Dlaczego się na to zgodziła? Powinna podziękować sobie z przeszłości, tej która uznała, że super pomysłem będzie wyjście wieczorem z Hogwartu na niewielką imprezę. Przecież powinna teraz ślęczeć w książkach, przygotowywać się do egzaminów, a nie zachowywać się jak nierozsądna panienka! To nie przystoi komuś takiemu jak Daphne! Szanowna latorośl domu Lestrange powinna dbać o nieposzlakowaną opinię, a nie włóczyć się wieczorami, co gorsza być może z szemranym towarzystwem. Nic nie było jej wiadomo o tym, żeby ktoś przeprowadzał selekcję zaproszonych, a jako że w Hogwarcie wieści szybko się roznoszą, to pewnie większość uczniów wiedziała co się święci. Dlatego tym bardziej powinna była zostać w pokoju i nie ruszać się ani na krok. Niemniej ten jeden raz wygrała w niej młodość, chęć rozerwania się, oderwania od tych nudnych ksiąg i zaznania nutki interakcji społecznych, a nuż spotka kogoś ciekawego i będzie miała co wspominać.
Kiedy dotarła na wyznaczone miejsce, miała ostatni moment żeby odwrócić się na pięcie i zwiać. Mogłaby udawać, że wcale jej tutaj nie było, że wszyscy mieli urojenia z niedożywienia czy coś tego rodzaju. Z resztą łatka nudziary w tej sytuacji byłaby świetnym wykrętem, że może to był ktoś łudząco podobny do niej. Daphne w tej chwili wzięła głęboki oddech i ruszyła w kierunku ogniska. Pewnie część osób była szczerze zaskoczona jej obecnością, nic dziwnego. Lestrange w większości przypadków trzymała się z daleka od takich wydarzeń, ale podobno raz się żyje, a chociaż raz mogłaby wyjść do ludzi i przekonać się co z tego będzie. Szybko rozpoznała parę osób, ale była grupa, którą ledwo kojarzyła z widzenia. Pewnie ktoś zawołał dzieciaki, a one chciały spędzić czas ze starszym towarzystwem. Przynajmniej tak sobie to Daphne tłumaczyła, kiedy siadała przy ognisku. Chciała się nieco ogrzać, choć nie było specjalnie zimno. Ot, wyciągnąć dłonie do płomienia, który przecież nic jej nie zrobi. Wiedziała dobrze, że ogień się jej zwyczajnie nie imał. Zawdzięczała to swojej matce, która wspominała, że wśród Parkinsonów to całkiem normalne, a jako że Matula pochodziła z tej szanownej rodziny bibliotekarzy to i Daphne odziedziczyła taki dar. Może nie należał do najbardziej spektakularnych, ale za to jedna przyczyna śmierci mniej.