27.03.2025, 04:20 ✶
- Felix - złapała go oburącz za ramiona, stojąc z nim twarzą w twarz i potrząsnęła nim. Nie była sama pewna po co, skoro nic przesadnie nie przeszkadzało mu w tym momencie, żeby zwrócić na nią całą swoją uwagę, ale cała ta sytuacja była tak niedorzeczna, ze zwyczajnie potrzebowała czymś lub kimś wstrząsnąć. - Felix, wiesz gdzie jest reszta?
Jakże to było ogólne pytanie, ale dla Layli zwyczajnie zbyt oczywiste wydawało się, o kogo jej chodziło. Pierwsze co zrobiła, kiedy tylko zauważyła że coś było nie tak, to sprawdzenie gdzie jest Jim. Gdziekolwiek to było, nie znajdowało się w obrębie cyrkowych wozów i namiotów. Potem pognała dalej, próbując pochwycić w międzyczasie Alexandra, który jako szef całego tego przybytku może nawet wiedział o co chodziło. Nie wiedział. Po prawdzie to nikt nie posiadał chyba takiej rzeczy, a jedyne co dochodziło do nich spoza namiotowych płócien to pełne strachu okrzyki i smród spalenizny. Edga też nigdzie nie było i nawet jeśli nie było to nic aż tak dziwnego, to bardzo chciała mieć w tym momencie pod ręką kogoś, kto chociaż był odrobinę ogarnięty.
Zamiast tego miała Felixa.
Przygryzła nerwowo wargę, nie puszczając go wciąż i wbijając w niego palce, nawet tego nieświadoma, jednocześnie znowu rozglądając się dookoła, jakby zaraz skądś miała na nią wyjść prawda objawiona. Z nieba sypał się popiół, dym unosił się ku górze i jeśli miałaby zgadywać, płonęło o wiele za dużo rzeczy. Zbyt wiele razy przerabiali w cyrku niekontrolowany zapłon, żeby teraz zwodziła ją w tej kwestii intuicja, albo chociażby nos. Właściwym jednak pytaniem było - dlaczego nic nie płonęło u nich? Próbowali zabezpieczać kolejne elementy cyrku przed popisami Jima, ale im większym chłopcem się starał tym mniej regularnie odnawiali tego typu zabezpieczenia, a materiał namiotów wcale nie był taki wytrzymały.
!Cyrk1
Jakże to było ogólne pytanie, ale dla Layli zwyczajnie zbyt oczywiste wydawało się, o kogo jej chodziło. Pierwsze co zrobiła, kiedy tylko zauważyła że coś było nie tak, to sprawdzenie gdzie jest Jim. Gdziekolwiek to było, nie znajdowało się w obrębie cyrkowych wozów i namiotów. Potem pognała dalej, próbując pochwycić w międzyczasie Alexandra, który jako szef całego tego przybytku może nawet wiedział o co chodziło. Nie wiedział. Po prawdzie to nikt nie posiadał chyba takiej rzeczy, a jedyne co dochodziło do nich spoza namiotowych płócien to pełne strachu okrzyki i smród spalenizny. Edga też nigdzie nie było i nawet jeśli nie było to nic aż tak dziwnego, to bardzo chciała mieć w tym momencie pod ręką kogoś, kto chociaż był odrobinę ogarnięty.
Zamiast tego miała Felixa.
Przygryzła nerwowo wargę, nie puszczając go wciąż i wbijając w niego palce, nawet tego nieświadoma, jednocześnie znowu rozglądając się dookoła, jakby zaraz skądś miała na nią wyjść prawda objawiona. Z nieba sypał się popiół, dym unosił się ku górze i jeśli miałaby zgadywać, płonęło o wiele za dużo rzeczy. Zbyt wiele razy przerabiali w cyrku niekontrolowany zapłon, żeby teraz zwodziła ją w tej kwestii intuicja, albo chociażby nos. Właściwym jednak pytaniem było - dlaczego nic nie płonęło u nich? Próbowali zabezpieczać kolejne elementy cyrku przed popisami Jima, ale im większym chłopcem się starał tym mniej regularnie odnawiali tego typu zabezpieczenia, a materiał namiotów wcale nie był taki wytrzymały.
!Cyrk1