To nie tak, że Cal cenił szczerość. On po prostu gardził kłamstwem. Nie do końca był przekonany dlaczego tak się miało na rzeczy. Możliwe, że było to echem wcześniejszych lat życia, kiedy matka była dosyć obłudnie traktowana z dystansem przez resztę rodziny. Nie rozdrapując jednak za bardzo przeszłości, w skrócie popierał stare perskie traktowanie kłamców.
Tak więc Flitwick pozytywnie odebrał fakt, że Geraldine również ceniła prawdomówność. Była to dobra karta długotrwałej współpracy. - Gdzieś trzeba. - Potwierdził jej słowa. Zakładał z przykrością, że część unikalnych materiałów, nie owijając w bawełnę, zmasakruje. Było to jednak wyliczone ryzyko. Nie myli się tylko ten kto nic nie robi.
- Wydaje mi się, że każda broń stworzona z magicznych stworzeń będzie się kwalifikowała jako “nietypowa”. - Odparł rozbawiony. Porównując prosty miecz czy nawet jakiś fikuśny flamberg do rzeczy pokroju młota ze smoczego zęba, od razu można było powiedzieć, który z nich będzie bardziej wyjątkowy. - To możesz mieć zagwarantowane. Każda z broni stworzonych z twoich materiałów trafi w twoje ręce, a jak ci się znudzi to chętnie ją odzyskam. - Obiecał rzemieślnik. - Mam też kilka innych projektów, które musiałbym dopracować. Na przykład taki łańcuch pokryty runami rozpraszającymi magię. Może byś chciała coś magicznego złapać żywcem? - Roześmiał się, choć sam pomysł traktował bardzo poważnie.
- Dobrze wiedzieć. - Uśmiechnął się z lekka tajemniczo na wieść o dodatkowym hobby kobiety. - Też zdarza mi się pomachać którymś ze swoich dzieł. Jakbym się nic na tym nie znał, to nie byłbym w stanie się rzetelnie ocenić, prawda? - Skomentował. Była to dosyć ciekawa informacja. Tym bardziej, że od czasu do czasu przydałoby się inne ćwiczenia niż walka z samym sobą. Sporadycznie pokazał się na jakiś zawodach, lecz było to stanowczo zbyt rzadko.
- Miałbym jeszcze jedną prośbę. - Zaczął spokojnie. Skoro już dobijali targu to grzechem byłoby nie skorzystać. - Jakby podczas polowań trafiłabyś na jakieś runy lub zapiski o nich, je też byłbym skłonny odkupić. Czasem można znaleźć naprawdę wyjątkowe znaki na broń. - Zakończył haczykiem, który miał dać prosty sygnał. Wszystko prowadziło do stworzenia jak najskuteczniejszego narzędzia.
Calas był bardzo zadowolony z układu jaki wszedł. Proste partnerstwo oparte na biznesie zapewniało, że żadna ze stron nie będzie pokrzywdzona. Mogli tylko na tym zyskać. Kowal był bardzo podekscytowany perspektywą pracy z magicznymi materiałami. Co prawda sam mógł próbować je zdobyć, lecz te lokalne w Londynie często były średniej jakości i ze stanowczo zawyżoną ceną. Na wycieczki za bestiami w dzicz, brakowało mu doświadczenia w tropieniu i siatki znajomości, której Yaxleyom nie brakowało. Ciekawe tylko czy łowczyni nie będzie miała problemów jak zacznie wyprowadzać z rodzinnych skarbców sterty materiałów.