• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[01.09 Laurent & Anthony] Elegance is not about being noticed

[01.09 Laurent & Anthony] Elegance is not about being noticed
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#11
03.07.2025, 11:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.07.2025, 11:19 przez Anthony Shafiq.)  
Anthony smutniał już niemal w odruchu na utyskiwania, które podobne były do przebłagalnych modłów podczas licznych kataklizmów nawiedzających ziemię. Biurokracja Ministerstwa prawdziwie osiągała swoje rekordy, gdy zamiast działać produkowano kolejne odezwy, aneksy, kolejne paragrafy tłumaczące te poprzednie i wprawiające sędziów w kłopotliwe sytuacje przeczącego sobie wzajem prawa. Sprawa którą przedstawił mu Laurent nie była przecież stracona - szczęśliwie liderką Departamentów, była osoba o mocno centrystycznych przekonaniach, co było jej autem i przekleństwem jednocześnie. Jenkins dążyła do utrzymania statusu quo za wszelką cenę. Zmiana była jej największym wrogiem, ale w obliczu wojny ów zabetonowanie się na zmianę osłabiało całą społeczność.

Patronus...

Przecież sam próbował niegdyś tego zaklęcia, żeby nie wspomnieć o jego najlepszym przyjacielu, który sam flirtował z nekromancką magią, gdy tylko opuszczali razem granicę Anglii. Nekromancką, wciąż utożsamianą z czarną, choć i podstawowe zaklęcie z dowolnej innej szkoły mogło zabarwić na czarno duszę rzucającego je delikwenta. Wystarczyła intencja, wystarczyło pragnąć krzywdy i nie żałować tego pragnienia. – Może nie wszystkim. Nie na początek. Może gdyby otworzyć tę możliwość dla służb. – Westchnął w pamięci obracając karty tych, którzy byli poza jego zasięgiem, ale orbitowali gdzieś wokół jego interesów. Tych, którzy byli drodzy jego sercu, choć nie mógł tego przyznać głośno jako polityk. Aurorzy i brygadziści winni patrzeć mu na ręce. To nigdy nie mogły być oficjalne przyjaźnie.

Na wspomnienie o Kniei oczy mu zaiskrzyły, a brwi uniosły się z winszującym uznaniem.
– Proszę, mów dalej o tym dostępie, masz moją uwagę, masz moją ciekawość mój drogi – Mów, podziel się swoim sukcesem, chłoń podziw sączący się z moich oczu, gdy oprę się o plusz sofy chcąc wiedzieć o Twoim życiu jak najwięcej. Czyżby pion dotarł na koniec planszy i założył lśniącą koronę? Czyżby okazał się o wiele ważniejszą figurą niż dawał się jeszcze przed laty, zachwycając głównie niewinnością śmiechu pośród blichtru i ulatniających się bombelków musującego wina?

A więc dzielili tą wiarę, wiarę w to że porządnych czarodziei jest więcej, ale też porządnych którzy byli gotowi byli pobrudzić sobie dłonie, by bronić tych jeszcze porządniejszych, jeszcze niewinniejszych. Miękki komplement Prewetta zbył łagodnym uśmiechem, na moment pozwalając sobie podążyć wzrokiem za dłonią rozmówcy, na moment pozwalając sobie zabłądzić za czarem niesionym przez jego białą idealnie gładką skórą.
– Cóż, cała przyjemność jest po mojej stronie. Czasem będąc zamkniętym w swoich czterech marmurowych ścianach łatwo przeoczyć okazje, łatwo przeoczyć mniej oczywiste sojusze, które obu stronom mogą przynieść tak wiele. Dziś i wczoraj nasze spotkania aranżował przypadek. Pozwolę sobie mieć nadzieję, że jutro przyniesie zmianę i dopisze obopólną intencję wspólnych interesów i wspólnej ich przyjemności. – Otulił go miękkimi słowy, używanie jakichkolwiek innych nie pasowało przecież zupełnie do obcowania z Prewettem. Anthony nie dał się jednak zwieźć, widząc błyszczącą determinację w hipnotyzujących ślepiach - pod tym anielskim pluszem krył się ostry diament, który łatwo można było przeoczyć, a o który łatwo można było się poranić. I to ów klejnot lśniący groźbą, ostrze konieczne do właściwego, precyzyjnego przyłożenia, zdało mu się o wiele bardziej intrygujące i warte eksploracji niż cokolwiek innego. Los mu dzisiaj sprzyjał. Ani przez moment w to nie wątpił.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#12
10.07.2025, 21:39  ✶  

Skinął głową potwierdzając tok rozumowania Anthony'ego. Jego był taki sam. Zmiany w społeczeństwie nigdy nie były proste. Tworzenie rewolucji również nie było celem Laurenta - tak się składa, że rewolucje pożerały swoje własne dzieci, a chwilowo blondyn wcale nie chciał umierać. Flirtował z nekromnacją, a w zeszłym miesiącu zbyt dosłownie ze Śmiercią - tych romansów mu wystarczy. Przynajmniej wystarczyło na dzień dzisiejszy, w którym siedział z przystojnym, elokwentnym mężczyznom w przytulnej lokacji, gdzie łączyło ich to samo - moda. Ta wszędobylska, dumnie rozgłaszana, jak i przede wszystkim - ta własna. Ponadczasowo elegancka, gdzie ukłon w kierunku tradycji mieszał się ze współczesnym wpływem świata mugolskiego. Laurent uwielbiał kolorowe ptaki i uwielbiał kolorowość mugolskiego świata, którego doświadczał przypadkiem, albo poprzez swoją kuzynkę, Electre. Nie, dziś chciał flirtować ze Smokiem. Szeptać mu o diamentach do uszka i jadeicie tak cennym, że Cesarzowie pochowali go zaborczo pod swoimi grobowcami i zasypali gruzem. O złocie, tym najczystszym, prosto z legend, które płynie z jego żył i będzie płynąć szybciej chociaż za jednym spojrzeniem. Zamiast tego pięknie się uśmiechał i podziwiał pomnik ze spiżu, którego skóra była zapewne równie miękka jak egipska bawełna, z której zrobiony był szlafrok, jaki mu ostatnio użyczył.

Nie dało się więc nie rozkwitać, jak Róża z Zaczarowanego Ogrodu, kiedy promieniami słońca było spojrzenie drugiej strony. Tymi skradzionymi z Nieba, podstępem, specjalnie. Powstrzymywanie się przed kokieteryjnością miało tutaj wydźwięk powstrzymywania się przed słowem i gestem, ale wcale nie darował sobie tych subtelnych, jakże niewinnych uśmiechów, drobnych przesunięć palców, gdy dłonie akcentowały dokładnie ten element ciała, na który chciał, by rozmówca zwrócił uwagę. Każdy gest był tutaj wyważony. Miał swoje krople leniwości, a zarazem wcale nie były opieszałe. Niewinność. Wiele osób mu tak mówiło - że wygląda niewinnie. A on odpowiadał niewinnym uśmiechem.

- Wiele elementów składa się na moje gorące zainteresowanie Knieją oraz Polaną Ognisk, na której ciągle drzemie niebezpieczeństwo następstw Beltane. Walka o dostęp do tamtego miejsca przeciąga się zbyt długo, ale nie próżnowałem i na szczęście w końcu są efekty. Wątpię, by Minister Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami odmówił mi przepustki na te tereny. Sądzę, że problematyka raczej drzemie w zupełnym braku informacji od strony Departamentu Tajemnic, który odgrodził Polanę. A ta zaś jest, moim zdaniem, źródłem istot, które pojawiły się na terenie Doliny Godryka. Mam śmiałą nadzieję na identyfikację nowego gatunku, bardzo podobnego zresztą dementorom. - Ach, oczywiście! Laurent był pasjonatem. A tą pasją łatwo sam promieniował, kiedy tylko pojawiała się ku temu okazja. - Choć podejrzewam, że to już Pana nie interesuje. - Uśmiechnął się z błyskiem rozbawienia w oku.

Nie było jednak niewinności tam, gdzie dostrzegało się diament. Jak nie było egipskiej bawełny w miejscu, gdzie widziało się smocze kły, głodne każdej kropli złota, jaka tylko mogła spłynąć z żył i popłynąć rzekami ze starych grobowców cesarskich. Mimo to Laurent widział człowieka, a człowiek ten niósł za sobą podziw, za którym warto było podążać, który chciało się admirować.

- Więc pozwolę sobie zamienić "nadzieję" na "plany". - Słowa mężczyzny były jak wysunięty pakt do podpisania przez diabła. Więc właśnie go podpisał. Imię, nazwisko, litery miały skrzydła jak biały puch anielskości oplatający Laurenta. Pergamin z tego złota, atrament z jadeitu. Ludzkie pragnienia bywały przedziwne. A Laurent był niezwykle ciekaw, gdzie to wszystko mogło ich doprowadzić.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#13
23.07.2025, 18:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.07.2025, 18:39 przez Anthony Shafiq.)  
Bardzo podobnego dementorom – wbrew wszelkiej logice bardzo interesowało Anthony'ego ale nie z powodu jego osobistych zainteresowań, a idąc siecią powiązań po sąsiedzku, ze względu na zainteresowania jego wieloletniej przyjaciółki. Zrobił pospiesznie mentalną notę, aby dać jej o tym znać, choć czas rychło zweryfikował jego plany, wobec kolejnych spotkań i zapodziania się w zawiłościach uczuć, oczekiwań, tęsknot i wszystkich tych zbędnych zawiłości, które przeszkadzają wszak w prowadzeniu osobistej wojny.

A może jednak rozproszyło go hipnotyzujące działanie chłopaka, który swoim syrenim tańcem kusił i wodził, zupełnie jakby składając siebie w ofierze tego układu, jakby traktował go niebywale dosłownie. Dłoń od niechcenia zakrzywiająca materiał nogawki, język ześlizgujący się po lepkich trunkiem wargach, postawa otwarta, zapraszająca. Dusza, ciało, ciche westchnienia białego posągu, ślicznego, a przez to tak diabelnie niebezpiecznego. Być może była to kwestia godziny i dnia, gdy kontemplując barwę głosu Prewetta zastanawiał się, czy tak właśnie działa Lorraine na mężczyzn? Czy też potomkinie wił mogą mieć w swoim gronie i męskich przedstawicieli, bo za takiego teraz z coraz większą siłą i zrozumieniem brał swojego rozmówcę. Anthony pozostawał w wierności wobec zobowiązań, które powziął w połowie lata, ale pozwolił sobie zauważyć pokusę i obrócić na języku rozważanie, czy przegryziona biała skóra krwawiłaby złotem. Pozwolił sobie w końcu zauważyć narzędzie które z taką wprawą prezentował przed nim Laurent. Zagrożenie, które niósł.

Byli tacy, którzy przestrzegali przed igraniem z ogniem. Anthony miał pełnię świadomości, że to woda jest prawdziwym zabójcą.

Tymczasem, gdy już miał zapewnić go, że z chęcią wysłucha o tym podobieństwie, że zatopi się w świat faktów i hipotez dotyczących widm z Kniei, w tym samym momencie do pomieszczenia zajrzał asystent krawca, zmuszając mężczyzn do zakończenia ich jakże owocnej rozmowy. Shafiq podniósł się, wypracowanym ruchem wygładzając szatę i wyciągając ku mężczyźnie zadbaną dłoń o długich, pianistycznych wręcz palcach.
– Zatem plany – zgodził się, wypijając za to ten niewielki przedpołudniowy toast. Rad był z tej zmiany, czując, jak przepływ krwi wzrasta, dodając nową zmienną do całego układu. Wiedział, że będzie musiał bardziej prześwietlić Prewetta, uzupełnić dane nad nieco stereotypowe przekonania dotyczące jego osoby. Victoria, to jedno, ale jego rodzina stanowiła interesujący kierunek upewnienia się na temat wartości tego młodego człowieka i jego ustawienia na szachownicy. Biały pion nie zamierzał być dalej pionem, a jego determinacja zdawała się być kuszącym płomieniem przy którym można było ogrzać skostniałe nieufnością dłonie.

Aby stawić czoło potrzebowali wszelkich sił. Również tych ukrytych za morskim szafirem diamentów.

– Pozostajemy w kontakcie – zapewnił, po czym pospieszył na przymiarki przygotowanych szat. Miał w końcu dzisiejszego dnia napięty grafik, ostatnie chwile przed wyjazdem do Egiptu...

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Laurent Prewett (3296), Anthony Shafiq (3318)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa