• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[03.08.1972, Biuro Aurorów] Blood runs cold

[03.08.1972, Biuro Aurorów] Blood runs cold
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#1
31.07.2024, 13:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.01.2025, 00:00 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Wyciągnęła właśnie nogi pod stołem i poruszała ramionami, napinając plecy, aż coś w nich przyjemnie strzeliło, po czym raz jeszcze spojrzała na górkę piętrzących się obok dokumentów do przejrzenia i raportów do podpisania i poprawienia. Przeniosła się z tym na biurko w części wspólnej biura, żeby nie oglądać ciągle tych samych ścian i o ile być może nie wpływało to najlepiej na szybkość samej pracy, to zamierzała popracować też nad jej komfortem.

Victoria westchnęła cicho, omiotła wzrokiem raport, który właśnie pisała i raz jeszcze umoczyła pióro w atramencie, po czym przyłożyła go do pergaminu, a chwilę później zaklęła szpetnie. Nie dość, że na kartce, którą właśnie kończyła miała podpisać wyrósł paskudny kleks, który właśnie się powiększał i teraz przypominał swoim kształtem wieloryba, cały raport pójdzie do kosza, bo będzie musiała to przepisać na czysto, to jeszcze…

– No żesz kurwa mać – Victoria rzadko kiedy przeklinała, nie to, że nie potrafiła (jak zresztą było słychać), ale nie uważała, że musi wplątać takie słowa w każde zdanie. Robiły o wiele większe wrażenie wtedy, gdy były słyszane od niej tak rzadko i zresztą że dwie głowy odwróciły się w ich kierunku, zobaczyć co się stało. – Kto robi te pióra? Złamało się – warknęła i westchnęła cierpiętniczo, przysuwając sobie pióro pod nos. No końcówka ewidentnie się złamała. Pewnie mogłaby to naprawić jednym ruchem różdżki, ale… aaach. Wkurzyło ją to pióro. Może było jakieś pechowe i pora było sobie sprawić nowe? – Aaa do kosza z tym…

Zaraz. Przecież na Lammas z loterii wylosowała piękne pióro! Na śmierć o nim zapomniała i przypomniała sobie o tym teraz, tępo gapiąc się na Atreusa chyba równie pochłoniętego tym fascynującym zajęciem, co ona.

– To chyba dobry moment na testy. Na Lammas dostałam z loterii takie fajne pióro, patrz – i z tymi słowami sięgnęła do swojej torby przewieszonej przez oparcie krzesła, żeby zaraz wygrzebać z niej ładne, czarne pióro chyba jakiegoś rzadkiego ptaka z pozłacaną stalówką, by zaprezentować je Atreusowi. – Myślałam, że zupełnie mi się nie przyda – stwierdziła i westchnęła raz jeszcze, patrząc na ten zalany raport, by w końcu wziąć nowy, czysty pergamin i za chwilę umoczyć pióro w atramencie.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
15.08.2024, 02:43  ✶  
Bulstrode, przynajmniej w teorii, zajmował się w tym momencie dokładnie tym samym co Victoria, siedząc po drugiej stronie blisko zestawionych ze sobą biurek w przestrzeni wspólnej. Dzięki temu mieli więcej przestrzeni na rozłożone między nimi dokumenty, które trochę strategicznie zostały rozłożone tak, żeby panna Lestrange nie patrzyła co właściwie robił. Zbudował swój własny mały fort i właśnie pomiędzy jego ścianami zapisywał coś na pergaminie, chociaż biorąc pod uwagę ilość słów jaką tam nabazgrał, nie był to raport.

Uniósł na kobietę czujne spojrzenie, kiedy zaczęła kląć, przez moment obserwując jak przechodzi przez kolejne fazy opłakiwania raportu i nieszczęsnego pióra, na koniec decydując na wygrzebanie z nowego, całkiem eleganckiego instrumentu do pisania.
- O, no to jest nas dwoje. To pióro wygląda tak normalnie, że aż się zastanawiałem czy to nie kolejna goblińska sztuczka. W sensie wiesz, czy znowu nie wróciły po Beltane... - zmrużył trochę podejrzliwie oczy, bo coś ostatnio o tych goblinach było cicho. Niby się tak do niego odzywali z brygady, ale po początkowej wymianie listów zapadła drażniąca cisza. Westchnął i zaczął zaginać zapisany pergamin, robiąc to jednak na czuja, bo wciąż spoglądał znad stosu papierów na Lestrange. - Dostałaś w sumie coś ciekawego z tej loterii? Mnie się na przykład trafił eliksir przeciw ogniu, idealnie gdybyśmy znowu próbowali wskakiwać do limbo - parsknął i machnął różdżką. Złożony samolocik uniósł się delikatnie, łagodnie wznosząc w powietrze by poszybować gdzieś nad ich głowami i chwilowo zniknąć z radaru. Potem, przegrzebał swoje rzeczy, też w poszukiwaniu łączącego ich fantu z loterii, a kiedy w końcu to pióro znalazł, tryumfalnie zamachał nim, żeby sobie na nie spojrzała. Ale w sumie to wyglądała bardzo podobnie o ile nie tak samo, ewidentnie pochodząc od jakiegoś wymyślnego ptaszyska, no i tak samo jak jej było zakończone pozłacaną stalówką. Całkiem ładne, chociaż Bulstrode nie znał się specjalnie na piórach i czy jedno od drugiego było w stanie różnić się w znaczący sposób. Jednym niby pisało się lepiej jak drugim, ale nigdy nie wnikał w to która stalówka to jego ulubiona.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#3
15.08.2024, 14:08  ✶  

To chyba była jakaś pozostałość strachu, jaka zakorzeniła się w Atreusie jeszcze w szkole, tak jak w Stanleyu i lata później nadal się odzywało, jakby Victoria miała nagle wynurzyć się z jakiegoś cienia i zapytać czy zadanie domowe odrobione, skoro zajmują się jakimiś pierdołami. Czasami było to przydatne, czasami zabawne (głównie było właśnie takie), ale w dużej mierze Victoria miała w nosie, co dokładnie Atreus sobie pisał, czy to był raport, czy nie, czy dokumenty, czy coś prywatnego, bo – to był jego przydział, a ona nie zamierzała kiwnąć palcem i zrobić nic więcej ponad to, ile sama tego miała do zrobienia. Nie nazywała się Brenna i nie miała na nazwisko Longbottom, żeby zostawać na nadgodzinach i robić jakieś nudne prace związane z dokumentami. Zresztą ogólnie – jak nie musiała, to nie robiła nadgodzin (chociaż ta praca to czasem wymuszała… wiadomo). Czasami zerkała na Atreusa, ale nie na tyle uważnie, by zauważyć, że jakoś zadziwiająco dużo tam pisał, zresztą tak się okopał tymi papierami… Teraz zresztą pełnię jej uwagi pochłonęło to nieszczęsne pióro, które zmusiło ją do wstanie i wywalenia go do kosza, bo by przecież nie zniosła ani momentu bałaganu wokół siebie podczas tego jakże ważnego zadania. Zresztą cały czas wokół niej panował pewien porządek i wszystko było poustawiane równiutko jak od linijki, której wcale ze sobą nie miała.

– Nie widziałam tam żadnego goblina – powiedziała z zastanowieniem, na moment przenosząc uwagę na Atreusa. Też zmrużyła oczy, ale nie podejrzliwie, a dlatego, że wysilała pamięć, by sobie przypomnieć, czy widziała biegającego pomiędzy straganami choć jednego goblina…. Ale nie. Żadnych goblinów. Jedyne, jakie ostatnio widziała, to te w banku Gringotta. – Nie, na pewno nie widziałam – dodała i kiwnęła jeszcze na potwierdzenie głową. – Może im się już skończył budżet. Wiesz, widziałam, że ludzie wyciągali z tej loterii naprawdę różne rzeczy i to nie mogło być tanie. Może musieli dorzucić takiego zwyklaczka – tam było aż za dużo przydatnych, drogich rzeczy. Wystarczyło popatrzeć na to, co sama stamtąd wyciągnęła: nawet pieprzone veritaserum, widziała też dokładnie co udało się wylosować Saurielowi i kilkoro innym ludziom, którzy stali w kolejce przed nimi. – Hehe, na to akurat nie trafiłam, ale też mi nie potrzeba. Takie to robiłam tylko dla innych – rzuciła, kiedy znowu siedziała i obracała to nowe pióro w palcach, próbując dostrzec, czy było w nim coś specjalnego, ale nie. To było po prostu pióro. Eleganckie, ładne, ale normalne pióro. – Trafiłam na lusterka dwukierunkowe, kilka eliksirów, jakiś kapelusz… – no i TO. – Adoptowałam na Lammas kota, wiesz? – i to był jej największy skarb.

Uniosła na moment brwi, kiedy samolocik uniósł się i poleciał, ale nic na ten temat nie powiedział. Westchnęła głośno i cierpiętniczo patrząc na ten zalany raport, potem zerknęła jeszcze raz na Atreusa, któremu udało się wydobyć niemalże identyczne pióro, uśmiechnęła się do niego krótko i umoczyła stalówkę w kałamarzu, by w końcu przyłożyć je do czystej kartki papieru i zacząć od przepisania na czysto dzisiejszej daty.

Pióro miękko sunęło po pergaminie i Lestrange zaraz przeniosła się linijkę niżej, by zacząć pisać Dnia 23.07.1972 o godzinie 19.20 w Chis  i na tym urwała i syknęła z bólu. Miała wrażenie, że coś jest nie tak, że już przed przejściem do próby napisania godziny powinna umoczyć pióro w atramencie, ale to nadal pisało, coś zapiekło ją na wierzchu lewej dłoni, a napis na kartce, wcale nie był granatowy. To znaczy z początku był, ale im dalej, tym był bardziej karmazynowy. Czerwony. Krwisty.

– Co jest… – spojrzała też na wierzch swojej lewej dłoni, tam, gdzie ją zapiekło, i dostrzegła szybko blednący napis – wszystko, co właśnie napisała. Victoria zamarła, nie wiedząc w pierwszej chwili, co z tym w ogóle zrobić, poruszała palcami dłoni, potem spojrzała na Atreusa. – O ja pier…

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
29.08.2024, 18:49  ✶  
W tym całym obwarowywaniu się dookoła swoich własnych spraw, niekoniecznie chodziło o Victorię. To Florence już dawno temu zaszczepiła w nim pewne odruchy, kiedy wiedziona swoim trzecim okiem nagminnie psuła mu całą zabawę. Z resztą, kiedy tak sobie siedział i udawał że nie robi nic podejrzanego, o wiele łatwiej było mu potem dręczyć Basiliusa albo takiego Laurenta. W szkole natomiast nawet nie udawał, że praca domowa nie była dla niego priorytetem. Wystarczyło popchnąć odpowiednią osobę, żeby ta odrabiała się sama. Teraz, może i Lestrange nie zamierzała pobiec do mamy Moody, żeby naskarżyć że ktoś się nie zajmował swoją pracą tak jak powinien, ale rozsądek nakazywał zachowywać przynajmniej jakieś pozory i pewną ostrożność.

- Widzisz i tutaj pojawia się pierwszy błąd, zawsze spodziewaj się goblina - powiedział niemalże złowieszczo, z jakąś nadętą powagą przekonany o swoich słowach, ale Atreus i gobliny miały zwyczajnie burzliwą relację. Głównie tej z rodzaju obsesyjnego eks, gdzie jedna strona - Atreus - dopatrywała się wszędzie działa tego drugiego, specjalnie poświęcając nieco temu zbyt dużo myśli, kiedy w tym czasie ta druga strona - gobliny - w sumie to nie miały pojęcia o jego istnieniu. Zapomniały zaraz po tym, kiedy widziały go ostatnim razem i dalej cieszyły się życiem. Oczywiście też, absolutnie w tym momencie Victorii nie wierzył, że żadnego jednego nie widziała na oczy. W tym był cały problem - były takie niskie, że przemykały na granicy ludzkich spojrzeń i tylko doświadczony życiem - on - pamiętał o tym by zwrócić na nie uwagę.

- Hm, no może. Takie pióro jako zapchaj dziura nie jest złe, chociaż wyciągnąć je zaraz po kimś kto wyciągnął veritaserum to trochę żenujące - uśmiechnął się krzywo, bo pewnie gdyby przeznaczył na tę loterię tylko jeden los to poczułby się nawet zirytowany, ale kiedy oprócz tej pierdoły w jego ręce trafiło nieco przydatnych rzeczy to nie mógł się gniewać. - No tak, komuś się w loterii życia poszczęściło i nie musi wskakiwać do limbo modląc się o to, żeby zaklęcie starczyło - prychnął, ale nawet jeśli nieco złośliwie, to raczej wyraźnie rozbawiony. - Też mi wskoczyło pełno eliksirów. No i ta taka taśma, żeby se nie trzeba było rzeczy na ślinę naprawiać. Ale siostra oddała mi jeszcze przylepne buty - oparł głowę na dłoni, uśmiechając się lekko. - Eryk Rookwood tak łatwo podpisał papiery adopcyjne?

Bulstrode sam opuścił spojrzenie na swoje biurko, spoglądając na w połowie napisany raport, który przed nim leżał. Wcześniej zakrywała go składana kartka pergaminu, elegancko pozwalając mu uniknąć zabrania się do roboty, ale teraz kiedy patrzył na skreślone przez siebie litery, skrzywił się nieco i westchnął zrezygnowany. Sięgnął po kałamarz, przysuwając go sobie nieco bliżej, kiedy Lestrange zaczęła coś tam marudzić pod nosem.
- Co, przypomniałaś sobie jednak, że Lammas faktycznie widziałaś goblina? Mówiłem przecież - zawsze spodziewaj się goblinów - mruknął. To chyba powinna być jego dewiza, tak samo jak Alastor miał to swoje sTaŁa CzUjNoŚć. Ale potem podniósł na nią spojrzenie i zamrugał, bo nagle wyraz twarzy miała już nietęgi, ale zza tej swojej barykady to Atreus nie do końca widział, co się wyprawiało z jej ręką. - Czyli nie chodzi o goblina? - zaryzykował. Chociaż bardzo chciał, żeby było inaczej.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#5
10.09.2024, 08:43  ✶  

Spojrzała na Atreusa z uniesionymi wyżej brwiami, jakby właśnie opowiadał jej jakąś absurdalną bajeczkę, w której były gadające smoki i latające krowy. Przytrzymała tak na nim ten wzrok, jakby czekała aż zaprzeczy, albo powie, że żartował, ale się nie doczekała. Bulstrode ewidentnie brzmiał, jakby święcie wierzył w to, co właśnie powiedział.

– Zawsze? Jak idę spać to też mam zakładać, że wyskoczy spod pościeli? Albo że będzie leżał w mojej wannie z kieliszkiem szampana? – o c z y w i ś c i e, że to właśnie przekoloryzowała, ale tylko po to, by wskazać mu błąd w tym myśleniu. – Co te gobliny ci zrobiły, że tak ich nie lubisz? – musiała zapytać, bo było to całkiem ciekawe, zainteresowało ją, skąd w ogóle taka reakcja i takie słowa. Owszem, gobliny, zwłaszcza te pracujące w banku, to były małe chujki, ale w większości pilnowały swojego nosa i pracy, i niekoniecznie wciskały się w życie czarodziejów, zbyt zajęci swoimi sprawami. Ale musiał być jakiś powód, dlaczego Atreus aż się zapalał na dźwięk słowa goblin, które zresztą sam pierwszy wywołał. Może faktycznie była w tym jakaś obsesja, tyle, że Victoria miała trochę za mało danych, by w ogóle zacząć wyciągać takie wnioski. Były za to pierwsze przebłyski.

– Nie wiem jak inni, ale jak stałam w kolejce, to chyba nikt nie wyszedł z jednym samym fantem, a jak się powtórzyło, to trzeba kazano zakręcić znowu – no może trochę smutek wyjść z samym piórem, ale jak wiadomo – loteria to ryzyko. Z drugiej strony Victoria w tym momencie całkiem cieszyła się z cieszącego oko gadżetu. To znaczy – do czasu, aż nie odkryła co to w ogóle robi. – Wiesz, są też eliksiry – parsknęła, o czym dobrze wiedział, bo sam dostał taki z loterii. Nie trzeba było więc polegać tylko na czarach. Faktem jednak było, że pod tym względem bardzo jej się w życiu poszczęściło i była to umiejętność tym bardziej przydatna w tym zawodzie. – O buty. Buty też wylosowałam, zapomniałam o tym – parsknęła i uśmiechnęła się pod nosem. Normalnie mogłaby się ubrać z tych loterii: tu buty i kapelusz, ale na Beltane od goblina wylosowała strój brygadzistki że zdecydowanie za krótka spódniczka, i puchate kajdanki… – Ha ha, bardzo zabawne – nie, Eryk Rookwood niczego niestety nie podpisał, a Victoria bardzo chętnie wyrwałaby Sauriela z tego smutnego domu, tym niemniej… nie byli już razem. Ale całkiem dobrze się ze sobą na Lammas bawili, chodząc za rękę albo pod rękę.

– Nie – odparła na wydechu, gapiąc się na wierzch swojej dłoni z pewnym przerażeniem przemieszanym z fascynacją. Napis zaraz zniknął, jakby nigdy go nie było, ale widmo bólu i swędzenia nadal gościło na dłoni. Zaraz zresztą roztarla skórę i uniosła spojrzenie na Atreusa. – Chodź, coś ci pokażę. To chyba nie jest zwykłe pióro – czuła w sobie pewien opór, gdy nowy brała pióro do ręki, ale musiała to sprawdzić. Upewnić się. Potwierdzić. I pokazać jemu… a gdy wstał i widział już jej ręce, lewą dłoń rozplaszczyla na blacie i znowu nie zanurzyła pióra w atramencie. Wzięła jakiś świstek pergaminu, by na nim szybko napisać karmazynowe Victoria Lestrange. Znowu poczuła, jakby coś rozcinało jej skórę, zapiekło, zaswędziało, zabolało… ścisnęła ze sobą usta, zacisnęła mimowolnie lewą dłoń w pięść, a na wierzchu zaraz pojawił się napis, który właśnie napisała na kartce. I chwilę później i to zniknęło, i teraz już z lekkim obrzydzeniem spojrzała na Atreusa. – Nie wiem czy myślisz o tym, co ja, ale to chyba kończy sielankowy moment pisania raportów – czasami naprawdę trzeba było uważać, czego człowiek sobie życzy, bo jakąś godzinę temu dostała list ze zdjęciem ładnego kota, na który odpisała, że to nie jest najciekawszy dzień w jej życiu. I w jednej chwili zmienił się jego bieg.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
26.09.2024, 06:17  ✶  
- Oczywiście, że tak - kiwnął głową, bo był w tym momencie absolutnie gotowy by iść w zaparte, ze każda, ale to każda sytuacja niosła za sobą goblińską groźbę. Atreus nie chciał być rasistą, ale no tak już wychodziło, ze jak tylko widział to metr dwadzieścia w kapeluszu, haczykowaty nos i spiczaste uszy to aż mu się krew w żyłach gotowała i nie był pewien czemu. - Jak byłem mały to próbowały mi ukraść Laurenta twierdząc, że to żywe srebro - odpowiedział poważnie, nie mając zamiaru przyznawać się do tego, że w sumie to sam nie był pewien o co mu się rozchodziło z tym jego niezadowoleniem i rasową nienawiścią. Jakby się skoncentrował to może i wyciągnąłby coś w miarę sensownego, na przykład te ich praktyki, że przedmiot na zawsze należy do jego twórcy, ale mu się nie chciało. - A w ogóle - zaczął nagle, bo mu się nagle przypomniało dlaczego ich tak, kurwa, nienawidzi. - Małe obrzydliwe kanciarze ustawiały to swoje koło na sabatach, próbując wykorzystać wszystko i wszystkich. NIE SŁYSZAŁAŚ, że poszli ze swoim biznesem siedzieć po Beltane? - zapytał, nie tyle w pewnym momencie podnosząc głos, co mocniej akcentując głoski, bo cała ta sprawa to był troszkę taki jego osobisty tryumf. Co prawda dzielony z Brenną, ale mogło być gorzej.

Szkoda było tego Sauriela, tu się akurat mógł z Victorią zgodzić, ale tak już było że rodziny się nie wybierało przy narodzinach. Bulstrode zawsze trochę Rookwoodowi współczuł, ale z drugiej strony Czarny Kot miał przy sobie Stanleya, a ich dwóch łączyła jakaś dziwna, specyficzna więź, dzięki której ich pół komórki mózgowej na głowę, magicznie łączyło się w jedną całą. Czasem było to zbawieniem, a czasem istnym przekleństwem.

Atreus gdzieś w głowie zacisnął gniewnie piąstkę, rozczarowany jej odpowiedzią. Był dzisiaj w humorze na obwinianie goblińskiej rasy i mu to wszystko Lestrange właśnie psuła. Ale jej zafiksowane na dłoni spojrzenie, zwróciło jego większą uwagę. Zmarszczył brwi, najpierw przyglądając się jej jeszcze uważniej, a potem podnosząc się z miejsca i obchodząc biurka. Nie musiała go dodatkowo zachęcać, bo zaintrygowała go i tak oto zaraz pochylił się nad nią, opierając jedną ręką o blat, a drugą o oparcie krzesła na którym siedziała.

Jeśli chciała mu udzielić w ten sposób lekcji kaligrafii, to bardzo by się pogniewał. Ale była to przelotna myśl, która bardzo szybko ulotniła się w niepamięć, kiedy Victoria zaczęła kreślić na papierze kolejne litery, układające się w jej imię i nazwisko. Z pewną konsternacją i fascynacją przyglądał się, jak szkarłatny napis pojawia się na jej dłoni, w magiczny sposób naniesiony tam za sprawą pióra. Zamrugał, na moment przenosząc spojrzenie na jej twarz, a potem znowu na jej rękę. Mimowolnie wyciągnął w jej stronę palce, przejeżdżając nimi po skórze, na której jeszcze przez chwilą znajdował się napis.
- Gobliny? - wyszeptał, z odrobinę złośliwym uśmieszkiem, bo zwyczajnie nie mógł się powtrzymać przed dobiciem tego tematu. Zaraz też pokręcił głową, chyba bardziej ucieszony jak zmartwiony, że ktoś im opchnął czarnomagiczne pióra. Złapał jej pióro i zaraz na tym samym świstku pergaminu narysował peniska, którego co najwyżej rysowali uczniowie na marginesach pergaminów, kiedy koledzy się ni pilnowali, a nie poważni aurorzy. Zapiekło, zabolało, a potem na lewej dłoni znalazł się mały kutasek. - Oooo, pakuj się Lestrange, koniec raportów - zakomunikował wesoło, patrząc przez moment na swoje dzieło, które zaraz jednak wyblakło, na co auror chyba odrobinkę posmutniał. Zaraz przesunął się do swojego biurka i przetestował swoje pióro. W ten sam sposób, oczywiście, a kiedy to zrobił, wystawił rękę do góry, tak żeby Victoria widziała. - Patrz, moje też. Ty to wiesz, jak mi zrobić dzień, już myślałem że tu zgniję do wieczora.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#7
01.10.2024, 13:55  ✶  

Cmoknęła i pokręciła głową z niedowierzaniem, bo nie przypominała sobie, by jakiemukolwiek goblinowi dawała klucze do swojego mieszkania. Miała je jedna osoba, pewien wampir, ale jemu do goblina było równie daleko, co do ułożonego panicza z dobrego domu.

– Że co? – uniosła wyżej brwi. Ach tak, karta-Laurent, która powinna zadziałać na Victorię, tylko nie tym razem. Po pierwsze nigdy czegoś takiego nie słyszała, po drugie brzmiało absurdalnie, bo jakie znowu żywe srebro? Zresztą spojrzała na Atreusa w sposób, który dobitnie sugerował, że tego nie kupiła. Natomiast zaraz nastąpiła szybko, całkiem zręczna, zmiana tematu. – No coś tam słyszałam. Byłam przy tym kole z Mavelle, z ciekawości w sumie i chyba chwilę później wyskoczyłeś z krzaków i aresztowałeś gnojka? Pamiętam, że straszne gówno było z tamtej loterii – zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć szczegóły. – Więc mówisz, że oszukiwali? – dodała, dla pewności, ciągnąc ten wątek, który widać gdzieś tam żył w Atreusie i dotykał go osobiście.

Nie zamierzała mu udzielać żadnej lekcji ładnego pisania, chociaż bądź co bądź pismo miała ładne, równe i wyćwiczone, bo tego wymagała od niej jej matka, naciskając na małą Victorię, by uczyła się odpowiednio stawiać litery – więc rzeczywiście jej pismo to nie był szlaczek postawiony przez kurzy pazur, przy którym zastanawiasz się co to w ogóle za słowo, bo widzisz tylko pierwszą literę a potem sinusoidę. Ale nie, to nie o to chodziło; chyba nie było sytuacji, w której Lestrange zwróciłaby komuś uwagę, że brzydko pisze, chociaż rzeczywiście sprawiała takie wrażenie rozsyłając wokół siebie aurę chłodu i zdystansowania, która nie miała nic wspólnego z kolorem tej rzeczywiste, widocznej tylko dla aurwowidzów (a którą skrzętnie skrywała pod mieniącą się woalką oklumencji).

Napis, jaki był, każdy widział. Szkarłatna rana wyryta na delikatnej skórze jej dłoni, po której Atreus przejechał mimowolnie palcami, a Lestrange wcale tej ręki nie cofnęła, jedynie spojrzała na niego – nie z wyrzutem, nie. Żadne podteksty nie pływały teraz po jej głowie, a jedynie myśli związane z tym, co właśnie trzymała w ręce – bo żadne normalne pióro nie powinno tego robić. To nawet nie był żart, żaden zabawny psikus. Bolało, jakby ktoś rozcinał delikatną skórę na wierzchu dłoni.

– Jeśli to gobliny, to to już nie jest badziewny przedmiocik dla zabawy, tylko… – tylko czarnomagiczny obiekt, mogący wyrządzić realną krzywdę – nie powiedziała tego jednak na głos. Nie oponowała, kiedy Atreus po prostu zabrał jej pióro i narysował… cóż… popis prawdziwej dojrzałości, po którym już naprawdę spiorunowała go wzrokiem bardzo oceniająco (och, niemalże jak w szkole…). – Szkoda, że nie robi znaczka na czole, co? – powiedziała bez wyrazu, patrząc na wyciągniętą do góry dłoń Atreusa po tym, gdy przetestował swój egzemplarz. Zadziałał tak samo, znaczy się – mieli problem, bo to oznaczało, że tego gówna było w loterii więcej i mogło to trafić do naprawdę różnych ludzi. Na samą myśl o tym, ile będzie po tym sprzątania, zrobiło jej się nawet trochę słabo, jakież więc szczęście, że siedziała jeszcze na dupie. – Ciekawe czy jak się napisze coś wystarczającą ilość razy, to ślad ostatecznie zostanie – jak zwykle jej mózg poleciał swoim torem: naukowym, w którym badała różne zagadnienia dla własnej ciekawości. – To brzmi jak zajebisty biznes. Rozdajesz ludziom pióra, które ryją w ręce, zostają im blizny, a potem zbijasz majątek na maściach na rany – skrzywiła się przy bym, wyraźnie nie podzielając radości Atreusa, ale przy tym nie protestowała, bo zaczęła przekładać z kupki na kupkę swoje dokumenty, chcąc je poskładać i pozbierać. Pogodziła się właśnie z tym, że to koniec tej nudnawej sielanki. Przy tej czynności, spomiędzy papierów wypadło ruchome zdjęcie (tyle, że kociak był cały czarny), które gdzieś wcześniej przyniosła jej w liście sowa. Chwilę później Lestrange zgarnęła jakiś czysty świstek papieru i wychyliła się, chcąc zabrać Atreusowi jego normalne piórko, skoro jej było właśnie w koszu, by nakreślić kilka słów, jakie chciała wysłać papierowym samolocikiem do Harper Moody.

– No dobra, to co… Plan działania. Niektórzy od nas z biura byli oddelegowani do pilnowania tej imprezy, znaczy był jakiś oficjalny organizator, nie? I nie był to kowen. Chyba musimy się dokopać do tego, kto zajmował się tą cholerną loterią. Napiszę do Harper co znaleźliśmy i co będziemy robić. Chyba widziałam Alastora na patrolu. I tego jakiegoś byka z BUMu, co się rzucił na jakiegoś typa przy świeczkach, to był chyba Alexander Mulciber. Znaczy zaatakowany. Ale wtedy zwiał mi kot z koszyka i musiałam go poszukać więc nie widziałam całej sceny. Zostałeś tam? – próbowała prześledzić wydarzenia, chcąc złapać możliwe osoby, jakie mogli, ekhem… przepytać, albo dzięki czemu mogli dostać się do dokumentów na temat organizacji kiermaszu. Chyba istniało coś takiego?

Umoczyła nieswoje pióro w atramencie i zaczęła pisać.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
17.10.2024, 13:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.11.2024, 00:44 przez Atreus Bulstrode.)  
Atreus przez moment się wahał, bo nie był pewien czy to całe wyskakiwanie z krzaków na gobliny mu odpowiadało, bo był przecież poważnym funkcjonariuszem niosącym kaganek sprawiedliwości, żeby przypierdolić nim goblinowi w cymbał. Ale w końcu poddał się i zwyczajnie uśmiechnął z przekorą.
- Postaliśmy chwilę i go poobserwowaliśmy i kantował z pomocą magii bezróżdżkowej - wyjaśnił jej cierpliwie, ale w kącikach ust krył się zadowolony uśmiech. Szkoda, że go nie skuł wtedy tymi zasranymi kajdankami które od niego wygrał. To by dopiero było.

Zerknął na twarz Victorii, podchwytując z łatwością niewypowiedziane słowa, bo te obijały mu się pod czaszką głośno i wyraźnie. Kto by pomyślał, że taki niepozorny przedmiot okaże się taką nieprzyjemną niespodzianką, ale Bulstrode nie mógł nie był chociaż trochę zachwycony tym obrotem sytuacji. - Niewypowiedziana szkoda - parsknął, ni to do niej, ni to wciąż spoglądając na znajdujące się na dłoni znamię. To, podobnie jak wcześniej u Lestrange, w końcu zbladło, ale gdyby tak kazać komuś pisać powtarzające się zdania, w kółko i w kółko, to znamię zostałoby pewnie na bardzo długo. - Myślę, że tak. Dziwi mnie trochę, że nie robi tego za pierwszym razem, ale zakładam że chodzi o stworzenie dyskomfortu i amplifikowanie go potem. - zastanowił się, przyglądając jeszcze przez moment narzędziu i obracając go w palcach. - Ale nie sprawdzajmy tego - zawyrokował, z tym przekornym, rozbawionym uśmiechem, który chyba trochę nie pasował w tym momencie do sytuacji. Ale nawet jeśli się uśmiechał to nie znaczyło to, że nie brał tego wszystkiego na poważnie. Atreus doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tego typu przedmiot wśród niewinnych ludzi wcale nie był czymś pożądanym. Zwykle pewnie można było je dostać na Nokturnie i ktoś kto się tam nie zapuszczał nigdy nie widział, albo nawet nie pomyślał o czymś takim.

Ale widząc, że Victoria nie była chętna by wstać i iść, westchnął zrezygnowany. Złapał za zdjęcie, które jej wypadło i odłożył na jej biurko, nie mówiąc jednak nic, kiedy ona natomiast sięgnęła po pergamin i normalne pióro. Skrzywił się i usiadł po drugiej stronie biurka, na swoim krześle, podpierając brodę o pięść.
- Tak, był tam Alastor. Oprócz niego był też Hades McKinnon, to on był tym brygadzistą który się rzucał. I tak, na Alexandra Mulcibera. Mulciber dostał tak po łbie że prawie mi się siostrę zrzygał i nie był w stanie nic powiedzieć, dlatego teleportowałem McKinnona do Ministerstwa - i go w nagrodę rozszczepił, ale o tym nie zamierzał wspominać. Znaczy nie wprost. Z resztą, eliksiry i maści zadziałały, więc sam nawet już nie kulał i czuł się świetnie. - Jeśli chciałabyś o coś pytać Hadesa to trzeba sprawdzić czy za napaść na cywila podczas służby Bones się nie zdenerwował i go nie zawiesił. Jeśli chcesz zapytać o loterię kogoś kto sam kręcił kołem to mam paru znajomych i członków rodziny którzy wiem, że próbowali się w to bawić.

Cierpliwie, jak na niego, przyglądał się Victorii, jak ta kreśli kolejne słowa na pergaminie, w ślad za tym co miał jej do powiedzenia, a kiedy skończyła, pozbierali najpotrzebniejsze rzeczy i zabrali się do roboty.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (1976), Victoria Lestrange (2408)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa