• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[12.71] "Uważaj czego sobie życzysz" Scarlett&Lyssa

[12.71] "Uważaj czego sobie życzysz" Scarlett&Lyssa
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#1
25.12.2024, 16:04  ✶  
Już od samego rana kombinowała jakby tu się wyrwać z rodzinnej kamienicy. Propozycja wieszania bombek stała się zarówno cudowną wymówką, co i wręcz wybawieniem. Mogła w końcu wyjść z domu wieczorem, a dodatkowo odjebać jakiś uroczo zabawny zabobon. Nie żeby nie mogła wychodzić, po prostu wychodzenie w sezonie świątecznym mogłoby się zderzyć z kilkoma bezsensownymi i upierdliwymi pytaniami.
Jeszcze rankiem napisała list do swojej kuzynki, stwierdzając, że to cudowna okazja do spotkania z nią.
Lyssa się zgodziła, toteż Scarlett oświadczyła wszem i wobec, że wieczorem idzie wieszać bombki z Lyssą.
Gdy nastał wieczór wyszła z domu. Śnieżna pierzyna przykryła okolicę, a płatki śniegu wirowały w wariackim tańcu.
Szła powoli, ubrana elegancko - biała koszula z rozkloszowanymi rękawami i czarną kokardą pod szyją, ciemnobordowa spódnica - na jej ramionach spoczywał czarny płaszcz, a dłonie osłaniały skórzane rękawiczki.
Dzień nie należał do najcieplejszych, wręcz Scarlett mogłaby się pokusić o stwierdzenie, że było chłodno.
W końcu i dotarła na miejsce spotkania. Już w oddali rozpoznała swoją kuzynkę i jej cudowną, rozbrajającą minę, która rozświetlała jej lica.
-Lyssa! - uniosła dłoń, aby ta mogła ją dostrzec, a zaraz pokonała dystans jaki dzielił obie dziewczyny -Widzę, że nastrój dopisuje Ci tak jak zawsze - stwierdziła z głupim uśmiechem - Jak przygotowania do świąt?
Powoli ruszyła, przelatując wzrokiem po budynkach
-Wydarzyło się coś ciekawego ostatnio? - spojrzała na nią - a może znalazłaś chłopaka, ha?
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#2
28.12.2024, 14:52  ✶  
Najchętniej spędziłaby popołudnie w kamienicy ojca, nawet nie wyglądając za okno. To nie tak, że nie lubiła świąt, ale zawsze miała z nimi nieco napięte relacje, biorąc pod uwagę że zazwyczaj chodziło w nich o rodzinną atmosferę. Tej w życiu Lyssy było jak na lekarstwo, biorąc pod uwagę że ostatnie osiemnaście lat spędziła nie znając swojego ojca. Jakby tego było mało, kontakt z rodziną matki też miała ograniczony, bo ograniczał się on do okazjonalnych wizyt Sophie w wakacje, kiedy ojciec miał jej już dość i nie miał co z nią zrobić. Pławiła się więc co najwyżej w uwadze ciotek, które z krwi wcale jej ciotkami nie były, ale z braku laku lubiła je jak własne - czyli najchętniej oglądając je na zdjęciach w albumie, który wciśnięty był w tył biblioteczki, bo przód zajmowały o wiele bardziej zajmujące pozycje.

Niestety, chęci pozostawały zaledwie chęciami, nawet jeśli gruba, śnieżna warstwa pokrywała szczelnie Londyńskie ulice. Ubrała na siebie futrzany płaszcz chroniący skutecznie przed zimnem nawet pomimo zabezpieczających zaklęć, naciągnęła na dłonie rękawiczki i zanim się obejrzała, stanęła na miejscu spotkania, rozglądając się dookoła z umiarkowanym zainteresowaniem.

- Scarlett - uśmiechnęła się do kuzynki grzecznie. - Miło cię widzieć - chociaż akurat prawdziwości tych słów jeszcze nie była wcale taka pewna. Ale potem zastanowiła się, nad pytaniem które dziewczyna zadała. - Peregrinus coś... robi. Nie interesowałam się tym zbytnio - rzuciła wreszcie, wzruszając przy tym ramionami, w autentycznym geście niezainteresowania. Siedzenie w kuchni czy dekorowanie domu nigdy nie należało do jej specjalnie ukochanych zajęć. Oczywiście, robiła to z mamą, ale raczej ku jej uciesze, niż swojej własnej. O wiele bardziej lubiła dawać i dostawać prezenty. - A u ciebie? U was? Z twoimi braćmi, tyle was jest mam na myśli, musi być trochę zamieszania w tym okresie? - ruszyła przed siebie, dotrzymując kroku kuzynce i zerkając na nią z boku. - Nie powiedziałabym, że ostatni okres był przesadnie ciekawy. Chołopaka? Ha, nie obrażaj mnie tak. Jeśli mam być szczera, angielscy mężczyźni wydają mi się nieco poniżej standardów, mon chou.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#3
01.01.2025, 12:18  ✶  
-Peregrinus to... jakiś twój kuzyn, wuj czy kamerdyner? - mruknęła, słysząc nowe imię. Nie znała, wiedziała, że coś przygotowuje, a to znaczyło, że to albo rodzina, albo może służba jakaś? Kto wie, może jednak przyjaciel rodziny?
Wyłapała jej spojrzenie, gdy pytanie o przygotowania powróciło do niej.
-Gdyby było zamieszanie to przynajmniej byłoby ciekawie - wyznała, a jeden z jej kącików ust się uniósł -Ale jest głośniej niż zazwyczaj, większy ruch, jednak bardziej męczący aniżeli ciekawy, upierdliwy taki. Potem usiądziemy wszyscy przy stole i będziemy udawać, że się kochamy - zaśmiała się nieco kpiąco - Jak co roku... - zerknęła na nią. A jak wyglądają twoje święta, Lyssa? Też dobierasz z bratem takie miejsce, aby siedzieć jak najdalej od siebie? Jak na weselach, gdy państwo młodzi próbują rozsadzić członków rodziny tak, aby przypadkiem się nie pozabijali.
Roześmiała się dźwięcznie, gdy wyraziła swoją niechęć do mężczyzn, do tych tu przynajmniej.
-Ah wiesz jak to jest, mężczyźni na ogół są całkiem beznadziejni... - mruknęła z rozbawieniem - Ale zauroczenie to choroba, pasożyt mózgu który nas oślepia i odbiera rozum... dopóki nie zniknie to i ta szkarada wydaje się całkiem urocza -pokręciła głową z rozbawieniem.
-Potem pewnego dnia się budzisz i czujesz obrzydzenie i niezrozumienie, bo ci klapki z oczu spadły - spojrzała na nią z głupim uśmiechem - całkiem beznadziejnie. Ale może trafisz na jakiegoś przystojnego, eleganckiego przejezdnego, kto wie... - rozejrzała się, jakoby takowego chciała wypatrzyć - albo nie.
Śnieg przyjemnie skrzypiał pod ich butami, chłód opatulał policzki, a Ona łapała się na myśli, że wcale nie było jej śpieszno do domu. Wieszanie bombek nie zajmie długo, ile można stać w końcu przy drzewku.
-Hej, może po tym jak poślemy nasze życzenia to wstąpimy na grzańca? - spojrzała na nią.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#4
24.01.2025, 07:52  ✶  
- Asystent. Znaczy nie mój. Mojego papy - odpowiedziała sucho, chociaż kusiło ją żeby powiedzieć to, co Scarlett zasugerowała jako ostatnie. Bo Peregrinus był czymś zupełnie innym. Czymś więcej, niż zwykłym asystentem, a Lyssa widziała powoli narastającą zażyłość i przywiązanie między nim, a Vakelem, kiedy religijnie wręcz sprawdzała nici otaczających ją ludzi, chcąc dzięki nim lepiej wpasować się w Londyńską układankę relacji. Ale tak, dla innych ludzi, tych którzy patrzyli z zewnątrz, tyle wystarczało. Oficjalne stanowisko Trelawneya, widniejące w umowie o pracę.

- We Francji było podobnie. Było głośno, ruchliwie, trochę męcząco - szczególnie dla niej i czasem miała wrażenie, że tylko dla niej. - Ale nie narzekałam jakoś specjalnie. Czuło się wtedy, że są przyjaciele. Moja mama ma pełno przyjaciółek, trochę rodziny we Francji, więc święta to było takie bieganie po domach, plotkowanie, dawanie prezentów. Wigilię Yule spędzałyśmy same. Jadłyśmy obiad i dawałyśmy sobie prezenty, a potem grałyśmy w karty przy filmach. Mam wrażenie, że są one bardziej popularne za granicą, bo tutaj odniosłam wrażenie, że przede wszystkim teatry. Nie narzekam, ale ciężko oglądać spektakle w zaciszu domu. To jest pierwszy rok, kiedy spędzam u papy i w sumie nie wiem czego się spodziewać. Czy będziemy u rodziny jego żony, czy może posiedzimy w Prawach Czasu w kameralnym gronie? - mówiła miękko, delikatnym głosem snując swoją opowieść i nawet jeśli w środku czuła uścisk niepewności i odrobinę strachu przed nieznanym, to ani na moment nie zawahała się i nie pokazała kuzynce, że coś było nie tak. W tym akurat była mistrzynią - w udawaniu.

- Mało kiedy słyszę kogoś, kto mówi o tym w tak trafny sposób - uśmiechnęła się kpiąco, zerkając na Mulciber z rozbawieniem. Ładnie to ujęła, chociaż Lyssa, ta Lyssa - uwięziona na Angielskiej ziemi i chcąca wypaść jak najlepiej w narzuconej sobie roli, nigdy by tego tak nie nazwała. Ale Lyssa biegająca jeszcze parę miesięcy temu z koleżankami po szkolnych korytarzach? Ona mówiła rzeczy często o wiele gorsze, bardziej obcesowe i zawsze zapakowane w uroczy, różowy papierek. Człowiek czuł, że jest obrażany, ale w taki sposób że inni widzieli w tym same komplementy.

- Po co mi przejezdny. Nigdy nie miałam aspiracji do jeżdżenia po świecie, a z mężczyznami tak jest, że kiedy włóczą się dookoła ziemi i znajdą idealną kobietę - a ona taką przecież była. - To marzy im się spokojny dom w miejscu, który to dla nich uosabia. Myślą o maminych obiadach, które nie mają w sobie za grosz smaku i dziesięć ton nostalgii - wydęła usta w zniesmaczonym grymasie, powstrzymując się od epitetów o marzeniu o powrotu do maminego cycka.

- Oh, jest to całkiem przyjemny pomysł. Na ten moment jest ciepło, ale myślę że do momentu aż nam się to uda, to zdążymy trochę zmarznąć.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#5
06.07.2025, 12:37  ✶  
-Twój papa ma asystenta? Cóż... może lepiej, że to facet - zachichotała, wysłuchując się w skrzypiący śnieg, który miękko ugniatał się pod ich stópkami - Chociaż... może nie - dodała po chwili namysłu. Jej ojciec nie miał co prawda asystenta, ale miał brata. Chociaż to nie było to samo, a coś bardziej upierdliwego. Dużo bardziej upierdliwego. Szczególnie, gdy się wie, czuje, widzi, że to on jest w hierarchii najwyżej.

Zerknęła na kuzynkę, gdy ta opowiadała o świętach we Francji, które zdawały się ciepłe, dużo cieplejsze aniżeli ich święta, mimo że co roku spędzali je całą rodziną. Cóż, każda rodzina jest inna.
-Pierwszy rok... - powtórzyła, jakoby smakowała tego słowa, zaraz nieco się skrzywiła -aahhh... upierdliwe - miauknęła, marszcząc nos, jakoby Lyssa wyznała jej coś niesamowicie męczącego  - nie stresujesz się trochę? - zapytała, przenosząc spojrzenie na olbrzymie, majestatyczne drzewko świąteczne do którego zaczęły się zbliżać.
-Chociaż... w najgorszym przypadku - powiodła spojrzeniem w kierunku Lyssy, wyłapując jej spojrzenie - będzie po prostu nudno, nie? - jej usta rozświetlił uśmiech. Pierwsze święta u ojca, to nie brzmiało komfortowo, a raczej coś do przeżycia - Jak będzie beznadziejnie to zawsze możesz do mnie napisać - podjęła, wzruszając ramionami - myślę, że po kolacji nie będą zwracać uwagi na to kto jest przy stolę więc będę mogła się wymknąć... - skinęła głową, na potwierdzenie swoich słów.
Im bliżej drzewka były, tym większy tłum mogły dostrzec przed sobą, na co Mulciber westchnęła w duchu. Przy samym drzewku panował okropny ścisk, a one musiały się tam przecież dopchać, a jednocześnie nie zostać zmiażdżone.

Uśmiechnęła się słysząc coś co śmiało mogła uznać za komplement. Zaśmiała się cicho. Cóż, nic dziwnego, ludzie woleli romantyczne pierdolenie i wielkie hasła, nawet jeśli te nie pasowały do prawdy.
Zatrzymała się, zastanawiając się jak miałyby przepchnąć się między stojącymi, a może... może powinny zwyczajnie poczekać?
-Oh... - Mulciber również zmarszczyła nos, gdy ta zaczęła rozwijać temat przyjezdnego. Obawiała się jedynie, że to dotyczyło nie tylko przyjezdnych, a wszystkich przedstawicieli płci przeciwnej, którzy szukaliby panny na wydaniu - Na samą myśl mnie skręca - mruknęła z krzywym uśmiechem - Szczególnie, że temat zamążpójścia jest mi absurdalnie bliski... w mojej rodzinie główną rolą kobiety jest wyjść za mąż, być przykładną żoną i urodzić dzieciaka - skrzywiła się w widocznym zniesmaczeniu - Boję się, że jeśli nie znajdę sobie kogoś, w dodatku kogoś kto spełnia kryteria, to mnie wydadzą za własnego kandydata jeśli tak wpadnie im w ręce - strasznie ją frustrowało to wszystko, od zawsze. Ta nierówność, która paliła w oczy, to jak z powodu płci jej osiągnięcia bledły, bo przecież jej największym będzie zamążpójście, bo powinna, bo taka rola kobiety. Snując się korytarzami słyszała strzępki rozmów, na szczęście temat na razie dotyczył bardziej Sophii, ale wiedziała. Dobrze wiedziała, że będzie następna w kolejce.
-Upierdliwe... - mruknęła, zerkając na nią - A twój ojciec? - zagaiła luźno.

Skinęła głową, gdy jasnowłosa poparła jej pomysł, aby po choince zajść się czegoś napić. W duchu cieszyła się, że nie musiała zbyt szybko wracać do domu, szczególnie, że nie uważała tego miejsca za dom.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#6
30.07.2025, 03:02  ✶  
Lyssa kiwnęła głową, potwierdzając to co przed chwilą przecież powiedziała i nawet uśmiechnęła się lekko na ten chichot Scarlett, ale... nie do końca było jej do śmiechu. Było coś ciężkiego dla niej w niciach, które widziała oplatające Peregrinusa i Vakela. Tak samo widziała w swojej i Trelawneya jątrzącą się zazdrość, bo nawet jeśli nie mogła liczyć na... oddanie tego samego sortu, to zazdrościła tej uwagi, którą karmił go jej ojciec.

- Stresować? - zmierzyła kuzynkę takim wzrokiem, jakby nagle wyhodowała drugą głowę. Lyssa chyba nie miewała tremy. Nie w takich wypadkach. Tu chodziło o bycie w towarzystwie, ładne uśmiechanie się i mówienie rzeczy, a to wychodziło jej całkiem dobrze. Zależało jej tylko na opinii ojca, a spędziła z nim już tyle czasu, ze związany z tym stres przeminął w większości. Reszta ludzi zwyczajnie się nie liczyła, bo to nie ona musiała się odnaleźć w ich świecie, a oni w jej. - Nie myślałam o tym w ten sposób. Więc chyba można powiedzieć że nie, nie stresuję się. Kolacja jak kolacja, dzień jak dzień, ale twoja propozycja też jest dobra. Jeśli faktycznie będę umierać z nudów, to napiszę. I ty też możesz zrobić to samo, dobrze? - uśmiechnęła się do Mulciber ślicznie.

- Wiesz... niektórzy nie widzą w tym niczego złego. Znaczy, chodzi o tradycje, tak? Wiele takich pań powie ci potem dobrą radę, że jak spełnisz małżeński obowiązek, to masz o wiele więcej swobody, no i zapewnioną przyszłość - wzruszyła ramionami, ale jakaś drobna zmarszczka na jej twarzy wyrażała niezdecydowanie. Sama nie wiedziała, jakie właściwie miała marzenie w tym temacie. Zbyt często znajdowała radość w słowach, które zwyczajnie drażniły odbiorcę w ten subtelny sposób. Zwyczajnie do tego przywykła i gotowa była odgrywać swoją rolę do całości, ale w głębi duszy chyba była romantyczką. Jak mogłaby nie być, kiedy dane jej było zostać artystką? Potrzeba było pewnej słabości duszy, by malować z przekonaniem i przelewać na płótno emocje. Odpowiedniego rodzaju tragiczności i zatracenia, by rozumieć to wszystko, na czym potem grały u odbiorcy pociągnięcia pędzla. A mimo tego tak szybko przechodziła przez zauroczenia i miłostki, ze sama nie była pewna czy rozumiała wagę prawdziwej miłości. No i wreszcie - chciała też wygody. Chciała pięknego pana z pięknym portfelem i pozycją w społeczeństwie. Chciała wszystkiego, czy to było tak wiele?
- A masz już może kogoś na oku? - zapytała z psotnym uśmiechem, przybliżając się nieco do Scarlett i mocniej przyciskając jej ramię do siebie. - Papa chyba o tym nie myśli. On wierzy w przeznaczenie - i nie byłoby w tym zdaniu nic złego, gdyby w ostatnim słowie nie zatańczyła jakaś skrywana uraza. - Że absolut ma plan i wszystko przyjdzie według niego do człowieka. Jeśli miałabym znaleźć męża, to los mi go da, albo nakłoni go, w sensie papę, do działania w tym temacie.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Lyssa Dolohov (1256), Scarlett Mulciber (1028)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa