18.09.2024, 18:24 ✶
Necronomicon, Ulica Śmiertelnego Nokturnu
Desmond Malfoy & Lorraine Malfoy
Desmond Malfoy & Lorraine Malfoy
Trzy minuty po szóstej zmaterializował się ledwo metr od głównych drzwi, aby móc być w stanie odegrać rytuał wejścia w sposób najbliższy temu wzorcowemu, jednocześnie szanując prośbę kuzynki dotyczącą unikania ulic Nokturnu. O ile jego schludny, biurowo-formalny ubiór (absolutnie niedostosowany do parnej pogody początku sierpnia) i wyuczony uśmiech nie odbiegały od normy w najmniejszym stopniu, o tyle uwagę musiał przyciągać fakt, że w rękach trzymał bukiet sześćdziesięciu kwiatów, astrów i stokrotek.
Przez pierwsze kilka sekund stał w bezruchu, zmrożony zapachem pogrzebowych bukietów mającym kryć odór śmieci i czarnej magii, której ciężki swąd nieodmiennie kojarzył mu się z kotami. Później z ledwo zauważalną nerwowością skinął głową komukolwiek, kogo był w stanie wypatrzeć za kontuarem i podszedł doń. Przywitał się uprzejmie i równie uprzejmie zapytał o Lorraine, której obecności normalnie oczekiwałby punkt szósta, jednak tym razem cieszył się, że nie dostrzegł jej twarzy natychmiast po pojawieniu się w jej lokalu. Był świadomy swojego spóźnienia i irracjonalnie intensywne poczucie winy ciążyło mu na żołądku, ale miał nadzieję, że przyniesione przez niego kwiaty odciągną uwagę kuzynki od jego niedojrzałego faux pas. Podczas swoich paru wizyt u Severine Crouch nauczył się, że podobne banalne, bezużyteczne prezenty są wyjątkowo korzystne strategicznie w kontaktach z kobietami, choć nie sądził, żeby naprawdę musiał podchodzić do Lorraine szczególnie taktycznie - była jego rodziną i znosiła z jego strony znacznie gorsze rzeczy.
Zaskakująco trudno było mu dzisiaj zmusić się do opuszczenia domu jużli niecałą godzinę po powrocie do niego. Każda czynność zdawała się zajmować wieki; darował sobie dziś jedzenie obiadu, przed wyjściem napił się tylko whisky, której dodatkowa, awaryjna porcja zalegała w niewielkiej piersiówce dyskretnie ukrytej w kieszeni brązowej marynarki. Bezwiednie i nieszczególnie dyskretnie przesunął po niej dłonią, gdy jego myśli mimowolnie powróciły do dzisiejszego wydarzenia z pracy, o którym najchętniej by zapomniał.
Dojrzawszy wyłaniającą się z półmroku bladą, eteryczną sylwetkę starszej kuzynki, nerwowo oblizał wargi i spojrzał jej prosto w oczy z suchy uśmiechem, który tylko podkreślał pogłębiające się cienie zmęczenia na jego twarzy.
– Dobry wieczór jak się masz – wypalił szybkim monotonem i kontynuował, nie dając jej okazji na odpowiedzenie na jego uprzejme pytanie. – Muszę ci coś powiedzieć zanim zaczniemy na osobności.