do cholery mówiła, ale wolał po prostu dać się porwać jej głosowi, byle nie myśleć o otaczającej ich wodzie. Ile jeszcze to miało trwać? Miał dosyć. Tak bardzo miał już dosyć, ale całą siłą woli zacisnął jeszcze mocniej oczy i próbował jej słuchać, wyobrażając sobie, że to wszystko się właśnie nie działo. Że nie byli pod nieistniejacą, chociaż bardzo realną, wodą, a zamiast tego po prostu na plaży, na której ona opowiadała mu historię o syrence. Czemu Millie miałaby go tak obejmować, gdyby byli po prostu na plaży? Nie miało to znaczenia.
Mogła zauważyć, że jego ramiona drżą, nie z przerażenia, a rozbawienia nawet jeśli wciąż trochę histerycznego.
Też nie chciałbyś się bzykać ze śmierdzącą rybą, nawet jak ma niezłe cycki?
Nie powinno go to tak rozbawić.
– Nie wiem – wyszeptał, a głos mu się dalej łamał, tym razem od dwóch skrajnych emocji. Chciał powiedzieć, że pewnie byłby jakimś krabem, którego w pierwszych chwilach historii porwałaby mewa, ale zmienił zdanie. – Mógłbym być księciem. Już i tak miałem doczynienia z... Z randkami z desperatką. – Przez chwilę rozważał otworzenie oczu, ale powstrzymał się. – A ty?
Było dobrze. Byli bezpieczni. Nic im nie groziło. On nie utonie, a ona była tutaj z nim. Żadnego z nich nie pochłonie woda. Za chwilę to wszystko minie, musiało minąć i może nie będą się z tego śmiać, ale przynajmniej będą mieli spokój. Jeszcze tylko chwilą. To na pewno minie. Będzie dobrze. Już było dobrze.
– Millie – spytał cicho. – Jak się kończy ta historia?