• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[20/04/72] — fight or flight c.flint&i.moody / polana w knieji

[20/04/72] — fight or flight c.flint&i.moody / polana w knieji
Furia
you and i
both know
this ends in blood
Ciemny kolor włosów. Miodowe tęczówki przyćmione są czarną zasłoną, sygnalizującą dla wprawionego obserwatora genetyczną chorobę — harpie skrzydło. Pachnie mentolowymi papierosami i żywicą. Ma twardy, żołnierski krok, smukłą sylwetkę skrywa pod luźnymi ubraniami. Roztacza dookoła siebie chaos zamknięty w zmarszczonych z dezaprobatą brwiach i 170 centymetrach wzrostu.

Ida Moody
#1
23.12.2022, 13:58  ✶  

20.04.1972


castiel flint & ida moody
niewielka polana w głębi knieji



Po deszczowym środku miesiąca, koniec kwietnia przywitał Moody nieśmiałymi promieniami słońca, które teraz ledwo wyskakiwały zza chmur. Ubrana w za duży, stary sweter z golfem i sprane dzwony, o lekko przybrudzonych błotem nogawkach, przyglądała się zapiskom zebranym w swoim notesie. Lubiła przebywać w lesie, obserwować naturę i cieszyć się jej spokojem. Przywykła do tego od najmłodszych lat, nawet w Hogwarcie spędzając wolny czas najczęściej w samotności obrzeży Zakazanego Lasu. Różdżkę wsadzoną za pas trzymała w gotowości, ale dłonie zajęte miała kawałkiem węgla, którym niezdarnie próbowała narysować usadzonego na niższej gałęzi ptaka.
— Hiron… Nie, hirunda rustica. Jaskółka dymówka. — Wymruczała do siebie, skreślając błąd ortograficzny i na jego miejsce wstawiając odpowiednią literę. Ida spędzała wiele czasu nad różnego rodzaju papierami. Pisała raporty całkowicie samodzielnie, już od wielu miesięcy, organizowała pracę i przepływ informacji Zakonowych, a także rozpiskę samych planów, jakie czekały ich w kolejnych tygodniach. To właśnie podczas jednej z wielu godzin spędzonych na wykonywaniu rutyny, przyłapała się na myśleniu, o udoskonaleniu swych umiejętności. Nie należała raczej do osób utalentowanych artystycznie, szczycąc się prędzej zdolnościami fizycznymi, ale na hobby nigdy nie było za późno. Tak przynajmniej przeczytała kiedyś w gazecie. Zabijała zatem czas oczekiwania, oparta o drzewo i całkowicie zamyślona, dopóki na peryferie wzroku nie wpłynęła znajoma sylwetka mężczyzny.
W każdym innym przypadku, środek lasu i sam na sam z kimś w oddali, budziłoby w Idzie natychmiastową reakcję ostrożności, ale nie tym razem. Coś w postaci Flinta dawało jej pewnego rodzaju spokój myśli. Może fakt, że znali się już naprawdę spory kawałek czasu i niewiele rzeczy w postaci czarodzieja mogłoby ją jeszcze szczerze zaskoczyć? Szatynka nie należała do fanów niespodzianek ani nagłych zmian, ceniła sobie spokój i ciszę, pogląd ten dzieląc najwyraźniej z Castielem. Nawet pomimo tego, jak różne sprawiali wrażenia.
— Jesteś już. — Przywitała go, chowając notes do skórzanej torby i automatycznie prostując plecy. Koniec miesiąca nie oznaczał jedynie zmiennej pogody, ale też nawracających bólów pleców i szpili wbijanych do skóry kobiety. Dzisiejszego ranka przygryzła wargę aż do krwi, odznaczając ją lekką opuchlizną, gdy ze swojej łopatki wyrywała trzy kolejne pióra. Jaki gatunek, taki ptak.
— Gotowy na trening? Biorąc pod uwagę, moją aktualną kondycję, istnieje nawet szansa, że wygrasz. — Przykleiła na usta sztuczny uśmiech, mając nadzieję, że zamaskuje przy tym skowyt bólu, jaki cisnął się na twarz kobiety podczas wstawania do pozycji stojącej. Nienawidziła okazywać słabości, ale harpie skrzydło pozostawało głuche na jej ciche życzenia i nachodziło ciało czarownicy falami dyskomfortu wtedy, kiedy miało na to ochotę.




give me a bitter glory.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#2
25.12.2022, 15:58  ✶  
Szczerze mówiąc to przez ostatnie piętnaście lat zastanawiał się jakim cudem Zeinada go lubi. Co zrobił, że ktoś taki jak Ida Moody chce się z nim przyjaźnić? Lubił ich sporadyczne spotkania podczas których nie było nudno. Dzięki niej podtrzymywał na odpowiednim poziomie swoje czarodziejskie umiejętności ofensywno-defensywne. Łatwiej było z nią walczyć niż spoglądać jej w piękne oczy. To był ten rodzaj kobiet przy których Castiel nie wiedział jak się zachowywać. Ida go sobie "oswoiła" na tyle, że umiał przy niej mówić i to w końcu bez chorobliwego jąkania się. To ewidentny sukces! Przez to wszystko budziła w nim instynkt opiekuńczy a warto przyznać, że nawet własna siostra nie była w stanie tego w nim uruchomić.
Deportował się kilkanaście metrów stąd, przy drogowskazie i resztę drogi pokonywał pieszo. Ubrany był całkowicie zwyczajnie, w stylu czarodziejskim, w ciemnych kolorach. Szata łopotała za jego plecami zdradzając tempo z jakim się przemieszczał.
- Tak, jestem. Mam nawet wygodniejsze buty.- podniósł stopę, na której nie miał jak zazwyczaj topornego glana a obuwie sportowe. Cóż, też czarne. Omiótł wzrokiem sylwetkę towarzyszki i byłby ślepcem gdyby nie zauważył spuchniętej wargi i grymasu na twarzy kiedy wstawała. Nadąsał się. Zatrzymał się przed nią i skrzyżował ręce na ramionach.
- Jesteś biała jak ściana, spięta jak struna i ja mam ciskać w ciebie zaklęcia? Zeinada, na brodę Merlina.- rozmasował dwoma palcami swoje brwi i przestąpił z nogi na nogę z irytacji.
- Wiesz, że jeśli zamiast treningu zaproponujesz spotkanie w "Dziurawym Kotle" to absolutnie świat się nie skończy?- zapytał, chowając różdżkę do kieszeni. Męska duma, kultura osobista i wychowanie nie pozwalało mu rzucać zaklęciami w osłabionego przeciwnika i to w dodatku taką kobietę!
- Co ci dolega? Powikłania po pracy, przewiało Cię?- dopytywał z troską, nie biorąc jeszcze pod uwagę jej tajemniczej choroby, o której przez tyle lat mu nie opowiedziała. Najwyraźniej było to na tyle intymne, że osoby trzecie nie powinny się tym interesować. Nie dopytywał jednak na ten temat, cały czas szanując jej decyzję. Nie znaczy to, że będzie ciskał w nią zaklęciami kiedy krew odpływa jej z twarzy! Chyba oszalała. Najpierw sobie o tym porozmawiają i dopiero później zadecydują o następnych krokach.
Furia
you and i
both know
this ends in blood
Ciemny kolor włosów. Miodowe tęczówki przyćmione są czarną zasłoną, sygnalizującą dla wprawionego obserwatora genetyczną chorobę — harpie skrzydło. Pachnie mentolowymi papierosami i żywicą. Ma twardy, żołnierski krok, smukłą sylwetkę skrywa pod luźnymi ubraniami. Roztacza dookoła siebie chaos zamknięty w zmarszczonych z dezaprobatą brwiach i 170 centymetrach wzrostu.

Ida Moody
#3
27.12.2022, 14:58  ✶  

Castiel zawsze wydawał się jej inny. Inny tak samo, jak ona, chociaż pod wielce różną postacią. Nie potrafiła tego nigdy wytłumaczyć, ani też szczególnie często nie rozmawiała o tym na głos. Traktowała ich znajomość jako cenny dar, swego rodzaju sekret, którego pełnię składników sama do końca nie rozumiała. Bo przecież dlaczego kiedykolwiek chciałby się z nią zadawać? Nie podnosił głosu, kiedy ona do wszystkich mówiła na wpół krzycząc. Unikał kontaktu wzrokowego, podczas gdy Ida patrzyłaby się prosto w twarz samemu Voldemortowi, gdyby nadeszła, wkrótce zapewne nadejdzie, okazja. Flint był łagodny, delikatny w obyciu, tak jak przystało na wielkie umysły. Ida magię traktowała przedmiotowo, surowo obchodząc się ze swoimi darami. Za to Castiel… Castiel z użytkowania magii potrafił tworzyć prawdziwą sztukę.
Prześlizgnęła wzrokiem po czarnych butach, a z tyłu głowy pojawiło się nawet jakiegoś rodzaju rozczulenie. Pewne rzeczy się nigdy nie zmieniały i to zapewniało Moody komfort, spokój, że Castielowi może prawdziwie ufać.
— Chyba blada cera jest teraz w modzie? —  Nie miała bladego pojęcia co jest w modzie. Bardzo nikłe o tym, co w zasadzie jest modą, a jej garderoba podobnie jak Flinta, składała się głównie z materiałów czarnych, w porywach do brązowych. —  I nie jestem spięta, tylko… Stosownie czujna. — Zaryzykowała wytłumaczenie na pół gwizdka, które chociaż sklecone nieszczególnie misternie, skutecznie ucinało tę część rozmowy.
Ida nie wiedziała, co począć z troską innych. Można wręcz stwierdzić, że miała na nią alergię i reagowała na każdy objaw cudzego zainteresowania momentalną ucieczką do swojej sztywnej skorupy. Widząc ruch czarodzieja, gdy schował różdżkę, Moody jęknęła z rezygnacją. — I co byśmy mieli robić w “Dziurawym Kotle”? Patrzeć jak mój brat wciąga piwo karmelowe nosem i potem podrywa barmankę? Nic czego wcześniej bym nie widziała tysiąca razy. — Podeszła bliżej do przyjaciela, zgarniając ogon swojego warkocza na jedno ramię. — Hej jestem Alastor Moody, chcesz zobaczyć moją odznakę aurorską mała? — Przerażająco dobrze zniżyła głos, naśladując tembr starszego brata. Od dziecka powtarzano im, że gdyby nie łagodna struktura kości policzków Idy, odziedziczona po Trelawney’ach i kilka lat różnicy wiekowej, mogliby uchodzić za bliźniaków. — Wolę być z tobą tutaj. Jest spokojniej. Bez innych ludzi. — W Hogwarcie zawsze wymykała się ze wszystkich większych zgromadzeń. Nawet będąc prefektem, skupiała się na wykonaniu najważniejszych zadań, by czym prędzej usunąć się w cień i znaleźć bezpieczny kąt, z którego mogła nie być już wyłącznie uczestnikiem, ale i obserwatorem.
— Wiesz, że nic konkretnego ci na to nie powiem. — Westchnęła cicho, nachmurzając się przez własne decyzje. Gęste brwi zmarszczyła chwilowo, a usta zacisnęła w kreskę. Nie miała zbyt wielu przyjaciół, nie radziła sobie dobrze w ich utrzymywaniu, tym bardziej zatem bała się stracić Castiela. Już raz podjęła taką decyzję i chociaż lubiła mówić, że nie ma serca, wolała się nie zastanawiać, jak miałaby przeżyć drugą taką sytuację. — To, co zawsze, bóle stawów, pleców i kręgosłupa. Nie ma czym się zamartwiać niepotrzebnie. — W reszcie zbyła go machnięciem ręki, wyciągając własną różdżkę zza pasa. — To jak, bijemy się? No weź, zgódź się. — Rozsądna część umysłu Moody mówiła, że oboje są dorośli i znają się lepiej niż większość. Że Castiel nigdy by jej nie odtrącił, gdyby wiedział, że jest… Dziwakiem, ale takim potwierdzonym klinicznie. Że bursztynowy odcień jej oczu, ciemnieje z każdą sekundą do czarnej smoły, gdy symptomy się nasilają. Że tak naprawdę jest po prostu Wynaturzeniem.



give me a bitter glory.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#4
28.12.2022, 22:04  ✶  
Uchodził za sztywniaka, kujona i od niedawna świra. A kiedy uzmysłowił sobie, że tak naprawdę nigdy nie będzie chciał mieć żony (bo pociąga go Fergus) to już w ogóle uważał siebie za niepoczytalnego. Był taką cichą wodą, był zapachem dziury ozonowej, był zapowiedzią sztormu. Różnił się od Zeinady niemal na każdej płaszczyźnie a mimo to wzbudzała w nim ten odruch rycerskości? Wie, że jest silną kobietą ale też wie, że w lśniących oczach kryje się niezidentyfikowany ból. Choć nie chciała zdradzać przyczyn cierpienia to szukała chociażby odrobiny wsparcia. Dawał jej oparcie odkąd ukończył dwunasty rok życia i cóż, niewiele się od tego czasu zmieniło - ot, są dorośli i lubili testować swoje umiejętności magiczne.
- Tylko jeśli gustujesz w wampirach.- wytknął jej tę bladość ale przy tym lekko się uśmiechnął aby nie myślała, że jest wobec niej specjalnie złośliwy. Żywił do niej żal, że nie uprzedziła go o złym samopoczuciu.
Rozbawiła go swoim wyjaśnieniem.
- Muszę to zapamiętać. Będę wiedział co odpowiadać.- była niezwykle kreatywna i nie potrafił się nie uśmiechnąć. Robiła to specjalnie? Rozmiękczała go aby przymknął oko na grymas bólu na jej twarzy i mimo wszystko ciskał w nią zaklęciami? Cwana…
- Twój brat nie może być wszędzie. Przecież możemy popływać czy to łodzią czy w basenie. Jest tyle innych możliwości, które nie obejmują ciskania w siebie zaklęć kiedy źle się czujesz… - dlaczego to on bardziej przejmował się jej samopoczuciem niż ona sama? Czyżby wykazywała cechy masochistyczne? Tylko tego by brakowało!
Zasłonił wnętrzem dłoni swoje czoło i potrząsnął głową, a jego jasne włosy rozpierzchły się na boki.
- Ida, na brodę Merlina. Tylko ty jesteś w stanie proponować większemu od siebie przeciwnikowi trening magiczny, będąc samej tak osłabionej… to nie fair.- nastroszył brwi i przygryzł wewnętrzną stronę policzka, patrząc na jej urokliwą buzię. Cynthia mówiła mu, że Ida byłaby dla niego najlepszą żoną a on zawsze odpowiadał warkotem. Dopiero od niedawna zaczynał rozumieć czemu.
- Nie będę mógł dać z siebie wszystkiego. Nie zrobię ci tego, Ida. Nie dołożę ci więcej bólu a wierz mi, potrzebuję wycisku. - potrząsnął głową. Nie był w stanie się przełamać, zmusić aby jej dokopać. Zbyt mocno ją lubił aby do tego dopuścić. Przyznała się głośno, że znów boli ją kręgosłup. Musiałby być skończonym idiotą, aby dać się namówić na to szaleństwo.
- Może zamiast tego powiedz mi dlaczego ty musisz się wyżyć. Zależy ci na tym treningu równie, co mi. Oboje wiemy, że coś się za tym kryje. Coś cię gryzie?- musiała się bardziej postarać, jeśli chciała go przekonać. Niestety, ale był uparciuchem. Na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje w jego życiu kiedy zmienił zdanie. Posłał jej pytające spojrzenie. Nie mieli w zwyczaju aż tak się sobie zwierzać ale intuicja mówiła mu, że coś jest na rzeczy. W innych okolicznościach dawno temu byliby już w połowie sparingu.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Ida Moody (980), Castiel Flint (823)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa