03.09.2025, 16:42 ✶
– Może lubie jak on krzyczy hmm? – rzuciła z udawaną słodyczą, zaraz jednak na samą myśl parsknęła śmiechem. Basilius krzyczący. To byłoby w ogóle możliwe? Raczej trzeba byłoby wsadzić to między bajki jak np. Basilius biegający, albo Basilius wspinający się czy inne aktywności w których mózg miał mniejszą rolę wobec kondycji cielesnej. Cóż, Prewett nie był w tym ani orłem ani sokołem. Raczej... przepiórką, choć dla Miles to była taka mniejsza kura po prostu. Kto wie, może przepiórki to byli prawdziwi stepowi mordercy? – No dobrze, on nie krzyczy, a nawet gdyby o bym nie lubiła. Ale lubię jak gdera. Słodko się denerwuje, musisz kiedyś sam spróbować doprowadzić go do tego stanu, kiedy niby się wkurwia, a kąciki ust unoszą mu się lekko do góry i głos mu drży, bo chciałby ryknąć śmiechem, ale wie, że nie powinien. Czysta zabawa, polecam, 10/10. – A gdy tylko Thomas poreklamował się do spania i oczywiście musiał też wyjebać, że mu się nie podobało gdzie spała dzisiaj, zmierzwiła mu tylko fryzurę uspokajająco – Raz jeden chciałam żebyś się w spokoju z tymi oczami zregenerował i patrz drugi maruda w pokoju. Będę mieć piękną kolekcję największych zakonowych marud! Wybornie. Nie martw się kocie, nie wymieniłabym Cię na siostrę, nawet jak jest w moim typie.
Sprzątanie działo się dalej, ale Miles trajkotała, bo przy Thomasie coś w głowie jej przeskakiwało i czuła się nieco bardziej jak wtedy sprzed wypadku niż z "po" wypadku. Słowa układały się same na języku. Częstokroć z pominięciem mózgu.
– Założyłam się z nim oczywiście! O swoje dziewictwo!– palnęła cokolwiek, nie żeby to miało zbyt wiele sensu. – Nie... to było jego... ach! Nie to było TWOJE dziewictwo! Tylko muszę Ci oddać gumki, bo wiesz, z tego biorą się dzieci potem czy coś. A po polowaniu na polterdupka masz uszczuplone zapasy biedaczysko. – Niedługo potem znalazła się obok i oparła jego głowę na moment o swój brzuch stojąc tuż przy łóżku. – Cyt, już Tommy.... – pogladziła go czule po karku na moment zdejmując maskę wioskowego pajaca (nawet jeśli Figg zawzięcie z nią o to konkurował). – Jeszcze moment, nie zdejmuj tego, bo pan doktor będzie krzyczał. – Trochę spróbowała go podrapać przez bandaż, trochę czekała, aż przestanie się czochrać jak jakiś pchlarz przybłęda.
A jak potem zaczął dukać o tym, że nie chciałby im przeszkadzać, serce topiło jej się od tej rozmemlanej słodyczy, ale też ze śmiechu, którego nie zamierzała długo trzymać w piersi.
– Thomas. Po pierwsze. Nie rucham się z zakonniarzami. Mówiłam Ci o tym. To szkodzi na polu walki, ludzie robią jakieś głupstwa, na przykład rzucają się na pękające szyby. Po drugie. Złożyłam tydzień temu śluby czystości przy Liszku w jebanym kowenie. Dostanę 50 galeonów od tego pieprzonego hazardzisty, jak wytrzymam trzy miesiące, więc mam 50 powodów do tego, żeby z nikim się nie ruchać w najbliższym czasie. I po trzecie... – jak było wspomniane mózg Miles nie działał zbyt poprawnie, nawdychała się smogu czy coś. – Jeśli cokolwiek miałoby się dziać, to tak samo Twoje łóżko, jak moje - czuj się zaproszony. Jeśli łamać postanowienia i tracić taki hajs to z hukiem, a nie... jakieś nudy przy zgaszonym świetle! – postanowiła, na zachętę klepiąc go mocno po udzie (bo na dupsku niestety siedział) i wracając do pracy.
– Sluchaj... żadnej skóry - tylko spandeks. Musisz być w formie, klientki będą dopłacały, żebyś to Ty je obsługiwał w pierwszej kolejności śliczna mordko. Żółty i purpurowy brzmi zajebiście. Cieszę się, że mam Twoje w parcie, we dwójkę łatwiej będzie przekonać Liszka, żeby robił po godzinach. Chociaż moim zdaniem ten cały szpital to go w ogóle nie bawi, a skakanie po Angli z nami będzie dla niego super śmieszne. Chłopak lubi wyzwania, a te stare baby, które go oblegają w Mungu gaszą w nim całą radość. O tym też Ci pisał? Wtedy w listach? – czy była zazdrosna? Może trochę. Ale to tez była dobra strategia, trzymać ich obu na tyle blisko siebie, żeby nie być zazdrosną o to, co robią poza nią...
Sprzątanie działo się dalej, ale Miles trajkotała, bo przy Thomasie coś w głowie jej przeskakiwało i czuła się nieco bardziej jak wtedy sprzed wypadku niż z "po" wypadku. Słowa układały się same na języku. Częstokroć z pominięciem mózgu.
– Założyłam się z nim oczywiście! O swoje dziewictwo!– palnęła cokolwiek, nie żeby to miało zbyt wiele sensu. – Nie... to było jego... ach! Nie to było TWOJE dziewictwo! Tylko muszę Ci oddać gumki, bo wiesz, z tego biorą się dzieci potem czy coś. A po polowaniu na polterdupka masz uszczuplone zapasy biedaczysko. – Niedługo potem znalazła się obok i oparła jego głowę na moment o swój brzuch stojąc tuż przy łóżku. – Cyt, już Tommy.... – pogladziła go czule po karku na moment zdejmując maskę wioskowego pajaca (nawet jeśli Figg zawzięcie z nią o to konkurował). – Jeszcze moment, nie zdejmuj tego, bo pan doktor będzie krzyczał. – Trochę spróbowała go podrapać przez bandaż, trochę czekała, aż przestanie się czochrać jak jakiś pchlarz przybłęda.
A jak potem zaczął dukać o tym, że nie chciałby im przeszkadzać, serce topiło jej się od tej rozmemlanej słodyczy, ale też ze śmiechu, którego nie zamierzała długo trzymać w piersi.
– Thomas. Po pierwsze. Nie rucham się z zakonniarzami. Mówiłam Ci o tym. To szkodzi na polu walki, ludzie robią jakieś głupstwa, na przykład rzucają się na pękające szyby. Po drugie. Złożyłam tydzień temu śluby czystości przy Liszku w jebanym kowenie. Dostanę 50 galeonów od tego pieprzonego hazardzisty, jak wytrzymam trzy miesiące, więc mam 50 powodów do tego, żeby z nikim się nie ruchać w najbliższym czasie. I po trzecie... – jak było wspomniane mózg Miles nie działał zbyt poprawnie, nawdychała się smogu czy coś. – Jeśli cokolwiek miałoby się dziać, to tak samo Twoje łóżko, jak moje - czuj się zaproszony. Jeśli łamać postanowienia i tracić taki hajs to z hukiem, a nie... jakieś nudy przy zgaszonym świetle! – postanowiła, na zachętę klepiąc go mocno po udzie (bo na dupsku niestety siedział) i wracając do pracy.
– Sluchaj... żadnej skóry - tylko spandeks. Musisz być w formie, klientki będą dopłacały, żebyś to Ty je obsługiwał w pierwszej kolejności śliczna mordko. Żółty i purpurowy brzmi zajebiście. Cieszę się, że mam Twoje w parcie, we dwójkę łatwiej będzie przekonać Liszka, żeby robił po godzinach. Chociaż moim zdaniem ten cały szpital to go w ogóle nie bawi, a skakanie po Angli z nami będzie dla niego super śmieszne. Chłopak lubi wyzwania, a te stare baby, które go oblegają w Mungu gaszą w nim całą radość. O tym też Ci pisał? Wtedy w listach? – czy była zazdrosna? Może trochę. Ale to tez była dobra strategia, trzymać ich obu na tyle blisko siebie, żeby nie być zazdrosną o to, co robią poza nią...