• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[01.1972] Zabiłam go | Geraldine & Astaroth

[01.1972] Zabiłam go | Geraldine & Astaroth
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#11
22.02.2025, 23:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.02.2025, 23:37 przez Geraldine Yaxley.)  

Rodzeństwo Yaxley było w tym do siebie bardzo podobne. Byli przekonani o swojej nieśmiertelności, pewni tego, że uda im się wyjść cało z każdej sytuacji. Inaczej nie doprowadzaliby do takich sytuacji, jak ta dzisiaj. Kto normalny zakładał się o to, że pierwszy dotrze do wampira i pokaże mu gdzie jest jego miejsce? Nie powinni lekceważyć takich istot, jak widać jednak to robili. Mieli zbyt dużo pewności siebie, co musiało się kiedyś ukrócić. Niestety Astaroth miał jako pierwszy przekonać się o tym, że dało się ich skrzywdzić.

Geraldine została w tyle, w sumie nie w tyle, a raczej w głębi lasu. To jej brat trafił na bestię, znalazł ją przed nia, wygrał ich głupi zakład, chociaż w aktualnej sytuacji nie była z tego powodu szczególnie zadowolona. Widziała, że wampir się nad nim nachylał, powalił go na ziemię. Z odległości w której się znajdowała nie mogła zdziałać zbyt wiele. Czuła, że go zawiodła. To uczucie nie chciało jej opuścić, chociaż przecież jeszcze miała szansę, mogła jakoś mu pomóc, prawda? Jeszcze nie wszystko było stracone.

Strzelała na oślep, licząc na to, że trafi w potwora, że uda jej się skutecznie zniechęcić go przed dalszym działaniem. Przy okazji zaczęła biec przed siebie, tak szybko, jak tylko potrafiła.

Wydawało jej się, że wampir w końcu mu odpuścił, spierdolił. Nie była pewna na ile to było prawdziwe, a może dokończył swojego dzieła. Musiała to sprawdzić. W końcu znalazła się przy bracie, w końcu mogła mu pomóc, w końcu złapała jego ciało w swoje ramiona. Nachyliła się nad nim, kiedy go podniosła.

- As, Astaroth... - Mówiła do niego, trzymając go w swoich objęciach, łzy pojawiły się w jej oczach, nie była w stanie nad nimi zapanować. Dostrzegła ślad na jego szyi, wiedziała, że wampir wgryzł w niego swoje zęby, czy jeszcze była jakaś nadzieja, czy właśnie odchodził z tego świata? Nie spodziewała się tego, że będzie go trzymać w swoich ramionach, umierającego. Nikt nie przygotował ją do tego, że to może się wydarzyć. Co niby miała teraz zrobić, zupełnie sama, w ciemnym lesie? Jak miała go uratować. - Nie zamykaj oczu, nie pozwól sobie odpłynąć, uratuję Cię, nie umrzesz, nie umrzesz tutaj. - Łkała cicho trzymając go w objęciach. Nie była pewna, czy sama wierzyła w te słowa, ale chciała, żeby jej zaufał, na pewno jakoś uda im się znaleźć rozwiązanie, na pewno jakoś sobie z tym poradzą.

Wydawało jej się, że jego spojrzenie gasło, a ciało robiło się wiotkie, ale to nie mogła być prawda. Miał przed sobą przecież tyle lat, był młody, musiał przeżyć, nie mógł teraz odejść, nie mogła na to pozwolić. Nie wyobrażała sobie swojego świata bez niego. Zawiodła go, nie przybiegła tutaj na czas, nie było obok nich nikogo, kto mógłby im pomóc.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#12
08.03.2025, 19:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.03.2025, 19:26 przez Astaroth Yaxley.)  
Gwiazdy zgasły. Nadszedł koniec świata, a może wciąż nadchodził? Już nie niczego widziałem. Nie potrafiłem odnaleźć gwiazd, choć jeszcze przed chwilą było ich tak wiele. Świeciły dziarsko - do czasu. Opuściły mnie w momencie, gdy najbardziej ich potrzebowałem. Miały być wyznacznikiem mojej przytomności.
Czułem tylko ten smak. Paskudny, obrzydliwy, wywołujący mdłości. Miałem wrażenie, że krew była wszędzie - na mnie, we mnie. Moja? Jego? Nie byłem pewien. Chciałem ostrzec Geraldine, by uważała, ale zapomniałem, jak się mówi. Jak się oddycha. Gdzie była góra? A gdzie dół?! Wszystko na moment nieprzyjemnie zadrżało. Nie wiedziałem, gdzie się znalazłem ani w jakiej pozycji. Błędnik szalał. Czy to byłem jeszcze ja? Czy może ten wampir...?
Ale nie, to nie mogło być nic złego. Oblewałem się w ciemności, pozwalałem się jej pochłonąć. Z każdą sekundą oddawałem się jej coraz bardziej. Otuliła mnie ciepłem - dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo zmarzłem. Chłód przeszył mnie do szpiku kości. Zima, mróz, śmierć - no tak, wszystko się zgadzało.
Ciemność do mnie przemówiła... Nie, to nie była ciemność. Miała znajomy głos. I znała moje imię. Geraldine? Co tu robiła Geraldine? Byłem pewien, że nie powinno jej tu być . To było bardzo złe miejsce. Powinna uważać. Powinna stąd odejść.
Chciałem ją ostrzec. O niebezpieczeństwie. Musiała uciekać. Znów poczułem tę alarmującą, naglącą potrzebę, której nie potrafiłem zrealizować. Poruszyłem jedynie niemrawo ręką, chcąc ją odepchnąć. Dać znak, by biegła. Daleko stąd. Daleko od tego złego miejsca. Nie powinna tu być.
Oczywiście została. I błagała. I błagała. I prosiła. Ale ja nie potrafiłem otworzyć oczu. Albo ich nie zamknąć. Zresztą, i tak nic nie widziałem. Nie mogłem dostrzec niczego w tej nieprzeniknionej ciemności. Zgubiłem się. Właściwie, byłem w trakcie gubienia się. Gubiłem się - dobre słowa na tę złą sytuację.
Chciałem westchnąć z sentymentem do tego, co było, i do tego, co mogło nadejść, ale nie nadejdzie. Chciałem coś powiedzieć. Ostatnie słowo otuchy? Nie chciałem, żeby płakała. Nie chciałem, by cierpiała przeze mnie. Chciałem to powstrzymać. Ale pragnienia były jedynym, co mi pozostało.
A pragnąłem wiele.
Pragnąłem również powiedzieć jej, że ją kocham.
Niedobrze, że uparcie próbowałem się poruszyć, bo jedyne, co osiągnąłem, to zakrztuszenie się krwią, która była wszędzie. Wypływała ze mnie, choć już nic tam nie było. Puste żyły. Pozostały puste żyły. Całkowita sprzeczność. Nie ogarniałem tego rozpływającym się w nicości umysłem.
Szkoda, że w ogóle próbowałem. Ostatnim, co poczułem, było palenie w gardle.
A potem... nic.
Zniknąłem.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (2421), Astaroth Yaxley (2699)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa