Po urlopie zdrowotnym, Morpheus przeglądał wszystkie dokumenty, które zebrały się podczas jego nieobecności. Dopiero zdążył nadrobić swoją delegację do Grecji, a już rozpisywał Neapol i musiał wypisać wszystko, co związane z ostatnimi wydarzeniami. Wyciągnął druk raportowy i zaczął go wypisywać.
Wybrał klasyczny czarny atrament oraz swoje ulubione pióro do długich listów i właśnie raportów. Napełnił je, rozpisał na bocznym skrawku pergaminu i już był gotowy do wspominania całego wydarzenia. Na szczęście najbardziej mozolna część raportowania została już wykonana przez młodszych stażem kolegów, a dla niego zostało już tylko samo mięso sprawy. O tej porze nawet Departament Tajemnic był pusty, biurko Alexandra zapomniane. Morpheusa ciekawiło, czy gdyby zajrzał do jakiejś szuflady, znalazłby opiaty i odpowiednie przyrządy do aplikacji czy Mulciber nie był jeszcze tak zdesperowany. Żal mu było chłopca. Żałował, że nie zrobił dla niego więcej.
Suplement do raportu Wydarzenia z Sadu Abbottów #P72/07/26DTAF780
Nazwa Sprawy: | Analiza przez jasnowidzenia dowodów powiązanych z anomalią |
Lokacja: | Pozyskanie kwiatu: Posiadłość i sad Rodziny Abbott, Dolina Godryka, UK Badania: Komnata Przepowiedni |
Data otwarcia sprawy: | 26/07/1972 |
Data zamknięcia sprawy: | w toku |
Raportujący: | Niewymowny Morpheus Longbottom, Komnata Przepowiedni |
Narracja
Zdarzenie: Po zderzeniu się z roślinną, agresywną anomalią oraz zniszczeniu jej podczas obrony słynnego Sadu Abbottów, podczas przyjęcia-bankietu dziękczynnego w ramach zbiorów jabłek, na uczestników opadają złote kwiaty. |
Analiza fizyczna: Kwiat jest złoty, pochodzi z nieznanej rośliny. |
Morpheus wyjął kopertę, w której znajdował się kwiat i długą pincetą wyjął go na szklaną płytkę. Ku swojemu zdziwieniu, zauważył, że kwiat nie zwiędł ani nie zasuszył się. Obejrzał go dokładnie, nie dotykając go rękoma.
Wyjął z właśnie szuflady prezent od Brenny sprzed dwóch lat, niezwykle użyteczny, mugolskiej urządzenie nazwane Polaroid, które natychmiastowo malowało na kartce fotografię. Ta co prawda się nie ruszała, ale była wystarczająca dla Morpheusa. Przyłożył oko do soczewki i pstryknął. Flesz rozbłysnął, rozświetlając na chwilę obsydianową przestrzeń Departamentu Tajemnic, znikając tak szybko, jak zdrowie psychiczne pracowników, a aparat wypluł z siebie karteluszkę z pojawiającym się powoli zdjęciem kwiatu. Morpheus przykleił go w pole opisowe i podpisał numerem koperty, w której tkwił kwiat i w której miał zostać docelowo.
Wrócił do pisania pod zdjęciem.
Kwiat objawia właściwości magiczne. Pomimo braku dostępu do wody i wszelkich możliwych warunków do zasuszenia, pozostał w stanie niezmienionym. Kwiat wydaje się emitować łagodne światło, niezauważone wcześniej. Możliwe powiązania z kalendarzem lunarnym. Pozostawić do obserwacji. |
Weryfikacja
Dowody Rzeczowe: | Złoty kwiat, który pojawił się po zniszczeniu zmutowanej magią rośliny. Zeznania świadków w załączniku ZŚ-10/07/hwdv69. |
Podpis Urzędnika | Niewymowny Morpheus Longbottom Morpheus Longbottom |
Coś więcej niż znudzenie zaczęło wkradać się w wyraz twarzy Morpheusa, niczym akwarela nakładana delikatnym pędzlem na wilgotnie przetarty kawałek papieru. Skupienie. Przyjrzał się magicznemu kwiatku na szklanej płytce ponownie. Jego płatki, delikatne jak jedwab, mieniły się niczym kropelki roztopionego złota, odbijające każdy promień światła, tak nikły w głębinach Ministerstwa Magii, jakby chciały zatrzymać chwilę wiecznego blasku. Złoty blask tańczył w powietrzu, niczym echo dawno zapomnianej melodii. Złoty kwiat zaczynał świecić, a Morpheus, wiedząc, w jakim ustawieniu są naczelne planety, za to między innymi mu płacili, szybko powiązał tę obserwacje z pełnią księżyca, która wstępowała srebrnym powozem Artemidy na firnament. Fascynujące.
Teraz przyszła na pola związane z jasnowidzeniem w druczku. Do tego jednak musiL wykonać jeszcze jedną rzecz. Spojrzeć za zasłonę rzeczywistości. Miał co do dego pewne obawy, ale... Jasnowidzenie jest jak rozchylanie ciężkich zasłon utkanych z mgieł czasu, gdzie każde pociągnięcie odkrywa to, co skryte przed zwykłym okiem. To umiejętność przędzenia nici pająka, cienkich, niemal niewidzialnych, które łączą teraźniejszość z przyszłością, splatając ze sobą wątki przeznaczenia. Każda wizja jest jak misterna tkana, delikatna, ale nieskończenie złożona, skrywająca żakardowe wzory, których pełny sens ujawnia się dopiero, gdy całun nieznanego zostanie odsunięty. W rękach jasnowidza nici te migoczą, drżąc pod dotykiem intuicji, tworząc mosty pomiędzy chwilami, które dopiero nadejdą, a tym, co już dawno minęło.
Posprzątał aparat, przybory do pisania, ułożył raport po boku od siebie. Zamknął atrament, chociaż spodziewał się, że jeszcze będzie pisał i przesunął przed sobą szkiełko z kwiatem. Zamknął oczy i uspokoił oddech, wyrównał go. Wprowadzał w trans swoje ciało, rozluźniając się i zapominając o mięśniach, które miał. O ciele. Przestawał nim być, stawał się okiem cyklonu, dookoła którego obracał się świat i czas.
O wielki Apollo, Panie światła i przepowiedni, Ty, który widzisz to, co skryte przed oczyma śmiertelnych, Obdarz mnie widzeniem, bym dostrzegł ścieżki przyszłości ukryte w mroku. Niech Twoje światło prowadzi mnie ku prawdzie, a Twe mądrości niechaj rozjaśnią moje serce. Proszę, o boski opiekunie, przemów do mnie w ciszy umysłu i daj mi zrozumienie. Niech się stanie zgodnie z Twą wolą, o Apollo!
Zwrócił się ku patronowi, którego symbol nosił przez większą część swojej młodości, złotą harfę, którą później zastąpił zmieniaczem czasu, gdy odeszła jego matka. Jego oczy zaszły bielmem, a on zaczął wieszczyć.