30.09.2025, 22:41 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.09.2025, 22:49 przez Anthony Shafiq.)
—21/09/1972—
Anglia, Little Hangleton
Elias Bletchley, Lazarus Lovegood, Thomas Figg & Anthony Shafiq
![[Obrazek: Ybe8ssH.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=Ybe8ssH.png)
Zgodnie z wiadomością, którą otrzymał Lazarus, pracownik Szklanej Alchemi pojawił się zdjął miarę wszystkich okien w głównej rezydencji oraz w skrzydle dla gości, wysłuchał cierpliwie wymagań Anthonyego, zwłaszcza co do okien od strony południowej, które wychodziły na ogród i z jednej strony miały imitować ścianę budynku, aby z drugiej być absolutnie transparentne na otoczenie. Wysłuchał z cierpliwością godną osoby, która teraz była bardzo zajętym człowiekiem, ponotował, co przynosiło Anthony'emu nadzieję, szczególnie że łaził za nim krok w krok czujnie zaglądając za ramię, żeby w razie czego pokorygować te bazgroły. Nie to że mu nie ufał. Jego posiadłośc jednak była ważnym elementem jego życia, była jego własnością, drogocenną perłą w koronie jego własności.
Anthony musiał też wysłuchiwać tych bzdurnych tłumaczeń, że manyfaktura nie zajmuje się ramami, rzemieślnicy zajęci et cetera et cetera... Szczęśliwie w jego sieci znajdował się młodzieniec zawdzięczający mu trochę, który odznaczał się wieloma talentami, również tymi związanymi z renowacją.
Pocieszające.
Zaskakująco gładko i w terminie piątkowego popołudnia 21 września, ekipa znalazła się ponownie na terenie jego małej Italii. Pogoda dopisywała nawet bez wsparcia Macmilanów. Ogrodnicy już zaopiekowali się biednymi cyprysami, rzeźby były odczyszczone, albo - jeśli nie dało się pozbyć sadzy - zwyczajnie zabrane do ocalałych warsztatów rzemieślniczych w celu doprowadzenia ich do porządku. Szkło odczyszczone, ramy...
- Thomasie? Wydajesz się jakby przemęczony? - zapytał z troską oglądając swoje jakże skuteczne dotąd narzędzie, które teraz najwidoczniej wymagało naoliwienia. - Panie Lovegood, proszę przekazać Wergiliuszowi, żeby naparzył kawy. Mocnej kawy. - Obecnośc asystenta była jak najbardziej uzasadniona, Shafiq dobrze czuł się w jego towarzystwie, Lovegood też miał kilka ciekawych uwag na temat jego skryptu do oklumencji, a jego przełożony nie widział przeciwwskazań by zając tą tematyką piątkowe popołudnie i przepleść to doglądaniem trwających prac remontowych. Figg wpadał do niego okazjonalnie, rozłożył pracę na raty i nie przeszkadzało to Anthony'emu. Przeszkadzał mu jego obecny stan, ostatecznie złożył to jednak na karb wykończenia zdarzeniami ostatnich tygodni. No przecież nie mogło chodzić o przemiłą właściwość krwi płynącej w żyłach Lazarusa, jego prywatnego wykrywacza osób zatracających się w odmętach czarnej magii.
Tymczasem widok Eliasa rozświetlił oblicze gospodarza. Podszedł don pospiesznie, nie zastanawiając się jaką przebitkę musiał wystosować Lazarus, aby wepchnąć się w tak dobry termin i zapewnić mu odzyskanie rezydencji przed Mabon.
- Panie Bletchley! Jak miło. - Mimo zbieżności nazwisk, Anthony'emu wydawało się, że jego szklarz nie był aż tak blisko spokrewniony z jego szefem Bletchleyem Alexandrem. - Proszę. Kawy, herbaty? Pewnie urwanie głowy z zamówieniami! Czy ma pan też dla mnie lusterka w zamówionej przeze mnie oprawie? - dopytywał, by zakrzyknąć od razu do Wegiliusza zamówiony przez mężczyznę napitek.
Anthony musiał też wysłuchiwać tych bzdurnych tłumaczeń, że manyfaktura nie zajmuje się ramami, rzemieślnicy zajęci et cetera et cetera... Szczęśliwie w jego sieci znajdował się młodzieniec zawdzięczający mu trochę, który odznaczał się wieloma talentami, również tymi związanymi z renowacją.
Pocieszające.
Zaskakująco gładko i w terminie piątkowego popołudnia 21 września, ekipa znalazła się ponownie na terenie jego małej Italii. Pogoda dopisywała nawet bez wsparcia Macmilanów. Ogrodnicy już zaopiekowali się biednymi cyprysami, rzeźby były odczyszczone, albo - jeśli nie dało się pozbyć sadzy - zwyczajnie zabrane do ocalałych warsztatów rzemieślniczych w celu doprowadzenia ich do porządku. Szkło odczyszczone, ramy...
- Thomasie? Wydajesz się jakby przemęczony? - zapytał z troską oglądając swoje jakże skuteczne dotąd narzędzie, które teraz najwidoczniej wymagało naoliwienia. - Panie Lovegood, proszę przekazać Wergiliuszowi, żeby naparzył kawy. Mocnej kawy. - Obecnośc asystenta była jak najbardziej uzasadniona, Shafiq dobrze czuł się w jego towarzystwie, Lovegood też miał kilka ciekawych uwag na temat jego skryptu do oklumencji, a jego przełożony nie widział przeciwwskazań by zając tą tematyką piątkowe popołudnie i przepleść to doglądaniem trwających prac remontowych. Figg wpadał do niego okazjonalnie, rozłożył pracę na raty i nie przeszkadzało to Anthony'emu. Przeszkadzał mu jego obecny stan, ostatecznie złożył to jednak na karb wykończenia zdarzeniami ostatnich tygodni. No przecież nie mogło chodzić o przemiłą właściwość krwi płynącej w żyłach Lazarusa, jego prywatnego wykrywacza osób zatracających się w odmętach czarnej magii.
Tymczasem widok Eliasa rozświetlił oblicze gospodarza. Podszedł don pospiesznie, nie zastanawiając się jaką przebitkę musiał wystosować Lazarus, aby wepchnąć się w tak dobry termin i zapewnić mu odzyskanie rezydencji przed Mabon.
- Panie Bletchley! Jak miło. - Mimo zbieżności nazwisk, Anthony'emu wydawało się, że jego szklarz nie był aż tak blisko spokrewniony z jego szefem Bletchleyem Alexandrem. - Proszę. Kawy, herbaty? Pewnie urwanie głowy z zamówieniami! Czy ma pan też dla mnie lusterka w zamówionej przeze mnie oprawie? - dopytywał, by zakrzyknąć od razu do Wegiliusza zamówiony przez mężczyznę napitek.