• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[8.09.72, Spalona Noc] Obowiązkowy tytuł ze słowem pożar w nazwie

[8.09.72, Spalona Noc] Obowiązkowy tytuł ze słowem pożar w nazwie
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#11
27.04.2025, 14:32  ✶  
Jonathan doskonale wiedział, że Longbottomowie byli wyłącznie ludźmi i to jeszcze takimi, którzy raczej nie uciekali na widok zagrożeń. Podziwiał ich za to. Nie potrafiłby jednak po prostu uznać, że coś się Morpheusowi stało, nieważne, że doskonale pamiętał wczorajszą kłótnię z Anthonym i to co powiedział mu o życzeniu śmierci ich wspólnego przyjaciela. Nie. Morpheus i każdy inny Longbottom byli żywi i co najwyżej nieco osmaleni i zdania w tej materii nie zamierzał zmienić. Morpheus mógł cofnąć czas. Było dobrze. Charlotte też na pewno zaraz wróci do Ministerstwa Magii o ile już w nim nie była. A Anthony... Może Charlotte wybije mu potencjalne opuszczenie bezpiecznego schronienia. Oby.

– Przynajmniej będziecie mieli powód, aby wymienić w nim wszystko, co wam się w nim wcześniej nie podobało – wysilił się na żart jednocześnie myśląc o tym, że nie ręczył za siebie jeśli Śmierciożercy zniszczyl jego kamienicę i wszystkie urządzone z gustem pokoje. Chociaż oczywiście wolałby aby coś się stało rzeczom materialnym, a nie jego bliskim. – Jeśli nie pojawię się w Ministerstwie, znajdę was w Brighton. O ile też nie ucierpiało oczywiście. W każdym razie na pewno wkrótce się zobaczymy.

Zerknął z pewnym niepokojem na bliźniaki. Trochę nie chciał puszczać ich samych. Trochę bardzo nie chciał puszczać ich samych i w przez krótką chwilę pomyślał nawet, że może powinien jednak ruszyć z nimi i zadbać o bezpieczeństwo swojej rodziny, ale...

Ktoś znowu zaczął krzyczeć. Coś huknęło, a Jonathan od razu powrócił do swojej poprzedniej decyzji. Rita i Jessie byli już tak naprawdę bezpieczni. Biblioteka była obok. Nie przyda im się w Ministerstwie Magii, a nie mógł. Po prostu nie mógł chociaż nie spróbować komuś pomóc. Już nie wspominając o tym, że był Zakonnikiem, a ochrona innych, jak i wsparcie pozostałych członków, były jego świętym obowiązkiem! Tak, zdecydowanie musiał tutaj zostać.

– Poczekajcie, Jessie weź to. To eliksir ognioodporny od twojej matki – powiedział wyciągając wcześniej wręczoną mu fiolkę z eliksirem i oferując,  że na chwilę weźmie Benjiego na ramiona, tak aby chrześniak mógł schować otrzymany przedmiot. – Pamiętajcie jednak, że nie wiemy wiele o tym ogniu. Może być magiczny. Eliskir może na niego nie działać. Twoja zdolność Rito tak samo. Lepiej więc testować to w ostateczności, ale pewnie o tym już wiecie. No dobrze idzicie już.

Objął Ritę krótkim uściskiem, a Jessiemu poczochrał włosy, aby przypadkiem nie nacisnąć na trzymanego przez niego psa, a potem skinął głową na znak, że mogli już ruszać. Sam jednak jeszcze przez chwilę obserwować jak szli w stronę biblioteki, na wypadek gdyby ktoś próbował ich zaatakować i ruszył działać dalej.


Zawada: Kompleks Bohatera, Wierność Organizacji

Przekazuję Jessiemu jeden eliskir ognioodporny.
Sunshine
Pretty brown eyes and a mind full of thoughts.
Promienny uśmiech zawsze zdobi jej twarz, wydawać by się mogło, że nigdy się nie smuci. Patrzy na świat bystrymi oczami w kolorze orzecha laskowego. Włosy ma zazwyczaj brązowe, chociaż latem gdzieniegdzie pojawiają się jasne pasemka, kiedy pozwoli słońcu je musnąć swoimi promieniami. Usta różane, nos lekko zadarty, twarz obsypana piegami. Jest szczupła, nie należy do wysokich kobiet, bo ma około 168 cm wzrostu.

Rita Kelly
#12
28.04.2025, 08:43  ✶  

Nie wydawało jej się to teraz zbyt istotne, że ich mieszkanie spłonęło. Będą się tym martwić, kiedy miasto przestanie płonąć, właściwie to zakładała, że nie tylko ich to spotkało, patrząc na to, co działo się wokół. Pożar nie gasł, wręcz przeciwnie wydawało się Ricie, że staje się coraz potężniejszy. Wolała nie skupiać się na tym, ile ludzi dzisiaj straci życia, może było to egoistyczne, ale cieszyła się, że oni są prawie w komplecie, wiedziała, że Theo jest takim wrzodem na tyłku, że nie da się tak łatwo zabić, więc raczej zakładała, że i jemu nic się nie stanie. No i jak ona - był odporny, co nieco ułatwiało przetrwanie tego wszystkiego.

- Więc nie ma sensu się tym przejmować, najważniejsze, że wam się nic nie stało. - Widziała, że jej brat był ciągle w szoku, nie dziwiła mu się wcale, bo przecież znalazł się w samym centrum tej tragedii, kiedy ona była bezpieczna w ministerstwie, to na pewno niosło ze sobą konsekwencje.

- Trzymaj się wujku, i nie daj się zabić. - Może nie powinna tego mówić, ale wiedziała, że może być różnie. Wolałaby, żeby Jonathan był z nimi wtedy miałaby pewność, że większość z ich najbliższych jest bezpieczna, ale wiedziała, że niektórych zapędów nie jest w stanie powstrzymać. Były osoby, które chciały angażować się w bezpieczeństwo innych, to było całkiem słusznym założeniem, chociaż zastanawiała się, czy w tej chwili bardziej korzystne nie byłoby nieco egoistyczne nastawienie.

- Nie zamierzam tego sprawdzać, dopóki nie będę do tego zmuszona. - Dodała jeszcze, bo póki co faktycznie wolała trzymać się z daleka od płomieni, odwzajemniła uścisk Jonathana, po czym złapała brata za rękę. Wolała mieć go przy sobie i nie zgubić, kiedy będą przemierzać tłum.

- Chodźmy. - Powiedziała jeszcze do niego, odprowadziła wzrokiem Jonathana, który poszedł w innym kierunku, najwyraźniej zmierzał w stronę Fontanny Szczęśliwego Losu.

Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#13
30.04.2025, 20:48  ✶  

Tak, ogień się wzmagał, chociaż niejeden czarodziej próbował z nim walczyć. W jednym miejscu płomień został zgaszony, ale już gdzie indziej pochłaniał wszystko na swojej drodze. Dym był wszędzie i chociaż ograniczał on widok, to dźwięki wskazywały na to, że wciąż otaczali ich ludzie. Krzyczeli, płakali, kaszleli, wydawali polecenia. I cały czas biegali, ratując innych lub tylko siebie.

Kącik jego ust drgnął w krótkim uśmiechu na próbę żartu chrzestnego. "Nie ma tego złego..." jak to mówią.

Ich mieszkanie spłonęło i może nie była to największa tragedia, jaka mogła ich tej nocy spotkać - chociaż naprawdę szkoda było tych wszystkich mebli i samochodu - to możliwe, że jutrzejszego dnia i może też przez kilka następnych dni będą żałować, że nie udało się czegoś uratować. A może, jeśli któreś z nich postanowi sprawdzić mieszkanie, gdy pożar ustąpi, okaże się, że coś jednak przetrwało? W końcu straty nie były tak katastrofalne, jak mogły być. Jasperowi udało się ugasić pierwszy ogień, który wdarł się do mieszkania, więc może... Może coś...

To były jednak nadzieje i myśli następnego dnia. Teraz najważniejsze było, że żyli. Że byli tutaj, jeszcze we trójkę, cali i zdrowi, nie licząc oparzeń Jessiego. Inni też powinni być bezpieczni. Benji drżał w jego ramionach i Jessie przycisnął go mocniej do siebie. Czy stałby tutaj ze swoją siostrą i wujem, gdyby nie wyszedł wtedy z pokoju? Gdyby nie zamknął drzwi...

Jonathan musiał - musiał - sprawdzić, czy inni byli bezpieczni. Jessie podziwiał jego odwagę i chęć pomocy innym, ale w tym momencie naprawdę wolałby, by jego chrzestny wraz z nimi przeniósł się do Ministerstwa Magii. Żeby nie pakował się w kolejne niebezpieczeństwa.

Przyjął eliksir od wuja, zaciskając wargi. Nie dość, że jako jedyny z rodzeństwa nie miał genetycznej zdolności, którą zapewniał ten eliksir, to jeszcze nie mieli pewności, czy mikstura zadziała na szalejące płomienie. Jeżeli ogień był magiczny, to Rita była w takim samym niebezpieczeństwie.

O ironio, twe imię to...

Nie miał ze sobą nic, poza swoimi ubraniami i różdżką, więc fiolka wylądowała w tylnej kieszeni jego spodni.

-Zobaczymy się później - powiedział, jeszcze zanim Jonathan się z nimi pożegnał.

Obyśmy spotkali się wszyscy, pomyślał, kiedy w myśli zaczęły podsuwać mu imiona jego bliskich, którzy też gdzieś tam walczyli z tragedią. Benjiego trzymał jedną ręką - na szczęście nie był on dużym psem - drugą ściskał dłoń siostry, wdzięczny za to, że tu była, chociaż mogło jej się coś stać. Że była z nim, a niedługo będą z innymi, bezpieczni.

Ruszyli w stronę biblioteki.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (29), Jonathan Selwyn (1546), Rita Kelly (1672), Jessie Kelly (1535)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa