• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[10.06.1972] Bruises & bitemarks | Faye, William

[10.06.1972] Bruises & bitemarks | Faye, William
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#1
04.09.2024, 10:09  ✶  
11 czerwca 1972

Lato, ach lato... Dla niektórych ukochane i długo wyczekiwane, a dla niektórych: znienawidzone, upalne i powodujące, że ubrania lepiły się do ciała i przesiąkały potem, ziemią i liśćmi. Ona była jesienią - ona była ze Szkocji, ona kochała klimat, który panował w tej części kraju. Kochała stać w oknie, gdy padał deszcz. Nie bała się go: deszcz był nieszkodliwy, bo niemalże od razu wsiąkał w glebę. Mogła w każdej chwili wyjść i pozwolić, by słodkie krople spływały po jej policzkach, wnikały we włosy i ubranie, sprawiając że to robiło się z każdą chwilą coraz cięższe i cięższe. Ona była jesienią - kochała tańczyć wśród opadłych, pożółkłych liści i z utęsknieniem czekała, aż przyroda zacznie układać się do snu. Wtedy był spokój, wtedy miała mniej pracy i mogła skupić się na sobie.

Teraz jednak był środek lata, a Faye cierpiała. Cierpiała głównie fizycznie, bo niewyspanie dawało jej się we znaki podobnie mocno co upał, który osłabiał jej organizm. Te nieliczne dni, kiedy pogoda była znośna, spędzała na chodzeniu... Cóż, tam gdzie mogła. Być może to był błąd i powinna przestać szlajać się tam, gdzie jej nie chcieli. Ale wtedy nie znalazłaby się tutaj - w pracowni magicznych przedmiotów. Gdy pchnęła drzwi, od razu zmarszczyła nos, uderzona dziwną wonią metalu, magii, kurzu i smaru. To była mieszanka, której powinna się spodziewać, lecz jej intensywność zaskoczyła wrażliwy nos Traversówny.
- Przepiękny, CHOLERNIE UPALNY dzień dzisiaj, prawda? - być może miała problem z termoregulacją, bo wcale nie było tak gorąco, jak mówiła. A jednak było jej cholernie niekomfortowo, nawet pomimo tego że wsunęła na tyłek luźne szorty do połowy uda, a na grzbiet wzuła lnianą koszulę. Wszystko z naturalnych materiałów, które w teorii miały pomagać organizmowi się chłodzić, a w praktyce gówno dawały. Włosy panny Travers związane były w wysoki, acz wyjątkowo niechlujny kok, ujawniający wygolony spód. Kolejna sztuczka, mająca pomóc jej przetrwać to cholerne lato. Nosiła się w ziemistych barwach, a ubrania były pogniecione. Ciężko było sprawić, by len był gładki tak bardzo, jak na początku dnia, gdy się go prasowało, lecz dziewczynie zdawało się to nie przeszkadzać.

Faye rozejrzała się, bo w sumie to nawet nie zwróciła uwagi, czy mówi do ściany, czy do kogoś tu obecnego. Ale była jaka była: najpierw mówiła, a potem myślała. Na dodatek głos miała na tyle donośny, nieco ochrypnięty, że nawet jeśli ktoś tu był na zapleczu, to pewnie ją usłyszał.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Faye Travers (398)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa