• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Klinika magicznych chorób i urazów v
1 2 Dalej »
[11.09.1972] The quiet between breaths (Astoria Avery, Basilius Prewett)

[11.09.1972] The quiet between breaths (Astoria Avery, Basilius Prewett)
Dzieło sztuki
które chcesz polizać
Brunetka o jasnej cerze i zielonych oczach. Mierzy 166 cm wzrostu przy wadze 50 kg. Bardzo dba o swój wygląd. Poczucie estetyki rozwinięte na wysokim poziomie sprawia, że przywiązuje ogromną wagę do detali - od ubioru, przez makijaż, po dodatki. Ubraniami stara się przykryć swoją niedowagę. Jej arystokratyczna postawa, pełna powściągliwości i elegancji, dodaje jej szyku, co niektórzy odbierają jako dystans i wyniosłość. Na jej ramieniu najczęściej można spotkać smoczognika o imieniu Vulcor.

Astoria Avery
#1
9 godzin(y) temu ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 8 godzin(y) temu przez Astoria Avery.)  
11.09.1972
#8 Popiół w płucach

W bezpiecznych murach posiadłości rodowej oddała się całkowicie w zatroskane ręce matki. Spała niemal bez przerwy przez kilkanaście godzin. Czasem przebudzała się tylko na chwilę, czując, jak ktoś poprawia koc, przykłada chłodny kompres do czoła, a potem znów zapadała w sen, ciężki i lepki jak miód. Śnił jej się dym - nie taki jak ten z fajki, łagodny i ciepły, ale gęsty, duszący, wdzierający się w płuca. Budziła się z uczuciem, jakby nadal tkwił w niej tamten zapach. I może właśnie tak było. Kiedy w końcu się przebudziła, światło poranka sączyło się do pokoju przez ciężkie zasłony. Gdzieś w oddali śpiewał ptak, jakby nic się nie wydarzyło. Przez chwilę po prostu leżała, próbując oddychać - płuca wciąż protestowały przy każdym głębszym wdechu, a gardło paliło, jakby połknęła popiół.
Aureliana Avery siedziała przy stoliku obok, czytając "Proroka Codziennego". Gdy tylko zauważyła, że Astoria się obudziła, odłożyła gazetę.
- Uzdrowiciele zalecają naturalne sposoby. Napary, syropy, inhalacje. W dzisiejszej czarownicy podali konkretne sposoby.
Astoria nie odpowiedziała. Przyjęła kubek i wypiła kilka łyków naparu. Był gorzki, ale ciepło rozlało się po ciele, przynosząc ulgę. Obok na stole parował kociołek z wodą, w której unosił się aromat rumianku i szałwii. Cały pokój pachniał jak szpital i ogród jednocześnie. Chciała zaprotestować, powiedzieć matce, że to już przesada. Ale nie miała serca, nie po śmierci Juliana. Pozwoliła matce zająć się nią tak, jak uważała za słuszne. Czuła w tej trosce miłość, która po śmierci pierworodnego syna stała się obsesją przetrwania reszty rodziny.
Przez resztę dnia Astoria siedziała owinięta w koc, z Vulcorem skulonym przy jej boku. Czuła się słaba, jakby ktoś wypalił w niej część życia, zostawiając jedynie cienką warstwę popiołu. Ale tutaj, w posiadłości Averych, wreszcie mogła oddychać - choć każdy wdech przypominał jej, jak blisko była, by już nigdy tego nie zrobić.

Następnego dnia rano czuła zawroty głowy. Inhalacje, syrop i napary pomagały w jakimś stopniu, być może nie potrzebowała uzdrowiciela, gdyby nie jej choroba genetyczna. Po stresie, jaki przeżyła tamtej nocy, czuła jak w jej klatce piersiowej osiada ciężar. Serce biło nierówno, słabo, jakby każde uderzenie wymagało od niego nadludzkiego wysiłku. Duszność powracała falami, a zmęczenie rozlewało się po ciele jak ciężka mgła.
Matka, widząc jej bladość i drobne drżenie rąk, nie zamierzała czekać. Nie pomogły protesty, zapewnienia, że to tylko zmęczenie, że napary i eliksiry przyniosą ulgę. Zmuszona troską, a może strachem, którego nie potrafiła już ukrywać, nakazała córce udać się do Świętego Munga. Prywatne wizyty nie wchodziły w grę - uzdrowiciele mieli pełne ręce roboty.
Wszelkie protesty były bezcelowe, więc dla świętego spokoju ubrała się i wyruszyła do szpitala. Na szczęście przy takim obłożeniu pacjentów, nikt nie zainteresuje się jej wizytą. Przy rejestracji podała swoje nazwisko i ogólne dolegliwości, starając się brzmieć rzeczowo, choć głos nieco jej drżał. Kobieta za biurkiem uniosła wzrok, gdy Astoria położyła przed nią sakiewkę, a potem bez słowa dopisała ją na samą górę listy oczekujących. Przywilej pozycji i nazwiska Avery - nie będzie czekała cały dzień, gdy może wykupić sobie pierwszeństwo. Usiadła na jednej z wolnych ławek, opierając się o chłodną ścianę. Korytarze szpitala pękały w szwach od rannych, poparzonych i tych, którzy nie mogli oddychać po wdychaniu toksycznego dymu.
Po chwili Vulcor, który dotąd siedział cicho na jej ramieniu, zeskoczył na kolana i zwinął się w kłębek. Przesunęła dłonią po jego łuskach, próbując wyłączyć się na chaos dookoła.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Astoria Avery (557)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa