- Jakoś tak wyszło, wiesz? - Faktycznie wybrali sobie moment, nie dało się ukryć. Doszli do porozumienia kilka godzin przed pożarami, które mogły zweryfikować ich podejście, na szczęście znaleźli się już w momencie, w którym wiedzieli, że nie chcą niczego innego. Jakoś przetrwali razem to wszystko, aktualnie zaczynali sobie powoli układać swoje wspólne życie na nowo. Nie powinno to dziwić nikogo, kto wiedział jak wyglądała ich relacja. To, że zakończyła się gwałtownie, zupełnie niespodziewanie mogło wzbudzać kontrowersje, ale na pewno nie to, że wreszcie się odnaleźli. Roise od zawsze był jej przeznaczony i miała tego świadomość, nawet wtedy kiedy wiodła nie do końca najbardziej stabilne życie.
- Samemu nigdy nie jest lepiej. - Nie wahała się nawet sekundy, aby się tym podzielić. W końcu czuła, że wszystko jest na swoim miejscu i zaczyna zmierzać w odpowiednim kierunku.
Nie chciała opowiadać o tym, co stało się w jej życiu latem, bo i tak powiedziała o tym zbyt wielu osobom, nie chciała wychodzić na słabą, a miała wrażenie, że to, że pozwoliła doppelgangerowi rozgościć się w jej własnym życiu wskazywało na to, że nie do końca radziła sobie z rzeczywistością. Nie znosiła, kiedy inni dostrzegali jej słabości, nawet Ci, którzy byli kiedyś lub teraz jej bliscy. Pozostawiała to tylko tym najbliższym, bardzo wąskiemu gronu. Zresztą Corio również nie zareagował najlepiej, że trzymała go od tego z daleka, dlatego też wolała nie przyznawać się do tego, co ją dręczyło. Najważniejsze, że problem został rozwiązany, chociaż, czy mogła być tego pewna? Też nie do końca.
- Medal? Mogę Ci jakiś wyrzeźbić. - Nie byłoby to może dzieło sztuki, ale posiadała jakieś tam umiejętności, które pozwalały jej na rzeźbienie w kościach, no bardziej na rozczłonkowywanie zwierząt, ale kto by się tym przejmował. - Chciałabyś być aurorem? - Zapytała jeszcze, bo awans w przypadku Millie wiązał się chyba z wyższym stanowiskiem w biurze, a to chyba było stanowisko aurora, o ile Yaxleyówna dobrze wszystko kalkulowała.
- Po co zapierdalasz na chorobowym? - Dodała jeszcze. Jasne, próbowała zrozumieć jakieś głębsze pobudki, ale nie do końca jej to wychodziło. - Co z tego masz? - Musiała postawić to pytanie, było całkiem niewinne, prawda? Nie sądziła, żeby ktokolwiek to docenił, Yaxley miała swoją, bardzo subkietywną opinię na temat ministerstwa.
- Pozostawiały za sobą trupy? - Kolejne bardzo proste pytanie. Widma z Kniei tak, widziała to na własne oczy. Nie wydawało jej się, że jakby trafiły do Londynu to umiałyby się powstrzymać przed wysysaniem życia z ludzi. - Wydaje mi się, że to nie były one, one nie mają litości, niszczą wszystkich, którzy stają im na drodze. - Geraldine wydawała się być bardzo pewna swoich osądów.
- Próbowałam z tym działać, ale wiadomo, jak jest, urzędasy mają swoją drogę niekoniecznie podobną do mojej. - Interesowała się sprawą, angażowała się w nią, ale nic z tego nie wyszło. Nie wiedziała, czy powinna do tego wracać, czuła niby pewną odpowiedzialność, bo w końcu były to potwory, a więc jej działka, ale nie miała w zwyczaju przepychać się z ministerstwem - to nigdy nie miało sensu.
- Z tym bym polemizowała, to znaczy mam ciało, tak, całkiem wyrzeźbione, ale czy ładne? To chyba może powodować dyskusję. - Wiedziała, że raczej odbiegała od kanonu piękna, nie była śliczną, eteryczną panienką za którą oglądali się mężczyźni. Oczywiście, że ceniła sobie to jak aktualnie wyglądała, bo kosztowało ją to sporo pracy, ciało Yaxleyówny było jej bronią, od tego, czy było w formie zależało jej życie.
- Jak będziesz bardzo zdesperowana mogę Ci zapozować. - Czego bowiem się nie robiło dla przyjaciół, prawda? Mogła się poświęcić, chociaż powątpiewała w to, że będzie w stanie zbyt długo wytrzymać bezczynnie. Gerladine musiała się ruszać, inaczej zaczynała się denerwować.
- Lubię partnerstwo. - W sypialni, czy w życiu. Yaxleyówna bardzo ceniła sobie równość, może nigdy o tym nie mówiła, jednak było to jej priorytetem. Każdy mógł dostać to, czego potrzebował, w zależności od sytuacji.
- Jasne, spoko, nie znam się, wiesz, sztuka nigdy nie była mi szczególnie bliska. - Nie do końca miała pojęcie, czym kierowali się artyści, gdy tworzyli swoje dzieła. To zawsze leżało poza obszarem jej zainteresowań.
- Wiem, że to może być głupie, ale może nie myśl o tym, tylko po prostu patrz? - Czasem rozmyślanie było zupełnie niepotrzebne i lepiej było po prostu działać, może to był właśnie ten moment?