• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[08.09.1982] House of violence

[08.09.1982] House of violence
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#1
31.03.2025, 15:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.03.2025, 15:40 przez Leviathan Rowle.)  
Westminster, Centrum Handlowe Purge & Dowse Ltd.

Spotkali się z Charlesem ponownie, kiedy Leviathan wreszcie skończył swoją pracę z Louvainem w Urzędzie Pocztowym Sów i obydwoje postanowili się skupić na innych zadaniach. Aportowali się więc z trzaskiem, do opuszczonego centrum handlowego, które mieściło się w mugolskiej części Londynu. Do budynku, który zazwyczaj był stosunkowo cichym i spokojnym miejscem - w końcu w momentach bezkryzysowych, ciężko było tutaj uświadczyć tłumy czarodziejów czekających na bezpieczne przejście do szpitala świętego Munga. Teraz jednak było inaczej - stojąc na wyższym poziomie, mogli zobaczyć piętro niżej gromadzący się tłum, który walczył ze stojącym w witrynie manekinem. Czarodzieje przepychali się między sobą; poranieni, poparzeni, skonfundowani i pełni sprzecznych emocji. Jedni poddawali się rozpaczy, inni natomiast wściekłości, nie mogąc znieść czekania na swoją kolej. Przejście jednak miało swoje ograniczenia, a może przede wszystkim - ograniczenia mieli uzdrowiciele, którzy na ten moment uwijali się pewnie w szpitalu niczym stado mrówek.

Leviathan stał wyprostowany, z dłońmi splecionymi za plecami i patrzył w dół zza wąskich szparek maski śmierciożercy. Nawet pod drgającym, niespokojnym dymem i iluzjami utrudniającymi rozpoznanie tego, co kryło się pod płaszczem, wyglądał jakby zesztywniał. Stał w nieruchawy, nieco nienaturalny dla człowieka sposób, pozbawiony niepotrzebnego, nawet najdrobniejszego ruchu. W końcu jednak poruszył się - szybko, w nadmiernym kontraście do poprzedniej pozy i spojrzał na stojącego obok Mulcibera.

- Zawalimy wejście - poinformował go ze swobodą, cicho wypowiadając słowa, jakby nie chcąc by ktoś przedwcześnie zwrócił na nich uwagę. Stali jednak wyżej, nie tyle po za zasięgiem wzroku co w miejscu gdzie ktoś intencjonalnie musiałby spojrzeć, oderwany od zamieszania dookoła niego. - Potem możemy zejść na dół, zająć się bardziej skorymi do podniesienia różdżki. - sam złapał mocniej swoją różdżkę, spuszczając dłonie wzdłuż ciała. Nie wycelował nią jeszcze i nie rzucił zaklęcia chyba tylko dlatego, że czekał na reakcję. Znak, że jego towarzysz był gotowy.

sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#2
31.03.2025, 19:50  ✶  
Rozstanie z Rodolphusem sprawiło, że Charles poczuł się odrobinę mniej pewnie, lecz nie mogło to mieć aż takiego znaczenia, gdy był z innym śmierciożercą. Znał jego pseudonim, ale nie prawdziwą tożsamość i nieco wytrącało go to z równowagi. A co, jeśli był to ktoś, kogo znał? Pan Dolohov? Może Peregrinus? Wreszcie... może Baldwin? Ostatni typ wykluczył od razu. Baldwin był zbytnim tchórzem, by porywać się na coś takiego. Zmierzył nowego towarzysza spojrzeniem zza maski, tak dyskretnie, jak tylko mógł, lecz nie zauważył niczego, po czym mógłby go zidentyfikować. Musiał uznać go sprzymierzeńca, to wystarczyło.

Nieznajomy był też dowódcą w tej sytuacji, będąc wyżej nie tylko rangą, ale też doświadczeniem. Jedyne, co Charles wiedział o takiej walce, wyniósł ze szkoły, a wiedza teoretyczna nie mogła równać się praktyce. Patrząc na tłum u ich stóp, nie mógł czuć więcej, aniżeli pogardę. Czarodzieje czystej i półkrwi mieszali się z mugolakami, stanowiąc niewiele więcej, aniżeli część tego motłochu. Być może byli ranni i potrzebowali pomocy, ale nie powinni jasno zadeklarować, kto powinien mieć pierwszeństwo w dostaniu się do uzdrowicieli. Miał nadzieję, że jego brat pomaga tym, którzy rzeczywiście na to zasługiwali.

Nagły ruch towarzysza nieco go wystraszył, lecz okazał to po sobie tylko drgnięciem.

- Tak jest. - Przyjął plan Leviathana bez dyskusji. - Dam nam przewagę na starcie. - Stwierdził, choć zaraz pożałował tych słów. Mieli przecież przewagę. Byli dwoma mężczyznami w służbie odpowiedniej sprawie, zaś tamci... byli tylko zbieraniną.

Mimo to, Charles uniósł obie ręce, by bezróżdżkowo postarać się przywołać czarną mgłę, na tyle gęstą i rozległą, by przykryć manekina i najbliższe rzędy oczekujących na uzdrowiciela czarodziejów. Ze swojej pozycji wciąż mogli wszystko widzieć, a Leviathan miał pełne pole do popisu, by zawalić wejście.

Kształtowanie Z, 3 kropki, na wytworzenie czarnej mgły

Rzut Z 1d100 - 71
Sukces!
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#3
02.04.2025, 01:40  ✶  
Cieżko było mu powiedzieć, czy czuł cokolwiek, kiedy spoglądał na kłębiących się nieco niżej ludzi. Zaciekawienie może, jakby wyczekiwał tylko momentu, kiedy obrócą się sami przeciwko sobie, oddając się powoli narastającej desperacji. Ludzie w gruncie rzeczy mieli aż nadto dużo wspólnego ze zwierzętami, a te zapędzone w kozi róg potrafiły odgryźć sobie własną nogę, byle tylko wydostać się z patowej sytuacji. Gatunkowi ludzkiemu należało dołożyć do tego cechę, której królestwu zwierząt brakowało, bo ludzie potrafili być zwyczajnie okrutni. Wysokie stężenie paniki wydawało się wspaniałym usprawiedliwieniem tego, co mogło tutaj nastąpić gdyby dać temu trochę czasu. Ale tego właśnie nie mieli przesadnie dużo. Mieli siać zamęt, mieszać w otoczeniu, utrudniać poruszanie się w dzielnicach. Mieli być tym, na co chętnie Leviathan by poczekał. Mieli być okrutni.

Mgła nie była tak naprawdę potrzebna, ale może dobrze że Charles właśnie za nią zabrał, jeszcze kiedy byli w bezpiecznej odległości i Rowle mógł poświęcić nieco więcej uwagi temu, co robił jego towarzysz. Maska nie poruszyła się, wpatrując w Mulcibera tak samo bezbarwnie, ale pod nią Draconis delikatnie ściągnął brwi, mrużąc przy tym oczy w zastanowieniu, kiedy zobaczył że naśladowca nie potrzebuje wcale różdżki. Była to przydatna umiejętność, owszem, ale równie zdradliwa.
- Na twoim miejscu bym uważał - powiedział powoli, kiedy czarna mgła powoli opadła na niższym poziomie, dając im jeszcze większą przewagę. Rowle też poruszył się, powoli robiąc krok za krokiem za plecami Charlesa, by go wyminąć w drodze do znajdujących się nieopodal schodów prowadzących na dół. - Magia bezróżdżkowa to atut. Ale kiedy odkrywasz przed przeciwnikiem wszystkie karty na starcie... - minął chłopaka, nie oglądając się już na niego, twarz kierując znowu ku wejściu do szpitala. - Wystarczy żeby ktoś połamał ci ręce zamiast zabrał różdżkę.

Sam by tak zrobił, gdyby trafił na przeciwnika który wymachiwał mi przed nosem samymi rękoma. Różdżka bywała problematyczna i ograniczała, bo jej brak sprawiał że czarodziej stawiał się bezbronny, ale z drugiej strony, w przypadku kogoś jak Charles, dawała przestrzeń. Była zabezpieczeniem i poręcznym narzędziem, po którego stracie można było wykorzystać efekt zaskoczenia.

Leviathan stanął przy szczycie schodów i uniósł rękę, celując różdżką nad witryną sklepową, w znajdujący się tam sufit, a następnie spróbował rzucić zaklęcie, które stworzyłoby bańkę ciśnienia i wysadziło w powietrze część stropu. Chciał zawalić powałę i zwalić ją na znajdujących się pod nią ludzi.

kształtowanie na bańkę ciśnienia -> wysadzenie stropu nad witryną gdzie znajduje się manekin do szpitala
Rzut Z 1d100 - 59
Sukces!


sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#4
11.04.2025, 09:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.04.2025, 09:09 przez Charles Mulciber.)  
Charles wierzył, że nie jest złą osobą. Nie krzywdził, gdy nie musiał, nie robił na złość, wręcz przeciwnie, starał się zachowywać tak, by każdemu było lepiej. Motłoch pod ich stopami wkrótce również zrozumie, że magiczne społeczeństwo osiągnie równowagę, gdy osiągną cel, do którego prowadził ich Przywódca.

Musiał uważać na słowa i czyny. Draconis nie był Rodolphusem, którym wybaczałby potknięcia. Mulciber musiał pokazać się od swojej najlepszej strony.

- Rozważę. - Odpowiedział na uwagę dotyczącą różdżki. Nawet nie drgnął, gdy Rowle zaszedł go od tyłu, ale musiał przyznać, że nie podobało mu się to ani trochę. Był nie tylko oceniany, ale i osaczony. - Choć różdżkę jest łatwiej złamać niż ręce.

Charles miał różdżkę, ale nie do końca pamiętał, gdzie. Schował ją na dnie jakiegoś kufra, gdy przestała być przydatna, i zapomniał. Być może ją odszuka.

Nie było czasu na dyskusje. Wejście do Munga zostało zawalone, a Charles mignął niżej, do poziomu przerażonych niedoszłych pacjentów. Wielu krzyczało, przedzierając się przez mgłę, wielu uciekało od strony zawalonej witryny.

Był gotów na potyczkę, jeśli ktoś zechce stanąć naprzeciw niego. Być może wciąż odczuwał ból po walce Rodolphusem, lecz nie bał się zarobić paru dodatkowych siniaków, jeśli tego wymagała sytuacja. Chciał zrobić przed sobą miejsce, by mieć większe pole do manewru w razie walki z kimś odważnym.

Kształtowanie na wytworzenie podmuchu, który miałby odsunąć wszystko w promieniu paru metrów przed Charlesem.
Kształtowanie, 3 kropki, Z

Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#5
14.04.2025, 14:17  ✶  
Leviathan nie odpowiedział, ale patrzył na Charlesa odrobinę dłużej niż początkowo zamierzał. O to właśnie chodziło - cisnęło mu się na usta. Złamana różka, kiedy miało się magię bezróżdżkową, nie była aż takim problemem, a wciąż miało się po swojej stronie element zaskoczenia. Zbyt dużo było czarodziejów na tyle dumnych by pysznić się swoim własnym tryumfem w zadufany sposób, ignorując ewentualne zagrożenia. Nie był jednak dla niego nikim na tyle istotnym, by faktycznie dotknął go jego opór. A naśladowca pewnie nieprędko spotkałby na swojej drodze kogoś kto okazałby się na tyle kreatywny, by faktycznie wyłączyć mu ręce z użytku. Albo na tyle zepsuty.

Ale co do pewnej rzeczy Mulciber miał rację - był oceniany. Leviathan może nie wiedział, kto konkretnie krył się za maską, ale niewielu było czarodziejów Wielkiej Brytanii, którzy odrzucali tradycyjne sposoby posługiwania się magią.

Rowle nie był też do końca pewien, czy stworzona przez niego mgła bardziej miała pomóc im czy może ludziom znajdującym się przy wejściu. Ograniczała widoczność, z jednej strony podsycając panikę, ale z drugiej dawała osłonę sprzyjającą ucieczce i to nieco drażniło smokologa.

Dało się usłyszeć pojedyncze, wyraźniejsze słowa, kiedy ktoś spanikowany pytał co się dzieje, a inni krzyczeli że należało uciekać. A jeśli Charles potrzebował kogoś odważniejszego, to ten szybko się znalazł, chociaż niewiele odwagi było w samej jego postawie. Mężczyzna wyglądał jakby stanął przez Mulciberem tylko dlatego, że nikt inny się do tego nie garnął, z pewną nerwowością ściskając różdżkę w dłoni, aż w końcu niósł ją szybko, chcąc rzucić zaklęcie translokacyjne, które odrzuciłoby naśladowcę do tyłu.

rzut na odrzucenie Charlesa do tyłu za pomocą translokacji
Rzut 1d100 - 70


Draconis nie interweniował. Z pewną ciekawością obejrzał się na mężczyznę, ale kiedy podniósł różdżkę, wycelował ją przed siebie, w mgłę, chcąc wyczarować pnącza, które pochwyciłyby któregoś z uciekających.

rzut na kształtowanie żeby zrobić pnącza
Rzut Z 1d100 - 12
Akcja nieudana


ktoś stanie w obronie?
Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak


jeśli tak to rzut na zaklęcie rozpraszające
Rzut 1d100 - 17
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#6
07.05.2025, 09:13  ✶  
Rzucone przez Charles'a zaklęcie tworzące czarną mgłę było udane, więc mieliście przewagę nad osobami, które chciałyby przeszkodzić wam w udanym zniszczeniu stropu nad przejściem do kliniki uzdrowicielskiej. Znajomość praw rządzących naturą (a więc i fizyki) było u Leviathana wysokie, ale jego obycie w świecie zabezpieczeń już niekoniecznie - twoje działanie uruchomiło te dość oczywiste jak na tak ważne dla czarodziejów miejsce - witryna pękła, ale szyba nie rozsypała się w drobny mak. Zakończenia fragmentów były obłe, można było dać je do rączki małemu dziecku i obserwować jak je żuje, a budynek otrzepał się z pyłu, który na moment przysłonił wam widoczność i sam przesunął sobie belkę wzmacniającą sufit, poprzez wykorzystanie do tego zaklętego manekina. Centrum handlowe się nie zawaliło. Nie mieliście mocy, aby wykonać to tak szybko, za pomocą jednego zaklęcia.

Podłoga pod waszymi butami zadrżała, a czarodzieje wokół was poczuli grozę. Nikt nie zamierzał ryzykować życiem w starciu z dwójką wariatów w pelerynach, więc w tej gęstej mgle, poza czarodziejem, z którym już walczyliście, pozostała trójka czarodziejów - matka, ojciec i ich syn z połamanymi nogami i otwartą raną brzucha, którego nie mogli tutaj zostawić. Nie ulegało waszej wątpliwości to, że znajdujący się w środku uzdrowiciele wiedzieli, co wydarzyło się na zewnątrz i za moment ta rodzina otrzyma wsparcie Ministerstwa - św. Mung był ważnym miejscem strategicznym, w które zainwestowano wiele galeonów.

Matka próbowała rozrzedzić popiół i mgłę, ale nie udało jej się przerzucić inkantacji Charles'a, więc wciąż otaczała was ciemność, przez którą ledwo widzieliście napastników. Ojciec broniący syna wycelował w Leviathana i cisnął w niego zaklęciem, które nie trafiło - zamiast w niego uderzyło w posadzkę obok, zostawiając na niej małe wgniecenie. Leviathan próbujący tego uniknąć w dowolny sposób, omal nie przypłacił tego tragicznym błędem.

1. Do końca obecności w wątku na końcu każdej wiadomości fabularnej rzucacie kością na percepcję. Na jej podstawie oceniam to co widzicie wokół - rodzinę skrytą w czarnej mgle i pułapki wokół, których celem jest unieruchomienie osób, które odważyłyby się zaatakować szpital.

2. Każda próba ucieczki (na nogach, teleportacja) musi wiązać się z rzutem.

3. Macie jedną akcję na post - Charles broni się przed wyprowadzonym w poście Leviathana atakiem, Leviathan może robić cokolwiek. Jego pnącza nie wykształtowały się - zamiast nich na podłodze pojawiło się kilka poszarpanych, niedbale splecionych sznurków (siara - człowiek próbujący się przed nimi bronić nie trafił w nie nawet zaklęciem rozpraszającym, bo był w zbyt wielkim szoku).

@Charles Mulciber @Leviathan Rowle


there is mystery unfolding
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#7
24.05.2025, 12:10  ✶  
Charles nie zastanawiał się nad sprawami magii bezróżdżkowej i tego, czy powinien się nią chwalić, czy nie, bo nadeszło zagrożenie. Tłum czarodziejów, choć nędznych, mógł stanowić przeciwnika nawet tylko ze względu na swoją liczebność. Mgła, która miała nisko opaść i dać im przewagę z wysokości, rzeczywiście mogła nie przydać się aż tak niżej, o ile nie zamierzali ciskać zaklęciami na oślep. Co gorsza, witryna szpitala nie zawaliła się i nie wykonali zadania tak szybko, jak być może wydawało się Draconisowi.

Zaraz też nadszedł kontratak. Charles nie sądził, że ktoś odważy się unieść na nich rękę w tak oczywistej próbie powstrzymania ich, a raczej tylko jego, gdy śmierciożerca czarował, starając się narobić jak najwięcej szkód i jak najdotkliwiej zranić tych, którzy i tak już szukali pomocy.

Dostrzegł miotnięte w niego zaklęcie w porę, lecz nie starał się go powstrzymać, za to chcąc odskoczyć, by translokacyjna klątwa miotnęła obok niego - i może nawet uszkodziła coś jeszcze.

Rzut na aktywność fizyczną:
Rzut O 1d100 - 10
Akcja nieudana


Rzut na percepcję:
Rzut N 1d100 - 83
Sukces!
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#8
25.05.2025, 05:03  ✶  
Zawalenie piętra centra handlowego było ambitnym przedsięwzięciem - mógł to przyznać spokojnie przed samym sobą, ale przynajmniej próbowali. Nie udało się, cóż, zdarza się, ale udało im się coś zupełnie innego - zasiać nowe ziarno paniki. Podsycić to, co kłębiło się od początku tej nocy i przegonić z przed wejścia tych, którzy w ogóle byli w stanie uciekać.

Uniknął posłanego w niego zaklęcia cudem, ale nie zamierzał się jeszcze wycofywać. Czasu mieli mało i kurczył się bardzo szybko, ale jeszcze jedno zaklęcie nie mogło chyba nikomu zaszkodzić. Nie zamierzał też dalej rozglądać się za swoim towarzyszem i martwić o to, jak on radził sobie w nieco nowej sytuacji, zamiast tego unosząc różdżkę i celując w widocznego dla niego mężczyznę i wyczarowując silny, gwałtowny poryw powietrza, który odrzuciłby go w tył.

kształtowanie na poryw powietrza, który odrzuciłby w tył odważnego pana npc
Rzut Z 1d100 - 63
Sukces!

percepcja
Rzut N 1d100 - 68
Sukces!


@Eutierria


We said we're going to conquer new frontiers
Go on, stick your bloody head in the jaws of the beast
Czarodziejska legenda
Sztuka alchemii nie zna lęku przed trucizną — z jadu rodzi się życie.
Czarodziej nieznanego statusu krwi; znany XVI-wieczny lekarz i alchemik. Jest on uznawany za odkrywcę mowy węży.

Paracelsus
#9
17.06.2025, 02:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.06.2025, 02:06 przez Paracelsus.)  
Mimo niesprzyjających warunków i ograniczonej widoczności, obaj mężczyźni teoretycznie mogli zauważyć, że po początkowej próbie rozrzedzenia popiołu i mgły, kobieta nie próbowała ponownie machnąć różdżką. Nie rzuciła żadnego zaklęcia, nie włączyła się do walki. Zamiast tego, zanosząc się suchym, chrapliwym kaszlem, pochyliła się nad sylwetką najmłodszego z mężczyzn, na kilka chwil tracąc przez to skupienie. Jakakolwiek próba zaatakowania jej nie była jednak możliwa, o czym nieznajoma wiedziała. Lub też miała po prostu wyjątkowo głupie szczęście, bo przecież nie mogła z całą pewnością zakładać, że oprawców jest tylko dwóch. Tak czy inaczej, chwilowo opuściła gardę, najwyraźniej zakładając, że obaj agresorzy są zajęci walką. Słusznie. Trafnie.
Nie można było tego powiedzieć o Charlesie, który szczęścia zdecydowanie nie miał. Być może w porę zauważył, co się święci, jednak podjęta przez niego decyzja o próbie uskoczenia przed translokacyjnym zaklęciem okazała się nie tylko niesłuszna, lecz także dosyć marna w skutkach. Zabrakło mu czasu? A może to jego przeciwnik słusznie założył, co zrobi Mulciber?
To nie było aż tak istotne. Najważniejsze, że dokładnie w tym samym momencie, w którym Charles spróbował wykonać swój unik, jego przeciwnik machnął różdżką we właściwym kierunku, posyłając Mulcibera około metr w tył. Na jego nieszczęście, bez punktu oparcia, od którego mógłby się odbić. Mężczyzna został odrzucony na tyle mocno, że stracił równowagę. Upadając na podłogę, bez wątpienia obił sobie kość ogonową, jednak nie miał czasu na skupianie się na własnym bólu. Zaledwie moment dzielił go od tego, aby przeciwnik ponownie uderzył.
Drugi mężczyzna, ten, z którym walczył Rowle być może nie był mistrzem w ofensywie, jednak te braki zdecydowanie nadrabiał zwinnością. Pomimo utrudnionej możliwości wizualnego przewidywania ruchów przeciwnika, niemal bez żadnego wysiłku uniknął fali powietrza, która na szczęście nie napotkała na swojej drodze niczego, od czego mogłaby odbić się i wrócić w jej twórcę. Powietrze rozwiało się w przeciągu ułamka sekundy, jednak nie wpłynęło przy tym na otoczenie. Nadal było dokładnie tak samo jak wcześniej.
Zmieniło się natomiast coś innego. Nie wiadomo, kiedy. Nie wiadomo, jak dokładnie, ale przyjęte role najwyraźniej uległy odwróceniu. Prawdopodobnie chwilowemu, ale żaden z mężczyzn nie mógł być tego pewien. Kobieta bowiem nadal znajdowała się z synem, jednak przeciwnik Leviego zapadł się pod ziemię, robiąc to tak gładko i płynnie, że mogłoby to być całkiem imponujące, gdyby tylko moment zniknięcia był widoczny. Niestety, nie był. Ani dla Leviathana, ani dla jego towarzysza.
Dla nich głowa rodziny zniknęła. Przynajmniej pozornie, ponieważ w istocie z pewnością znajdował się stosunkowo niedaleko swoich najbliższych, których chciał bronić. Chwilowo nie próbował jednak atakować. Dostrzeżenie go, zanim to zrobi  mogło stanowić wyzwanie, ale czy rzeczywiście tak wielkie?

Podtrzymując:
1. Do końca obecności w wątku na końcu każdej wiadomości fabularnej rzucacie kością na percepcję. Na jej podstawie oceniam to co widzicie wokół - rodzinę skrytą w czarnej mgle i pułapki wokół, których celem jest unieruchomienie osób, które odważyłyby się zaatakować szpital.

2. Każda próba ucieczki (na nogach, teleportacja) musi wiązać się z rzutem.

3. Macie jedną akcję (z jednym rzutem) na post. W tym wypadku może być to zarówno ofensywa, jak i defensywa.

@Charles Mulciber
@Leviathan Rowle
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#10
25.06.2025, 02:49  ✶  
Wyczarowana przez Charlesa zasłona działała - utrudniała rozeznanie się w sytuacji zarówno wysłannikom Czarnego Pana, jak i ich przeciwnikom, ale nie potrzebowali się przesadnie wysilać by zauważyć, że stojąca naprzeciwko nich kobieta nie była aż tak chętna do walki jak jej towarzysz. A przynajmniej Leviathanowi rzuciło się to w oczy, bo nie zamierzał nawet orientować się w tym, co działo się z jego towarzyszem.

Naśladowcy, stojący niżej w hierarchii od Śmierciożerców, w naturalny sposób znajdowali się gdzieś niżej w łańcuchu pokarmowym świata. Byli w lepszej sytuacji jak przeciętniacy, szczególnie tacy z którymi właśnie próbowali walczyć, ale wciąż dla Rowle'a byli zwyczajnie wymienni. Obdarzeni mniejszym zaufaniem niż prawdziwi wybrańcy Czarnego Pana, mogli z łatwością zostać użyci jako mięso armatnie i ta myśl w umyśle Draconisa wcale nie jawiła się pierwszy raz.

Nieostrożność, jaką przedstawiała kobieta, zwyczajnie kusiła. Oh, jakże proste byłoby w tym momencie, żeby posłać w jej stronę jakieś krzywdzące zaklęcie i przypomnieć jej, że tak beznadziejne poświęcenie nic nie znaczyło. Niestety dla Śmierciożercy i jego towarzysza, stojący naprzeciwko nich mężczyźni starali się zrobić wszystko co w ich mocy, by ochronić swoją kobietę i dziecko.

Posłana przez Draconisa fala powietrza chybiła, ale to nie szkodziło. Siali zamęt i pocieszał się tą świadomością, jednocześnie odliczając wciąż w głowie minuty, jakby chciał oszacować odpowiednią ilość czasu, którą mogli tutaj zabawić. Wciąż nie miał złudzeń, że nie w końcu ktoś zareaguje i z opresorów znowu przyjdzie im stać się ofiarami, jeśli nie uwinął się odpowiednio szybko.

Mężczyzna, z którym do tej pory starał się rozliczyć Rowle, zniknął nagle. Śmierciożerca zmarszczył pod maską brwi, chyba odrobinę zmieszany tym nagłym ruchem ze strony oponenta, ale ostatecznie zrzucił to na karb zwykłej teleportacji. Nie miało to jednak teraz większego znaczenia, bo przeliczany w głowie Leviathana czas skurczył się wreszcie na tyle, by doszedł do odpowiednich wniosków - pora była się wycofać. Zrobili nieco zamieszania i to na tyle, by przegonić stąd tych, którzy mogli uciekać, a dodatkowo pracownicy Munga byli świadomi ich obecności. Nawet jeśli mieli kogo posłać by się z nimi uporał, to wrażenie wciąż pozostawało - coś, co kazało się pilnować i sprawiało, że ktokolwiek by się tutaj nie miał potem znaleźć, rozglądałby się ostrożnie, oczekując kolejnego ataku.

- Wycofujemy się - warknął w stronę Charlesa, łaskawie postanawiając go poinformować o swoich zamiarach, a nie zwyczajnie zrealizować je bez słowa. Zaraz też machnął różdżką, chcąc teleportować się ze zamkniętego centrum handlowego.

//teleportacja na opuszczenie centrum handlowego
Rzut O 1d100 - 2
Akcja nieudana


//i na wszelki wypadek percepcja gdybym znowu się wyjebała przy teleportacji xD
Rzut N 1d100 - 57
Sukces!


We said we're going to conquer new frontiers
Go on, stick your bloody head in the jaws of the beast
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Leviathan Rowle (1586), Charles Mulciber (689), Eutierria (405), Paracelsus (507)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa