15.09.2025, 14:57 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.09.2025, 14:59 przez Anthony Shafiq.)
—22/09/1972—
Anglia, Little Hangleton
Jacqueline Greengrass & Anthony Shafiq
![[Obrazek: W5Iu9vB.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=W5Iu9vB.png)
Our voices press
from us
and twine
around the year's
fermenting wine
Yellow fall roars
Over the ground.
Loud, in the leafy sun that pours
Liquid through doors,
Yellow, the leaves twist down
as the winding
of the vine
pulls our curling
voices—
Glowing in wind and change,
The orange leaf tells
How one more season will alter and range,
Working the strange
Colors of clamor and bells
In the winding
of the vine
our voices press out
from us
to twine
![[Obrazek: W5Iu9vB.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=W5Iu9vB.png)
Our voices press
from us
and twine
around the year's
fermenting wine
Yellow fall roars
Over the ground.
Loud, in the leafy sun that pours
Liquid through doors,
Yellow, the leaves twist down
as the winding
of the vine
pulls our curling
voices—
Glowing in wind and change,
The orange leaf tells
How one more season will alter and range,
Working the strange
Colors of clamor and bells
In the winding
of the vine
our voices press out
from us
to twine
Jego rodzice postanowili przyjechać wraz ze swoimi ukochanymi wnuczętami, a przez problemy lokalowe, to jego dom stał się oczywistą dla nich lokacją do przebywania.
Jakby nie mogli osiąść w siedzibie rodowej Shafiq'ów, albo Parkinsonów! Jakby nie mogli!
Anthony był roztrzęsiony od momentu gdy zaanonsowali swoje przybycie. Chwilowy sojusz z siostrą zawarty jeszcze podczas delegacji w Kairze był przez niego z pieczołowitością rozwijany. Kryzys spalonej sprzyjał uprzejmości brata wobec siostry, która miała obecnie ciężko. Korzystał z tego. Korzystał z przymusu rozmawiania ze sobą, mieli kilka wieczorów, gdy całkiem spokojnie był w stanie nie tylko opowiedzieć jej kilka swoich bolesnych wspomnień z okresu dzieciństwa, ale też wysłuchać jej perspektywy i przyjąć ją.
Potrafił nawet przeprosić.
Potrafił wyrazić zainteresowanie jej dziećmi.
Ale teraz mieli przyjechać ich rodzice i Anthony wychodził (niemal dosłownie) z siebie. Choć państwo ambasadorowie byli w Litlle Hangleton od rana, Anthony pojawił się ledwie na dwa kwadranse przed umówionym początkiem kolacji. Bardzo bał się, że jego mała Jackie zapomni, że grają obecnie w tej samej drużynie, bardzo bał się, że pomiesza fakty z życia jego siostrzeńców, z którymi obcował stanowczo zbyt rzadko. Bardzo bał się, że jeden więcej komentarz jego ojca, a miły wieczór stanie się bardzo niemiły.
Zależało mu na tym, żeby po prostu ten dzień się skończył.
Zdziwił się kiedy wychodząc z garderoby - ukrytego w szafie pomieszczenia - zobaczył stojącą w jego osobistej sypialni siostrę. W odruchu zacisnął zęby, ale pospiesznie je rozluźnił. Tak bał się, że ona zapomni, a on zapomniał. Byli w tej samej drużynie.
– Jackie przepraszam... – odwrócił wzrok zawstydzony, stalowe oczy ześlizgnęły się po ścianie wypełnionej książkami, na której zionął smutkiem i ciemnością pusty kominek. Kwintesencja jego obecnej głowy. – Mam nadzieję, że Wergiliusz wszystkiego dopilnował jak zawsze, po prostu... im mniej mam z nimi... wiesz jak było w Kairze. A teraz kiedy nie ma całego tego medialnego szumu, kiedy nie mam... nie mam wymówek, będzie jeszcze gorzej. – Jeszcze miesiąc temu bałby się tak odsłaniać przed siostrą, obawiając się, że każdą taką słabostkę odwróci w okrutny żart. Ale incydent z klątwą, fałszywe oskarżenia i w końcu wzajemne zrozumienie sprawiły, że postanowił chociaż nominalnie spróbować jej zaufać. Czy to był już moment kiedy można było sięgnąć po zbiory? Nie za szybko? Z drugiej strony Mabon było świętem dziękczynienia. A on - bez względu na wszystko - był wdzięczny Jackie, że nie musi jeść tej kolacji sam z nimi.
Jakby nie mogli osiąść w siedzibie rodowej Shafiq'ów, albo Parkinsonów! Jakby nie mogli!
Anthony był roztrzęsiony od momentu gdy zaanonsowali swoje przybycie. Chwilowy sojusz z siostrą zawarty jeszcze podczas delegacji w Kairze był przez niego z pieczołowitością rozwijany. Kryzys spalonej sprzyjał uprzejmości brata wobec siostry, która miała obecnie ciężko. Korzystał z tego. Korzystał z przymusu rozmawiania ze sobą, mieli kilka wieczorów, gdy całkiem spokojnie był w stanie nie tylko opowiedzieć jej kilka swoich bolesnych wspomnień z okresu dzieciństwa, ale też wysłuchać jej perspektywy i przyjąć ją.
Potrafił nawet przeprosić.
Potrafił wyrazić zainteresowanie jej dziećmi.
Ale teraz mieli przyjechać ich rodzice i Anthony wychodził (niemal dosłownie) z siebie. Choć państwo ambasadorowie byli w Litlle Hangleton od rana, Anthony pojawił się ledwie na dwa kwadranse przed umówionym początkiem kolacji. Bardzo bał się, że jego mała Jackie zapomni, że grają obecnie w tej samej drużynie, bardzo bał się, że pomiesza fakty z życia jego siostrzeńców, z którymi obcował stanowczo zbyt rzadko. Bardzo bał się, że jeden więcej komentarz jego ojca, a miły wieczór stanie się bardzo niemiły.
Zależało mu na tym, żeby po prostu ten dzień się skończył.
Zdziwił się kiedy wychodząc z garderoby - ukrytego w szafie pomieszczenia - zobaczył stojącą w jego osobistej sypialni siostrę. W odruchu zacisnął zęby, ale pospiesznie je rozluźnił. Tak bał się, że ona zapomni, a on zapomniał. Byli w tej samej drużynie.
– Jackie przepraszam... – odwrócił wzrok zawstydzony, stalowe oczy ześlizgnęły się po ścianie wypełnionej książkami, na której zionął smutkiem i ciemnością pusty kominek. Kwintesencja jego obecnej głowy. – Mam nadzieję, że Wergiliusz wszystkiego dopilnował jak zawsze, po prostu... im mniej mam z nimi... wiesz jak było w Kairze. A teraz kiedy nie ma całego tego medialnego szumu, kiedy nie mam... nie mam wymówek, będzie jeszcze gorzej. – Jeszcze miesiąc temu bałby się tak odsłaniać przed siostrą, obawiając się, że każdą taką słabostkę odwróci w okrutny żart. Ale incydent z klątwą, fałszywe oskarżenia i w końcu wzajemne zrozumienie sprawiły, że postanowił chociaż nominalnie spróbować jej zaufać. Czy to był już moment kiedy można było sięgnąć po zbiory? Nie za szybko? Z drugiej strony Mabon było świętem dziękczynienia. A on - bez względu na wszystko - był wdzięczny Jackie, że nie musi jeść tej kolacji sam z nimi.