08.05.2025, 21:32 ✶
8.09, kilka minut po 20, dom Cassandry
Wszystko zaczęło się tuż przed zmierzchem. Ona jednak zwróciła uwagę na to, co za oknem dopiero po ósmej. Szykowała się do randki i to nie byle jakiej, bo z człowiekiem, który miał nazwisko, rozpoznawalność, wygląd oraz masę kobiet dookoła, które bardzo chętnie by się zamieniły z nią miejscami. Nic dziwnego, że dopadła ją lekka trema oraz zdenerwowanie całą sytuacją. Narzekając nad kolejnymi sukienkami, z których wciąż nie mogła wybrać tej odpowiedniej oraz starając się stworzyć elegancką fryzurę z rudych loków, zwyczajnie nie patrzyła przez okno. Zatrzymała się w pół kroku dopiero wtedy, gdy dojrzała swoje własne odbicie w szybie. Zrobiło się ciemno. Zbyt ciemno, jak na ten wieczorny moment.
W pierwszej chwili sądziła, że zaraz spadnie naprawdę potężna ulewa. Nic jednak tego nie zapowiadało, żadna prognoza pogody, jaką słuchała. Ludzie na zewnątrz także nie chowali się przed deszczem, a zaciekawieni spoglądali w niebo. Zauważyła jednak, że coś spada na parapet, na który padało także światło z jej pokoju. Ściągnęła brwi i otworzyła okno, wystawiając rękę. Czarne płatki opadły lekko i bezszelestnie, a gdy roztarła jeden palcami, zrozumiała, że patrzy na popiół. Dlaczego z nieba leci popiół? przemknęło jej przez myśl, a w umyśle zagościł niepokój.
Głośny krzyk z ulicy momentalnie przyciągnął jej uwagę. Uniosła głowę, dostrzegając pomarańczowe błyski płomieni i rozświetlany przez nie dym, wznoszący się słupami w górę. Pożary. Dużo pożarów. Na kilka sekund znieruchomiała, gdy zdziwienie walczyło z szokiem. Otrzeźwił ją kolejny krzyk z ulicy. Była aurorem, a chociaż tutaj musiała się pilnować przed używaniem czarów, to nic nie mogło jej powstrzymać przed pomocą potrzebującym. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że później sama także będzie potrzebować pomocy. Zamknęła okno, złapała różdżkę i płaszcz, po czym wybiegła na zewnątrz, rozglądając się, kto krzyczał oraz dlaczego. Czarna sukienka z dekoltem, którą dało się dostrzec przez rozpięty płaszcz oraz upięte elegancko loki i lekki makijaż sprawiały, że nie pasowała do rozpętującej się paniki oraz ciężkiego, zadymionego powietrza. Na szczęście, jej bezpośrednia okolica się jeszcze nie paliła, ale nie miała pojęcia jak oraz kiedy się to zmieni.