• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[5.09.1972] Two faced | Stanley, Aidan

[5.09.1972] Two faced | Stanley, Aidan
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#1
03.03.2025, 12:45  ✶  
5 września 1972
Późny wieczór

Nie był pewny, czy powinien spotykać się ze Stanleyem w jakimkolwiek lokalu, nieważne czy był on na Nokturnie, czy gdziekolwiek indziej. Harper była na niego wściekła, a on sam nie rozumiał do końca co Borgin odjebał. Nie odzywał się wtedy jednak, bo nie był aż takim debilem, żeby nadstawiać karku za kumpla. Lubił go, ale ta sympatia miała swoje granice - a wbrew pozorom robota w BUMie, jakkolwiek by na nią nie narzekał, dość mu się podobała. Nie na tyle, by codziennie wstawał z wielkim uśmiechem na twarzy i niemalże podskakiwał jak rusałka, pędząc do budynku Ministerstwa, ale na tyle by uważał ją za dość mało wymagającą i dość adekwatną dla niego i jego temperamentu. Słowem: nie chciał jej stracić. Nie chciał wypierdalać z biura w podskokach tak, jak zrobił to Borgin latem. W przeciwieństwie do niego on miał starych, którzy trzymali nad nim bat i chociaż w głębokiej dupie miał zdanie ojca, tak matki już ignorować nie mógł. Była taka szczęśliwa, gdy wspominał co akurat robił w pracy, że prędzej by strzelił sobie z różdżki w łeb, niż sprawił jej przykrość swoim zwolnieniem.

Nie wchodził jeszcze do lokalu, którego adres znajdował się na karteczce od Staszka. Zapamiętał adres, a kartkę spalił w kominku razem z listem od Borgina. Dla pewności palił absolutnie wszystkie listy, które od niego dostawał. Nie miał pojęcia co odjebał Stanley, ale skoro Harper przez prawie miesiąc zachowywała się jakby miała potężny PMS, to musiało być grubo. Jeżeli ktokolwiek znalazłby przy nim listy od osoby, która tak jej zalazła za skórę... Cóż.

Palił papierosa przed wejściem, jak na kulturalnego młodzieńca przystało. Zdążył wrócić do mieszkania i zrzucić mundur, by na dupę wciągnąć wygodniejsze łachy. Nie miał nawet czasu, żeby wziąć prysznic i zmyć z siebie smród pracy - nie żeby się jakoś specjalnie fizycznie dzisiaj napracował, ale wypełnianie absolutnie WSZYSTKICH raportów od których się migał przez całe lato pozostawiło na nim smród pracy. Nie mógł zmyć go mydłem, więc próbował zamaskować odór Ministerstwa Magii przy pomocy dymu tytoniowego. Siwy dym okalał całe jego ciało i wżerał się w starą, wysłużoną kurtkę, której Aidan uparcie nie chciał się pozbyć ze swojej szafy. Kiedy ją dostał - chyba w tym roku, w którym stali się ze Stanleyem partnerami. Kupa czasu. Niedopałek wylądował pod jego butem, zmiażdżony przez grubą podeszwę, a sam Parkinson pchnął drzwi speluny takim gestem, jakby wchodził do siebie. Jego błękitne, zmrużone nieco oczy omiotły pomieszczenie. Czy ten debil w ogóle pomyślał o tym, żeby się jakoś ukryć? Chociaż, kurwa, włosy przefarbować albo ki chuj? Czy może będzie tu stał z tabliczką nad głową, głoszącą "Hej, jestem Stanley Borgin, miło was poznać!"?
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#2
09.03.2025, 19:37  ✶  

Na świecie było kilka zasad, które były znane większości, a powinny być znane wszystkim. Istniało z tym związane powiedzionko, które brzmiało - "kobiet nie pyta się o ich wiek, mężczyzn o ich zarobki, a Stanleya Andrew Borgina o to, dlaczego Harper Moody była na niego tak wkurwiona i co mogła od niego chcieć". Bardzo prosta formułka, a jak potrafiła uprościć życie.

Los chciał, że to właśnie Aidan Parkinson został jego wspólnikiem w Ministerstwie. Spędzili kilka wspólnych lat i można było powiedzieć, że są jak stare, dobre małżeństwo. Może bezdzietne, bez przyszłości i nadziei, ale nadal małżeństwo. Może raczej relacja partnerska, wszak byli partnerami w zbrodni, a raczej w zwalczaniu zbrodni - bo byli po stronie światłości... przynajmniej do czasu.

Nie zmieniało to jednak faktu, że nie godziło się w oczach Stanleya, aby ktoś podnosił rękę na jego towarzysza. Nic więc dziwnego, że nie optował i wyciągnął pomocną dłoń do Parkinsona. Sprawiedliwości miało się stać za dość. Dzisiaj był dzień zemsty. To, co miało wydarzyć się na Nokturnie - na zawsze miało na Nokturnie pozostać.

Borgin nie siedział w lokalu. Przyglądał się drzwiom wejściowym z zewnątrz. Nie to, że nie ufał Aidanowi... ale bezpieczeństwo to podstawa. Kto wie do czego była skłonna Harper Moody i to jej całe stado warchlaków. Niektórzy koneserzy mogli by ją nazwać "niezłą świnia" ze względu na jej stadko. Na szczęście nie był to Stanley.

Widząc jak jego kompan wchodzi do środka, podniósł kołnierz od płaszcza i czym prędzej ruszył za nim.

- Co sprowadza tak pięknego kawalera... - zaczął mówić, kierując swoje słowa do Parkinsona - W te rejony? - zapytał z ciekawością w głosie. Zupełnie jakby nie wiedział albo zapomniał. Nic bardziej mylnego. Borgin robił sobie żarty w odniesieniu do ogłoszenia matrymonialnego, które zawitało w ostatnim numerze 'Czarownicy'.

Stanley, jak to Stanley, nie kwapił się do zmiany swojego wyglądu czy czegokolwiek. Nie czuł takiej potrzeby, wszak jak to powtarzał Aidanowi - "oponentów się nie lękam". W zgodzie z tą myślą też działał. Nie było mowy na żadne przebrania czy zabawy - jeszcze były go mały Parkinson nie rozpoznał i to by dopiero były checa.

- Kurwi od Ciebie Ministerstwem - skwitował, podchodząc bliżej. Mówił jednak cicho, aby nikt inny tego nie usłyszał - Takie kurwiki w oczach to mają tylko BUMowcy, kiedy wchodzą do miejsc, które zostały im wskazane w zgłoszeniu... - dodał, dając lekkiego protipa na przyszłość.

- Chcesz się czegoś napić czy od razu szukamy vendetty? - spojrzał na swojego kompana, dając mu prosty wybór.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#3
15.03.2025, 22:07  ✶  
To, czy Borgin zszedł na ścieżkę bezprawia czy nie, nie miało dla Aidana większego znaczenia. Sam nie był święty - w porównaniu do 90% Brygadzistów czy Aurorów, on i Stanley byli po prostu wrzodami na dupie, jeżeli chodzi o charaktery. Z tym, że to właśnie Stanley okazał się w głębi duszy przesiąknięty złem, a nie Aidan. A przynajmniej jeszcze, bo jak inaczej nazwać osobę, w której kotłowało się tyle agresji, złości i zwyczajnego lenistwa, które w połączeniu z bardzo elastycznym kręgosłupem moralnym zwiastowało szybki zjazd na sam dół? Do tej pory Aidan po prostu nadużywał swojej władzy, pozycji i pieniędzy rodziców. Potem zaczął wykorzystywać również inne przywileje, takie jak znajomości w półświatku, które być może i nie były zbyt obszerne, ale na pewno przydatne - chociażby w takich sytuacjach jak ta dzisiaj.
- Dziwki, a co innego - odpowiedział, zatrzymując pchnięcie w połowie. Drzwi skrzypnęły, ale skoro Stanley nie był w środku, to i Aidan do środka nie wlazł. Nie odwracając się do Borgina sięgnął po papierosa, nie chwaląc się jak na razie facjatą. A ta była... Hah. Płomień zapalniczki oświetlił zdrowe oko oraz rozcięty łuk brwiowy, który zmienił się w jeden wielki strup. Poza tym było względnie okej, no - może kącik ust był napuchnięty. Nie wyglądał, jakby dostał mocno w mordę. - Z dziwką nie każą mi się żenić.
W końcu jednak odwrócił się do Stanleya, ewidentnie nawiązując do tego pieprzonego ogłoszenia, które ukazało się w Czarownicy. Zmarszczone brwi i pociemniałe z powstrzymywanego wybuchu złości oczy świadczyły o tym, że Aidan absolutnie nie miał ochoty na żarty w tej materii. A może to po prostu skurcz mięśni, który pojawił się w wyniku bólu? Bo gdy Parkinson zwrócił ku Borginowi całą facjatę, ten mógł dostrzec przepiękną śliwę na lewym oku. Nie otwierało się, było też rozcięte. Policzek miał napuchnięty, chociaż wymyty z krwi. Wyglądał jednak tak, jakby ktoś postanowił zabawić się w chirurga szczękowego i usunąć obie ósemki z lewej strony. Sądząc po jego minie: bez znieczulenia.
- Zapomniałem się umyć, sorry - wzruszył ramionami na uwagę na temat ministerstwa. - To wylanie na siebie wody kolońskiej nie wystarcza?
Niby zdziwiony niuchnął pod swoją pachą, chociaż doskonale wiedział, że ani od niego nie mogło kurwić Ministerstwem, ani że wcale nie zapomniał się umyć. Szorował się dzisiaj cały dzień właśnie po to, by nie jebać pracą. Niby nie dało się tego wyczuć, ale on miał wrażenie, że atmosfera Brygady osiadała na nim jak nieprzyjemna powłoka.
- Przydałaby mi się whisky. Albo ruda - powiedział w końcu, mierząc Stanleya zdrowym okiem. Kurwiki w oku na moment zniknęły, ustępując pola niemalże wzruszeniu. - Albo obie. Dawno nie wypełzałeś ze swojej nory, gdziekolwiek ona jest.
Podsunął Staszkowi paczkę papierosów. Nie miał pojęcia gdzie Borgin się ukrywał i oby to zostało tajemnicą po wsze czasy. Lepiej niektórych rzeczy było nie wiedzieć, tak na wszelki wypadek.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#4
16.03.2025, 22:12  ✶  

Stanley ciężko westchnął na słowa swojego kompana. Czy mógł się spodziewać innej odpowiedzi? Pewnie tak.

Gdzie podziała się ta piękna idea wierności tej jednej wybrance? Zastanawiał się w swoich myślach, nie dzieląc się nimi z Parkinsonem, który brzmiał na odrobinę wkurwionego. Zupełnie jakby mu się coś stało psychicznie i fizycznie. Cóż, może coś było na rzeczy?

Ładną miał te śliwkę pod okiem. Jego twarz nabrała kolorów, które piękne współgrały z jego kurwikami w oczach. Gdyby Stanley był odrobinę bardziej chętny do spółkowania z osobami jego własnej płci, mógłby się nawet zakochać w Aidanie. Na całe szczęście preferował laseczki i jedyne co mu pozostało to żal, smutek i rozpacz. Oczywiście z powodu, że to ktoś inny załatwił Aidana w taki sposób.

- Jeżeli chcesz coś złowić na Pokątnej - pociągnął nosem, aby wyniuchać jego wodę kolońską ze szlugami - To wystarczy. Tutaj? Nie - zapewnił go. Trochę już się bujał po tym Nokturnie, a i za kariery w Ministerstwie bywał tutaj nie raz.

Człowiek mógł wyjść z bryagdy, ale brygada z człowieka nie wychodziła nigdy. Te wszystkie meldunki, zasady i formułki zostawały na zawsze. Stawały się częścią duszy danej osoby. Sposób chodzenia, wysławiania się czy ogólnej prezencji, mówił jedno - "hej, jestem brygadzistom/aurorem". Była tylko jedna osoba, która tego uniknęła ze względu na swój sposób zachowania. Był to nie kto inny jak Atreus Bulstrode we własnej osobie - od niego akurat jebało hazardem, a nie Ministerstwem.

- Nowa paczka? Dali Ci awans jakiś czy co? - zapytał, częstując się papierosem - Bo jeżeli nie... to znam sposób, aby jednak Ci załatwić... - uśmiechnął się zawadiacko pod nosem. Borgin mówił oczywiście o sobie. Moody zapewne dałaby mu medal, biurko bliżej swojego pierdolnika i trochę nadgodzin jako nagrodę za dostarczenie wielkiego złoczyńcy Stanleya. Tylko czy tego właśnie chciał Parkinson?

- Skoro przydałaby się ruda, to wchodzimy... - zakomunikował - Bo stoimy jak kutasy. Zwarci i gotowi, czekający na panienkę, a żadnej niestety nie ma - odpalił nikotynowego przyjaciela od metalowej zapalniczki, szturchając drzwi do przodu - Chodź, chodź. Nie ociągaj się - pospieszył kompana, mijając go w drzwiach.

Stanley nie czekał na specjalne zaproszenie. Od razu skierował swoje kroki do barmana, wszak wiedział czego potrzebują.

- Barman, dwie rude - złożył sprawnie zamówienie, kładąc przy okazji kilka monet na blat. Mężczyzna, który przyjmował zamówienie, nie powiedział nic, a jedynie przygotował dwie szklanki do których nalał alkoholu.

Przybytek był klasycznym tworem Nokturnu - odór potu, tytoniu i alkoholu. Jedna, wielka mielina, a pośród niej kilku szemranych typów. Ot, ciemne alejki w ich najlepszym wydaniu.

Borgin zgarnął szkło i udał się do stolika przy jednej ze ścian. Zasiadł, rozstawiając napitek.

- No dobra. Skoro już szykujemy wielki plan działania... - zaciągnął się papierosem - To powiedz mi jedno. Jak bardzo chcesz się na nim zemścić? - zapytał, kładąc nacisk na "bardzo".



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#5
23.03.2025, 10:40  ✶  
Przewrócił oczami w odpowiedzi na te słowa. Nie miał zamiaru się z nim kłócić: kurwiło od niego Ministerstwem i będzie kurwić Ministerstwem głównie dlatego, że spędzał tam, kurwa mać, prawie trzy czwarte doby od końca sierpnia do teraz.
- Podarunek przeprosinowy od Jamesa, który spierdolił pięć ostatnich raportów i teraz muszę je poprawiać - mruknął, odpalając szluga. - Do cipy są ci wszyscy nowi, wiesz? Nawet popranie zdania nie potrafią sklecić.
W jego głosie zabrzmiała nuta żalu. Jednak co raporty Staszka, to raporty Staszka. Gdy Borgin to wszystko ogarniał, to Aidan NIGDY nie miał problemów. I to chyba był jego błąd, bo tak się przyzwyczaił do tego, że ktoś odwala dobrą robotę, że najzwyczajniej w świecie przestał sprawdzać, czy inny ktoś nie partaczy jego ciężkiej pracy.
- Utkaj - prychnął w odpowiedzi na ten awans. Po chuj mu awans? Aidan wolał się nie wychylać i tak było od lat. Poza tym prędzej zeżarłby własną skarpetę po ciężkim patrolu, niż wydał Stanleya komukolwiek: a już zwłaszcza Moody, której po prostu nie lubił, bo wydawała mu się zwyczajną chamską służbistką. Bones był pod tym względem dużo lepszy, przynajmniej można było z nim porozmawiać. A Harper? W jej obecności czuł się jak przestępca, nawet jeżeli jeszcze nic nie zdążył zrobić - gdy przechodziła obok, czuł od niej taki chłód i wieczny PMS, że wolał nawet nie otwierać ryja, by się z nią przywitać. Ograniczał się do kiwania jej głową i złażenia z drogi. Niektóre baby to chyba tylko czekały na to, by facet się potknął i by mogły go rozszarpać.

Wnętrzu knajpy nie poświęcił większej uwagi, bo sam bywał w o wiele gorszych miejscach. Ot, chociażby ostatnio. Z zadowoleniem przyjął fakt, że to Staszek stawiał dzisiaj alkohol (przynajmniej tę rundkę). Poczuł się tak, jak kiedyś - gdy po patrolach chodzili pić, ot dla smaku a nie żeby się najebać. Gdy wspólnie narzekali na ludzi z Ministerstwa i raporty, na papierologię... Gdy nie było w ich życiu tylu pojebanych akcji, a te najbardziej pokurwione to tworzyli sami. Zgarnął swoje szkło i podążył za Borginem tak jak kiedyś. Miła odmiana, móc po prostu zdać się na kogoś innego.

Bo dużo można było powiedzieć o Aidanie, ale jak już z kimś się zakumplował, to nie zdradzał go tak łatwo. Gdy już obdarzył kogoś zaufaniem, to raczej na pełnym polu a nie tylko na niektórych. W innym przypadku pewnie nie zwróciłby się do Staszka o pomoc, skoro ktoś mu naklepał.
- Spójrz na moją twarz, a potem pomyśl sobie jak wyglądają żebra i brzuch. Pozwól, że nie będę się rozbierał przed tobą, lubię cię ale nie jesteś w moim guście - Parkinson zaciągnął się papierosem, nie spuszczając wzroku ze Staszkosława. Dym wypuścił prosto w alkohol. - Chciałbym, żeby gnój zamienił się w jebaną fioletowo-sino-zieloną tęczę.
No i może jakieś złamanie albo dwa, ale tego nie wypowiedział na głos. Spoważniał jednak, na moment przerywając kontakt wzrokowy.
- Wlazłem po jakichś schodach w dół tam, gdzie nie powinienem. Nie byłem tam nigdy, a wiesz że zdarzało mi się szlajać po Nokturnie. Raczej nie odnajdę drogi z powrotem - nie miał pojęcia, że wylądował na Ściezkach. Dla niego to były jakieś podziemia i tyle.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#6
25.03.2025, 19:34  ✶  

Biedny był ten cały Aidanek w swoich problemach. Spierdolił pięć ostatnich raportów... Cóż... Stanley mógłby powiedzieć coś podobnego, a nie. Jednak nie mógł, ponieważ to on je pisał. Parkinson jednak był na tyle dobrym kompanem, że siedział przy tym biurku i dotrzymywał towarzystwa przy pisaniu rozległej dokumentacji. Czasem przyniósł kawę, tudzież lurę Ministerialną. Rzucił żartem. Ot, taka trochę symbioza, która zakwitła między dwójką - jeszcze wtedy - brygadzistów.

Co mógł mu powiedzieć? "Kiedyś to było"? No średnio. Z drugiej strony całkowicie go rozumiał. Wiedział jak to było z Bonesem. Wiedział jak to było z tą wiedźmą Moody.

A co do nowych? Trzeba było ich sobie wyszkolić. Aidan miał trochę przejebane jako ten bardziej doświadczony funkcjonariusz, ponieważ to właśnie jemu przypisywano żółtodziobów, aby mógł im pokazać z czym się je ten zawód. Pomyśleć, że to tylko z jednego powodu - faktu, że Borgin "wyfrunął" z Ministerstwa i Parkinson został bez swojego duetu.

Czy Stanley wróciłby do Brygady? Tak ale tylko dla ludzi, których tam poznał, a nie dla samej idei służenia z Harper czy innymi mądralami z jednostki. Brakowało mu Aidana czy Atreusa - nawet jeżeli ten przychodził się do nich wywyższać, wszak "wielki pan auror". Nawet ta nienawiść do Brenny była składową części służby u Borgina - takim nieodłącznym elementem, który kończył się rozsierdzeniem i chęcią na papierosa. Nie wspominając o Victorii, której widok powodował niemal PTSD, ponieważ zawsze słyszał ten jeden głos z Hogwartu, który mówił - Stanley, nie biegaj.


Szklanka szybko została opróżniona i to nie dlatego, że chciało mu się pić. O nie, nic bardziej mylnego. Stanley palił się do roboty. Nosiło go na jakąś wspólną akcję z Parkinsonem. Jak za starych, dobrych lat.

Tym razem - ich akcja - zakrawała o przemoc i wtargnięcie z włamaniem.

- Wolisz blondynki? - zasugerował. Dlaczego akurat blondynki? Nie było to trudne. Borgin je uwielbiał i jego towarzysz raczej o tym wiedział - Znam dobrych fachowców. Raz, dwa mogą mnie przefarbować - zapewnił. Oczywiście chodziło mu o nikogo innego jak Rodolphusa, który potrafił to i owo. Można było rzecz, że miał fach w ręku.

- Znasz bardzo dużo kolorów jak na tego, kim jesteś. Nie myślałeś o karierze malarza? - zapytał, stukając melodycznie w blat. Aidan mógł dostrzeć, że Stanley odrobinę nosi. Tak, jakby się nabuzował czy nażarł jakiejś amfetaminy, chociaż stronił od używek innych niż alkohol i papierosy.

Podstawił popielniczkę z jakiejś bocznej ławy, a następnie zgasił papierosa. Długo jednak mu nie zajęło, aby odpalić kolejnego. Nie grali w karty ale nałóg nie wybaczał.

- Ale tak na poważnie to rozumiem. Zrobimy to po mojemu - uniósł kącik ust - Gwarantuję, że będzie skomlał i błagał Cię o litość. Pasuje? - przetarł blat z niewidzialnego kurzu. To było też pytanie retoryczne, bo Stanley już powtarzał "crucio" w myślach, aby przypadkiem nie zapomnieć tej pięknej formułku. Avada była lekkim przerostem formy nad treścią. Chociaż, może to też było rozwiązanie?

- Powiedziałbym, że... - przeniósł wzrok na twarz Aidana - Szukaj, skoro dalej jesteś psem... Ekhhm... Funkcjonariuszem służb bezpieczeństwa - dodał pod nosem, dosyć cicho, aby inni tego nie usłyszeli - A jako, że się szanujemy to powiem tak - prowadź - uśmiechnął się szczerze pod nosem. Stanley był gotów, aby sprawiedliwości stało się za dość. Nikt mu nie będzie podnosił ręki na Parkinsona. No chyba, że byłaby to Victoria we własnej osobie, wszak sam się jej odrobinę obawiał... Odrobinę bardzo... Więc ona mogła.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#7
27.06.2025, 08:17  ✶  
Aidan skrzywił się na wspomnienie blondynek. Czy on z chuja spadł? Parkinson ani nie wolał blondynek, ani brunetek. Nie był wybredny, lecz po tym co się odjebało w gazecie, to chyba da sobie spokój z babami na jakiś czas.
- Srondynki - odpowiedział elokwentnie, dopijając napój. Prychnął z rozbawieniem na ten pomysł z przefarbowaniem. Widział to już oczyma wyobraźni. - Nie podsuwaj mi pomysłów, skarbie, bo już widzę cię w platynowych włosach.
O ile by nie odpadły. Magia miała swoje ograniczenia, wiadomo, trzeba było być fachowcem, ale gdyby tak mu dorobić blond plus dłuższe włosy... Karykatura Borgina w damskich ciuchach i długich za dupę blond włosach przez jakiś czas chyba nie opuści umysłu biednego Aidana.

Oczywiście że zauważył, że Borgina nosiło. Podejrzewał nawet dlaczego. Biedny chłopak musiał się okropnie nudzić, ukrywając się przed Ministerstwem. Swoją drogą gdyby ktokolwiek teraz ich zobaczył i doniósł, że widział się ze Stanleyem i go nie aresztował... Aidan pokręcił głową na samą myśl. Ale by miał przejebane. Raporty to jedno, ale przecież Harper by mu urwała łeb zanim Bones zdążyłby mrugnąć. Szybka była, ta aurorzyca piekielna, szybsza od Victorii, szybsza od kogokolwiek znał. I przy okazji narwana jak jasny chuj. Posyłać za Staszkiem list bo ten wypierdolił z pracy? Każdy normalny szef by go po prostu oficjalnie zwolnił i tyle.

To była jedna z zalet Parkinsona - nie dopytywał. Nie wiedział nic o głowie, nie wiedział o podejrzeniach, które pojawiały się w okolicach Borgina. Ale też i go to nie interesowało, bo przecież doskonale znał Stanleya. Byli drużyną, byli teamem, byli partnerami. Pomagali sobie tak, jak mogli. Chuj z powodem, dla którego Moody się na niego uwzięła - i tak by w niego nie uwierzył.
- Hau hau - burknął tylko w odpowiedzi, wcale nie z zadowoleniem. Być może dlatego, że trochę tak się czuł: jak pies, nie jak funkcjonariusz. Albo marionetka w cyrku zwanym Ministerstwem. Tańczył tak, jak mu zagrali i chociaż wstępując do BUM doskonale zdawał sobie sprawę z hierarchii, to jakoś wciąż ciężko było mu się pogodzić z tym, że musi wykonywać czyjeś rozkazy. Owszem, w swojej własnej głowie przerabiał je na myślenie, że to on podejmuje decyzje, ale ile można było się oszukiwać? - Zobaczymy, czy znajdę.
Kącik ust uniósł się lekko. Parkinson był mściwy - i chociaż nie na tyle, by mordować ludzi, to zdecydowanie miał problem z agresją i wyznawał zasadę oko za oko. Szczególnie to podbite. Oparłszy dłonie o blat stolika wstał dość gwałtownie, ale mało kto zwrócił na to uwagę. Wyprowadził Staszka z knajpy, a potem skręcił tam, gdzie wydawało mu się, że szwendał się ostatnio.
- Nie nudzi ci się takie siedzenie w norze na dupie? - zagaił, wyciągając papierosa. Jak zwykle - mógłby odpalać peta od peta. Poczęstował nim też Borgina. Po drodze nikt ich nie zaczepiał, ale w sumie nie wiadomo było czy to dlatego, że był tu Borgin, czy Aidan. Oboje byli tu znani, chociaż Parkinson mniej. Nokturn nie był dla nich problemem i wyzwaniem w żaden sposób, podobnie jak ludzie, którzy chodzili tymi brukowanymi ścieżkami. Dla Aidana jednak problemem były Ścieżki, o których albo nie wiedział, albo wyparł z pamięci. No i teraz musiał je odszukać.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (1453), Aidan Parkinson (1960)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa